„Teściowa wmawiała wnukom, że jestem złą matką. To moje pociechy sprawiły, że zamknęła jadaczkę raz na zawsze”

dumna kobieta fot. iStock by Getty Images, sigridgombert
„– Babciu, czemu zawsze krytykujesz mamę? – zapytała córka, patrząc na nią z takim spokojem, że nawet ja byłam w szoku. – Nie powinnaś mówić takich rzeczy. To chamskie! Barbara wyglądała, jakby ją zatkało”.
/ 16.11.2024 18:30
dumna kobieta fot. iStock by Getty Images, sigridgombert

Gdy poślubiłam Tadeusza, wiedziałam, że w pakiecie z miłością mojego życia dostaję coś jeszcze – jego matkę, Barbarę. Od początku jasno dawała mi do zrozumienia, że „nikt nie będzie wystarczająco dobry dla jej syna”. Uśmiechy pełne uprzejmości zawsze skrywały coś więcej. Każda jej uwaga, choć z pozoru niewinna, uderzała w moje najczulsze punkty. 

Najgorsze jednak było to, że Tadeusz, choć kochał mnie nad życie, nigdy nie umiał stanąć w mojej obronie. Mówił, że „mama taka już jest” albo że „nie warto rozgrzebywać spraw”. Z biegiem lat nauczyłam się unikać konfliktów z Barbarą, ale łatwo nie było, zwłaszcza gdy dzieci pojawiły się na świecie. Natalia i Kacper uwielbiali babcię, a ona w ich obecności zachowywała się niczym anioł. Problem zaczynał się, gdy tylko zostawaliśmy sami. 

To miała być miła wycieczka

Tego ranka przygotowywałam kosz na piknik. To miała być miła wycieczka do lasu, ale czułam napięcie. Część mnie modliła się, żeby tym razem Barbara odpuściła swoje uszczypliwości. Zanim wyszliśmy, powiedziałam do Tadeusza: 

– Mam nadzieję, że mama da nam dziś spokój. Dzieci zauważają jej uszczypliwości

– Barbara ma swoje przyzwyczajenia – odpowiedział spokojnie, nawet nie patrząc mi w oczy. – Nie bierz tego do siebie. 

Ale ja wiedziałam, że nie będzie to łatwe.

Teściowa zaczęła mi dogryzać

Siedzieliśmy na kocu rozłożonym w cieniu wielkiego dębu. Wiatr łagodnie poruszał liście, a dzieci biegały po łące i oglądały owady. Powinno być spokojnie, ale czułam, jak napięcie wisi w powietrzu. Barbara miała ten swój specyficzny wyraz twarzy, który zwiastował kłopoty.

– Ciasto wygląda całkiem ładnie – zaczęła, wskazując na tartę malinową, którą upiekłam wczoraj. – Chociaż w sklepie można teraz kupić lepsze

Wzięłam głęboki wdech, starając się nie reagować. 

– Upiekłam je wczoraj wieczorem, dzieci mi pomagały – odpowiedziałam spokojnie, uśmiechając się lekko. 

– Och, wspólnie, tak? – Barbara spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami. – No tak, teraz wszystko robi się „wspólnie”, żeby mniej się zmęczyć. 

Tadeusz, jak zwykle, udawał, że nie słyszy. Grzebał w torbie z jedzeniem, niby szukając widelców. Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystko i odejść, ale powstrzymałam się. To nie był czas ani miejsce na awanturę. 

– Babciu, mama sama wszystko przygotowała – odezwał się nagle Kacper, który właśnie podbiegł. – My tylko trochę jej pomogliśmy. 

Poczułam złość

Barbara uśmiechnęła się sztucznie. 

– Och, kochanie, ty jesteś jeszcze za mały, żeby zrozumieć, o czym dorośli mówią. 

Jej ton sprawił, że w środku zaczęłam się gotować. Kątem oka zobaczyłam, że Natalia przestała biegać i uważnie przygląda się naszej rozmowie. 

– Kiedy ja byłam młoda, miałam dwójkę dzieci i zawsze miałam czas na porządny obiad – ciągnęła Barbara. – Wszystko trzeba było zrobić samemu, nie to co teraz, gdy wszystko można kupić gotowe. 

Nie wytrzymałam. 

– Barbara, to, że ktoś robi coś inaczej, nie znaczy, że gorzej – powiedziałam stanowczo, choć spokojnie. 

Barbara spojrzała na mnie chłodno, a dzieci zamilkły. Wiedziałam, że ta rozmowa jeszcze się nie skończyła, ale czułam, że to dopiero początek. 

