„Ledwo ją poznałem, a już wpadliśmy. Wydaje mi się, że ona już wcześniej była w ciąży i szukała frajera”

Mężczyzna z dzieckiem, które nie jest jego fot. Adobe Stock, anoushkatoronto
Zacząłem mieć wątpliwości, czy aby na pewno jestem ojcem swego syna? Nie był on do mnie zupełnie podobny. Już miałem zamiar zrobić test DNA, ale w końcu stwierdziłem, że to nie ma sensu, bo przecież kocham moje dziecko.
/ 01.10.2021 10:33
Mężczyzna z dzieckiem, które nie jest jego fot. Adobe Stock, anoushkatoronto

Nerwowo poprawiłem krawat, raz za razem zerkając na zegarek. Kiedy w końcu odezwał się domofon, byłem już nieźle wściekły.
– Co tak długo, mamo? – rzuciłem zniecierpliwiony, biorąc od niej siatkę z zakupami. – Wiesz, że powinienem już być w firmie.
– Ciesz się, że w ogóle się zgodziłam. Zawsze dzwonicie do mnie w ostatnim momencie, jakbym nie miała swojego życia – narzekała, biorąc na ręce płaczącego Kubę. – Dalej ma gorączkę?
– Trzydzieści siedem i pięć. I jest bardzo marudny – dodałem, chwytając za torbę z laptopem. – To ja już naprawdę muszę lecieć – ruszyłem w stronę drzwi.
– Po kim on tak choruje? Ty w jego wieku byłeś okazem zdrowia, nawet lekarze się dziwili, jak to możliwe – pokiwała głową, tuląc do siebie płaczącego Kubusia.
– Pewnie po mamusi – mruknąłem, krzywiąc się złośliwie.

Rano znowu pożarliśmy się z Aldoną o jakąś głupotę i byłem w kiepskim nastroju, a kolejna choroba syna też nie poprawiała mi humoru. Raz, że znowu nie wyśpię się, dwa, że leki coraz droższe, a trzy, że ta bieganina od lekarza do lekarza zaczyna mnie wykańczać. Wczoraj pediatra powiedział, że to normalne. Dzieci chorują, bo ich układ odpornościowy nie jest jeszcze w pełni rozwinięty i nic się na to nie poradzi. Tylko jakoś mało mnie to pociesza, pomyślałem, wciskając guzik windy. W dodatku dochodziły problemy z Aldoną, z którą kłóciłem się już praktycznie o wszystko. Czasem zastanawiam się, czy to przez to, że jej ciąża zaskoczyła nas na samym początku naszego związku?

To było jaj grom z jasnego nieba

Poznałem ją w nocnym klubie i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Wysoka, szczupła i opalona blondynka przyciągała spojrzenia, ale to ze mną wyszła tamtego wieczoru. Zaczęliśmy się spotykać, ale jeszcze dobrze nie zdążyliśmy nacieszyć się sobą, kiedy powiedziała mi, że jest w ciąży. I zaraz dobiła nas proza życia – kłótnie z moimi rodzicami, bo nie chcieli jej zaakceptować, załatwianie milionów formalności związanych ze ślubem, w końcu wspólne mieszkanie, które nie okazało się taką sielanką. A później przyjście na świat Kuby. Maluch wywrócił nasze życie do góry nogami.

Nieprzespane noce, podkrążone oczy żony i jej brak ochoty na dawne igraszki, ciągłe wizyty teściów, wszystko to sprawiało, że coraz częściej skakaliśmy sobie do oczu, pomyślałem, wyjmując z kieszeni dzwoniącą komórkę.
– Przyjedź po mnie o 16.00. Trzeba kupić małemu kurtkę, odebrać twoje garnitury z pralni, zapytać w aptece o ten nowy lek – wyliczała moja żona i poczułem się jeszcze bardziej zmęczony.

Obiecałem, że będę. Czekała na mnie pod swoją firmą. Obok niej stał jakiś facet. Wysoki, ubrany w skórę. Na oko typ mafiosa, jeden z tych, którzy lubią się kręcić wokół cudzych żon.
– Chodź, mamy mnóstwo spraw do załatwienia – pociągnąłem ją za rękę, posyłając gościowi w skórze mordercze spojrzenie. – Kto to był? – zapytałem w samochodzie.
– Wojciech – mruknęła.
– Wojciech, czyli kto? – drążyłem z uporem maniaka.
– Czyli mój były facet, okay?! – warknęła, zapalając papierosa.
– Miałaś tyle nie kopcić – zwróciłem jej uwagę.
– Teraz będziesz mi nawet papierosy wyliczać?! – oburzyła się, uchylając okienko od strony pasażera.
– Długo z nim byłaś? I co to za koleś, pracuje z tobą? – nagle poczułem, że jestem wściekle zazdrosny.
„Co to ma znaczyć? Stoi sobie z tym fagasem pod firmą, jakby nadal ich coś łączyło!” – ponure myśli uparcie mnie męczyły. I czemu pierwszy raz o tym słyszę?!
– Teraz to tylko kolega z pracy, nie bądź śmieszny.
– Kolega – mruknąłem, zjeżdżając na lewy pas.

Może ona mnie oszukała?

Byłem wściekły. Przypomniałem sobie jej opowieści o jakimś facecie, który złamał jej serce tuż przed tym, kiedy ją poznałem. Podobno był miłością jej życia, może to ten? I dalej z nim pracuje. Cholera! – zacisnąłem ręce na kierownicy, zastanawiając się, czy to możliwe, żeby Aldona mnie zdradzała albo kłamała? Zakupy wlokły się w nieskończoność, do domu wróciłem skonany. Moja mama też była zła.
– Miałam tu być do 16.00, a jest prawie 19! Ostatni raz godzę się na coś takiego – oznajmiła, podając mi Kubę. – Cały dzień płakał, powinniście chyba iść z nim do lekarza.
– Byliśmy wczoraj – powiedziałem ponuro, biorąc synka na ręce.

Kiedy moja mama wyszła, Aldona ostentacyjnie zamknęła się w łazience, oznajmiając, że musi odpocząć.
– A ja to nie? – warknąłem, a Kuba zawtórował mi płaczem.
Cholera! – zakląłem w duchu. Włączyłem mu dobranockę i zabrałem się za przeglądanie gazety, kiedy zadzwoniła moja komórka.
– Słuchaj, muszę się z tobą spotkać. Stary, jestem załamany, ale nie będę o tym gadał przez telefon – powiedział mój kumpel Witek.
– Ale co się stało? – dociekałem, jednak nie chciał mówić.
– Jeśli dasz radę, wpadnij zaraz do „Karafki”, siedzę w loży, na górze.

Pomyślałem, że w sumie to świetna okazja, by wyrwać się z domu. Oznajmiłem więc żonie, że Witek ma kłopoty i muszę wyjść. Aldona była wściekła, ale zupełnie mnie to nie obeszło. I tak stale wyręczałem ją w domowych obowiązkach, mam chyba prawo wyskoczyć na piwo, pomyślałem, dzwoniąc po taksówkę. W „Karafce” było tłoczno. Witek wyglądał fatalnie. Podkrążone oczy, wymięta koszula, źle zawiązany krawat.
– Dobra, stary. Mów, co się dzieje – powiedziałem, siadając naprzeciwko.
Spojrzał na mnie w milczeniu, później pokiwał głową, jakby wahał się, czy mnie wtajemniczać w swoje sprawy.
– Malwina nie jest moją córką – powiedział w końcu cicho.
– Co? – aż zakrztusiłem się piwem.
– To, co słyszysz. Agata kłamała od samego początku i kłamałaby nadal, gdyby nie przypadkowa wizyta w szpitalu. Tam się wydało, nie zgadza się grupa krwi i moje ojcostwo jest wykluczone. Rozwodzę się – wyrzucił z siebie jednym tchem.

Byłem w szoku. Raz, że żal kumpla, a dwa, że wróciły moje własne wątpliwości. Dopiłem piwo, jeszcze raz analizując wszystko od początku. Pamiętam, jak Aldona powiedziała mi o ciąży. Ledwo ją znałem, a już wpadliśmy. A jeśli była w ciąży już wcześniej, a mnie potraktowała jak pierwszego lepszego frajera, który oszołomiony jej wdziękami od razu zaprosił ją do swojego życia? – zastanawiałem się, dopijając kolejne piwo. Nagle wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Te ciągłe choroby syna, przeszłość Aldony... Po czwartym piwie zwierzyłem się Witkowi z dręczących mnie obaw.
– Zrób test na ojcostwo, będziesz miał jasność – stwierdził. – To proste. Pobierasz dzieciakowi wymaz z buzi, wysyłasz do laboratorium, za kilka dni masz pewność.

Wróciłem do domu, wciąż myśląc o słowach kumpla. To przecież takie proste i zarazem tak przerażające. Miałbym pewność, że... No właśnie, że co? – zastanawiam się, zaglądając do pokoju Kuby. Mały spał uśmiechnięty z rączkami zarzuconymi za głowę. Nagle zdałem sobie sprawę, jak bardzo go kocham. Przypominałem sobie, jak się urodził, strach o tę kruchą istotkę, jego pierwsze słowo i pierwszy krok. Czy to ma jakieś znaczenie, co wykaże durna analiza? – myślę, cicho zamykając drzwi od pokoju małego. Przecież bez względu na wyniki badań DNA, to JA jestem jego ojcem. W stu procentach – uśmiecham się pod nosem, idąc w stronę sypialni. Aldona śpi. Kładę się koło niej, poprawiając jej kołdrę.
– Kocham cię – mruczę jej do ucha, chociaż wiem, że mnie nie słyszy.

Więcej listów do redakcji:
„Moje dzieci uważają, że obowiązkiem dziadków jest zajmowanie się wnukami. Ja mam swoje życie”
„Moja dziewczyna jest o 18 lat młodsza. To dużo, ale łączy nas szczere uczucie. Czy to może się udać?”
„Pijany kierowca tira spowodował wypadek, w którym omal nie zginęła moja żona. Tego dnia wracała od kochanka”

Redakcja poleca

REKLAMA