„Wymarzona synowa ukradła mojej teściowej męża. Uwielbiała tę małpę, a mnie nie tolerowała. Teraz ma za swoje”

Wymarzona synowa ukradła jej męża fot. Adobe Stock, zinkevych
„– A więc to dlatego tak chętnie przychodziłaś do domu Roberta. Chciałaś się spotykać z jego ojcem. A mamusia tak cię wielbiła, tak wychwalała… Ciekawe, co by powiedziała, gdyby tu stała zamiast mnie – mruknęłam. Śmiać mi się chciało na myśl o tym, jak teściowa kochała Natalię. Mnie nawet niechętnie częstowała herbatą”.
/ 22.06.2022 07:31
Wymarzona synowa ukradła jej męża fot. Adobe Stock, zinkevych

Matka Roberta od początku mnie nie lubiła. Ona nawet nie próbowała mnie polubić. Gdy spotkałyśmy się pierwszy raz, spojrzała na mnie chłodno, bąknęła coś w rodzaju „dzień dobry”, potem zaś wyszła do kuchni, dając mi wyraźnie do zrozumienia, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać.

Jej mąż był dla mnie miły, grzeczny

Nadskakiwał mi, prawił komplementy, podtrzymywał rozmowę. Wiedział, że Robert mi się oświadczył i chciał mnie poznać. Tymczasem ona ograniczyła się jedynie do podania kawy i to dopiero na zdecydowaną prośbę syna. Postawiła filiżanki na stole i znowu zniknęła za drzwiami kuchni, nie zamieniwszy ze mną słowa. Nie rozumiałam, co się dzieje, bo przecież widziałyśmy się po raz pierwszy i jeszcze nawet nie zdążyłam sobie zasłużyć na takie traktowanie. Do głowy przyszło mi tylko jedno wytłumaczenie: że jest zazdrosna o swojego jedynaka i uważa, że żadna kobieta nie jest dla niego dostatecznie dobra. Kiedy więc ta nieudana wizyta dobiegła końca, natychmiast podzieliłam się swoimi przypuszczeniami z Robertem.

– Nie, to nie to… Matka bardzo chce, żebym się ożenił. Tyle tylko, że nie z tobą, kochanie – wyznał szczerze.

– Nie ze mną, a z kim? – zaciekawiona nadstawiłam ucha.

– Z Natalią.

– A kto to jest Natalia?

– To córka najlepszej przyjaciółki mojej kochanej rodzicielki. I jedyna odpowiednia jej zdaniem kandydatka na synową.

– Nie rozumiem…

– O rany, to proste. Matka i ta jej psiapsióła, Halinka, wymyśliły sobie kiedyś, że się z Natalią pobierzemy. I uparcie obie do tego dążą. Od lat słyszymy od nich, że jesteśmy dla siebie stworzeni.

– A jesteście?

– No coś ty! Lubimy się, bo od dzieciństwa spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, ale nigdy nie było między nami chemii. Milion razy powtarzaliśmy to naszym matkom, ale do nich nic nie dociera. Ciągle organizują nam jakieś wspólne rodzinne wyjazdy, spotkania… Jakby liczyły, że nagle wybuchnie między nami wielkie uczucie i ich wielkie marzenie się spełni.

– A nie wybuchnie?

– No co ty, Ninuś… Przecież wiesz, że to z tobą chcę spędzić resztę życia. Zresztą Natalia też chyba kogoś ma.

– Czas już więc najwyższy, żeby twoja matka przyjęła do wiadomości, że nigdy nie będziecie razem.

– Przyjmie, przyjmie… Ale obawiam się, że dopiero w dniu naszego ślubu. Do tego czasu ciągle będzie zapraszać do nas Natalię i wychwalać ją pod niebiosa. Taka już jest. Lubi postawić na swoim.

– O kurczę, to czekają mnie chyba naprawdę ciężkie chwile.

– Ale wytrzymasz, prawda?

