„Teściowie chcieli mnie zmusić, żebym podpisała intercyzę, inaczej mogę zapomnieć o ich synu. Postanowiłam utrzeć im nosa”

dyskusja z teściową fot. Adobe Stock, JackF
„Rodzice Mariusza jednak nie podzielali mojego entuzjazmu. Już od pierwszego spotkania dogryzali mi, że nie mam wyższego wykształcenia. Pani Ewa czasem nawet zgryźliwie tłumaczyła mi niektóre trudniejsze pojęcia, na wypadek, gdybym ich nie rozumiała. Tak się składa, że doskonale znałam je wszystkie, to było uwłaczające”.
/ 20.05.2023 07:15
dyskusja z teściową fot. Adobe Stock, JackF

Z Mariuszem poznaliśmy się na domówce organizowanej przez naszych wspólnych znajomych. Szybko wpadliśmy sobie w oko, mimo że dzieliło nas wiele różnic. Mariusz pochodzi z zamożnej rodziny, posiada wyższe wykształcenie i jest prezesem firmy, którą przejął po swoim dziadku.

Imponuje mi jego pozycja – przy takim mężczyźnie można czuć się bezpiecznie. Natomiast w moim rodzinnym domu nigdy się nie przelewało. To powodowało, że nawet nie planowałam iść na studia – od zawsze interesowałam się poprawianiem urody, a w konsekwencji od kilku lat jestem manicurzystką. Ze swoją rodziną nie utrzymuję żadnego kontaktu.

Myślę, że to właśnie moja samodzielność

Po kilku tygodniach randek zaproszono mnie na kolację zapoznawczą do domu moich nieformalnych teściów. Zdaje się, że Mariusz dużo im o mnie opowiadał i z wzajemnością – wiele już o nich wiedziałam. Matka mojego narzeczonego, Pani Ewa, wykłada historię sztuki na Akademii Sztuk Pięknych, a jego ojciec jest chirurgiem plastycznym.

Nawet się cieszyłam z tego powodu, bo która z nas nie chciałaby czasem czegoś w sobie poprawić. Nie mogłam uwierzyć w szczęście, które mnie spotkało – zamożny partner i rodzina na poziomie, czyli życie, o jakim zawsze marzyłam.

Rodzice Mariusza jednak nie podzielali mojego entuzjazmu. Już od pierwszego spotkania dogryzali mi, że nie mam wyższego wykształcenia. Pani Ewa czasem nawet zgryźliwie tłumaczyła mi niektóre trudniejsze pojęcia, na wypadek, gdybym ich nie rozumiała. Tak się składa, że doskonale znałam je wszystkie, a to, co robili, było dla mnie szalenie uwłaczające.

Apogeum nadeszło jednak po tym, kiedy Mariusz mi się oświadczył. Jego matka najpierw nie odzywała się do nas przez dwa tygodnie, a kiedy zaczęła, to ciągle dawała mi do zrozumienia, że nie pasuję do tej rodziny.

Kiedy byłam sam na sam z moimi przyszłymi teściami, stawali się jeszcze bardziej bezwzględni. Nie wierzyli w to, że mogę kochać Mariusza – powtarzali, że na pewno zależy mi tylko na ich pieniądzach. Zaprzeczałam, ale nie udało mi się ich do siebie przekonać.

Mariusz doskonale widział, co się dzieje i był świadomy niechęci, jaką do mnie pałali. Rozmawiał z nimi i przekonywał, żeby dali nam szansę. Namówiłam go, żeby zagroził, że jeśli nie zaakceptują naszego związku, to zerwiemy z nimi wszelkie kontakty i szybko się okazało, że to był strzał w dziesiątkę.

Zaczęliśmy czynić przygotowania do wesela

Przynajmniej w jednym wszyscy byliśmy zgodni – chcieliśmy, żeby to była wystawna uroczystość. Na trzy tygodnie przed ślubem rodzice zaprosili nas na weekend do swojego domku za miastem. Pomyślałam, że wreszcie ostatecznie się do mnie przekonali i od teraz będzie tylko lepiej, jednak to, co zastaliśmy na miejscu, dalece odbiegało od moich wyobrażeń.

W salonie zostaliśmy przywitani przez trzy osoby – mamę, tatę i tajemniczego, bardzo przystojnego jegomościa w średnim wieku, dzierżącego w dłoniach jakieś dokumenty.

– Proszę, poznajcie się. To jest pan Adam Nowak, nasz zaprzyjaźniony prawnik. Przygotował dla was akt notarialny do podpisania – oznajmił jak gdyby nigdy nic ojciec Mariusza.

– Jaki akt notarialny? – dopytywałam.

– No przecież musimy dopiąć wszelkich formalności, związanych z waszym ślubem. Mariusz, nie uprzedziłeś jej? – wtrąciła matka.

– Kochanie, przepraszam, nie wiedziałem, jak mam ci o tym powiedzieć. Rodzice zaakceptowali nasz związek, bo powiedziałem, że podpiszesz intercyzę.

– Jak to intercyzę? – wybełkotałam.

– Tak to, w razie rozwodu nic nie dostaniesz, rozumiesz? – dodała złośliwie teściowa.

– Przecież się kochamy, jakie to ma znaczenie? – wypalił Mariusz.

