Odkąd pamiętam, zawsze byłam czarną owcą w rodzinie. Najpierw, mając dwadzieścia lat, zaszłam w ciążę, a następnie szybko poślubiłam o dziesięć lat starszego mężczyznę, a potem się z nim rozwiodłam. Moi rodzice i siostra trzykrotnie więc omal nie dostali zawału na wieść o moich ekscesach, a przynajmniej tak zgodnie twierdzą. Za to Hania jest idealna!
Wyszła za właściwego, zaakceptowanego przez rodzinę chłopaka, urodziła mu troje dzieci, z których każde jest „wyjątkowo zdolne” i „nadzwyczaj grzeczne” i jest z mężem do dzisiaj. Mama i tata są zachwyceni, że mogą się pochwalić zięciem-biznesmenem, który wybudował największy dom w swojej wsi. Krzysiek jest ich bohaterem, gdyby mogli, całowaliby ziemię, po której on dumnie kroczy.
Zawsze żyłam w cieniu siostry
– W niedzielę organizujemy grilla – oznajmiła mi mama przez telefon. – Żegnamy lato, witamy rok szkolny. Przywieziesz Bartka?
– Nie wiem – przyznałam szczerze. – Chyba chciał gdzieś wyjechać na weekend ze swoją dziewczyną.
– Z tą Kasią? – wyczułam, że mama się krzywi, wymawiając imię dziewczyny wnuka.
– Kariną – poprawiłam ją. – Tak, z nią. Chodzą ze sobą od ponad roku, naprawdę nie pamiętasz, jak ma na imię?
Mama odpowiedziała coś lekceważąco i poczułam się, jakbym znowu miała te naście lat. Wszyscy moi chłopcy byli traktowani w identyczny sposób. Z brakiem szacunku graniczącym z pogardą, nie okazywaną wprawdzie wprost, ale wyraźnie wyczuwalną w postawie rodziców. Żadna z moich sympatii nie spełniała ich oczekiwań i domyślałam się, że również Karina nie ma tego szczęścia. Jeden tylko Krzyś, obrotny i majętny, od początku był ich pupilkiem. Tak, to był absolutnie właściwy facet, by wejść do naszej rodziny.
– Nie znoszę go – powiedziałam kiedyś do męża, wtedy gdy jeszcze nim był. – Uważam, że jest zarozumiałym, aroganckim dupkiem, przyzwyczajonym, że może kupić wszystko i wszystkich. Hankę traktuje jak trofeum. Jakby do poczucia pełnego sukcesu potrzebował tylko długonogiej, uległej żony, ale kompletnie go nie obchodziło, kim ona naprawdę jest i co czuje. Właściwie to mi jej żal…
Niestety niedługo potem okazało się, że to ja zaczęłam być obiektem współczucia całego otoczenia, bo po odkryciu licznych zdrad męża, zostałam rozwódką samotnie wychowującą dziecko. A to w mojej wsi uchodziło za życiową porażkę.
– A to on jeden zdradzał? – wzruszyła ramionami mama, kiedy przyszłam się jej wypłakać. – Chłopy takie są, jeden pije, drugi bije, trzeci zdradza, a czwarty się leni na potęgę. Jakby każda kobita była taka wrażliwa jak ty, w tym kraju ani jedno małżeństwo by się nie ostało!
– Ale mamo, ja nie mogłabym dłużej z nim być… – próbowałam jej wytłumaczyć, że mąż zrujnował moje zaufanie i bardzo mocno mnie zranił.
– Jakbyś chciała, tobyś mogła – zamknęła dyskusję. – Kobieta nie takie rzeczy potrafi wytrzymać dla dobra rodziny. A rozwód to wstyd! Dobrze, że chociaż Hani to nie grozi.
Zacisnęłam zęby
Uważałam, że ja postąpiłam dużo dojrzalej niż moja siostra. Miałam odwagę rozstać się z mężczyzną, który mnie ranił, w przeciwieństwie do Hani.
