„To moja wina, że córka bije swoje dziecko. Kiedyś robiłam jej to samo, bo tak wyżywałam się za moją traumę z dzieciństwa”

Dziecko, które płacze fot. Adobe Stock, motortion
„Dostanie w tyłek, to wyrośnie na ludzi. Tak zawsze powtarzał mój ojciec, sięgając po skórzany pasek. Bił mnie za wszystko. Za gorszą ocenę w szkole, poplamioną bluzkę albo nierówno pokrojony chleb na kolację. Historia zatoczyła krąg, aż na 2 pokolenia”.
/ 12.11.2021 16:21
Dziecko, które płacze fot. Adobe Stock, motortion

Choćbym nie wiem jak się starała robić wszystko jak trzeba, i tak zawsze znalazł powód. A matka? Wierzyła głęboko, że ojciec leje dzieci dla ich własnego dobra.

– Zobaczysz, Haniu, kiedyś to docenisz – mówiła stanowczo, odtrącając mnie, gdy ze łzami w oczach prosiłam ją o pomoc.

Nie było czego doceniać. Przez całe swoje nastoletnie życie marzyłam tylko o jednym – wyjść szybko za mąż i uciec jak najdalej od rodziców. Mój starszy brat i moja siostra zrobili to na długo przede mną.
W szkole gastronomicznej poznałam Michała. Kończył ją, gdy ja zaczynałam. Był dobrym człowiekiem i tak jak ja miał w sobie głód miłości i rodziny.

– Będę, Haneczko, nosił cię na rękach, tylko daj mi szansę – prosił, obsypując mnie kwiatami i prezentami.

Wkrótce zaszłam w ciążę. Nie planowałam tego. Chciałam skończyć szkołę i iść na swoje. Powiedziałam o tym rodzicom, kiedy Michał przyszedł prosić o moją rękę. Ojciec się wściekł.

– Ty szmato! – wrzeszczał. – Dziecko?! Nie tak cię wychowałem! Masz dopiero 17 lat!

Rzucił się na mnie z pięściami, ale Michał był szybszy. Stanął między nami. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że jestem bezpieczna. Już nikt nigdy nie podniesie na mnie ręki! To była cudowna świadomość i chyba bardziej z jej powodu niż z miłości z radością  wyszłam za Michała. Nasz ślub był skromny. Jednak dla mnie nie liczyli się goście, wesele i biała suknia. Nie mogłam doczekać się przeprowadzki do nowego domu. Gdy już nastąpiła, bardzo pilnowałam, żeby lśnił czystością. Tego pedantyzmu „nauczył” mnie pasem ojciec. Za okruszki chleba na podłodze albo blacie dostawałam lanie…

Kiedy na świat przyszła nasza córeczka, oszaleliśmy na jej punkcie. Niczego małej nie brakowało. Mąż pracował w dobrej restauracji. Szef kuchni szybko się zorientował, że Michał ma smykałkę do kucharzenia, więc go szybko awansował. Wkrótce mąż przejął obowiązki szefa.

Wraz z nim odeszła cała moja radość życia

Michał widział, że przeszkadzał mi brak wykształcenia.

– Kochanie, ty też możesz skończyć szkołę – powiedział mi kiedyś. – Anią zajmie się babcia.

To dzięki namowom mojego ukochanego poszłam do zawodówki, a potem wieczorowo do technikum. Wspierał mnie, jak tylko mógł, i zachęcał do nauki. Byliśmy tak szczęśliwi, że coś musiało się wkrótce stać. Bo to przecież nieprzyzwoite – tak wielkie szczęście. No i stało się...

Tamtej soboty wybrałam się z Anią do zoo. Michał obiecał dojechać do nas po pracy. Potem mieliśmy iść razem na pizzę. Umówiliśmy się na 15.00. Tymczasem dochodziła już 16.00, a jego wciąż nie było.
I nagle, jak spod ziemi, wyrósł przede mną Jacek, najlepszy przyjaciel Michała. Razem pracowali w restauracji. 

