„Tak bardzo starałam się go zdobyć, a kiedy się udało, wolałabym uciec. Wszystko przez jego... wstydliwą przypadłość”

Romans w pracy fot. Adobe Stock
Upatrzyłam go sobie i jak prawdziwy łowca, postanowiłam zrobić wszystko, żeby go mieć.
Listy od Czytelniczek / 26.01.2021 09:33
Romans w pracy fot. Adobe Stock

Że też właśnie mnie musiało się przydarzyć coś takiego! W moim wieku! No, może z tym wiekiem to nie przesadzajmy… W końcu mam dopiero trzydzieści kilka lat. Nie zmienia to jednak faktu, że zadurzyłam się jak przysłowiowa pensjonarka. Zupełnie nie byłam w stanie zapanować nad emocjami. A w końcu – taki blamaż! A zaczęło się zwyczajnie…

Rekrutacja w toku

Miałam przeprowadzić rekrutację na stanowisko tłumacza do mojego działu. Nasza firma nawiązała współpracę ze znaczącym odbiorcą z krajów arabskich. Kierownictwo postanowiło więc zatrudnić arabistę, co poprawiłoby nasz wizerunek w oczach kontrahenta i ułatwiłoby negocjacje. Taka osoba mogłaby też pomóc nam przy konstruowaniu strategii zdobycia i utrzymania tamtejszego rynku. 

Z pewnością było to dobre posunięcie. Za rozmowy kwalifikacyjne odpowiadałam ja, ponieważ stanowisko miało mi podlegać. Zajęłam się tym z ochotą. Absolwentów arabistyki jest niewielu, więc trzeba było rozważnie podejść do kandydatów i wyłowić najlepszego. Paradoksalnie – dla mnie okazało się to wyjątkowo proste.

Ten chłopak od razu zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Zabawne, ale nawet typ jego urody był nieco semicki, chociaż okazało się to wyłącznie przypadkowe. Średnio wysoki, szczupły brunet o ciemnych oczach. Na rozmowę kwalifikacyjną przyszedł świetnie ubrany i przygotowany. Emanowała z niego pewność siebie, ale bez arogancji. Do tego ten głos…  

Już od pierwszych minut naszej rozmowy czułam, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Z trudem panowałam nad głosem, ogarnęło mnie od środka podniecające gorąco. Chyba się czerwieniłam, chociaż miałam nadzieję, że tego nie widać. Po kilku minutach nie miałam najmniejszych wątpliwości, że chcę go zatrudnić. Był dwa lata po studiach, zdobył już pewne doświadczenie w pracy z tłumaczeniami, w dodatku mówił dobrze po angielsku (bo w tym języku prowadziliśmy rekrutację) – czego chcieć więcej?

Oczywiście, rutynowo powiedziałam, że o ostatecznej decyzji poinformujemy go w ciągu tygodnia. Po jego wyjściu złapałam się za głowę: „O rany! Co się ze mną dzieje?”. Czułam przyspieszone tętno i suchość w ustach. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś tak na mnie podziałał. 

Fakt, już od dawna nie byłam z żadnym facetem. Ale dlaczego akurat on? Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Wciąż przed oczami miałam jego twarz i słyszałam jego głos… Nie czekałam do końca tygodnia i zadzwoniłam do niego wcześniej.

– Chciałam poinformować, że jesteśmy zdecydowani zatrudnić pana…
– Tak? To świetnie! Bardzo się cieszę i jestem przekonany, że będzie to korzystne i dla mnie, i dla firmy…
„A ja mam nadzieję, że i dla mnie”  – o mało nie powiedziałam tego do słuchawki. Zaczęło we mnie kiełkować pragnienie… zdobycia go. Formalnie był wolny, a jak jest naprawdę? Muszę się dowiedzieć.