Próbowała mnie krytykować

Rozmowa zdawała się ucichnąć, ale tylko na chwilę. Barbara zająknęła się na moment, popijając herbatę z termosu, po czym rzuciła kolejną uwagę – tym razem bezpośrednio do dzieci. 

– Wasza mama to pewnie nie pozwala wam spróbować czegoś innego niż ta jej pomidorowa, co? – zapytała, uśmiechając się niby żartobliwie, ale w jej głosie czuć było jawną drwinę. 

Kacper spojrzał na mnie, a potem na Barbarę, jakby nie rozumiał, dlaczego babcia tak mówi. Natalia jednak od razu zmarszczyła brwi. 

– Babciu, pomidorowa mamy jest najlepsza! – powiedziała stanowczo, siadając obok mnie. – Tata zawsze mówi, że nigdzie lepszej nie jadł. 

Barbara wzruszyła ramionami, jakby jej to zupełnie nie obchodziło. 

– Tak, tak, kochanie, ale wiesz, kiedy ja gotowałam dla waszego taty, to nie miałam czasu na takie łatwe zupy. Żadne tam „raz dwa i gotowe”. Tadeusz jadł porządne obiady – zwróciła się do mnie, wyraźnie podkreślając słowo „porządne”. 

Czułam, jak z każdą jej uwagą narasta we mnie frustracja,

– Babciu, czemu zawsze krytykujesz mamę? – zapytała córka, patrząc na nią z takim spokojem, że nawet ja byłam w szoku. – Nie powinnaś mówić takich rzeczy. To chamskie!

Barbara wyglądała, jakby ją zatkało. Tadeusz, dotąd milczący, uniósł głowę znad swojego telefonu i spojrzał na swoją matkę. Jego wyraz twarzy mówił jedno: nawet on nie zamierzał jej bronić. 

Przez chwilę zapadła cisza. Natalia usiadła z powrotem obok mnie, a Kacper przytulił się do mojej ręki. Barbara odwróciła wzrok, udając, że zajmuje się składaniem serwetek. 

Czułam mieszankę ulgi i dumy. Moje dzieci, mimo młodego wieku, stanęły w mojej obronie z taką odwagą, o jakiej nawet ja mogłabym pomarzyć. Jednak gdzieś w głębi serca czułam też coś innego: ta cisza Barbary była ciszą przed burzą. 

Dzieci nie były głupie

Barbara nie zniosłaby przegranej, nawet w oczach dzieci. Kiedy Natalia i Kacper zaczęli grać w karty, a Tadeusz uciekł wzrokiem, zaczęła znów mówić, ale teraz z udawaną troską. 

– Ja tylko chciałam pomóc – westchnęła teatralnie. – Anna ma tyle na głowie, a wiecie, dzieci, że babcia zawsze wie, co jest najlepsze. 

Natalia zatrzymała się w pół kroku, odwracając się do niej z rękoma pełnymi kwiatów. 

Babciu, ale czasem mówisz nieprawdę

Barbara aż zbladła. 

– Co takiego? 

– Na przykład, że mama nie gotuje, a sama przynosisz sernik z cukierni na święta – powiedziała Natalia, z chłodnym spokojem w głosie. 

Kacper podniósł głowę znad patyka, którym rysował coś w piasku. 

– I że mama nic nie robi, a to ona zawsze ogarnia cały dom. 

Barbara zacisnęła usta. 

– Dzieci, nie macie prawa tak mówić... – zaczęła, ale Natalia weszła jej w słowo: 

– Dlaczego zawsze mówisz źle o naszej mamie, skoro to nieprawda? 

Barbara zamilkła. Jej spojrzenie uciekło gdzieś w bok. Pierwszy raz widziałam ją bezradną. Tadeusz zerknął na mnie niepewnie, jakby czekał na mój ruch. Ja jednak nie musiałam nic mówić – dzieci zrobiły to za mnie. 

Wszyscy mieli zepsuty nastrój

Po wycieczce w samochodzie panowała cisza. Kacper, zmęczony zabawą, przysnął na tylnym siedzeniu, a Natalia wpatrywała się w okno, wyraźnie zamyślona. Barbara siedziała obok mnie, sztywna jak deska, przez całą drogę nie odzywając się ani słowem. 

Gdy dotarliśmy do domu, dzieci pobiegły do swoich pokoi, a Tadeusz zaproponował, że zaniesie kosz z pikniku do kuchni. Ja zaś czułam, że muszę porozmawiać z nimi, zanim zrobi to Barbara. 