– Haniu, stało się nieszczęście. Wybuchł piec, Michał stał najbliżej… Poczekaj! Jeszcze nie skończyłem – próbował mnie zatrzymać, bo już pobiegłam w kierunku wyjścia, ciągnąc Anię za sobą. – Zawiozę was do szpitala. Jest na OIOM-ie. Poparzony. Lekarze walczą o jego życie…

Walczyli przez dwa dni. Niestety, obrażenia były zbyt ciężkie. Michał zmarł. Nagle zostałam zupełnie sama z 6-letnią córeczką. Straciłam człowieka, który dał mi poczucie bezpieczeństwa i stworzył ze mną prawdziwą rodzinę. Mój świat w jednej chwili legł w gruzach…

Przez miesiąc byłam w okropnym stanie. Gdyby nie babcia Zosia, mama Michała, nie wiem, kto zająłby się Anulką. Ja w ogóle nie ruszałam się z łóżka. Gdy wreszcie zaczęłam dochodzić do siebie, okazało się, że wszystko wyprowadza mnie z równowagi. A najbardziej… moja własna mała córeczka. Nieustannie coś rozsypywała, rozlewała, kaprysiła. Miałam tego naprawdę serdecznie dość.

– Nie widzisz, co robisz? Rozlałaś mleko! Nie wytrzymam, zaraz ci przyleję! – wrzeszczałam.

– Spokojnie, Haniu. Przecież to jeszcze dziecko – uspokajała mnie babcia Zosia.

Jak mam uciec przed wyrzutami sumienia?

Pierwszy raz chwyciłam za pasek, kiedy Ania nie chciała pozbierać zabawek z dywanu.

– Mamusiu, nie bij! Proszę! Zaraz pozbieram! Boli! – płakała, kiedy dostawała w pupę.

Kiedyś tak się darła, że aż babcia przybiegła z drugiego pokoju.

– Haniu, co ty robisz! Nie bądź jak… twój ojciec! – krzyknęła i wyrwała mi pasek z ręki.

Poczułam się, jakby wylała mi kubeł zimnej wody na głowę. Chwyciłam Anię w ramiona, płakałam, przepraszałam. Niestety, ten pierwszy raz pociągnął za sobą kolejne… Moja córeczka zaczęła regularnie dostawać lanie. Wyglądało to zawsze podobnie – coś przeskrobała, ja chwytałam za pasek,
a potem, szlochając, przysięgałam Ani, że to ostatni raz.

Postanowiłam się wyprowadzić. W tamtym domu wszystko przypominało mi Michała. Byłam tam okropnie nieszczęśliwa. Poza tym denerwowało mnie ględzenie babci Zosi. Czułam się wyrodną matką, lecz nie chciałam o tym ciągle słuchać. Na pomoc rodziców oczywiście nie mogłam liczyć. Wtedy mój brat zaproponował, abym zamieszkała blisko niego. Radek miał miłą żonę i dzieci w wieku Ani. Zrobiłam to z radością.

Wkrótce Radek załatwił mi pracę w cukierni, która należała do Tomasza, jego znajomego. Po trzech miesiącach oboje z Tomkiem nie mieliśmy wątpliwości – kochamy się. On traktował Anię jak własną córkę. Ona też za nim przepadała. Pół roku później wzięliśmy ślub. Polubiła go nawet babcia Michała. Trudno się dziwić – Tomek był naprawdę dobrym człowiekiem. Tak dobrym, że Ania… zwierzyła mu się, że dostaje ode mnie lanie. Był w szoku!

– Haniu, nie wiem, dlaczego to robisz, ale musisz przestać. Ania ma tylko osiem lat. Chcesz stracić miłość swojego dziecka? – upominał mnie zatroskany.

Stał się powiernikiem jej tajemnic. On, nie ja!

Płacząc, opowiedziałam Tomkowi o moim dzieciństwie. Kiedy skończyłam, westchnął, a potem mocno mnie przytulił.

– Razem rozwiążemy ten problem – obiecał. – Wiem, że nie zastąpię Ani prawdziwego taty. Ale zrobię, co w mojej mocy, żebyście obie były szczęśliwe.

I słowa dotrzymał. Nigdy nie mieliśmy własnych dzieci, jednak dał Ani tyle miłości, że każdemu dziecku można życzyć takiego ojca. Ona też go pokochała. Przez następne lata byłam nawet zazdrosna o tę miłość. To Tomek pierwszy dowiedział się, że Ania zdała maturę na piątki; to jemu powiedziała o swojej miłości, to on dostawał SMS-y, kiedy wyjeżdżała na studia.

A gdy prowadził Anię do ołtarza, tyle w ich oczach było szczęścia, miłości i wzajemnego szacunku!
Córka chyba nigdy nie wybaczyła mi tego, że kiedyś podnosiłam na nią rękę. Tak czułam. I rozumiałam to – przecież ja rodzicom też nie wybaczyłam... Gdy urodziła się Karolinka, Tomek i ja pokochaliśmy ją od pierwszego wejrzenia. Wnuczka była naszym wielkim skarbem.

