„Traciłam pamięć i czułam się nieswojo. Z tego powodu dzieci chciały przejąć kontrolę nade mną i majątkiem”

zagubiona starsza kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„Nie mogłam sobie przypomnieć, co powinnam zrobić, by wejść do internetu. Miałam wrażenie, że w głowie mam watę, która blokuje mi dostęp do potrzebnej wiedzy”.
/ 07.09.2023 19:45
zagubiona starsza kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

Byłam przerażona. Miałam wrażenie, że w głowie mam watę, która blokuje mi dostęp do potrzebnej wiedzy. Nie ma gorszej rzeczy niż brak zaufania do własnego mózgu.

Można bronić się przed nieżyczliwą sąsiadką, złośliwym urzędnikiem, podstępnym złodziejem. Nawet bolące stawy jakoś ujdą, można je posmarować maścią czy łyknąć paracetamol. Ale gdy zawodzi cię twój własny umysł…

Tęskniłam za moim mężem

Tak sobie pomyślałam, gdy Lidka, sklepowa, podawała mi mój portfel. Byłam pewna, że został mi ukradziony, kiedy złodziej włamał się do mojego domu. To było dwa dni wcześniej. Po drzemce – od jakiegoś czasu ciągle czułam się zmęczona i jakaś taka… przytłumiona – poszłam do kuchni i zobaczyłam, że drzwi wejściowe są uchylone. Od razu pomyślałam o złodzieju.

Rozejrzałam się po domu, nie zauważyłam niczego niepokojącego. Tylko w torebce, która leżała na stoliku przy drzwiach nie było portmonetki. Czyli wszedł i ukradł. Wezwałam dzielnicowego, który spisał zeznanie, obejrzał drzwi, ale nie stwierdził śladów włamania.

– Okolica jest spokojna, to prawda – powiedział – ale proszę zamykać drzwi. I nie trzymać torebki w korytarzu przy drzwiach. To zaproszenie dla złodziei.

– Ja zawsze zamykam drzwi – odparłam. – Nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło tego nie zrobić. W końcu jestem starszą kobietą i mieszkam sama.

– Nie taką znów starszą – uśmiechnął się dzielnicowy. – Ja tam się dziwię, że przed pani drzwiami nie stoi kolejka adoratorów. Gdybym był ze dwadzieścia lat starszy i samotny, to bym tu założył obóz.

Był słodki. Wiedziałam, że to takie żarty, ale poczułam się podniesiona na duchu. Cóż, nawet sześćdziesięciodwuletnia kobieta lubi, kiedy docenia się jej kobiecy urok. Nawet w formie komplementu. Zanim wyszedł, poprosił o tabletkę przeciwbólową, bo coś go zaczęło łupać w skroniach.

Gdy zostałam sama, pomyślałam, że może rzeczywiście czas poszukać kogoś na jesień życia. Artur odszedł pięć lat temu. Był wspaniałym mężem, troskliwym, opiekuńczym. Byliśmy razem ponad trzydzieści lat. Zaraz po jego śmierci wydawało mi się, że nie będę umiała żyć bez niego. Ale, oczywiście, potrafiłam. I z czasem ból serca złagodniał. Pozostała tęsknota.

Tyle że tęsknotą nie wypełnię samotnych dni i wieczorów. Ona mi nie pomoże w codziennych kłopotach ani w opiece nad domem, który, choć nie jest duży, to jednak wymaga pracy. Oczywiście mogłabym go oddać córce lub synowi, a sama przenieść się do mieszkania na osiedlu za rzeką. Problem był właśnie w wyborze – córka czy syn. Jakąkolwiek decyzje podejmę, wywołam wojnę domową.

Problem nie był mały

A poza tym… jeszcze nie byłam niedołężna, i chciałam wciąż mieszkać w moim domku z ogródkiem. Tyle że kiedy patrzyłam na portfel, który podawała mi Lidka, nagle zrozumiałam, że mam problem.

– Mówi pani, że byłam tu przedwczoraj? – spytałam, biorąc portfel. W środku miałam pieniądze i kartę, którą już zastrzegłam w banku. Za względu na złodzieja.

– Tak. Wzięła pani warzywa, ser. Zapomniała pani? – Lidka pokiwała głową.