– On traktuje mnie jak niewolnicę – powiedziała kiedyś, gdy wypiła za dużo cydru u mnie na balkonie. – Nawet nie służącą, bo służącej trzeba płacić, ale właśnie niewolnicę. Jakby kupił mnie na targu i miał prawo oczekiwać, że mu się zwróci inwestycja.
Chciałam wiedzieć, w czym dokładnie tkwi problem, ale Hania już zdążyła się zorientować, że powiedziała za dużo i zacisnęła usta. Później zawsze podkreślała, że mąż ją kocha, jest oddany dzieciom i zapewnia im życie jak w raju. Ja jednak widziałam, że Hania boi się sprzeciwić Krzyśkowi. Ba, boi się nawet wypowiedzieć swoje zdanie, bo a nuż on chciałby, by miała inne... To on decydował o wszystkim, nawet o tym, co jego żona je.
– Zostaw tę karkówkę, Hanka. Dość już tłustego się najadłaś – usłyszałam na tym grillu u rodziców, na który dotarłam z Bartkiem i Kariną. – Weź warzywa, jak już musisz. I przynieś mi piwo z lodówki.
– Właśnie zamierzałam – w głosie siostry słychać było przepraszającą uległość. – Z puszki czy z butelki?
– Nie zadawaj głupich pytań – pogonił ją i już siostra truchtała w stronę domu.
Domyśliłam się, że obowiązkiem dobrej żony, według szwagra, było odgadywanie bez słów, na jakie piwo ma ochotę szanowny małżonek. Odeszłam kilka kroków od stołu, żeby nie zostać sama z Krzyśkiem, ale akurat zbliżył się do nas tato.
– No, co tam, Krzysiek? – zagadnął zięcia, sadowiąc się na ławie obok niego. – Słyszałem, że nowy wóz kupiłeś?
– Nooo – szwagier przeciągnął się z zadowoleniem. – Skoda Octavia, nowiutka, prosto z salonu. Stoi za bramą, chce tato obejrzeć?
Nim wyszli, Hania zdążyła wręczyć mu puszkę, co jej pan i władca przyjął bez słowa podziękowania. Otworzył ją z sykiem, pociągnął kilka łyków i poszedł chwalić się teściowi nowym autem.
– Słyszałam o nowym samochodzie – zagadnęłam do siostry. – Zrobiłaś prawo jazdy i ty dzisiaj prowadzisz?
– Ja? – Hanka autentycznie się zdziwiła. – Żartujesz… Krzysiek uważa, że nie muszę mieć prawka.
– Więc to on dzisiaj prowadzi? – zmarszczyłam brwi. – Przecież właśnie pije piwo. A wcześniej też go z jednym widziałam.
– No wiesz… on dobrze jeździ… dwa piwa mu nie zaszkodzą – Hania próbowała bronić męża.
Nie słuchałam jej jednak
Krzysiek miał za godzinę, może dwie usiąść za kierownicę i wieźć moją rodzinę: siostrę i troje siostrzeńców. Nie podobało mi się, że pije alkohol. Dobry kwadrans później Krzysiek, ojciec i inni goście płci męskiej zaczęli licytację, który z ich samochodów ma najlepsze osiągi. Dyskusja nabierała rumieńców, grillowana kiełbaska znikała w zawrotnym tempie, a panowie najwyraźniej jeszcze się rozkręcali. W pewnym momencie jeden z nich przyniósł wiaderko z wodą, w którym umieszczone były puszki z piwem. Każdy z dyskutantów wziął po jednej i dalej przekrzykiwał innych z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy. Ja jednak obserwowałam Krzyśka, sączącego trzecie piwo. Kątem oka widziałam Hanię, bawiącą się z najmłodszą córką. Podjęłam decyzję.
– Krzysiu, przyniosłam ci colę – powiedziałam, siląc się na uprzejmy ton i stawiając przed szwagrem butelkę. – Niedługo siadasz za kierownicę, lepiej odstaw to piwo.