– Wytrzymam, możesz być spokojny – przytuliłam się do Roberta.

Kochałam go nad życie i nie zamierzałam rezygnować z naszej wspólnej przyszłości.

Teściowa rzeczywiście nie odpuszczała

Co i rusz organizowała jakieś przyjęcia i grille, na które zapraszała wymarzoną kandydatkę na synową. Ukochany zabierał na nie także mnie, więc miałam okazję poznać Natalię. I, o dziwo, wydała mi się nie tylko sympatyczna, ale i mądra. Dlatego nie rozumiałam, dlaczego w ogóle uczestniczy w tej grze. Ja na jej miejscu dawno bym już zrezygnowała, przyprowadziła ze sobą ukochanego, dając matce Roberta do zrozumienia, że jej marzenie się jednak nie spełni, albo w ogóle nie przyjmowała zaproszeń. Tymczasem ona przychodziła na każdą imprezę. I to sama.

Nieraz chciałam ją zapytać, czy nie ma już dość tej zabawy, ale było mi głupio. Postanowiłam uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż sprawa sama się wyjaśni. Kilka tygodni przed ślubem pojechałam wieczorem do centrum handlowego, na drugi koniec miasta. Zamierzałam po prostu powłóczyć się po sklepach. Kiedy przechodziłam obok kawiarni, odruchowo zerknęłam w głąb sali. I stanęłam jak wryta. Przy stoliku w rogu siedziała Natalia. A obok niej… ojciec Roberta. Patrzyli sobie głęboko w oczy, przytulali się, co chwila dotykali nawzajem swoich dłoni. Zachowywali się tak, jakby świat wokół nie istniał.

– A więc to dlatego tak chętnie przychodziłaś do domu Roberta. Chciałaś się spotykać z jego ojcem. A mamusia tak cię wielbiła, tak wychwalała… Ciekawe, co by powiedziała, gdyby tu stała zamiast mnie – mruknęłam do siebie, gdy już ochłonęłam nieco z szoku i szybciutko poszłam dalej.

Nie chciałam, żeby mnie zobaczyli. W tamtej chwili jeszcze nie wiedziałam, co zrobię. Ta sytuacja wydała mi się tak zaskakująca, że musiałam sobie najpierw wszystko na spokojnie przemyśleć. Biłam się z myślami przez całą drogę do domu. I koniec końców postanowiłam, że nie powiem Robertowi o jego ojcu i Natalii. Nie ukrywam, korciło mnie, ale milczałam jak grób. Raz, że nie miałam 100-procentowej pewności, że są kochankami, bo przecież nie przyłapałam ich w łóżku. Dwa, nie chciałam być tą, która przekazuje takie wieści. Moja mama zawsze powtarzała mi, że nie należy się mieszać w takie sprawy.

To może przynieść więcej szkody niż korzyści

Udawałam więc, że o niczym nie wiem, a w duchu się śmiałam. Zwłaszcza gdy matka Roberta nadal zapraszała Natalię do siebie i traktowała jak księżniczkę. Wcześniej było mi przykro, że ją tak hołubi, a mnie nie zauważa. Teraz bawiły mnie te imprezy. Ukradkiem spoglądałam na ojca Roberta i Natalię. I coraz mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że są w sobie szaleńczo zakochani i z każdym dniem trudniej im to ukrywać. Modliłam się tylko, żeby nie wyznali prawdy przed naszym ślubem. To miał być przecież najpiękniejszy dzień w moim życiu. A mógł zamienić się w koszmar.

