Zobaczysz, mamie się tam spodoba – w słuchawce brzmiał głos brata. – Obsługa jest miła i profesjonalna. Raz w miesiącu wysyłamy przelew, oni zajmują się resztą.
– No tak… – westchnęłam.
– Ale to nasza matka.
– Ona to rozumie – odpowiedział Bartek. – Wie, że nie ma innej możliwości. Postaram się wpaść do niej w czasie świąt.
Rozłączyliśmy się, a ja pomyślałam, że brat chyba naprawdę ma rację. Pięć lat studiował w stolicy, potem przez rok szukał pracy i jak wreszcie trafił mu się etat w międzynarodowej korporacji, to co? Miałby zrezygnować i wracać do tej naszej mieściny, żeby zajmować się samotną kobietą, której nogi odmawiają posłuszeństwa? Albo ja… Siedzę w Londynie trzeci rok. Pracowałam na zmywaku, byłam kelnerką. I wreszcie udało mi się wybić. Jestem kucharką w dużej restauracji. Mam to, ot tak, rzucić?
– Wszystko w porządku, córuś – nazajutrz powiedziała mi przez telefon mama. – Nie martw się o mnie. Wiesz, że mam dobrego anioła stróża.
Taka właśnie była mama. Dzielna, zawsze pogodna. No nic. W tym domu seniora na pewno nie będzie jej źle…
Zdążymy jeszcze
To stało się nagle, miesiąc później. Wieczorem szłam po pracy do metra, gdy silne szarpnięcie za torebkę powaliło mnie na ziemię. Uderzyłam w coś głową, świat rozpłynął się we mgle…
– Tomograf nie wykazał krwiaków mózgu – powiedział lekarz, kiedy karetka odwiozła mnie do szpitala. – Ale dla pewności zatrzymamy panią do jutra.
Nocą nie zmrużyłam oka. Nie, głowa mnie nie bolała, przeszkadzało mi co innego. Obce miejsce, pełne dziwnych zapachów, jęczenia, kasłania, chrapania. Nie mogłam uleżeć w łóżku. Wyszłam na korytarz.
– Proszę wracać do sali – z uśmiechem, ale stanowczo rozkazała pielęgniarka.
W pokoju uchyliłam okno.
– Proszę nie sprawiać kłopotów – wysyczała z przyklejonym do twarzy uśmiechem pielęgniarka. – Bo będę musiała wstrzyknąć pani coś na uspokojenie.
Rankiem czułam się tam jak w więzieniu. Chciałam zadzwonić do brata, ale przecież rabusie zabrali mi pieniądze i telefon. Nikt w szpitalu nie chciał pożyczyć drobnych na kartę telefoniczną. Wszyscy się uśmiechali, ale tak naprawdę byłam dla nich nikim.
– W porządku, oto wypis ze szpitala – oznajmił po południu lekarz. – Ale… Czemu pani płacze? Przecież jest pani zdrowa…
– Ma pan rację – przerwałam mu. – Jestem zdrowa, a właściwie uleczona. Dzięki. Przepraszam, ale spieszę się. Muszę zdążyć na najbliższy samolot do Polski.
„Już po ciebie jadę mamo” – dodałam w myślach, wybiegając ze szpitala. „Zabiorę cię do domu. Zdążymy jeszcze zrobić święconkę, a w niedzielę zasiąść do śniadania. A potem zobaczymy. Może otworzę knajpkę dla turystów albo będę uczyć angielskiego”. Najważniejsze, że przejrzałam na oczy: rodzina musi trzymać się razem. Reszta jest bez znaczenia.
Czytaj także:
„Przeżyłam wakacyjny romans z Grekiem, a ten drań mnie oszukał. Ukradł mi biżuterię, ekspres do kawy i... moje serce”
„Przystojniak poznany zakpił ze mnie koncertowo. Byłam w szoku, gdy odkryłam, jak bezczelnie mnie oszukał”
„Moja przyjaciółka mnie oszukała. Kiedy pożyczyłam jej pieniądze na mieszkanie, zerwała ze mną kontakt”