Między nami wywiązała się dyskusja

Przerzucaliśmy się argumentami i wzajemnymi pretensjami bez końca. Czułam się oszukana i nie chciałam tego podpisać. To było potwornie poniżające. Kłótnię przerwał ojciec Mariusza, zapowiadając stanowczo, że jeśli nie podpiszę przygotowanych dokumentów, ślubu nie będzie.

W oczach Mariusza szukałam zrozumienia – czekałam, aż coś powie i stanie po mojej stronie.

– Po prostu to podpiszmy – skwitował na zakończenie.

Czułam się bardzo zawiedziona. Inaczej sobie wyobrażałam nasz związek. Obecny tam prawnik, który do tej pory milczał i czekał cierpliwie, aż skończymy się kłócić, próbował mi wytłumaczyć, że to tylko formalność. Swoją drogą, ciekawe ile te snoby mu zapłaciły za takie gadanie.

Ostatecznie, pod presją ich spojrzeń, podpisałam intercyzę, żeby wybrnąć z twarzą z całej tej niezręcznej sytuacji. Nie zamierzałam jednak tak tego zostawić.

Kolejne dwa dni mieliśmy spędzić w piątkę – notariusz okazał się być podwładnym Jana, najbliższego przyjaciela ojca Mariusza. Jak już zostawiliśmy krępujący dla mnie temat intercyzy, okazał się całkiem sympatyczny i wyluzowany. Rodzice z Mariuszem udali się do miasteczka po jakieś zakupy.

Nie pojechałam z nimi, bo byłam zła na narzeczonego, że nie stanął za mną murem. Siedziałam w basenie, w przydomowym ogródku, wygrzewając się w słońcu, kiedy Adam postanowił do mnie dołączyć.

– Niezłe ciało, ćwiczysz coś? – wypalił.

– Głównie kłótnie z teściami – zażartowałam.

– To surowi i bardzo snobistyczni ludzie. Wiem coś o tym, bo mój szef, kumpel twojego teścia, jest taki sam. Co jakiś czas dogaduje mi, że nie pochodzę z prawniczej rodziny. Oni się tym żywią. Spróbuj być ponad to – usiłował mnie pocieszyć.

– Gdyby to było takie proste. Ciebie to nie rusza?

– Momentami doprowadza mnie to do szału. Lata upokorzeń po prostu. Chętnie bym im wszystkim utarł nosa. Jesteś pierwszą osobą, która wydaje się mnie rozumieć. Czasem czuje się w tym wszystkim strasznie samotny.

W tym momencie zbliżył się i objął mnie, chyba chcąc w ten sposób okazać mi wsparcie. Wtedy w mojej głowie zrodził się genialny pomysł. Odwzajemniłam jego gest, po czym zaczęłam go całować.

Na początku był nieco zdezorientowany. Zdjęłam majtki, zapraszając go w ten sposób do dalszej zabawy. Przenieśliśmy się do sypialni Adama. Przez chwilę zapomniałam nawet o całym świecie. Jednak świat nie zapomniał o mnie – z objęć wyrwał nas warkot silnika. Rodzice i Mariusz wrócili do domu.

– Pomóż mi – powiedziałam, doprowadzając się jednocześnie do porządku.

– Co? W czym? – dopytywał Adam.

– Nie chcesz im się odwdzięczyć za te lata upokorzeń? Zmieńmy treść tej intercyzy. Podmienisz kilka stron, tak, żebym miała wszelkie prawa do majątku – przekonywałam go, czując presję czasu. Ktoś mógł nas przecież zobaczyć.

– Proszę – nalegałam. – Sam powiedziałeś, że nikt cię nie rozumie tak bardzo jak ja – próbowałam nim manipulować. – Zrozum mnie i pomóż mi.

Adam w milczeniu zostawił mnie samą

Doskonale zdawał sobie sprawę, że nikt nie może nas tam razem zobaczyć. Byłam przekonana, że poczuł się urażony moją propozycją i teraz już nie tylko cała rodzina Mariusza będzie mi wroga. Prawda okazała się jednak zupełnie inna.

Następnego dnia rano, kiedy wszyscy jeszcze spali, siedziałam w kuchni i popijałam kawę. Nagle pojawił się w niej Adam.

– Zrobiłem to, o co mnie prosiłaś. Niech nie będzie im tak wesolutko.

– Naprawdę? To niesamowite, dziękuję – odpowiedziałam w euforii.

– Tak, naprawdę. Mam tylko nadzieję, że to nie koniec naszej przyjaźni.

Rzeczywiście, to nie był koniec naszej przyjaźni. Minęło już kilka miesięcy od tamtego incydentu, a my spotykamy się raz na jakiś czas. Adam ma żonę i dziecko, a ja poślubiłam Mariusza. Jednak z Adamem również łączy mnie coś ważnego – niesamowita bliskość, zrozumienie.

Coś, czego oczekiwałabym od swojego męża, jednak on za bardzo poddaje się wpływom swoich rodziców. Tym bardziej nie żałuję swojego podstępu – w końcu wszystko zostaje w rodzinie.

Czytaj także:
„Ledwo wiązałam koniec z końcem, ale moja córka żyła jak pączek w maśle. Utrzymywałam leniwą imprezowiczkę”
„Rodzice byli zakochani w moim szwagrze. Dla nich ważne było, że ma kasę, ignorowali, że traktuje żonę jak mebel”
„Kumpel wyśmiewał moje stroje z bazaru. Wmawiał mi, że żaden pracodawca nie potraktuje mnie poważnie bez drogich ciuchów”

Redakcja poleca

REKLAMA