Ania przez kilka lat po porodzie siedziała z małą w domu. Jej mąż, Krzysztof, pracował jako kierowca i często go nie było. Pomagaliśmy jej, jak mogliśmy, jednak w końcu miała dosyć i postanowiła wrócić do pracy. Karolinka zaś poszła do przedszkola. Wychowawczyni małej często zaglądała do naszej cukierni. Jej mąż miał hurtownię. Kupowaliśmy od niego plastikowe talerzyki, widelce, albo serwetki.
Kiedyś późną wiosną poprosiła mnie o rozmowę w zaufaniu.

– Pani Haniu, to dość niezręczna sytuacja – zaczęła.

– Wiem, że pani córce nie jest łatwo, kiedyś mi się zwierzyła. Mąż ciągle w trasie, dziecko za nim tęskni. Ale chyba powinna pani z nią porozmawiać. Boję się, że być może ona… bije małą.

Zamarłam. Nie! To niemożliwe! Historia zatoczyła krąg? Całą noc przepłakałam. Wahałam się; nie wiedziałam, co powinnam zrobić. W końcu postanowiłam nic nie mówić Tomkowi w obawie, że będzie mnie obwiniał. Musiałam porozmawiać bezpośrednio z Anią.

Staram się wybaczyć ojcu, matce i... sobie

Następnego dnia wyciągnęłam ją na zakupy. Zięć akurat był w domu, więc zajął się małą. Chodziłyśmy po sklepach pół dnia, a ja zastanawiałam się, jak by tu zacząć. Zaproponowałam, abyśmy przysiadły na chwilę w kawiarni. Kiedy kelnerka postawiła przed nami kawę, spojrzałam na Anię zatroskana.

– Znam tę minę – moja córka uśmiechnęła się. – Chcesz mi coś powiedzieć, prawda?

– Zgadza się – potwierdziłam z ciężkim sercem, a potem zaczęłam jej opowiadać o dziadkach.

Miała z nimi zawsze sporadyczny kontakt, nigdy jednak nie mówiłam jej, dlaczego tak rzadko ich odwiedzamy. Nie wiedziała, jak okropne wspomnienia przywodzi mi na myśl rodzinny dom. Teraz wyjawiłam jej całą prawdę. Chyba zrozumiała wszystko, co chciałam jej przekazać, bo kiedy skończyłam, zaczęła płakać.

– Aneczko, nigdy w życiu sobie nie wybaczę, że podnosiłam na ciebie rękę – powiedziałam jej. – Jeżeli ty bijesz swoje dziecko, to przede wszystkim moja wina. I tak jak ja już zawsze będziesz mieć o to do siebie żal. Proszę cię, dziecinko, przestań to robić...

Wtedy Ania rozpłakała się jeszcze bardziej. Przytuliłam ją mocno i pogłaskałam po głowie.

– Mamo, ja już nie mam siły… – chlipała mi w rękaw. – Ciągle jestem sama. Wiem, że Krzysztof nas kocha, ale czy jest mi wierny? To przez tę zazdrość puszczają mi nerwy. I wtedy…

Ta rozmowa była przełomem. Dla nas wszystkich. Ania powiedziała mężowi, że częste rozłąki ją przerastają. Okazało się, że nie miał pojęcia, jak ona cierpi. Miesiąc później zmienił pracę. Tomek pomógł mu założyć firmę. Zięć zaczął jeździć taksówką, a Ania się uspokoiła. Mam wrażenie, że wreszcie nabrała do mnie zaufania i może mi nawet wybaczyła. Zwierzamy się sobie, dużo rozmawiamy.

Ja także próbuję wybaczyć sobie i swoim rodzicom. Odwiedzam ich, jednak gdy przekraczam prób domu, coś chwyta mnie za serce. Dziecko bite przez ojca czy matkę nosi w sobie okropny ból. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się go pozbyć.

Czytaj także:
„Wiktoria wyszła za mnie, bo nie chciała być panną z dzieckiem. Potrzebowała kasy i żywiciela, a nie kochającego męża”
„Mąż pod choinkę dał mi najtańsze rajstopy, a na imieniny starą czekoladę. Miałam dość lekceważenia i odeszłam”
„Ojciec jest bogaczem, który w żonie szuka tylko dyspozycyjnej opiekunki i gosposi domowej. Ciągle ją poniża i karci”

Redakcja poleca

REKLAMA