Szczęśliwie dotrwali do ceremonii. Wesele też przebiegło bez większych zakłóceń. Teść bawił się w najlepsze, teściowa miała kwaśną minę. Widać było, że ciągle trudno jej pogodzić się z tym, że to nie Natalia jest na moim miejscu. 2 dni później pojechaliśmy z Robertem w podróż poślubną do Włoch. Zanim wsiedliśmy do samolotu, oświadczyliśmy wszem i wobec, że nie będziemy odbierać żadnych telefonów. Bo chcemy ten czas spędzić tylko we dwoje, z dala od problemów dnia codziennego. Bliscy wzięli sobie do serca nasze słowa, bo nikt nie próbował się z nami kontaktować. Ledwie jednak wysiedliśmy na lotnisku w Warszawie, gdy odezwała się komórka Roberta. To była teściowa. Zażądała, by rzucił wszystko i natychmiast do niej przyjechał.

– Chyba nie zostawisz mnie z bagażami? – wskazałam na walizki.

– Nie, pewnie, że nie. Odwiozę cię do domu i pojadę do mamy. Przepraszam, ale naprawdę muszę. Miała jakiś taki dziwny, zapłakany i zdenerwowany głos. Chyba się coś stało. Może z ojcem? – odparł.

– W porządku, jedź. I daj znać, jeśli to coś poważnego. Jesteśmy przecież rodziną, choć twojej mamie ciągle się to pewnie nie podoba – rzuciłam, starając się ukryć emocje.

Przez skórę czułam, że Natalia i ojciec mojego męża przyznali się do swojej miłości i teściowa chce się poskarżyć synowi.

Przeczucie mnie nie myliło

Gdy Robert wrócił do domu, był bardzo przybity. Bez słowa usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach.

– Mojemu ojcu całkiem odbiło! – odezwał się w końcu.

– W jakim sensie? – ciągle udawałam, że nie wiem, o co chodzi.

Zakochał się i powiedział o tym matce. A potem spakował walizki i się wyprowadził. Wyobrażasz to sobie?

– Zakochał się? W kim? W swojej sekretarce? – grałam nadal.

– Nie… Wyobraź sobie, że w Natalii…

– Jakiej Natalii? Chyba nie tej, z którą swatała cię mama?!

– Niestety… Trafiłaś! Podobno romansują ze sobą od wielu miesięcy… Gdy matka to usłyszała, omal zawału nie dostała, biedaczka…

– I wcale się jej nie dziwię. Okazała jej tyle miłości, uwagi. Widziała ją w roli synowej. A ona co? Zabrała jej męża. To tak, jakby jej wbiła nóż prosto w serce – zrobiłam oburzoną minę.

– No właśnie! Podstępna żmija. Mam nadzieję, że kiedyś za to zapłaci! – zdenerwował się.

Już miałam mu powiedzieć, że jego kochana mamusia sama jest sobie winna, bo wpuściła lisicę do kurnika, ale ugryzłam się w język. Widziałam, że mąż jest załamany rozstaniem rodziców i nie chciałam go jeszcze dobijać. Od tamtego czasu minął miesiąc. Robert niemal codziennie wydzwania do ojca i próbuje nakłonić go do powrotu. Ale tamten nawet nie chce o tym słyszeć. Złożył do sądu pozew o rozwód i wynajął mieszkanie dla siebie oraz ukochanej.

Gdy teściowa się dowiedziała, kompletnie się załamała

Z tego, co opowiada mąż, całymi dniami siedzi w domu i na zmianę przeklina teścia oraz Natalię i płacze. Wiem, że powiedziała Robertowi, że żałuje tego, że traktowała ją jak córkę. Obwinia się, że straciła czujność, bo tak bardzo chciała nas połączyć. Swoją przyjaciółkę, matkę Natalii, wyrzuciła z życia i pamięci. W końcu zrobiło mi się jej żal. Co prawda ciągle pamiętałam jeszcze, jaka była dla mnie niemiła, jak próbowała rozdzielić mnie z Robertem, ale doszłam do wniosku, że czas zakopać topór wojenny.

Uznałam, że los już wystarczająco odpłacił jej za te wstrętne intrygi. Gdy więc jutro mąż powie, że znowu jedzie ją pocieszać, wybiorę się razem z nim. Może jak okażę jej trochę serca i współczucia, to w końcu mnie zaakceptuje…

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA