„Rodzice byli zakochani w moim szwagrze. Dla nich ważne było, że ma kasę, ignorowali, że traktuje żonę jak mebel”

Facet mojej przyjaciółki traktował ją jak popychadło fot. Adobe Stock, fizkes
„– On traktuje mnie jak niewolnicę. Nawet nie służącą, bo służącej trzeba płacić, ale właśnie niewolnicę. Jakby kupił mnie na targu i miał prawo oczekiwać, że mu się zwróci inwestycja – powiedziała kiedyś, gdy puściły jej hamulce. Dlaczego więc nie odchodziła? Bo nasza matka wmówiła jej, że nie ma większego wstydu niż rozwód”.
/ 16.05.2023 18:30
Facet mojej przyjaciółki traktował ją jak popychadło fot. Adobe Stock, fizkes

Odkąd pamiętam, zawsze byłam czarną owcą w rodzinie. Najpierw, mając dwadzieścia lat, zaszłam w ciążę, a następnie szybko poślubiłam o dziesięć lat starszego mężczyznę, a potem się z nim rozwiodłam. Moi rodzice i siostra trzykrotnie więc omal nie dostali zawału na wieść o moich ekscesach, a przynajmniej tak zgodnie twierdzą. Za to Hania jest idealna!

Wyszła za właściwego, zaakceptowanego przez rodzinę chłopaka, urodziła mu troje dzieci, z których każde jest „wyjątkowo zdolne” i „nadzwyczaj grzeczne” i jest z mężem do dzisiaj. Mama i tata są zachwyceni, że mogą się pochwalić zięciem-biznesmenem, który wybudował największy dom w swojej wsi. Krzysiek jest ich bohaterem, gdyby mogli, całowaliby ziemię, po której on dumnie kroczy.

Zawsze żyłam w cieniu siostry

– W niedzielę organizujemy grilla – oznajmiła mi mama przez telefon. – Żegnamy lato, witamy rok szkolny. Przywieziesz Bartka?

– Nie wiem – przyznałam szczerze. – Chyba chciał gdzieś wyjechać na weekend ze swoją dziewczyną.

– Z tą Kasią? – wyczułam, że mama się krzywi, wymawiając imię dziewczyny wnuka.

– Kariną – poprawiłam ją. – Tak, z nią. Chodzą ze sobą od ponad roku, naprawdę nie pamiętasz, jak ma na imię?

Mama odpowiedziała coś lekceważąco i poczułam się, jakbym znowu miała te naście lat. Wszyscy moi chłopcy byli traktowani w identyczny sposób. Z brakiem szacunku graniczącym z pogardą, nie okazywaną wprawdzie wprost, ale wyraźnie wyczuwalną w postawie rodziców. Żadna z moich sympatii nie spełniała ich oczekiwań i domyślałam się, że również Karina nie ma tego szczęścia. Jeden tylko Krzyś, obrotny i majętny, od początku był ich pupilkiem. Tak, to był absolutnie właściwy facet, by wejść do naszej rodziny.

– Nie znoszę go – powiedziałam kiedyś do męża, wtedy gdy jeszcze nim był. – Uważam, że jest zarozumiałym, aroganckim dupkiem, przyzwyczajonym, że może kupić wszystko i wszystkich. Hankę traktuje jak trofeum. Jakby do poczucia pełnego sukcesu potrzebował tylko długonogiej, uległej żony, ale kompletnie go nie obchodziło, kim ona naprawdę jest i co czuje. Właściwie to mi jej żal…

Niestety niedługo potem okazało się, że to ja zaczęłam być obiektem współczucia całego otoczenia, bo po odkryciu licznych zdrad męża, zostałam rozwódką samotnie wychowującą dziecko. A to w mojej wsi uchodziło za życiową porażkę.

– A to on jeden zdradzał? – wzruszyła ramionami mama, kiedy przyszłam się jej wypłakać. – Chłopy takie są, jeden pije, drugi bije, trzeci zdradza, a czwarty się leni na potęgę. Jakby każda kobita była taka wrażliwa jak ty, w tym kraju ani jedno małżeństwo by się nie ostało!

Ale mamo, ja nie mogłabym dłużej z nim być… – próbowałam jej wytłumaczyć, że mąż zrujnował moje zaufanie i bardzo mocno mnie zranił.

