„Rodzice przehulali majątek po babci. Nie wiem czy będę umiała im wybaczyć, że zostawili mnie bez grosza”

Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, Santiaga
„Byłam bardzo związana z babcią. Większość dzieciństwa spędziłam w jej pięknym mieszkaniu w kamienicy, które miałam odziedziczyć. Chciwość i niegospodarność moich rodziców wszystko zniszczyła. Sprzedali mieszkanie i przetańczyli majątek”.
/ 20.08.2023 20:15
Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, Santiaga

Przez całe moje życie byłam kochającą, oddaną wnuczką. Przyjeżdżałam do babci na wakacje, pomagałam jej w wielu obowiązkach, a gdy zaniemogła, robiłam wszystko, żeby ulżyć jej w codzienności.

Babcia była dla mnie jak druga matka

Od najwcześniejszych lat mojego życia, więź między mną a babcią była niezwykła. W pięknym starym mieszkaniu w kamienicy spędzałam każde lato. To był nasz mały raj, pełen wspomnień, radości i miłości. Babcia była dla mnie jak druga matka.

Dlatego jej mieszkanie stało się naszym tajemnym azylem, w którym spędzałyśmy godziny na opowiadaniu sobie historii, gotowaniu wspólnych obiadów i cieszeniu się sobą nawzajem.

Od zawsze krytykowałam ich wybory

Inaczej było z moimi rodzicami. Oni nigdy mnie nie rozumieli i zawsze odtrącali, nie mieli dla mnie czasu. Rzadko kiedy się z nimi dogadywałam. Poza tym od zawsze krytykowałam ich wybory, bo chociaż kuzynostwo i dziadkowie dorobili się w życiu całkiem przyzwoitych majątków, tak oni kierowali swoim życiem w taki sposób, że nie mieli nic.

Tłoczyliśmy się w małym, czterdziestometrowym mieszkanku w kiepskiej dzielnicy i nie zanosiło się na to, by miało się to zmienić. Zauważyłam to dopiero jako nastolatka i tym chętniej uciekałam do babci.

Kiedyś zresztą zarzuciłam im ich niegospodarność. Szybko tego pożałowałam.

— Mamo, a czemu jest tak, że babcia z dziadkiem mieli zawsze takie piękne duże mieszkanie w centrum, a my tłoczymy się tutaj?

Moja mama była wyraźnie zdziwiona, ale też chyba urażona, takim pytaniem. — No wiesz co... — żachnęła się. — Czemu pytasz mnie o takie rzeczy, dziecko?

— Bo chciałabym wiedzieć. Czysta ciekawość.

— Nie wiem, co ci przyszło do głowy. Mieszkamy jak mieszkamy i już. Na tyle nas stać. Jak ci się nie podoba, to możesz mieszkać w przytułku.

Po tej rozmowie już nigdy więcej nie poruszałam tematu naszych warunków życia. Do czasu.

To mieszkanie kiedyś będzie moje

Babcia zawsze opowiadała mi o tym, że to mieszkanie kiedyś będzie moje. Miało to być dziedzictwo po niej, symbol naszej niezwykłej więzi. Nie były to jednak tylko puste obietnice; widziałam, jak ciężko pracowała, aby utrzymać to miejsce i zapewnić nam wygodne życie.

Wiedziałam, że to mieszkanie miało dla niej ogromne znaczenie i że chciała je zostawić dla mnie. Niestety nie powiedziała mi wtedy, jak chce to załatwić od strony formalnej. A jej plan był taki, by polegać na dobrej woli moich rodziców, którzy mieli podjąć odpowiedzialną decyzję za niepełnoletnią mnie.

Lata mijały, a więź między mną a moją ukochaną babcią tylko się umacniała. Pomagałam jej w obowiązkach domowych, dbałam o rośliny, których miała całe zatrzęsienie na balkonie. W późniejszych latach, gdy zdrowie jej zawiodło, byłam tam, by wspierać ją w codziennych sprawach.

I nagle przyszła ta tragiczna chwila, na którą psychicznie przygotowywałam się już od jakiegoś czasu. Moja babcia zmarła. To był dla mnie cios i trudno mi było się z tym pogodzić. Straciłam nie tylko ukochanego członka rodziny i powierniczkę, ale także osobę, do której mogłam uciekać, gdy nie dogadywałam się z rodzicami. A tych konfliktów miało być tylko więcej, i więcej.

Nad majątkiem mieli czuwać rodzice

Tak jak wspomniałam, moja babcia nie do końca przewidziała reperkusje swoich decyzji. W testamencie mieszkanie nie zostało przypisane mnie, ponieważ byłam jeszcze niepełnoletnia. Nad majątkiem mieli czuwać rodzice, którzy za życia babci zostali przez nią poinstruowani, by załatwili sprawy "w odpowiedni sposób". To znaczy przekazali mieszkanie mnie. W całości albo przynajmniej w jakiejś sporej części.

Tak jak się obawiałam, po śmierci babci wszystko się zmieniło. Rodzice przejęli kontrolę nad jej majątkiem, a ja naiwnie do ostatniej chwili wierzyłam w to, że spełnią jej ostatnie życzenie. Ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

To niemożliwe!

