„Teściowa uważa, że pozjadała wszystkie rozumy i da sobie sama radę. Woli ponieść porażkę niż poprosić o pomoc”

starsza pani, która ma problem z komputerem fot. Adobe Stock, fizkes
„Jeszcze dobrze nie weszłam do pokoju, a już usłyszałam jej gniewne pomrukiwania, coś o bezczelności jakiegoś głupka. Trochę zdezorientowana weszłam do środka. Teściowa siedziała przed laptopem z wypiekami na twarzy, wpatrzona w monitor. Myślałam, że ma otwartą stronę z tym celownikiem, ale ona czytała jakiś krótki mail”.
/ 12.09.2022 17:15
starsza pani, która ma problem z komputerem fot. Adobe Stock, fizkes

Moja teściowa jest nieco dziwna. Niby wyrozumiała i życzliwa, w miarę tolerancyjna, mimo to czasem zachowuje się tak, jakby pozjadała wszystkie rozumy. Nie potrafiłyśmy z dziewczynami odgadnąć, skąd się to u niej brało. Czasem wydawało nam się, że po prostu woda sodowa uderza jej do głowy – głównie z jednego powodu. Była matką pięciu wspaniałych facetów, których sama wychowała na naprawdę porządnych ludzi, co zawsze podkreślała, takich, przez których żadna kobieta nigdy nie będzie płakać.

Coś w tym było, bo ja, jako żona trzeciego z kolei jej syna, Marka, nigdy nie miałam powodu uskarżać się na męża. Pozostałe jej synowe chyba też nie, chociaż nasza teściowa traktowała nas wszystkie trochę z góry. Zawsze wszystko wiedziała najlepiej, nie pozwoliła sobie nic powiedzieć, ani tym bardziej doradzić. Wiadomo było, że nigdy jej nie dorównamy. Jakoś się z tym pogodziłyśmy… W końcu miała tyle zalet, że mogłyśmy jej to wybaczyć…

Jednak od czasu tej historii z celownikiem teściowa jakby trochę spokorniała, przynajmniej w stosunku do mnie. Bo całkiem przypadkiem byłam świadkiem, jak dała plamę, i to taką, po której rzeczywiście można się było spalić ze wstydu.

Syn poprosił ją o przysługę

Któregoś wieczoru zadzwoniła, że zrobiła cały gar bigosu, wielbionego przez jej synów, a wiadomo było, że my, ich żony, w żaden sposób nie potrafimy jej dorównać w gotowaniu. Ponieważ Marek pracował do późna, więc zaopatrzona w spory plastikowy pojemnik, wpadłam do niej po pracy. Otworzyła mi drzwi, ale nawet nie przywitała się ze mną porządnie, tylko od razu czmychnęła do pokoju najmłodszego syna, Janka, jedynego, który z nią jeszcze mieszkał.

– Zrób sobie herbatę albo co tam chcesz – dobiegł mnie jej głos. – Bo ja tu muszę pilnować…

– A czego? – spytałam zdumiona i zajrzałam do pokoju szwagra.

Teściowa siedziała przy jego biurku wpatrzona w monitor laptopa i coś tam do siebie pomrukiwała. Spojrzałam jej przez ramię, zorientowałam się, że jest na stronie allegro.

– Kupuje mama coś – pokiwałam głową ze zrozumieniem. – Jasne, czasem można fajne rzeczy dostać, okazyjnie, całkiem niedrogo…

– Gdzie tam kupuję, jeszcze na głowę nie upadłam – przerwała mi zniecierpliwiona. – Jak czegoś potrzebuję, to do sklepu idę, jak człowiek, muszę zobaczyć, dotknąć, a nie tak, szast-prast przez ten ekran, wymysły takie… – pogardliwie wzruszyła ramionami. – Ale Janek mnie prosił, żebym przypilnowała mu tego celownika, nauczył, jak przebić cenę, bo on może nie zdążyć z uczelni…

Jej najmłodszy syn był zapalonym fotografikiem, prawdziwym artystą, robił piękne zdjęcia starym, chyba trzydziestoletnim pentaconem. Nosił go w skórzanym futerale, kupował do niego klisze, a film oddawał do wywołania. Z jednej strony go podziwialiśmy, a z drugiej trochę się z niego podśmiewaliśmy, że chce mu się tak trudzić, skoro są świetne, nowoczesne i wygodne aparaty fotograficzne. Ale on tylko machał ręką, mówiąc, że nie można nimi zrobić zdjęć z duszą. Miał rację… Oglądając jego piękne, artystyczne fotografie, trudno było się z nim spierać.

Patrzyłam teraz, jak moja teściowa co chwilę otwiera stronę z tym celownikiem kątowym, czyli takim starym wizjerem, pilnując, czy nikt nie przebił ceny. Za każdym razem wpisywała nazwę tego celownika w wyszukiwarkę. Potem szukała go w ofertach.

Po co tak komplikuje sprawę?