– Jakbyś chciała, tobyś mogła – zamknęła dyskusję. – Kobieta nie takie rzeczy potrafi wytrzymać dla dobra rodziny. A rozwód to wstyd! Dobrze, że chociaż Hani to nie grozi.

Zacisnęłam zęby

Uważałam, że ja postąpiłam dużo dojrzalej niż moja siostra. Miałam odwagę rozstać się z mężczyzną, który mnie ranił, w przeciwieństwie do Hani.

On traktuje mnie jak niewolnicę – powiedziała kiedyś, gdy wypiła za dużo cydru u mnie na balkonie. – Nawet nie służącą, bo służącej trzeba płacić, ale właśnie niewolnicę. Jakby kupił mnie na targu i miał prawo oczekiwać, że mu się zwróci inwestycja.

Chciałam wiedzieć, w czym dokładnie tkwi problem, ale Hania już zdążyła się zorientować, że powiedziała za dużo i zacisnęła usta. Później zawsze podkreślała, że mąż ją kocha, jest oddany dzieciom i zapewnia im życie jak w raju. Ja jednak widziałam, że Hania boi się sprzeciwić Krzyśkowi. Ba, boi się nawet wypowiedzieć swoje zdanie, bo a nuż on chciałby, by miała inne... To on decydował o wszystkim, nawet o tym, co jego żona je.

– Zostaw tę karkówkę, Hanka. Dość już tłustego się najadłaś – usłyszałam na tym grillu u rodziców, na który dotarłam z Bartkiem i Kariną. – Weź warzywa, jak już musisz. I przynieś mi piwo z lodówki.

Właśnie zamierzałam – w głosie siostry słychać było przepraszającą uległość. – Z puszki czy z butelki?

– Nie zadawaj głupich pytań – pogonił ją i już siostra truchtała w stronę domu.

Domyśliłam się, że obowiązkiem dobrej żony, według szwagra, było odgadywanie bez słów, na jakie piwo ma ochotę szanowny małżonek. Odeszłam kilka kroków od stołu, żeby nie zostać sama z Krzyśkiem, ale akurat zbliżył się do nas tato.

– No, co tam, Krzysiek? – zagadnął zięcia, sadowiąc się na ławie obok niego. – Słyszałem, że nowy wóz kupiłeś?

– Nooo – szwagier przeciągnął się z zadowoleniem. – Skoda Octavia, nowiutka, prosto z salonu. Stoi za bramą, chce tato obejrzeć?

Nim wyszli, Hania zdążyła wręczyć mu puszkę, co jej pan i władca przyjął bez słowa podziękowania. Otworzył ją z sykiem, pociągnął kilka łyków i poszedł chwalić się teściowi nowym autem.

– Słyszałam o nowym samochodzie – zagadnęłam do siostry. – Zrobiłaś prawo jazdy i ty dzisiaj prowadzisz?

– Ja? – Hanka autentycznie się zdziwiła. – Żartujesz… Krzysiek uważa, że nie muszę mieć prawka.

– Więc to on dzisiaj prowadzi? – zmarszczyłam brwi. – Przecież właśnie pije piwo. A wcześniej też go z jednym widziałam.

– No wiesz… on dobrze jeździ… dwa piwa mu nie zaszkodzą – Hania próbowała bronić męża.

Nie słuchałam jej jednak

Krzysiek miał za godzinę, może dwie usiąść za kierownicę i wieźć moją rodzinę: siostrę i troje siostrzeńców. Nie podobało mi się, że pije alkohol. Dobry kwadrans później Krzysiek, ojciec i inni goście płci męskiej zaczęli licytację, który z ich samochodów ma najlepsze osiągi. Dyskusja nabierała rumieńców, grillowana kiełbaska znikała w zawrotnym tempie, a panowie najwyraźniej jeszcze się rozkręcali. W pewnym momencie jeden z nich przyniósł wiaderko z wodą, w którym umieszczone były puszki z piwem. Każdy z dyskutantów wziął po jednej i dalej przekrzykiwał innych z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy. Ja jednak obserwowałam Krzyśka, sączącego trzecie piwo. Kątem oka widziałam Hanię, bawiącą się z najmłodszą córką. Podjęłam decyzję.