– A komu się to nie zdarza. Tyle mamy zajęć, że mózg nie wytrzymuje i wyrzuca to, co wydaje mu się, że jest niepotrzebne. Niedawno czytałam taką książkę: „Głupi mózg”. Nawet nie wiedziałam, że mam takiego idiotę w czaszce.

Też czytałam. Czułam jednak, że u mnie sprawa jest poważniejsza. Kompletnie nie pamiętałam wizyty w sklepie. I już wiedziałam, że to ja nie zamknęłam drzwi. Od kilku tygodni dostawałam sygnały, że staję się zapominalska. Nawet podejrzewałam, że córka robi mi kawały. Bo jak mogłam zapomnieć, że umówiłyśmy się u fryzjera? Zawsze przecież miałam świetną pamięć, byłam doskonale zorganizowana, aktywna. Czytam, rozwiązuję krzyżówki. Z łatwością posługuję się komputerem.

Wróciłam do domu, napiłam się kawy, wzięłam tabletkę na ból głowy i siadłam do rzeczonego komputera, by poszukać informacji na temat mózgu i procesu zapominania. Włączyłam urządzenie, pojawił się pulpit z ikonkami. Trzymałam dłoń na myszce. I co dalej? Nic. Pustka. Nie mogłam sobie przypomnieć, co powinnam zrobić, by wejść do internetu. Miałam wrażenie, że w głowie mam watę, która blokuje mi dostęp do potrzebnej wiedzy.

Przeraziłam się. Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki, lekarki. Kazała mi zaraz przyjść do przychodni. Zrobiła mi jakieś testy – zadawała pytania, kazała liczyć itp. Sama widziałam, że nie jest dobrze. Jola dała mi skierowanie na badania krwi, skan głowy.

– Musimy wykluczyć guza mózgu – powiedziała. – Zorientować się, jakie mogą być przyczyny tych symptomów. To nie musi być akurat Alzheimer.

– Cokolwiek to będzie – mruknęłam – będzie równie fatalne. Prawda?

– Przykro mi, Basiu – powiedziała. – Ale może da się to powstrzymać. Tylko musimy się dowiedzieć, co to jest.

Pożegnałam się i poszłam do domu. Byłam strasznie zmęczona. I coraz bardziej przerażona. Miałam trudności z włożeniem klucza do zamka. Kiedy robiłam herbatę, dłoń nie utrzymała kubka. Popłakałam się. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam. Za nimi stała Marysia, moja córka. Jak mnie zobaczyła, objęła mnie mocno.

– Tak mi przykro, mamuś. Ale nie martw się, zaopiekuję się tobą.

Cholerna przyjaciółka. Potem Jolka się tłumaczyła, że powiedziała Marysi o problemie, bo się o mnie martwiła, jak sobie poradzę. Byłam na nią zła. Chciałam sama poinformować dzieci o sytuacji, na swoich warunkach. A ona mi tę możliwość zabrała. Jakbym już nie była w pełni władz umysłowych.

Myśleli, że nie dam sobie rady

Co gorsze, moje dzieci uznały, że tak właśnie jest. Pod pozorem opieki chciały zawłaszczyć moje życie.

– Mamuś, podaj mi hasła do swojego konta i oddaj kartę – powiedziała Marysia.

– Dlaczego? – zdumiałam się.

– Bo możesz paść ofiarą jakiegoś oszusta albo kupić coś niepotrzebnego.

– Jeszcze wiem, co robię.

– Naprawdę? Już raz portfel zostawiłaś w sklepie – Marysia skrzywiła się i dłonią dotknęła czoła. – Głowa mnie coś rozbolała. Muszę wracać do domu, zrobić obiad dzieciom. Tak sobie myślę… może wprowadzimy się tutaj, wtedy nie będziesz sama. I będziesz bezpieczna.

– Mama nie będzie miała spokoju przy twoich wariatach – odezwał się Ryszard, mój syn, który też wpadł „zaopiekować się mamą”.

Pierwsze, co chciał zrobić, to zabrać mi kluczyki do auta, żebym nie jeździła, bo teraz mi nie wolno. Mogę stracić orientację w samochodzie i jeszcze kogoś zabić. A skoro nie będę jeździć, to po co mi samochód? On znajdzie dla niego użytek.

