Kiedy mną zawładnął? Kiedy zaczął niszczyć życie moje i moich bliskich? Nie pamiętam… Nie pamiętam też zbyt dobrze kilkunastu ostatnich miesięcy. Tyle razy urywał mi się film, że nie mam pojęcia, co wyrabiałam pod wpływem alkoholu.
Wszystko znam z opowieści
Uważałam je za bujdy, kłamstwa. Aż wreszcie, za którymś razem, gdy znów zaprzeczyłam zarzutom córki, że przyjechała do domu, a ja jak zwykle się schlałam, ona wściekła pokazała mi zdjęcia.
– Patrz, może teraz coś do ciebie dotrze – podała mi aparat.
Na ekranie zobaczyłam leżącą na dywanie, nieprzytomną kobietę. Była czerwona na twarzy, z kącików jej obrzmiałych ust sączyła się ślina. Palce lewej dłoni kurczowo zaciskała na pustej butelce wódki. Tą kobietą byłam ja. Poczułam wstyd.
– Olu, ja nie pamiętam… – zaczęłam.
– Co się musi stać, żebyś przejrzała na oczy? – rozpłakała się Ola, a ja razem z nią. – Mamo, musisz zacząć się leczyć! Jak tak dalej będzie, wyrzucą cię z pracy. Ludzie gadają i choć tu nie mieszkam, plotki szybko do mnie dotarły…
– Co gadają?
– Że chodzisz pijana do pracy, że widzą, jak się zataczasz, i to z samego rana.
– To nieprawda!
– Czyżby? Kogo ty jeszcze chcesz oszukiwać? Jesteś alkoholiczką, mamo!
Wybiegłam z pokoju. Nie chciałam tego słuchać. Córka wyjechała, a ja pełna wyrzutów sumienia, znów szukałam pocieszenia w butelce. W niedzielę wieczorem usiłowałam doprowadzić się do „normalnego” wyglądu i chyba po raz pierwszy zaczęłam poważnie zastanawiać się nad sobą. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek komórki.
– Cholera jasna, gdzie ty trzymasz ten telefon? Od dwóch dni usiłuję się dodzwonić! Już myślałam, że coś się stało – moja córka grzmiała po drugiej stronie.
– Zapomniałam, gdzie go położyłam. Był wyciszony… – wydusiłam z siebie.
– Akurat.
– Wiesz co, jak masz mi znowu coś zarzucać, to może skończmy tę rozmowę. Pa!
PIJAŃSTWO. Tak powiedziała
Bałam się przyznać córce, że przez kilka ostatnich dni zupełnie straciłam kontakt ze światem. A zamroczona wódką, nie mogłam namierzyć dzwoniącego telefonu… Córka odpuściła, ale cios przyszedł z zupełnie innej strony. Następnego dnia wezwała mnie do siebie kierowniczka zmiany. Nie słuchała moich wyjaśnień, kłamstw, po prostu stwierdziła, że zbyt długo przymykała oko na moje pijaństwo. PIJAŃSTWO. Tak powiedziała. A potem oznajmiła:
– Wysyłam panią na przymusowy urlop zdrowotny. W tym czasie radzę zapisać się na terapię. I żebyśmy się dobrze zrozumiały. Daję pani szansę, ale jeśli ją pani zmarnuje, będziemy się musiały rozstać definitywnie.
To był cios. Dotarło do mnie, że upadłam na samo dno. I że gdyby nie dobre serce kierowniczki i moja wcześniejsza rzetelna i trzeźwa praca, byłabym teraz bezrobotną pijaczką. Z niczym.
Nie mogłam w nocy zasnąć. W głowie kołatały mi się czarne myśli. Musiałam powiedzieć o wszystkim Oli. Nie mogłam tego ukrywać. No i potrzebowałam wsparcia.
– Mamo, jak mogłaś do tego doprowadzić? – usłyszałam, kiedy streściłam córce sytuację. – Co teraz? – szloch pod drugiej stronie słuchawki stłumił kolejne słowa.
– Olu, pomożesz mi? – zapytałam cicho.
– Pomogę, pod warunkiem że naprawdę masz zamiar się leczyć, a nie zamydlić wszystkim oczy. A najbardziej sobie…
– Bardzo chcę, żeby mi się udało, ale potrzebuję ciebie, córeńko. Proszę.
O tym, że łatwo nie będzie, przekonałam się już na pierwszym mityngu, kiedy przyszło mi wygłosić najtrudniejsze słowa w życiu: „Mam na imię Lidka, jestem alkoholiczką”. Twarz paliła mnie ze wstydu, lecz nikt nie obdarzył mnie karcącym spojrzeniem. Wszyscy jechaliśmy na tym samym wózku napędzanym alkoholem.
I każde z nas potrzebowało pomocy, by go zatrzymać. Kilka tygodni abstynencji sprawiło, że organizm wariował. Dłonie mi się trzęsły, miałam problemy ze snem, lęki. Niejednokrotnie pojawiała się myśl, by wypić coś, tak tylko, na sen, na przetrwanie. Z trudem ją odganiałam…
To zestawienie było jak przestroga
Nie mogłam zniweczyć tego, co zaczęłam. Chciałam być trzeźwa dla Oli. Było mi ciężko wspominać okoliczności i ilości wypitego alkoholu, ale obrazy różnych sytuacji same powracały…
Straciłam kilka lat życia, przepiłam mnóstwo pieniędzy, zniszczyłam swoje ciało.
– Mamo, będzie dobrze – wbijała mi do głowy Ola przez telefon. – Nie możesz teraz zwątpić, załamać się i, co gorsza, wrócić do tego, co było. Przecież nie chcesz, prawda?
– Prawda, córeczko. Tylko nie myślałam, że to będzie aż takie trudne.
Przede mną jeszcze dwa miesiące terapii. Nasza grupa połączona tym samym problemem jakoś się ze sobą zżyła i zaprzyjaźniła, choć kilka osób nie dało rady i wróciło do picia. Ja już nie zamierzam. Alkohol odebrał mi radość, zdrowie, pieniądze, poczucie własnej wartości. Ten bilans sprawia ból, i jest mi wstyd. Na szczęście znalazłam w sobie siłę, by się odbić od dna.
Czytaj także:
„Dla mojego chłopaka byłam tylko podnóżkiem, on kochał jedynie siebie. Dziś to ja śmieję się w twarz temu narcystycznemu gburowi”
„Szłam po trupach do celu i za wszelką cenę chciałam zdobyć fortunę. Nie sądziłam, że moja zachłanność skończy się tragedią”
„Siostra wmawia mi, że jej mąż to dobry facet, ale ja wiem swoje. Ten drań nieustannie ją poniża, a ja jestem bezsilna. Chcę jej pomóc, ale jak?