– Krzysiu, przyniosłam ci colę – powiedziałam, siląc się na uprzejmy ton i stawiając przed szwagrem butelkę. – Niedługo siadasz za kierownicę, lepiej odstaw to piwo.

Szwagier nigdy specjalnie mnie nie szanował, ale miałam wrażenie, że się przynajmniej ze mną liczy. W końcu to nie mnie hodował w swoim pięknym domu, więc nie miał nade mną żadnej władzy.

– Dzięki – mruknął – ale jednak zostanę przy piwie.

– Niedługo prowadzisz – nie ruszyłam się z miejsca. – Na drogach są kontrole – dodałam, w nadziei, że ten argument do niego przemówi. – Jak cię złapią, stracisz prawo jazdy.

– O to się nie bój! – prychnął i zorientowałam się, że musiałam coś źle policzyć.

Krzysiek musiał wypić więcej niż dwa i pół piwa, bo oczy miał lekko przymglone, a słowa wymawiał niewyraźnie. Ewidentnie był już zawiany.

– Mam chody u naszego komendanta. Jego syn odbiera ode mnie towar z duuuużym rabatem – zaśmiał się ponownie, czerwieniejąc na twarzy. – Rozumiesz? Krawężniki nic mi nie zrobią, jestem kryty z każdej strony!

Rozejrzałam się, czy ktoś mnie poprze, ale inni mężczyźni tylko się uśmiechali, jakby bawiło ich, że znajomy korumpuje władzę. Odeszłam z poczuciem klęski. Musiałam przekonać Hanię, żeby została z całą rodziną na noc u rodziców. Krzysiek nie mógł wsiąść za kierownicę w takim stanie.

Ale ja nie wiem, czy on będzie chciał tu zostać… – szepnęła siostra z obawą w szeroko otwartych oczach. – Wieczorem jest jakiś mecz na Eurosporcie, a rodzice tu nie mają kablówki…

– Hanka! – miałam ochotę nią potrząsnąć. – On jest pijany! Chcesz jechać z zalanym w trupa kierowcą? I jeszcze dzieci wsadzić do auta?

Odpowiedziało mi jeszcze bardziej przestraszone spojrzenie siostry i nagle poczułam, że naprawdę się boję o życie jej i dzieci.

– Mamo, musicie zatrzymać Krzyśka na noc! – powiedziałam stanowczo. – On się nawalił jak stodoła, nie można go wpuścić za kierownicę!

– Porozmawiam z nim. Chociaż uważam, że przesadzasz – mama jak zwykle miała potępiający wyraz twarzy.

Jasne, znowu psułam wszystkim zabawę!

Godzinę i dwie kolejne puszki piwa później szwagier chwiejnym krokiem wstał od stołu piknikowego i zaczął wołać żonę.

– Zbieraj dzieciaki! – wydarł się. – Jedziemy! Tylko niech wytrzepią… yyyp… buty zanim wsiądą do wozu – jego głos był bełkotliwy i dorwała go pijacka czkawka.

Pobiegłam za Hanią i chwyciłam ją za ramię.

– Co ty robisz? – syknęłam. – Przecież on jest pijany! Musicie zostać tu na noc!

– Ale on chce jechać… – spojrzała bezradnie. – Tak! Już idziemy! – wrzasnęła nagle nad moją głową.

– Chryste Panie, błagam cię! – zaczęłam ją zaklinać. – Nie możesz wsiąść z nim do samochodu! I jeszcze z dziećmi!

– Hanka, do cholery! Przestań pierniczyć i chodźże tu… yyyp! – usłyszałam zza pleców. – Mecz mi się zaczyna… Widziałam, że siostra toczy wewnętrzną walkę.

Odpowiedzialna matka walczyła w niej z potulną żoną. Widziałam, że świetnie zdaje sobie sprawę ze stanu Krzyśka, ale boi się mu sprzeciwić.

– Jeśli nie pojedziemy z nim, on zamieni mi życie w piekło – wyrzuciła z siebie po chwili. – Powie, że go upokorzyłam przy ludziach, będzie mnie dręczył tygodniami.