Szwagier nigdy specjalnie mnie nie szanował, ale miałam wrażenie, że się przynajmniej ze mną liczy. W końcu to nie mnie hodował w swoim pięknym domu, więc nie miał nade mną żadnej władzy.
– Dzięki – mruknął – ale jednak zostanę przy piwie.
– Niedługo prowadzisz – nie ruszyłam się z miejsca. – Na drogach są kontrole – dodałam, w nadziei, że ten argument do niego przemówi. – Jak cię złapią, stracisz prawo jazdy.
– O to się nie bój! – prychnął i zorientowałam się, że musiałam coś źle policzyć.
Krzysiek musiał wypić więcej niż dwa i pół piwa, bo oczy miał lekko przymglone, a słowa wymawiał niewyraźnie. Ewidentnie był już zawiany.
– Mam chody u naszego komendanta. Jego syn odbiera ode mnie towar z duuuużym rabatem – zaśmiał się ponownie, czerwieniejąc na twarzy. – Rozumiesz? Krawężniki nic mi nie zrobią, jestem kryty z każdej strony!
Rozejrzałam się, czy ktoś mnie poprze, ale inni mężczyźni tylko się uśmiechali, jakby bawiło ich, że znajomy korumpuje władzę. Odeszłam z poczuciem klęski. Musiałam przekonać Hanię, żeby została z całą rodziną na noc u rodziców. Krzysiek nie mógł wsiąść za kierownicę w takim stanie.
– Ale ja nie wiem, czy on będzie chciał tu zostać… – szepnęła siostra z obawą w szeroko otwartych oczach. – Wieczorem jest jakiś mecz na Eurosporcie, a rodzice tu nie mają kablówki…
– Hanka! – miałam ochotę nią potrząsnąć. – On jest pijany! Chcesz jechać z zalanym w trupa kierowcą? I jeszcze dzieci wsadzić do auta?
Odpowiedziało mi jeszcze bardziej przestraszone spojrzenie siostry i nagle poczułam, że naprawdę się boję o życie jej i dzieci.
– Mamo, musicie zatrzymać Krzyśka na noc! – powiedziałam stanowczo. – On się nawalił jak stodoła, nie można go wpuścić za kierownicę!
– Porozmawiam z nim. Chociaż uważam, że przesadzasz – mama jak zwykle miała potępiający wyraz twarzy.
Jasne, znowu psułam wszystkim zabawę!
Godzinę i dwie kolejne puszki piwa później szwagier chwiejnym krokiem wstał od stołu piknikowego i zaczął wołać żonę.
– Zbieraj dzieciaki! – wydarł się. – Jedziemy! Tylko niech wytrzepią… yyyp… buty zanim wsiądą do wozu – jego głos był bełkotliwy i dorwała go pijacka czkawka.
Pobiegłam za Hanią i chwyciłam ją za ramię.
– Co ty robisz? – syknęłam. – Przecież on jest pijany! Musicie zostać tu na noc!
– Ale on chce jechać… – spojrzała bezradnie. – Tak! Już idziemy! – wrzasnęła nagle nad moją głową.
– Chryste Panie, błagam cię! – zaczęłam ją zaklinać. – Nie możesz wsiąść z nim do samochodu! I jeszcze z dziećmi!
– Hanka, do cholery! Przestań pierniczyć i chodźże tu… yyyp! – usłyszałam zza pleców. – Mecz mi się zaczyna… Widziałam, że siostra toczy wewnętrzną walkę.
Odpowiedzialna matka walczyła w niej z potulną żoną. Widziałam, że świetnie zdaje sobie sprawę ze stanu Krzyśka, ale boi się mu sprzeciwić.
– Jeśli nie pojedziemy z nim, on zamieni mi życie w piekło – wyrzuciła z siebie po chwili. – Powie, że go upokorzyłam przy ludziach, będzie mnie dręczył tygodniami.
Nagle zrozumiałam, w jakim świecie żyje moja młodsza siostra. To był świat, w którym ona grała rolę ofiary, a jej mąż – oprawcy. Świat, w którym żyje przerażająco wiele kobiet robiących dobrą minę do złej gry. Kobiet, o których mówi się „dobre żony”, ale nikt nie wie, przez co codziennie przechodzą.