Nowy w pracy

Kiedy pojawił się pierwszy raz w pracy, znowu przeżyłam wstrząs. Myślałam, że te kilka dni osłabią emocje, jakie we mnie wywołał, ale nie – znowu na jego widok czułam przyspieszony puls. Przedstawiłam go pracownikom mojego działu i wprowadziłam w bieżące problemy. Od razu też przeszliśmy na „ty”, jak to było u nas przyjęte. Na początek zleciłam mu przygotowanie kilku tłumaczeń naszych ofert. Zajął miejsce w pokoju obok mojego.

Przy okazji naszych kontaktów starałam się dyskretnie wysondować go o zainteresowania, ponieważ te podane w CV były bardzo ogólne – literatura, pływanie, muzyka klasyczna. Czyta Ludluma, chodzi na basen, czy do filharmonii? Najpierw dowiedziałam się, że zwykle dwa razy w tygodniu bywa na basenie, czyta różnych autorów i czasem chodzi na koncerty.

Najprościej będzie spotkać go na basenie – już wiedziałam, na którym. Co prawda, to akurat średnio mnie rajcowało. Lubiłam pływać, ale tylko w sezonie i raczej na otwartych wodach. Zawsze to jednak jest jakiś punkt zaczepienia. Mogłabym przyjrzeć mu się bliżej. Ciekawe, jak wygląda… w kąpielówkach?

Przed wieczorną kąpielą stanęłam naga przed lustrem. Wprawdzie codziennie oglądam swoje odbicie, ale tym razem robiłam to wnikliwiej. Wyciągnęłam też z szafy kilka kostiumów kąpielowych, żeby któryś z nich wybrać na dobry początek. Przez chwilę przyglądałam się sobie. „Nie mam figury modelki, ale nie jest źle. W moim wieku… Nie! Co ja plotę?! W jakim wieku?! Kobieto! Jesteś w najlepszym wieku z możliwych! Wszystko przed tobą! Spokojnie, muszę panować nad sytuacją…”.

Nie mogłam doczekać się pierwszego popołudnia, kiedy zamierzałam wstępnie „zapolować” (bo tak to chyba trzeba określić) na niego. Niestety, pierwszy wypad był nieudany, po prostu nie spotkałam go na basenie. Nie spytałam przecież dokładnie, w jakie dni tam bywa. Drugie podejście też było spalone, ale za trzecim razem…

Wypatrzyłam go, kiedy już był w środku, a ja dopiero wchodziłam. No, nie! Nie był sam! Koło niego kręciło się kilka osób, rówieśników: dwie dziewczyny i dwóch facetów.
– Adrianna! Ty tutaj?! – nie krył zaskoczenia na mój widok, obrzucając mnie przy okazji taksującym spojrzeniem. I z wzajemnością.
– Wpadam tu czasem, żeby się zrelaksować – powiedziałam od niechcenia.
– Co za zbieg okoliczności – zdziwił się. – Ja bywam tu systematycznie, ale nigdy cię nie widziałem.
– Może po prostu wcześniej mnie nie zauważałeś – stwierdziłam kokieteryjnie.
– Przedstawię cię znajomym. To Adrianna, moja… – zawahał się.
– Koleżanka z pracy – dokończyłam za niego.
Jak szybko zorientowałam się z rozmów, byli tylko znajomymi. Odetchnęłam z ulgą, chociaż uznałam, że – mimo młodszego wieku – żadna z tych dziewczyn i tak nie mogłaby konkurować z moim seksapilem. To dobrze, tym większe były moje szanse. Jego negliż poruszył moją wyobraźnię i podsunął mi obraz nas dwojga, kąpiących się bez świadków i bez niczego… Był mocno owłosiony, co zawsze kojarzyło mi się z męskością.