Dziękuję wam, że stanęliście w mojej obronie – powiedziałam, gdy Natalia usiadła obok mnie w salonie. – Ale następnym razem może lepiej zostawić to dorosłym? 

– Ale mamo, babcia była niesprawiedliwa – odpowiedziała Natalia, z determinacją w oczach. – Nie możemy pozwolić, żeby tak mówiła. 

Kacper wszedł do pokoju, jeszcze trochę zaspany. 

– My zawsze cię obronimy, mamo – dodał, wtulając się we mnie. 

W tym momencie Tadeusz wyszedł z kuchni i podszedł do mnie. 

– Porozmawiam z mamą – powiedział cicho, jakby sam nie dowierzał swoim słowom. 

Tego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez telefon.

– Mamo, nie zauważasz, że twoje słowa ranią? – zapytał Tadeusz spokojnie, ale stanowczo. – Dzieci widzą wszystko, a Ania nie zasługuje na takie traktowanie

Barbara próbowała się bronić, ale jej głos brzmiał słabo: 

– Ja tylko chcę, żeby było lepiej... 

– Ania stara się każdego dnia. Czas, żebyś to zauważyła – przerwał jej Tadeusz. 

Cisza, która zapadła, była inna niż w samochodzie. Cięższa. Czułam, że coś się zmienia. 

Teściowa chyba spokorniała

Następnego dnia Barbara przyszła do nas niespodziewanie. Była ubrana w szary kardigan, z lekko spiętą miną, jakby miała coś ważnego do powiedzenia. Kiedy weszła do salonu, dzieci akurat oglądały bajkę w telewizji, śmiejąc się z absurdalnych przygód animowanych bohaterów. 

Natalia pierwsza zauważyła babcię. Podniosła się z kanapy, wyłączyła telewizor pilotem i spojrzała na nią czujnie, jakby czekała na kolejny konflikt. 

– Babciu, co się stało? – zapytała ostrożnie. 

Barbara westchnęła i usiadła na fotelu. Wyglądała na zmęczoną, jej twarz zdradzała coś, czego nigdy wcześniej u niej nie widziałam – wahanie. 

– Natalio, Kacprze... chciałam z wami porozmawiać – zaczęła, jej głos brzmiał łagodniej niż zwykle. – I z tobą, Anno. 

Wymieniliśmy spojrzenia, a ja poczułam napięcie. 

Myślałam o tym, co mówiliście wczoraj – ciągnęła, patrząc na dzieci. – I chyba muszę się przyznać... że czasami mówię o waszej mamie rzeczy, których nie powinnam. 

Natalia wyprostowała się, jakby ta uwaga skierowana była wprost do niej. 

– To dobrze, że to zauważyłaś, babciu – powiedziała poważnie. – Bo mama robi dla nas wszystko, a my to widzimy. 

Barbara skinęła głową, jakby te słowa naprawdę trafiły do jej serca. 

– Wiem, Natalio. Czasami trudno mi się przyznać, że się mylę. Ale to, co wczoraj powiedzieliście... dało mi do myślenia. 

Kacper podszedł do niej i usiadł na podłodze obok fotela. 

– To dobrze, babciu – powiedział cicho, kładąc głowę na jej kolanach. 

Barbara, lekko oszołomiona, położyła rękę na jego włosach. Po raz pierwszy w jej spojrzeniu zobaczyłam coś, co mogło być początkiem zmiany. 

Kiedy wyszła, Natalia ponownie włączyła telewizor i zawołała Kacpra. 

– Chodź, Kacper, kończymy odcinek. 

Ja spojrzałam na Tadeusza. 

Myślisz, że to coś zmieni? – zapytałam, chociaż w głębi duszy czułam, że tak. 

Tadeusz uśmiechnął się lekko. 

– Może nie od razu, ale... coś w niej pękło. 

Wiedziałam, że to dzieci były kluczem. Ich niewinność, prostota i odwaga były siłą, która w końcu dotarła do Barbary. Mogłam być spokojna – ta drużyna, choć najmłodsza w rodzinie, miała największy wpływ na jej przyszłość. 

Anna, 43 lata

Czytaj także: „Przygarnęłam córkę z rodziną i to był wielki błąd. 24 godziny spędzam w kuchni, by wykarmić wszystkie gęby”
„Partnerka myślała, że wrobi mnie w ojcostwo dziecka z romansu. Nie spodziewała się jednak, jakiego asa mam w rękawie”
„Śmierć męża mnie załamała, ale gdy odkryłam jego tajemnicę, wiem, że nie zasłużył na moje łzy”

 

Redakcja poleca

REKLAMA