– Co jest, mamo? – nagle podszedł do nas Bartek. – Wujek na serio chce prowadzić w tym stanie? Przecież on ledwo trzyma się na nogach.
Wbiłam spojrzenie w siostrę
Proszę, nawet dziewiętnastolatek był świadomy niebezpieczeństwa tej sytuacji.
– Boże, Boże, Boże… – Hanka objęła się ramionami. – Co ja mam zrobić?! – zapytała z rozpaczą.
– Hanka, do k… nędzy! – rozległ się wulgarny okrzyk szwagra, który pakował coś do bagażnika.
Silnik już chodził.
– Gdzie dzieciaki? Dawaj je tu, ale już! I sama też pakuj tyłek do wozu!
Siostra jak w transie podeszła do najmłodszej córki i wzięła ją za rękę. Ja odwróciłam się, by ruszyć do boju ze szwagrem. Zamierzałam po prostu fizycznie nie dać mu wsiąść do samochodu. Nie chodziło tylko o niego i jego pasażerów, ale o wszystkich, których ten idiota spotkałby na swojej drodze.
– Musimy coś zrobić – rzuciłam do Bartka. – Trzeba go powstrzymać!
I wtedy syn wyprzedził mnie w kilku długich krokach, podszedł do srebrnej skody, zajrzał do środka, i… silnik zgasł.
– Co jest? – Krzysiek zatrzasnął klapę bagażnika i obszedł samochód.
– Nic – ze stoickim spokojem odpowiedział mój syn. – Zabrałem wujkowi kluczyki. Tak się robi, kiedy ktoś chce prowadzić po pijaku.
– Co?! – Krzysiek zamachnął się na moje dziecko. – Oddawaj kluczyki, gówniarzu!
– Sam niech sobie wujek weźmie – Bartek spokojnie zrobił krok do tyłu i Krzysiek runął jak długi prosto pod jego kolana.
W tym momencie z domu wypadła mama, przerażona, że „Krzysio zasłabł”. Nie wiem, czy naprawdę nie rozumiała, w jakim jest stanie, czy po prostu to wypierała ze świadomości, grunt, że zaczęła go podnosić i wołać ojca, by pomógł zaprowadzić go na ławkę. Na szczęście większość gości już się rozjechała i niewiele osób było świadkiem tych scen. W końcu Krzyśka zataszczono na leżankę na balkonie, gdzie, pożerany przez komary, mógł sobie trzeźwieć przez kolejne godziny. Hania bała się, co będzie, kiedy wreszcie wstanie, więc zabrałam ją i dzieciaki do siebie do domu. Nie, Hania nawet przez moment nie pomyślała, by odejść od męża, który ją maltretuje i nadużywa alkoholu. Za głęboko wierzy w to, że „rozwód to wstyd”. Jak kiedyś, zaciska usta, gdy pytam ją, jak im się układa, ale przynajmniej już nie kłamie, że wszystko jest w porządku. Może pewnego dnia podejmie tę decyzję, na razie cierpi w milczeniu „dla dobra dzieci”. Ja z kolei nauczyłam się czegoś bezcennego od mojego dziecka. Nie, nie tylko tego, że należy wykazywać się odwagą i robić zawsze to, co słuszne. Przede wszystkim tego, że na pijaka za kółkiem jest prosty sposób: zabrać mu kluczyki. Mam nadzieję, że może ta historia pomoże kogoś ocalić.
Czytaj także:
„Siostra zwaliła mi się na głowę i rozstawiała córki po kątach. Chciałam nakopać jej w tyłek, ale w porę ktoś mnie uprzedził”
„Pazerność nie popłaca. Siostra próbowała nas perfidnie okraść i karma szybko ją dorwała. Zbłaźniła się przed całą rodziną"
„Siostra z rodziną to banda nierobów, która żeruje na mojej 87-letniej matce. Od lat obmyślam, jak ich wykurzyć z jej domu”