Rodzice, których zawsze uważałam za uczciwych i odpowiedzialnych, zaczęli działać zupełnie inaczej. Rozpoczęli proces sprzedaży mieszkania.

— Natalia, to już pewne, sprzedajemy mieszkanie — powiedział mi ojciec podczas jednego z niedzielnych obiadów. Jakby nigdy nic mnie o tym poinformował. Dreszcze przeszły mi przez całe ciało i o mało nie zwróciłam kurczaka.

— Jak... jak to? — zdołałam wyjąkać, zaszokowana. Słowa mojego ojca brzmiały dla mnie jak obcy język. Wszystko to było takie absurdalne...

Matka spojrzała na mnie spokojnie, ale w jej oczach dostrzegłam pewien rodzaj niepokoju, którego nigdy wcześniej nie widziałam.

— Natalia, to nie była nasza decyzja — wyjaśniła, starając się zachować spokój. — Twoja babcia zostawiła nam list, w którym prosiła, abyśmy po jej śmierci sprzedali mieszkanie i jakoś... podzielili się pieniędzmi.
Czułam się zaskoczona, zraniona i zrozpaczona

Te słowa uderzyły mnie niczym grom. Nie tylko zostałam pozbawieni mieszkania, które miało być moim dziedzictwem, ale dowiedziałam się, że babcia sama podjęła taką decyzję. Czułam się zaskoczona, zraniona i zrozpaczona.

— Ale przecież... Przecież ona zawsze mówiła, że to moje mieszkanie — mruknęłam, nie mogąc ukryć rozczarowania w głosie.

Ojciec popatrzył na mnie smutno.

— Natalia, kochanie, babcia była w trudnej sytuacji finansowej. Nie chciała, żebyśmy mieli z tym kłopoty. Wydaje mi się, że w jej głębi chciała, żebyśmy mieli łatwiej.

Słuchałam ich słów, próbując zrozumieć ich perspektywę, ale ból i frustracja wciąż się we mnie kumulowały. Było mi ciężko przyjąć do wiadomości, że babcia, która zawsze wydawała się być tą silną, niezależną osobą, była w rzeczywistości w potrzebie.

Nagle moje myśli wróciły do lat spędzonych z nią w tym mieszkaniu, do wszystkich tych chwil, które nas łączyły. Zrozumiałam, że niezależnie od decyzji, babcia zawsze mnie kochała i widocznie miała swoje powody, by postąpić w ten sposób. Jednak nadal czułam, że straciłam coś ważnego. I jednak była we mnie pewna niepewność. Czy to w ogóle możliwe, żeby babcia tak się zachowała? A może rodzice coś przede mną ukrywają?

Miałam do nich tak ogromny żal

Tak jak podejrzewałam, mieszkanie zostało sprzedane, a pieniędzy nigdy nie zobaczyłam. Ale to, co widziałam, to trwoniony majątek, który moi rodzice zaczęli wydawać na zbytki. Tak jakby nagle zachłysnęli się bogactwem. Drogi samochód, egzotyczne wakacje, niepotrzebne domowe gadżety... A tymczasem wciąż mieszkaliśmy w maleńkim mieszkanku, a ja mogłam zapomnieć o szybkim przejściu na swoje. Bo niby za co? Za chwilę miałam iść na studia i byłam bez niczego.

Gdy mówiłam rodzicom o swoich obawach, ci zbywali mnie ogólnikami. Miałam do nich tak ogromny żal, ale z drugiej strony byłam kompletnie bezradna. W końcu mnie utrzymywali i miałam mało do powiedzenia... Ostatecznie miałam zadowolić się kilkoma wolnymi tysiącami, które miały pozostać ze spadku po babci.

Historia o rzekomym liście była całkiem zmyślona

Pełna desperacji, stwierdziłam, że niczego nie ugram. Testament od początku był napisany w zły sposób, bo babcia liczyła na dobry gest rodziców i... chyba się przeliczyła.

Oczywiście historia o rzekomym liście była całkiem zmyślona. Chyba tylko po to, bym łatwiej pogodziła się z sytuacją i nie drążyła tematu.

Obecnie rzuciłam studia, znalazłam pracę i wyprowadziłam się do wynajmowanego mieszkania, które sama umeblowałam za przekazane mi pieniądze. Przynajmniej na to się przydały... Ale ja w głębi serca wiem, że chyba nigdy nie wybaczę rodzicom tego, co zrobili. Czuję się oszukana i pozbawiona dziedzictwa.

Być może kiedyś wyjdę na prostą, ale nie będzie to łatwe. Póki co, żyję z dnia na dzień.

Czytaj także:
„Byłem zapatrzony w swój majątek. Jedna chwila sprawiła, że zostałem bankrutem bez domu. Zyskałem jednak wiele więcej”
„Nie dość, że matka zdradziła tatę i zniszczyła naszą rodzinę, to zażądała połowy majątku. Okradła z pieniędzy własne dzieci”
„Jestem wnukiem czekoladowego potentata, a na koncie mam miliony. Chciwość moich bliskich omal mnie nie zabiła”

Redakcja poleca

REKLAMA