„Teściowie pierwsi wyciągali łapy, gdy szło o ciepłe obiadki. Gdy mówili o spadku, przestałam dla nich istnieć”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Saksoni
„Dbam o najbliższych i nie można mi niczego zarzucić. Zresztą nikt nigdy tego nie robił. Było więc dla mnie jasne, że ja też powinnam uczestniczyć w tym spotkaniu, no bo przecież należę do najbliższej rodziny. Tymczasem okazało się, że to nieprawda…”.
/ 03.05.2022 06:48
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Saksoni

Mój mąż mówi, że jestem przewrażliwiona, że nie mam o co się obrażać. Bo te sprawy jego rodzice chcieli omówić tylko z najbliższą rodziną. Jednak czy żona ich syna, matka wnucząt, to nie jest bliska rodzina?

Zacznę od tego, że moja teściowa po ostatnim dość ciężkim zawale zdecydowała się uregulować swoje sprawy na tym świecie, czyli spisać testament. Aby po jej śmierci nie było waśni i nieporozumień, postanowiła wtajemniczyć najbliższych w swoje plany i zwołała u nas na wczorajszy wieczór naradę rodzinną. Chciała dokładnie ustalić, co komu przypadnie.

Usiedli w salonie we czwórkę: teść, teściowa, mój mąż i jego siostra. Postawiłam na stole kawę, herbatę, ciasto, które upiekłam specjalnie na to spotkanie, i poszłam do kuchni po cukiernicę i talerzyki. Gdy wróciłam, drzwi do salonu były… zamknięte. Zapukałam. Szwagierka uchyliła je na jakieś dwadzieścia centymetrów i wzięła ode mnie naczynia i cukiernicę.

– Dalej już sami sobie poradzimy, dziękuję ci bardzo – powiedziała z jadowitym uśmieszkiem, po czym zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.

Nie muszę chyba mówić, jak się poczułam. Jakby ktoś dał mi w twarz! Przez chwilę stałam niczym zamurowana, nie mogąc uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. A potem poszłam do sypialni i usiadłam na łóżku.

Liczyłam w duchu na to, że zaraz przyjdzie po mnie Paweł i ze śmiechem wyjaśni to całe nieporozumienie. Powie, że wszyscy na mnie czekają. Niestety, minęło pięć minut, potem kwadrans, a mąż się nie pojawił. Rozpłakałam się.

Oni nie widzą w tej sytuacji nic złego

Jesteśmy małżeństwem od prawie 20 lat. Mamy piętnastoletnią córkę i dwunastoletniego syna. Od ślubu mieszkamy w domu teściów. Oni zajmują parter, my piętro. Nigdy się z teściami specjalnie nie kochałam, lecz stosunki mamy poprawne.

Raczej nie dochodziło między nami do większych awantur. Takie tam zwyczajne sprzeczki o tupanie dzieci czy zbyt głośną muzykę. Sami nieraz przyznawali, że jestem bardzo dobrą żoną i matką.

Rzeczywiście dbam o najbliższych i nie można mi niczego zarzucić. Zresztą nikt nigdy tego nie robił. Było więc dla mnie jasne, że ja też powinnam uczestniczyć w tym spotkaniu, no bo przecież należę do najbliższej rodziny. Tymczasem okazało się, że to nieprawda…

W końcu trochę się uspokoiłam, otarłam łzy, zapukałam i zajrzałam do salonu. Natychmiast przerwali rozmowę.

– Pawełku, mogę cię prosić na chwilę? – zwróciłam się do męża; ten wstał i wyszedł za mną do przedpokoju.

– Czy coś się stało? – zapytał, widząc moje zaczerwienione i zapuchnięte od płaczu oczy.

– Naprawdę nie wiesz? To może mi łaskawie wytłumaczysz, dlaczego nie zostałam zaproszona na naradę, a twoja siostrunia zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Czy mam rozumieć, że nie należę do waszej rodziny? – natarłam na niego.

Spojrzał zaskoczony.

– Kobieto, o co ci chodzi? Przecież to majątek moich rodziców! Mają prawo rozmawiać
o nim tylko ze swoimi dziećmi. To ich decyzja, nie zamierzam się im przeciwstawiać – odparł.

– Doprawdy? Nie masz zamiaru? To ja ci przypominam, że jestem twoją żoną, a więc wszystkie decyzje dotyczące ciebie odbijają się także na mnie i naszych dzieciach. Chyba więc mam prawo wiedzieć, na czym stoję, zabrać głos w dyskusji? – nie poddawałam się.

– Rany boskie, robisz z igły widły! Przecież i tak ci o wszystkim dokładnie opowiem. Trochę cierpliwości! – wzruszył ramionami i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, wrócił do salonu.

Oczywiście drzwi za sobą zamknął bardzo dokładnie. Nie wiem, czym skończyła się ta narada, bo od wczoraj nie odzywam się do Pawła. Do teściów zresztą też. Jestem wściekła i rozżalona. Jak mogli mnie tak odtrącić, zlekceważyć?! Przecież dyskusja dotyczyła także mojej przyszłości!

Ciekawe, jak teraz Paweł zareaguje

Mowa była między innymi o domu, w którym mieszkamy, i działce letniskowej nad jeziorem. Jeździmy na nią prawie w każdy weekend, od wiosny do jesieni. Wszyscy wprost uwielbiamy to miejsce!

Chciałabym wiedzieć, czy po śmierci teściów będę miała dach nad głową, czy na przykład trzeba będzie coś sprzedać, żeby spłacić szwagierkę… Zresztą nie weszłam do tej rodziny z pustymi rękami. Moi rodzice kupili nam meble, zapłacili też za remont piętra i całego dachu. Do altanki na działce też się dołożyli.

Paweł nie rozumie, dlaczego jestem taka obrażona. Patrzy na mnie jak na nienormalną.
Nie zamierzam mu niczego tłumaczyć, bo mam wrażenie, że i tak nic do niego nie dotrze. Ale wkrótce sam się przekona, jak człowiek się czuje w takiej sytuacji.

Bo moi rodzice także postanowili uporządkować swoje sprawy majątkowe. I także zwołali na najbliższą sobotę naradę rodzinną. Zaprosili Pawła, bo w przeciwieństwie do teściów, uznali go za pełnoprawnego członka naszej rodziny. Ale pójdę oczywiście sama. Zobaczymy, jak wtedy zareaguje! I co powiedzą moi teściowie!

Czytaj także:
„Poświęcił się pracy z patologiczną młodzieżą, był dla nich jednym autorytetem i szansą na normalne życie”
„Jestem po trzech rozwodach i ma dwoje dzieci. Moje małżeństwa rozpadły się, bo za każdym razem popełniłem ten sam błąd”
„Kopałam dołki pod koleżanką z pracy, która była samotną matką bez grosza. Brzydziłam się własnego odbicia w lustrze”

Redakcja poleca

REKLAMA