W moim fachu (a jestem kelnerem) o nowe znajomości nie było trudno. Wystarczyło, że podszedłem do stolika z kartą i się uśmiechnąłem i nie było siły – panny, mężatki, rozwódki – wszystkie były moje.
– Ty farciarzu jeden – zazdrościli mi koledzy. – Nic nie robi, a dziewczyny tańczą jak im zagra.
Nie byłem stały w tych swoich związkach, bo i po co? Zawsze za chwilę mogła trafić mi się lepsza kobieta, niż ta, z którą aktualnie byłem. Nie chciałem się przywiązywać nie mówiąc o miłości. No i trafiła kosa na kamień. Ale po kolei.
Co ona miała na głowie?! Istne ptasie gniazdo!
Zaczęło się od tego, że w ulubionej knajpce naszej paczki pojawiła się dziewczyna. Siedziała zawsze przy stoliku pod oknem ze stosem papierzysk i książek, piła sok pomarańczowy i poza tymi papierzyskami zdawała się świata nie widzieć. Rogowe okulary, jakaś taka staromodnie ubrana, no i te włosy! Co ona miała na głowie?! Istne ptasie gniazdo! Przychodziła tak już ze dwa tygodnie dzień po dniu, nic dziwnego, że z taką aparycją dała się zauważyć.
– Ty, Łukasz, laseczki łatwiej poderwać, spróbuj tego Einsteina pod oknem zaciągnąć do łóżka – rzucił któregoś dnia Krzysiek. Przyznam, że wziął mnie na ambit.
– To czupiradło? – zerknąłem od niechcenia w stronę okna. – Daj mi pół godziny – oceniłem szybko.
– No to montujemy mały żarcik. Tylko uważaj, taka to tylko kosinusy ma w głowie. Pół godziny nawet tobie może nie wystarczyć – zawyrokował.
Faktycznie, nie starczyło. Ale widać było, że połknęła haczyk. Codziennie z wrodzonym wdziękiem snułem swą sieć i obserwowałem, jak powoli w nią wpada. Ela, bo tak miała na imię, właściwie nie była taka koszmarna. Kiedy przyjrzałem się jej bliżej, okazało się, że za rogowymi okularami ma piękne oczy, a włosy, jakby je porządnie uczesać, są grube i lśniące, a ona sama... No, co tu dużo mówić, zauroczyła mnie.
Mówiła z sensem, imponowała mi swoją wiedzą, a do tego była subtelna i... w ogóle. Widać było, że podobam się jej, ale wszystko odbywało się inaczej, niż zwykle bywało z dziewczynami. Delikatnie, niespiesznie. Było mi głupio, kiedy myślałem o tamtej rozmowie z chłopakami, a właściwie nie dopuszczałem myśli, że mogłem być tak głupi, żeby zabawiać się czyimś kosztem.
Ela w czasie naszej znajomości zmieniła się bardzo. Zaczęła się malować, rozpuściła piękne włosy, zdjęła brzydkie okulary. To była zupełnie inna dziewczyna.
– Kocham cię – szepnąłem, kiedy po raz pierwszy spędziliśmy ze sobą noc. Nie zamierzałem mówić o tym chłopakom. Chciałem jak najszybciej zapomnieć o naszym układzie. Ale nie dało się...
Oboje byliśmy ofiarami żartu
Kiedy pewnego razu siedzieliśmy z Elą w kawiarence, usłyszałem za przepierzeniem głos Krzyśka.
– A co tam z naszym Łukaszem? Przeleciał tę swoją Elkę, czy jeszcze nie? – zaśmiał się rubasznie. – Coś długo mu z tym schodzi, a chwalił się, że załatwi to w pół godziny.
Zamarłem. Nie śmiałem spojrzeć na Elę, gdy nagle usłyszałem głos jakiejś dziewczyny.
– O jakim Łukaszu mówisz? Tym pewnym siebie przystojniaczku ze „Słonecznej”? No co ty. Znam Elkę. Na jednym z babskich sabatów założyłyśmy się, że w sposób niekonwencjonalny omota tego faceta. To miał być nasz żarcik.
Spojrzeliśmy na siebie z Elą gwałtownie i patrzyliśmy przez długą chwilę. Oboje wygraliśmy nasze zakłady, ale czy nie przegraliśmy czegoś ważniejszego? Chyba, że zaczniemy od początku...
Więcej listów do redakcji:„Pijany kierowca tira spowodował wypadek, w którym omal nie zginęła moja żona. Tego dnia wracała od kochanka”„Czy na pewno jestem ojcem swojego syna? Ledwo znałem Aldonę, a już wpadliśmy. Może była w ciąży już wcześniej”„Moje dzieci uważają, że obowiązkiem dziadków jest zajmowanie się wnukami. Ja mam swoje życie”