W tej chwili wystarczyłoby mu skinąć, a poszłabym za nim w ciemno. Uświadomiłam to sobie, gdy po basenie brałam prysznic i czułam na ciele gorące strumienie wody i gorączkę – choć zupełnie innego rodzaju – w sobie. Najchętniej od razu porwałabym go do siebie…

Romans w pracy

Kolejne dni niczego nie zmieniły, a właściwie tak – bo coraz bardziej go pragnęłam. Wyobraźnia podsuwała mi następne obrazy naszych wspólnych „zajęć”. Posunęłam się do tego, że kilka razy… śledziłam go po pracy. Nabrałam pewności, że nie ma nikogo, chociaż tak w ogóle wydało mi się to zastanawiające. Żeby taki facet nie był z nikim związany? Dziwne, ale z drugiej strony… Ja też byłam sama, a przecież niczego mi nie brakowało... I co.

Jeszcze raz spotkałam go na basenie w tym samym towarzystwie. Postanowiłam zrobić na nim wrażenie i założyłam wyjątkowo skąpe bikini (bo poprzednio miałam na sobie „grzeczny”, jednoczęściowy kostium), z którego biust prawie wyskakiwał mi na zewnątrz. Nie dał jednak nic po sobie poznać. Hmn… To ciekawe.

W najbliższy weekend postanowiłam uciec od codzienności i zafundowałam sobie kilka zabiegów w salonie kosmetycznym. Zaliczyłam solarium, wzięłam masaż relaksacyjny i zrobiłam sobie depilację bikini. Miałam nadzieję, że dzięki temu trochę ochłonę i wyluzuję, ale stało się wręcz odwrotnie. Będąc w solarium, wyobrażałam sobie, jak atrakcyjniej będę teraz wyglądać; przy depilacji zastanawiałam się, jakie kostiumy i kreacje teraz włożę, a czując na sobie dłonie masażysty – pragnęłam, żeby to były jego dłonie. W napięciu czekałam na poniedziałek, kiedy znowu go zobaczę w pracy.

W firmie starałam się panować nad sobą, ale przychodziło mi to z trudem, a musiałam dbać o pozory. Nie mogłam pozwolić sobie na wywołanie jakiegoś skandalu, który mógłby zrujnować moją karierę. Dlatego odrzuciłam pomysł zaproszenia go do siebie – oczywiście, wyłącznie w celach służbowych – i sprowokowania. Pomyślałam raczej o tym, aby go zaciągnąć pod jakimś pretekstem do hotelu lub podobnego miejsca i… po prostu uwieść.

Wyjazd intergracyjny

Wtedy właśnie przyszedł mi do głowy inny pomysł – wyjazd integracyjny! Nasza firma organizowała je od czasu do czasu. Wtedy trafiłaby się okazja, by znaleźć się sam na sam. Ale nie! Na wyjeździe byłoby dużo osób i mógłby być z tym kłopot. Muszę wymyślić coś innego. Już wiem! Lepsze będzie szkolenie! 

Tylko na jakie szkolenie moglibyśmy wybrać się razem, tylko we dwoje, ewentualnie z kimś trzecim, dla niepoznaki? Długo się nad tym zastanawiałam, aż wreszcie wpadła mi w oko jedna oferta. Dotyczyła specyfiki rynków krajów islamskich. To było to! Temat w sam raz dla nas, bardzo pożyteczny z punktu widzenia firmy i jej ostatnich eksportowych sukcesów. Od razu przystąpiłam do działania. Nie miałam kłopotów z akceptacją mojego pomysłu przez dyrekcję. Do składu wyjeżdżającego musiałam dołączyć tylko jedną osobę z działu handlowego. W zupełności mi to odpowiadało.

Wyjazd był zaplanowany na następny tydzień, miałam więc trochę czasu, aby się dobrze przygotować. Ponieważ była tam przewidziana kolacja, postanowiłam wziąć ze sobą dość odważną, wieczorową kreację. Szkolenie było dwudniowe, więc miałam zaledwie jeden wieczór na osiągnięcie celu.

