Nie mogę patrzeć, jak moja siostra cierpi. Chciałabym jej pomóc. Tylko jak?
Mój szwagier to drań. Zawsze taki był. Poniżał siostrę, wyzywał, traktował jak ostatniego śmiecia. A ukochany, jedyny syn, zamiast bronić matki, poszedł, niestety, w jego ślady. Kiedy prawie osiemnaście lat temu Kasia oświadczyła, że wychodzi za Marcina, to się aż za głowę złapałam. Znałam go ze szkoły i wiedziałam, że to łachudra pozbawiony wszelkich ludzkich uczuć.
Próbowałam więc wybić jej ten pomysł z głowy, ale nie słuchała. Zakrywała uszy i uciekała do swojego pokoju. Jak każda zakochana, młodziutka dziewczyna naiwnie wierzyła, że jej wybranek to książę z bajki, z którym przeżyje wiele szczęśliwych lat. Modliłam się, żeby tak było, błagałam Boga, by odmienił charakter Marcina.
Ale mnie nie wysłuchał...
Przez następne lata z przerażeniem patrzyłam, jak moja radosna, pełna życia młodsza siostra zamienia się stopniowo w smutną, zrezygnowaną, wystraszoną i przedwcześnie postarzałą kobietę. Nieraz chciałam ją namówić, by skończyła ten beznadziejny związek, ale gdy tylko zaczynałam rozmowę, udawała, że nie słyszy lub przyznawała wprost, że nie chce o tym mówić.
Któregoś razu postanowiłam jednak, że jej nie odpuszczę.
– Zostaw wreszcie tego sukinsyna! Zacznij wszystko od nowa! Jesteś jeszcze młoda, możesz ułożyć sobie życie! – krzyczałam.
Popatrzyła na mnie smutno.
– To niemożliwe. Z czego będę żyć, gdzie mieszkać? To Marcin pracuje, zarabia na rodzinę, to jego rodzice dali mu w prezencie mieszkanie. Ja nie mam nic. Nawet żadnego zawodu…
– Tym się nie martw. Pomogę ci. Dopóki nie staniesz na nogi, zamieszkasz u mnie. A pracować możesz w sklepie. Moja znajoma chętnie cię przyjmie. Pakuj się raz dwa i wychodzimy, dopóki twój mężulek jest jeszcze w pracy – zachęcałam.
Nawet nie drgnęła.
– A co z Robertem? Przecież go nie zostawię. A Marcin nigdy nie pozwoli mi go zabrać… – westchnęła.
– Na to też znajdzie się sposób. Zobaczysz, coś wymyślę – zapewniałam gorąco.
Tylko machnęła ręką.
– Daj spokój, sama w to nie wierzysz. Doskonale wiesz, że nawet gdybym uciekła z synkiem na koniec świata, to Marcin i tak nas odnajdzie. Więc skończmy już ten temat i więcej do niego nie wracajmy. Dobrze? – zapytała.
– Okej – skinęłam głową i posłusznie zamilkłam.
Trudno mi było walczyć z takim argumentem.
Siostra, niestety, miała rację...
Jej mąż na pewno nie pozwoliłby jej odejść z dzieckiem. Walczyłby o Roberta jak lew. Nie dlatego, że tak bardzo go kochał, ale po to, by ukarać i zranić Kasię. A ona nie wyobrażała sobie życia bez synka. Dla niego gotowa była znosić wyzwiska i poniżanie.
Byłam przekonana, że Robert kiedyś to doceni. I pewnego dnia wytłumaczy ojcu dosadnie, jak powinien traktować jego matkę, stanie w jej obronie. Mijały kolejne lata. Chociaż wyprowadziłam się do innego miasta, starałam się przynajmniej raz na dwa miesiące odwiedzać siostrę. Przyjeżdżałam zawsze pod nieobecność Marcina, bo nie miałam ochoty oglądać jego parszywej gęby.
Zawsze jednak widywałam Roberta. Chłopak coraz bardziej się zmieniał. To już nie był ten słodki dzieciak zapatrzony w mamę, ale arogancki nastolatek. Gdy Kasia go o coś prosiła, pytała, wzruszał ramionami lub burczał coś tam pod nosem niezadowolony. Nie podobało mi się to, ale milczałam.
Myślałam, że moja siostra sama przywoła go do porządku. Niestety, nie reagowała. Kiedy więc któregoś razu Robert znowu wyskoczył przy mnie do Kasi z jakimś głupim tekstem, nie wytrzymałam.
– Jak ty się odzywasz do matki! Natychmiast zmień ton! – ryknęłam na niego.
Aż podskoczył. Widać było, że nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś podnosi na niego głos.
– Jak to jak? Normalnie! – wysyczał i zanim zdążyłam coś powiedzieć, wyszedł z domu.
– Słuchaj, nie chcę się wtrącać, ale jeżeli coś z tym szybko nie zrobisz, będziesz miała w domu nie jednego drania tylko dwóch – powiedziałam do siostry.
– E tam, przesadzasz… Robcio to dobre dziecko. Po prostu wchodzi w głupi wiek. Poburczy, poburczy i przestanie… Nie ma się czym przejmować – uśmiechnęła się.
Wiedziałam jednak, że nie jest ze mną do końca szczera. I że wbrew temu, co twierdzi, ma z synem poważny problem. Gdy ją jednak o to pytałam, zaprzeczała. Jak katarynka powtarzała, że Robert to dobry chłopak i żebym się nie martwiła. Stała za gówniarzem murem. Czułam się bezsilna. Chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam jak. Pozostawało mi tylko czekać, aż sama przejrzy na oczy.
No i wreszcie się doczekałam
To było kilka dni temu. Właśnie szykowałam sobie kolację, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi. W progu stała Kasia.
– Ja już dłużej tego nie wytrzymam – rozpłakała się.
Zaciągnęłam ją do pokoju.
– Czego? Mów natychmiast – zażądałam.
– Tyle się tego nazbierało, że nie wiem, od czego zacząć – chlipała.
– Najlepiej od początku!
– No dobrze, ale to nie będzie wesoła opowieść – pociągnęła nosem.
Mówiła chyba przez godzinę. Im dłużej jej słuchałam, tym coraz trudniej było mi powstrzymać złość. Okazało się, że moje podejrzenia były słuszne. Robert zamienił się w potwora. Tak jak ojciec naśmiewał się z matki, lekceważył ją, poniżał. A dziś rano, jak zabroniła mu wieczorem iść na imprezę, wyzwał ją od najgorszych i stwierdził, że ma gdzieś jej zakazy.
– Nie chcę dłużej tak żyć. Mogę zostać u ciebie przez jakiś czas? Dopóki nie postanowię, co dalej? – zapytała na koniec.
– Oczywiście, ile tylko chcesz! – przytuliłam ją mocno.
Współczułam jej, ale cieszyłam się, że wreszcie wyrwała się z tego domowego bagna. Na razie Kasia ciągle jest u mnie. Trzyma się dzielnie, choć jej mąż śle gniewne SMS-y i każe wracać jej do domu. Ale widzę, że z dnia na dzień jest jej coraz trudniej. Pewnie zastanawia się, co stanie się z Robertem?
Przecież Marcin się nim nie zajmie! Nie przypilnuje, by chodził do szkoły, nie ugotuje mu obiadu, nie upierze ubrań. Mam ochotę jej powiedzieć, żeby się tym nie przejmowała, ale wiem, że to by i tak nic nie dało. Jest przecież matką…
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”