Z wieloma facetami po czterdziestce tajemnicza siła zaczyna wyczyniać dzikie harce. Jakby natura przeczuwała, że to ostatni moment, by radykalnie zmienić coś w życiu, bo potem... potem może być już za późno. Mnie też to dopadło, a konsekwencje o mały włos nie doprowadziły do wielce smętnego końca.
Elżbietę poznałem na targach, na których moja firma miała stoisko. Prezentowaliśmy najnowszą wersję naszego oprogramowania do wspomagania projektów architektonicznych. Ela pojawiła się więc w moim życiu jako zwykła klientka. Młoda pani architekt, o figurze, której pozazdrościłaby jej niejedna modelka, długich ciemnych włosach i anielskim głosie – robiła wrażenie.
Byłem półtora roku po rozwodzie i przez ostatnie miesiące nadrabiałem stracony w małżeństwie czas, korzystając ze stanu wolnego bez zahamowań. Więc i tym razem uznałem, że nadarza się świetna okazja, aby jeszcze raz znaleźć potwierdzenie dla swojej męskości. Władczym gestem odprawiłem rozmawiającego z dziewczyną handlowca, który nie był tym zachwycony. No, ale z szefem się nie dyskutuje...
– Pozwoli pani, że osobiście dokonam prezentacji naszego oprogramowania – zacząłem szarmancko.
Skinęła głową i podała mi rękę:
– Ela – powiedziała seksownym głosem.
– Andrzej – ucałowałem jej dłoń. – Przyjaciel architektów – puściłem do niej oko.
Dziewczyna była bystra i doskonale wiedziała, czego chce. I nie mówię tu o naszym narzędziu do wspomagania jej pracy... Bez trudu dała się zaprosić na kolację. Może liczyła na rabat, a może po prostu podobali się jej czterdziestopięcioletni właściciele dobrze prosperujących firm? Nie miało to dla mnie większego znaczenia. Ważny był efekt końcowy. Rozstaliśmy się po godzinie, a chwilę później opuściłem nasze stoisko. Musiałem się przygotować na wieczorne spotkanie.
Pojechałem do domu, wziąłem prysznic, przebrałem się w mniej zobowiązujący strój, czyli koszulę bez krawata, sportową marynarkę i dżinsy. Zażyłem też przy okazji dwie pigułki, które miały mi pomóc w ewentualnym stanięciu na wysokości zadania, jeśli okazałoby się, że kolacja przeciągnie się do śniadania...
Sielanka w związku z temperamentną kobietą
Pół roku później, kiedy Ela wreszcie się do mnie wprowadziła, mogłem to przyznać otwarcie. Zakochałem się w niej bez pamięci! I chyba z wzajemnością. Imponowała mi swoją żywiołowością i beztroskim podejściem do życia, a ja jej dawałem oparcie i tyle pieszczot i fizycznej rozrywki, ile byłem w stanie zapewnić. Owszem, czasami potrzebowałem małej pomocy farmakologicznej, ale nie uważałem, że to coś złego. Raczej niezbędnego. Byłem przekonany, że taka dziewczyna bez trudu znajdzie sobie kogoś w swoim wieku, więc starałem się trzymać formę.
Niestety, dla mężczyzny prowadzącego własną firmę „bycie w formie” nie oznaczało siłowni, sauny i basenu trzy razy w tygodniu. Po prostu nie miałem na takie rzeczy czasu; nie byłem pracoholikiem, ale żeby nie wypaść z obiegu, czasem siedziałam w robocie od świtu do nocy, godzin w dobie brakowało. Dlatego coraz częściej sięgałem po wspomaganie. Nie miałem zamiaru konsultować tego z lekarzem. W Internecie roi się od stron oferujących zakup odpowiednich środków bez recepty, więc po co tracić czas na wizyty u medyków, w dodatku opowiadając im o problemach dość szczególnej natury?
Po jakimś czasie stwierdziłem, że niezmordowana Ela wystawia moje zdrowie na nie lada próbę. Przestawały wystarczać podwójne dawki, więc eksperymentowałem, stosując kombinacje różnych paraleków. Moja metoda działała bez zarzutu. Do czasu...
Przedawkowałem leki na potencję
Któregoś wieczoru wróciłem do domu po trzech dniach spędzonych na służbowym, bardzo męczącym wyjeździe. Czułem się wypompowany, ale kiedy zobaczyłem Elę w samym T-shircie, całe wyczerpanie odeszło mi jak ręką odjął.
– Jesteś pewnie zmęczony? – spytała.
