Kochałam swojego męża, naprawdę. Łukasz wydawał się bardzo odpowiedzialny, otwarty i trzeźwo podchodził do życia. Nie narzekał też, że nie planuję mieć dzieci. Nigdy nie czułam zbyt silnego instynktu macierzyńskiego, poza tym, od rozkrzyczanych maluchów wolałam raczej pieski i kotki. Poza tym, skupiałam się na karierze i lubiłam korzystać z życia, co jednak nie oznaczało, że rozbijałam się po barach i klubach.
Odkąd ze sobą zamieszkaliśmy, lubiliśmy spędzać czas razem. Jeździliśmy na koncerty, chodziliśmy na imprezy plenerowe, oglądaliśmy sporo premier kinowych. Łukasz był dla mnie jak prawdziwy przyjaciel, któremu mogłam się ze wszystkiego zwierzyć i w pełni zaufać. Wtedy byłam jeszcze przekonana, że on również nie ma przede mną żadnych tajemnic. Bo wydawało mi się, że przecież wie, że niezależnie od sytuacji, stanę za nim murem. Nie podejrzewałam jednak, że to wszystko złudzenie.
Przyjaciółka była szczera
Pewnego popołudnia zjawiła się u mnie przyjaciółka, Kasia. Zdziwiłam się trochę i zaniepokoiłam, bo ona – zawsze tryskająca entuzjazmem i energią, tego dnia zdawała się dziwnie przygaszona. Nie wytrzymałam – nie dałam jej wejść dalej i już w przedpokoju zaczęłam wypytywać, co się dzieje.
– No, nie będziesz zachwycona – mruknęła.
Wyraźnie unikała patrzenia mi w oczy.
– Czym nie będę zachwycona? – denerwowałam się.
Nie bardzo wiedziałam, dlaczego tak dziwnie zaczyna rozmowę – zupełnie jak nie ona.
– Widziałam dzisiaj Łukasza na mieście – stwierdziła.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową.
To było niemożliwe
– Nie, to niemożliwe – oświadczyłam z przekonaniem. – Łukasz pojechał do znajomego, na drugim końcu Polski.
– No to ciekawe, bo ja go widziałam. – Spojrzała na mnie z niespotykaną u niej przenikliwością. – I z jakąś kobietą z dzieckiem.
Przyglądałam jej się przez chwilę.
– A co on by miał robić z jakąś kobietą? – spytałam. – I to jeszcze z dzieckiem?
Wzruszyła ramionami.
– Nie mam pojęcia – mruknęła. – A to dziecko… to był chłopiec. Na oko tak z pięć, może sześć lat. Jak go zobaczył, rzucił mu się na szyję i… mówił do niego „tato”.
Zamrugałam.
– Nie – zaprzeczyłam gwałtownie. – Coś musiało ci się przesłyszeć.
Przyjaciółka westchnęła ciężko.
– Nie, nic mi się nie przesłyszało, Nadia – powiedziała stanowczo. – On ma jakąś babę. I na dodatek mają dziecko. Kto wie, ile to trwa!
Usiadłam wtedy i starałam się bardzo zachować spokój. Nie do końca docierało do mnie to, co powiedziała. Bo jak to – mój Łukasz? Z jakąś babą? Nie mieściło mi się to w głowie. I na dodatek… to dziecko? Przecież Łukasz nawet nie lubił dzieci!
Postanowiłam podpytać teściową
Moja teściowa… cóż. Była na pewno specyficzną osobą, choć nigdy nie prowadziłyśmy ze sobą żadnej wojny. To prawda, że jeśli spieraliśmy się o coś z Łukaszem, zwykle brała jego stronę, ale raczej się o to nie czepiałam – w końcu matka zawsze pozostanie matką. I choć nie byłyśmy wielkimi przyjaciółkami, jakoś się dogadywałyśmy i gdy trzeba było, potrafiłyśmy bez większych zgrzytów dojść do porozumienia. Właśnie dlatego zdecydowałam się w pierwszej kolejności udać do niej. Zresztą, skoro męża nie było na miejscu, kogo innego mogłabym zapytać?
Istniało też prawdopodobieństwo, że Łukasz nie zdradził się ze swoim sekretem także jej. Tylko… czy na pewno dałby radę? Gdzieś tam, w duchu, wierzyłam jeszcze, że to głupia pomyłka. Że ta kobieta to może jakaś jego znajoma, a dziecko tak się z nim zżyło, że w euforii nazywało go tatą. Wiem, to było bardzo naciągane, ale wtedy strasznie chciałam w to wierzyć. Dlatego z bijącym sercem stanęłam na progu rodzinnego domu Łukasza.
Wcale nie zaprzeczała
Teściowa szybko zauważyła, że jestem zdenerwowana. Dlatego tak prędko zaproponowała, żebyśmy przeszły do salonu.
– Mamo, chciałabym mamę zapytać – zaczęłam niepewnie – czy jest coś o Łukaszu, co powinnam wiedzieć.
Popatrzyła na mnie w zdumieniu, choć wyraźnie zmarszczyła brwi.
– To znaczy? – spytała w końcu.
– Czy on… mnie zdradza? – nie wytrzymałam w końcu.
Prychnęła.
– Też wymyśliłaś – burknęła. – Przecież wiesz, że nie interesują go inne kobiety.