Pojechaliśmy do znanej, górskiej miejscowości, do wspaniale położonego i wyposażonego ośrodka. Śnieg i słońce tworzyły malowniczą, prawdziwie bajkową scenografię. Ośrodek przywitał nas ciepłym, domowym klimatem i miłą obsługą. Dotarliśmy prosto na obiad, po którym zaplanowano pierwszą sesję wykładów. Ukoronowaniem dnia miała być kolacja, na którą tak liczyłam (a raczej na to, co miało nastąpić później…).

Pokoje przydzielono nam według mojej sugestii, czyli mój sąsiadował z jego. Byłam tym wszystkim bardzo podekscytowana. Obiad, chociaż smakowity, ledwo przeszedł mi przez gardło. Dopiero zajęcia, ze względu na wciągające tematy i prowadzących, przykuły moją uwagę i odwróciły ją od niego, przynajmniej na pewien czas.

Ani się obejrzałam, gdy nadeszła oczekiwana przeze mnie chwila. Długo przygotowywałam się do wyjścia, chciałam po prostu zrobić na nim wrażenie. Wykonałam staranny, chociaż stonowany makijaż. Założyłam dopasowaną, dość krótką sukienkę bez ramion, na które narzuciłam lekki topik. Na mój widok pokiwał głową z podziwem.

– No, no, szefowo, wyglądasz olśniewająco. Trudno byłoby ci się oprzeć…
– Może nie warto? – rzuciłam dwuznacznie.
Uśmiechnął się tylko, ale nic nie odpowiedział, a miałam nadzieję, że pociągniemy dalej ten dialog. Zeszliśmy na dół i niebawem zaczęła się zabawa. I to jaka! Na początek strzeliły korki od szampana, dając sygnał do szalonej zabawy, potem były tańce, hulanki i… no, właśnie. Od razu zaznaczyłam – pół żartem, pół serio – że dzisiejszego wieczoru musi być wyłącznie do mojej dyspozycji. Skwitował to milczącym skinieniem głowy. Tańczył średnio, ale nie miało to dla mnie większego znaczenia. Najważniejsze, że czułam go tuż przy sobie, a jego dłonie na swoim ciele.

Atmosfera robiła się coraz gorętsza. Przy stole raczyliśmy się wybornym jedzeniem i popijaliśmy dobre wino. Mimo to w pełni się kontrolowałam. Zdawało mi się, że alkohol bardziej podziałał na niego niż na mnie. W tańcu jego ręce obejmowały mnie coraz mocniej. Kilkakrotnie musnął dłońmi moje pośladki. Dla mnie było to elektryzujące, ale on nie sprawiał wrażenia specjalnie podnieconego.

Około północy kolacja dobiegła końca. Byłam już w szampańskim nastroju. Zagadnęłam go.?
– Co sądzisz o pomyśle, żebyśmy spędzili jeszcze chwilę u mnie z… – zawiesiłam głos na moment – butelką wina? Mam jedną w rezerwie.
Uśmiechnął się dość nerwowo.
– Tobie nie mógłbym przecież odmówić… – odparł.
– No wiesz, wolałabym, żebyś po prostu nie chciał… W takim razie: wpadnij do mnie za... może za kwadrans, bo chciałabym się trochę odświeżyć.

Świetnie! Gdy tylko znalazłam się w pokoju, natychmiast zrzuciłam ciuchy i wskoczyłam na krótko pod prysznic. Po wytarciu się założyłam majteczki, kusy szlafroczek i luźno przewiązałam się paskiem. Z lodówki wyjęłam wino i dwa kieliszki. Dołożyłam opakowanie słonych paluszków i orzeszki. Wszystko to ustawiłam na stoliku i przysunęłam dwa fotele. Jeszcze tylko trochę perfum i… I wystarczy. Zasłonięte okna i światło z kinkietu dopełniały reszty. Po chwili, która wydała mi się wiecznością, usłyszałam delikatne pukanie. Wszedł do środka i stanął na chwilę zdumiony. A czego niby się spodziewał? Wskazałam mu miejsce na fotelu i podałam butelkę oraz korkociąg.
– Otworzysz?  
Odkorkował wino i nalał do kieliszków. Wzniosłam toast.
– Wypijmy za ciąg dalszy tak wspaniale rozpoczętego wieczoru…
– Adrianno… Muszę ci coś powiedzieć… – próbował się wtrącić.
– Najpierw wypijmy! – zgasiłam go.