– Dlaczego mama sobie nie zapisze tej strony? – zapytałam. – Wystarczy dodać ją do obserwowanych i będzie łatwiej ją znaleźć, mogę pomóc…

Przez chwilę patrzyła na mnie, wahając się, ale potem stanowczo pokręciła głową.

Dziękuję bardzo, ale poradzę sobie – odparła z wyższością. – Zadam pytanie sprzedającemu, to na poczcie będę miała ten mejl i będę przez niego wchodzić na stronę – dodała i zaczęła coś pisać.

Chciałam jej powiedzieć, że niepotrzebnie tak komplikuje sprawę, że łatwiej jest zapisać stronę w ulubionych albo po prostu jej nie zamykać i tylko odświeżać w przeglądarce, ale nie chciałam się wtrącać, skoro nie chciała dać sobie pomóc. Nie odezwałam się już więcej.

Teściowa skończyła pisać i wstała.

– Chodźmy do kuchni – powiedziała. – Facet pewnie nie odpisze tak szybko, mamy czas na herbatę.

Kręciła się jednak niecierpliwie na krześle i chwilę później pobiegła znów do pokoju Janka.

– Jest już odpowiedź – zakrzyknęła uradowana, jednak zaraz potem zrobiło się cicho. Wstałam więc i poszłam za nią.

Jeszcze dobrze nie weszłam do pokoju, a już usłyszałam jej gniewne pomrukiwania, coś o bezczelności jakiegoś głupka. Trochę zdezorientowana weszłam do środka. Teściowa siedziała przed laptopem z wypiekami na twarzy, wpatrzona w monitor. Myślałam, że ma otwartą stronę z tym celownikiem, ale ona czytała jakiś krótki mejl…

Chcąc nie chcąc, rzuciłam okiem na jego treść. Ktoś pisał do niej, że owszem, ten celownik to był nowy, ale pięćdziesiąt lat temu, ale że nie był używany, jak podano w opisie, więc jest jak nowy. Zrozumiałam, że to jest odpowiedź na jej pytanie do sprzedającego, które mu zadała, żeby sobie zapisać tę ofertę.

Wreszcie przestała zadzierać nosa

– Ty widzisz, jaki bezczelny – popatrzyła na mnie wzburzona. – Jak on śmiał tak do mnie napisać, jakby chciał sobie zakpić ze mnie w żywe oczy, co za arogancki typ.

– A jakie mu mama zadała pytanie? – spytałam bardzo ostrożnie, bo wolałam się nie narażać.

– No… Czy rzeczywiście to jest nowe, czy ma jakąś kartę gwarancyjną na ten celownik – wzruszyła ramionami. – Przecież nie mogłam się wygłupić i pytać o kolor, a chciałam jakoś zapisać stronę…

Z trudem powstrzymałam się od chichotu, myśląc, że facet nie jest arogancki tylko ma poczucie humoru… No przecież wystarczyło rzucić tylko okiem na zdjęcie tego celownika, żeby zorientować się, że on ma co najmniej pół wieku, teraz się takich rzeczy już nie robiło. Ja, zupełny laik w tych sprawach, od razu się zorientowałam. No a kto jak kto, ale moja wszystkowiedząca zawsze teściowa powinna rozpoznać, że to jest przedmiot z czasów jej młodości, i nie robić sobie takiego obciachu.

– A mówiłam mamie, że pomogę – uśmiechnęłam się, i w tym momencie wszedł do domu Janek.

– Chwała Bogu, sam już sobie dopilnuje tej aukcji – spojrzała na mnie spod oka. – Ale słuchaj Ada, ty się nikomu chyba nie wygadasz, że tak się wygłupiłam z tym pytaniem? – spytała szeptem.

– Może być mama spokojna – szybko potrzasnęłam głową. – Ale jak wpadnę kiedyś znowu, to chętnie mamę nauczę, jak się coś zapisuje – zaproponowałam. – I innych rzeczy…

Nie doczekałam się odpowiedzi, bo do pokoju wpadł Janek i rzucił się do laptopa. Udało mu się kupić ten celownik, który kosztował jego matkę tyle nerwów i wstydu. On dzięki niemu robił jeszcze wspanialsze zdjęcia, a ja zyskałam chociaż tyle, że moja teściowa nie zadziera już przy mnie tak strasznie nosa… Pozwoliła mi nawet, żebym nauczyła ją pewnych rzeczy na komputerze, czego nigdy nie udało się żadnemu z jej synów…

Czytaj także:
„Wiadomość o ciąży mnie załamała. Nie wychodziłam z łóżka tygodniami. Ojca ledwo znałam, nie chciałam być matką”
„Mój syn był nieodpowiedzialnym gnojkiem, który porzucił dzieci. Nie mogłem go oceniać, przecież zrobiłem to samo”
„Mąż zdradzał mnie od samego ślubu i nawet się z tym nie krył. Ludzie wytykali mnie palcami, a ja trwałam w tym dla dzieci”

Redakcja poleca

REKLAMA