– A czy on… – Nabrałam gwałtowniej powietrza. – Kasia mówi, że widziała go z jakimś chłopcem. Ten chłopiec mówił do niego „tato”.
Teściowa milczała. Przyglądałam jej się i czekałam, aż coś powie. Aż wyśmieje te podejrzenia i znajdzie jakieś racjonalne wytłumaczenie całej sytuacji. A ona tylko westchnęła ciężko i mruknęła:
– Z tobą to tak zawsze. Jak jest dobrze, to drążysz i drążysz, aż wreszcie znajdziesz dziurę w całym.
Odchrząknęłam.
– Czyli to jego dziecko? – wykrztusiłam z trudem.
Wzruszyła ramionami.
– No przecież już wiesz, to po co pytasz! – rzuciła ostro. – Naprawdę, nie mam pojęcia, do czego ci to potrzebne.
Konfrontacja nie była łatwa
Nie rozumiałam, co się dzieje. Pozbierałam się, wstałam i wyszłam. Nie chciałam wiedzieć, co jeszcze mądrego powie teściowa. Nie sądziłam, że będzie w stanie ukrywać przede mną coś takiego – zwłaszcza że przecież obie byłyśmy kobietami! Powinna zrozumieć, jak ja się w takiej sytuacji poczuję, dojść do jakichś wniosków!
Po powrocie do domu snułam się bez celu, nie potrafiąc sobie znaleźć miejsca. Nie byłam przekonana, czy matka Łukasza nie kłamała – a może on od dawna był z tą kobietą, matką tego chłopca? Może za moimi plecami wiódł inne, lepsze życie? Wydało się więc, czemu nie chciał dziecka! Jedno mu w zupełności wystarczało!
Łukasz wrócił nazajutrz, dziwnie spięty. Szybko wywnioskowałam, że mamusia już mu o wszystkim opowiedziała.
– A więc już wiesz – mruknął wyraźnie niezadowolony.
– No, wiem – spojrzałam na niego przenikliwie. – Dowiedziałam się przypadkiem, od Kasi, wiesz? Bo zobaczyła twojego synka z tą twoją laską! Jego mamusią, tak?
Mąż się przyznał
Westchnął ciężko.
– Klara nie jest moją laską – stwierdził. – I… tak, jest matką Antka. A Antek… moim synem.
– Nie no, to miło, że jestem twoją żoną i nie raczyłeś mi o tym powiedzieć! – wybuchnęłam wreszcie. – Może zapomniałeś? Bo dziecko to coś takiego, o czym szybko się zapomina, nie?
Skrzywił się lekko.
– Nie wiedziałem, jak zareagujesz…
– No to może trzeba było zaryzykować?! – rzuciłam dalej podniesionym głosem. – Spróbować mi zaufać, nie?
Pokręcił głową.
– Kobiety nie rozumieją takich rzeczy – stwierdził, jakby co najmniej był jakimś znawcą tematu. – Mama mówiła, że mi nie wybaczysz. I… uznała, że lepiej będzie, jeśli po prostu ci nie powiemy.
Wstałam gwałtownie z miejsca.
– Nie no, to dobrze, że masz taki dobry kontakt z mamusią – wycedziłam – bo od tej pory będziesz z nią sobie mieszkał! Wynocha z mojego domu!
Łukasz był trochę zdezorientowany, ale zbyt długo nie protestował. Pozbierał swoje rzeczy, spakował się i wyszedł. Jak podejrzewałam, pojechał prosto do teściowej.
Nie wiem, czy umiem wybaczyć
Ostatnie miesiące to był dla mnie istny koszmar. Wniosłam pozew o rozwód i ostatecznie postawiłam na swoim – z Łukaszem nie jesteśmy już małżeństwem. On bardzo się starał, żeby do tego nie doszło. Przychodził, prosił, tłumaczył i przekonywał… W sumie wciąż jeszcze próbuje dzwonić, kilka razy czekał na mnie pod klatką bloku. Właściwie to nie jestem na niego zła. Mam też niepokojące wrażenie, że wciąż go kocham albo… przynajmniej nie jest mi do końca obojętny.
Problem w tym, że nie potrafię mu wybaczyć. Klara rzeczywiście nie jest jego kochanką. Zaszła w ciążę jeszcze. zanim zostaliśmy parą, a on nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Tyle tylko, że… nie potrafił zapomnieć o dziecku, Antku. Ja… nie miałabym do niego żalu, gdyby od razu mi o nim powiedział.
Przecież mógłby go wtedy przyprowadzać do nas do domu, moglibyśmy go razem gdzieś zabierać, a ja traktowałabym go jak swojego syna. Nie mogę pogodzić się z tym, że mnie okłamał i zupełnie straciłam do niego zaufanie. Niestety, obawiam się, że mogę go już nigdy więcej nie odzyskać. Zwłaszcza że okazało się, że większym zaufaniem darzy własną matkę, skoro to jej posłuchał w kwestii tego, co i komu ma mówić.
Nadia, 33 lata
Czytaj także: „Na rodzinnym obiedzie mama podała rosół z niespodzianką. W jednej chwili przestaliśmy być normalną rodziną”
„Żałuję, że całe życie spałam tylko z mężem. Po 12 latach przyznał się, że kalorie z moich obiadów spalał w łóżku innej”
„Nigdy nie pożyczam pieniędzy, ale było mi żal sąsiadki. Żałuję, bo udaje głupią i nie chce oddać 1000 zł”