Wypiliśmy. Odstawiłam kieliszek, wstałam i zbliżyłam się do niego, równocześnie rozwiązując pasek szlafroczka. Jego głowa znalazła się na wysokości moich piersi. Przytuliłam się do niego i wstrząsnął mną rozkoszny dreszczyk. Jego reakcja zaskoczyła mnie. Podniósł się, ujął moje ramiona i delikatnie odsunął mnie nieco od siebie.

– Adrianno – wykrztusił. – Zaczekaj chwilę. Jeszcze nie wiesz…
– Wiem! Chcę ciebie! Kochaj się ze mną! Chyba zauważyłeś, że tego pragnę…
– Zaczekaj! Tak, tak, widzę, co się z tobą dzieje. Jesteś świetną dziewczyną, ale zrozum... Ja nie mogę!
– Nie rozumiem – nie wierzyłam własnym uszom. – Jak to nie możesz? Nie chcesz? Masz kogoś innego?
– To nie to. Widzisz… Ja… po prostu nie mogę.
Gwałtownie chwycił moją rękę i… położył sobie na podbrzuszu. Poczułam… A ściślej biorąc – nie poczułam prawie niczego.
– Jak to? – wyjąkałam speszona.
– Więc ty jesteś…
– Tak. Jestem impotentem. Nie jestem w stanie…
To był prawdziwy szok! Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. Cofnęłam się i opadłam na fotel. Nagle uzmysłowiłam sobie, że siedzę naprzeciw niego prawie naga. Natychmiast zasłoniłam się szlafroczkiem.

On usiadł i zasłonił twarz rękoma. Przez dłuższą chwilę oboje milczeliśmy. Nie wiedziałam, co miałabym powiedzieć. To on odezwał się pierwszy.
– Zauważyłem przecież, że polujesz (coś podobnego!– użył tego terminu) na mnie... Że traktujesz mnie specjalnie... Ale nie potrafiłem od razu rozwiać twoich nadziei... Przepraszam. Jesteś wspaniałą kobietą, bardzo atrakcyjną i... w innej sytuacji... wcale nie musiałabyś mnie prowokować. Niestety. Wybacz, nie mogę ci nic zaoferować.

Podniósł się i nie patrząc na mnie wyszedł z pokoju. A ja w dalszym ciągu siedziałam jak skamieniała. Teraz jego zaskakująca obojętność wobec moich zabiegów stała się zrozumiała. Po prostu – nic na niego nie działało! Co powinnam teraz zrobić? Tyle pragnień, planów, tyle zachodu i co? Nic?

A jednocześnie pomyślałam, że przecież nie mogę go tak zostawić. Nie! Zdałam sobie sprawę, że nadal zależy mi na nim, może nawet bardziej, chociaż zarazem już inaczej! Muszę mu jakoś pomóc, wyciągnąć go z tego stanu! Idę do niego, musimy koniecznie porozmawiać...

Więcej listów do redakcji: „Mój ojciec ma 51 lat i romans z dziewczyną, która ma 21 lat. A moja biedna mama niczego się nie domyśla”„Poślubiłam wdowca z dwiema córkami i... wredną matką zmarłej żony, która buntuje przeciwko mnie dzieci”„Moja żona jest w ciąży, ale nie ja jestem ojcem. Nie sypiam z nią od 2 lat”

Redakcja poleca

REKLAMA