Nagle zrozumiałam, w jakim świecie żyje moja młodsza siostra. To był świat, w którym ona grała rolę ofiary, a jej mąż – oprawcy. Świat, w którym żyje przerażająco wiele kobiet robiących dobrą minę do złej gry. Kobiet, o których mówi się „dobre żony”, ale nikt nie wie, przez co codziennie przechodzą.

– Co jest, mamo? – nagle podszedł do nas Bartek. – Wujek na serio chce prowadzić w tym stanie? Przecież on ledwo trzyma się na nogach.

Wbiłam spojrzenie w siostrę

Proszę, nawet dziewiętnastolatek był świadomy niebezpieczeństwa tej sytuacji.

– Boże, Boże, Boże… – Hanka objęła się ramionami. – Co ja mam zrobić?! – zapytała z rozpaczą.

– Hanka, do k… nędzy! – rozległ się wulgarny okrzyk szwagra, który pakował coś do bagażnika.

Silnik już chodził.

– Gdzie dzieciaki? Dawaj je tu, ale już! I sama też pakuj tyłek do wozu!

Siostra jak w transie podeszła do najmłodszej córki i wzięła ją za rękę. Ja odwróciłam się, by ruszyć do boju ze szwagrem. Zamierzałam po prostu fizycznie nie dać mu wsiąść do samochodu. Nie chodziło tylko o niego i jego pasażerów, ale o wszystkich, których ten idiota spotkałby na swojej drodze.

– Musimy coś zrobić – rzuciłam do Bartka. – Trzeba go powstrzymać!

I wtedy syn wyprzedził mnie w kilku długich krokach, podszedł do srebrnej skody, zajrzał do środka, i… silnik zgasł.

– Co jest? – Krzysiek zatrzasnął klapę bagażnika i obszedł samochód.

– Nic – ze stoickim spokojem odpowiedział mój syn. – Zabrałem wujkowi kluczyki. Tak się robi, kiedy ktoś chce prowadzić po pijaku.

– Co?! – Krzysiek zamachnął się na moje dziecko. – Oddawaj kluczyki, gówniarzu!

– Sam niech sobie wujek weźmie – Bartek spokojnie zrobił krok do tyłu i Krzysiek runął jak długi prosto pod jego kolana.

W tym momencie z domu wypadła mama, przerażona, że „Krzysio zasłabł”. Nie wiem, czy naprawdę nie rozumiała, w jakim jest stanie, czy po prostu to wypierała ze świadomości, grunt, że zaczęła go podnosić i wołać ojca, by pomógł zaprowadzić go na ławkę. Na szczęście większość gości już się rozjechała i niewiele osób było świadkiem tych scen. W końcu Krzyśka zataszczono na leżankę na balkonie, gdzie, pożerany przez komary, mógł sobie trzeźwieć przez kolejne godziny. Hania bała się, co będzie, kiedy wreszcie wstanie, więc zabrałam ją i dzieciaki do siebie do domu. Nie, Hania nawet przez moment nie pomyślała, by odejść od męża, który ją maltretuje i nadużywa alkoholu. Za głęboko wierzy w to, że „rozwód to wstyd”. Jak kiedyś, zaciska usta, gdy pytam ją, jak im się układa, ale przynajmniej już nie kłamie, że wszystko jest w porządku. Może pewnego dnia podejmie tę decyzję, na razie cierpi w milczeniu „dla dobra dzieci”. Ja z kolei nauczyłam się czegoś bezcennego od mojego dziecka. Nie, nie tylko tego, że należy wykazywać się odwagą i robić zawsze to, co słuszne. Przede wszystkim tego, że na pijaka za kółkiem jest prosty sposób: zabrać mu kluczyki. Mam nadzieję, że może ta historia pomoże kogoś ocalić. 

Czytaj także:
„Siostra zwaliła mi się na głowę i rozstawiała córki po kątach. Chciałam nakopać jej w tyłek, ale w porę ktoś mnie uprzedził”
„Pazerność nie popłaca. Siostra próbowała nas perfidnie okraść i karma szybko ją dorwała. Zbłaźniła się przed całą rodziną"
„Siostra z rodziną to banda nierobów, która żeruje na mojej 87-letniej matce. Od lat obmyślam, jak ich wykurzyć z jej domu”

Redakcja poleca

REKLAMA