Nie wiedzieć czemu poczułem się zaalarmowany tym tonem. Jakby mówiła do... dziadka.
– Ani trochę! – zapewniłem ją gorąco.
– Ale za to mogę się zmęczyć z tobą...
Zaśmiała się.
– Poczekaj – rzuciłem, wychodząc z pokoju – wezmę tylko prysznic i za dwie minuty jestem cały twój...
Gorący prysznic i mieszanka środków wspomagająco-pobudzających zdziałały cuda. Byłem gotowy na namiętne przywitanie się z moją ukochaną. Było mi do niej tak pilno, jak nigdy dotąd. W żyłach pulsowała krew, w skroniach tętniło, adrenalina buzowała. Czas – start!
Zaniosłem ją na rękach do sypialni; Ela po drodze zgrabnie pozbyła się koszulki. Położyłem ją, zupełnie nagą, w aksamitnej pościeli i przez chwilę tylko patrzyłem na ten ósmy cud świata. Miałem szczęście, że ją spotkałem, nie żałowałem niczego, co musiałem robić, żeby ją uszczęśliwić i zadowolić. Warta była każdej ceny.
Po pół godzinie miłosnych igraszek nagle pociemniało mi w oczach.
– Dziewczyno... – szepnąłem chrapliwie – poczekaj, nie tak ostro, bo zaraz dostanę zawału... – zażartowałem. Zachichotała, ale nie przestała. I wtedy to, co miało być żartem, stało się naprawdę.
Ból za mostkiem, brak tchu i... ciemność. Czyżbym właśnie ją utracił? Na zawsze?
Szpitalne łóżko. Obok – skomplikowana aparatura. Przy mnie, na krzesełku – Ela. Zdenerwowana, wystraszona. Na wprost łóżka – lekarz, młody facet, na oko ze trzydzieści pięć lat. Studiował moją kartę z uwagą. Wreszcie pokiwał głową i popatrzył na... Elżbietę. Nie dziwiłem się, wyglądała jak zwykle pięknie.
– Może pani nas zostawić samych? – zwrócił się do niej.
Ela wyszła, a lekarz zajął jej miejsce.
Prawda wyszła na jaw
– Co pan bierze, jak długo, w jakich ilościach? – pyta.
Milczałem.
– Taka lufa – wskazał na drzwi, za którymi zniknęła Ela.
– Ostra babka, co nie?
– Niech pan sobie nie pozwala – starałem się brzmieć groźnie.
– Nie, to niech... pan sobie nie pozwala – wszedł mi w słowo. – A raczej niech pan nie pozwoli, żeby jakaś kobieta, choćby najpiękniejsza, posłała pana na drugą stronę. Wczoraj miał pan szczęście, ale... – zawiesił głos – jeśli nie odstawi pan tych świństw na potencję, zażywanych w ilościach znacznie przewyższających normy, to się pan zabije, prędzej czy później. A patrząc na nią – znów ruch brody w kierunku drzwi – raczej prędzej.
Zabrakło mi słów.
– Co pan brał i ile? No i jak długo to już trwa? – naciskał lekarz.
Biorę głęboki oddech i zaczynam wyliczać. Po minucie lekarz przerywa mi zniecierpliwiony:
– Jednym słowem próbował pan wszystkiego, oprócz wizyty u lekarza i kuracji pod jego nadzorem, tak?
W milczeniu pokiwałem głową.
– Za parę dni pana wypiszemy – powiedział wstając. – Ale jeśli nie chce pan tu wrócić – niech pan zwolni tempo.
– A... ona? – zapytałem.
– Ona też zwolni tempo, zaręczam panu. Jest w ciąży. Już nie musi się pan bać, że odejdzie, bo nie wykaże się pan sprawnością jako facet. Śmiem twierdzić, że dowiódł pan swojej męskości w stopniu zadowalającym. A dowiedzie jej pan jeszcze bardziej, gdy przestanie się dla ukochanej zabijać. I zacznie dla niej żyć.
Lekarz wyszedł. I całe szczęście. Po co ma widzieć, że płaczę...
Więcej listów do redakcji: „2 lata po ślubie mój ukochany mąż zginął w wypadku. Teściowa chce odebrać mi mieszkanie, bo było jej syna”„Odszedłem od żony, bo… mi się znudziła. Zamiast nudnej żony miałem teraz w łóżku o 20 lat młodsze dziewczyny”„Zrobiłem dziecko dziewczynie, do której nic nie czułem. Syn miał 2 lata, gdy zginęła w wypadku. Zostałem z nim sam”