– Lepiej będzie, jak my tu zamieszkamy – skończył swój wywód. – Monika jest dobrą kucharką i nie pracuje.

– Ona dobrą kucharką, żartujesz? – zjeżyła się Marysia. – Poza tym mama potrzebuje kobiecego towarzystwa, miłości, ciepła, a w waszym domu to lodowata pustynia…

No i zaczęła się kłótnia. Wyszłam do sypialni. Nie miałam siły się z nimi kłócić. Kiedyś bym trzasnęła dłonią o stół i zakończyła wrzaski, ale teraz… Czułam się słaba, skonfundowana, zmęczona. I dosłownie otępiała.
Położyłam się na łóżku i rozpłakałam – ze strachu przed przyszłością, przed utratą samej siebie. Z tęsknoty za moim mężem.

Miałam zwidy czy to był sen?

– Naprawdę myślisz, że masz demencję? Myślałem, że masz więcej wiary w siebie.

Otworzyłam oczy. Obok mnie na łóżku leżał Artur. Na jego szerokiej jak księżyc twarzy błąkał się dobrze mi znany chytry uśmieszek.

– Ty nie żyjesz – powiedziałam.

– To akurat pamiętasz – mrugnął okiem. – Daj spokój, kochanie. Twój mózg jest pancerny, nic go nie zmoże. To znaczy, prawie. Na czynniki zewnętrzne nie ma mocnych.

– Nie rozumiem.

– Pomyśl. Co może sprawić, że od tygodni boli cię głowa. Że zaczynasz mieć objawy demencji. Jesteś ociężała, zmęczona, otępiała. Masz zaniki pamięci. I pamiętaj – dzielnicowego rozbolała głowa. Marysię boli głowa. A zaraz tu wejdzie nasz syn, pytając, gdzie są tabletki na ból głowy. No, pomyśl…

– Nie wiem… W głowie mam watę, jestem kompletnie otępiała.

Artur westchnął.

– Jedź z Marysią do jej domu, nie wolno ci tu spędzić kolejnej godziny, dopóki nie wywietrzysz domu i nie naprawisz pieca gazowego. Jest nieszczelny. Wezwij gazowników.

Patrzyłam na ukochanego męża z niedowierzaniem. Wtedy drzwi otworzyły się i zajrzał Ryszard. Nagle otrzeźwiałam.

– Mamo, masz jakieś proszki przeciwbólowe? Łeb mi pęka.

Spojrzałam na łóżko, ale Artura już nie było. To wszystko było snem. Oczywiście zrobiłam, jak mi poradził mąż. Miał rację – od tygodni mój kocioł gazowy w piwnicy nie działał należycie. Stężenie tlenku węgla w domu nie było tak silne, bym natychmiast straciła przytomność czy umarła, ale wystarczające, by wpływało na moje samopoczucie. Stąd bóle głowy z początku, a wzrastające stężenie zabójczego toksycznego gazu w mojej krwi zaczęło wpływać na pracę mózgu.

Piec oczywiście natychmiast wymieniłam, zamontowałam też wykrywacz gazu. Wreszcie. Po kilkunastu dniach po mojej demencji nie było już śladu. Podobnie jak po moim zaufaniu do dzieci. Nie spodobało mi się, jak się wobec mnie zachowali. Nie chciałabym nigdy więcej być na ich łasce.

Przykre to, co mówię, ale taka jest prawda. Dlatego też nie powiedziałam im, skąd nagle przyszło mi do głowy, że powodem demencji jest nieszczelna instalacja gazowa. Gdybym przyznała się, że widuję zmarłego męża, z rozkoszą umieściliby mnie w wariatkowie. Oczywiście, dla mojego dobra.

Czytaj także:
„Rodzice przehulali majątek po babci. Nie wiem czy będę umiała im wybaczyć, że zostawili mnie bez grosza”
„Na stare lata odkryłem, że syn nie jest moim biologicznym dzieckiem. Nie przepiszę mu majątku”
„Po rozwodzie cieszyłam się, że mąż zostawił mi mieszkanie. Ale majątek to nie wszystko, gdy nie masz obok nikogo”

Redakcja poleca

REKLAMA