„Teściowa udawała moją przyjaciółkę, ale niezbyt długo. Po tym, czego się dowiedziała, została moim największym wrogiem”

wredna kobieta fot. Getty Images, Anna Efetova
„Mój mąż ani słowem nie pisnął o wizycie mamusi. To było dla mnie dziwne i podejrzane. Zaczynałam się zastanawiać, czy coś przede mną ukrywają. Może mają jakieś sekrety, o których nie chcą mi powiedzieć?”.
/ 03.08.2024 07:15
wredna kobieta fot. Getty Images, Anna Efetova

Z dowcipami o teściowych nigdy mi nie było po drodze. Być może wynika to z faktu, iż moja relacja z mamą męża różniła się znacznie od tego, co opowiadały mi przyjaciółki o swoich teściowych. Ani śladu niespodziewanych odwiedzin, wścibstwa czy ciągłego czepiania się.

Miałyśmy dobre relacje

Zawsze uprzedzała nas telefonicznie, gdy planowała wpaść z wizytą, a po przybyciu nie myszkowała po domu ani nie kontrolowała, co gotuję i jak zarządzam swoim gospodarstwem. Zasiadała wygodnie w pokoju gościnnym i przy filiżance aromatycznej kawy dzieliła się rodzinnymi historiami i najnowszymi nowinkami. Świetnie nam się rozmawiało. Byłam zadowolona, że los obdarzył mnie tak sympatyczną teściową.

Razem z moim mężem Bartkiem już trzy lata temu postanowiliśmy, że chcemy mieć dziecko. Moja teściowa wprost skakała z radości, gdy jej o tym powiedzieliśmy. Pamiętam, że zaraz po naszym weselu napomknęła, że marzy aby jak najszybciej zostać babcią, ale wtedy zmieniliśmy temat. Wytłumaczyliśmy jej, że na początku chcemy po prostu cieszyć się sobą nawzajem, zaszaleć i trochę pozwiedzać świat.

Podeszła do tego ze zrozumieniem, ale kazała nam obiecać, że gdy już się zdecydujemy na powiększenie rodziny, to od razu jej o tym powiemy. No i słowa dotrzymaliśmy. Teściowa od razu rzuciła nam się na szyję, wyściskała nas oboje i wycałowała. A potem tylko rzuciła, że mamy brać się do roboty, bo ona już nie może się doczekać swojego wnuczka.

Nie mogłam zajść w ciążę

Próbowaliśmy i próbowaliśmy, ale bez żadnego rezultatu. Testy ciążowe ciągle pokazywały tylko jedną kreskę. Kompletnie nie mogliśmy zrozumieć, co jest nie tak. Przecież oboje byliśmy młodzi, w świetnej kondycji i szaleńczo w sobie zakochani. Więc o co chodziło? Nasi przyjaciele potrzebowali zaledwie paru namiętnych nocy, by z radością ogłosić, że spodziewają się potomka. A my raz za razem przeżywaliśmy gorycz porażki.

Kiedy minęły 2 lata nieudanych prób, postanowiliśmy w końcu udać się po poradę do specjalisty. Byłam przekonana, że nic poważnego nam nie dolega. Podejrzewałam, że to przez nadmiar nerwów albo po prostu zbyt mocno tego pragniemy. A jak się za bardzo czegoś chce, to efekty są odwrotne do zamierzonych. Mieliśmy w planach po wszystkim polecieć na urlop na Teneryfę. Zostawimy kłopoty za sobą, poplażujemy, potańczymy, zaszalejemy, damy się ponieść chwili. I wtedy na 100% w końcu się powiedzie i zajdę w ciążę. Nie dopuszczałam do siebie innego scenariusza.

Doktor kazał nam przejść cały zestaw badań. Dobrze pamiętam tę podróż po odbiór wyników badań. Do przychodni wkroczyliśmy wyluzowani i z nadzieją w sercach. W końcu mieliśmy tylko dostać na piśmie, że jesteśmy zdrowi jak ryby. Ale niestety, czekała nas przykra niespodzianka.

– Pańskie wyniki wypadły całkiem nieźle – rzucił do Bartka. – Można powiedzieć, że lepiej niż dobrze.

– A jak ze mną? – wyrwało mi się pytanie.

Doktor głęboko odetchnął. Zobaczyłam po jego twarzy, że coś jest nie tak. Wyszło na jaw, iż moje jajniki nie pracują prawidłowo. W zasadzie w ogóle nie działają. Mimo że skończyłam ledwie dwadzieścia pięć lat, pod względem biologicznym przypominałam kobietę w wieku menopauzalnym. To znaczyło dokładnie tyle, że nie było mi dane zostać matką.

Bardzo to przeżyłam

Na początku byłam pewna, że to jakaś okropna pomyłka. Udałam się do kilku innych lekarzy, żeby podważyć tę opinię, ale każdy z nich ją potwierdził. Dopiero po tym zdałam sobie sprawę z gorzkiej rzeczywistości. Nigdy nie dane mi będzie zostać mamą. Totalnie mnie to załamało. Miałam poczucie, że jestem nikim, jakąś wydmuszką, kobietą nie zdolną mieć dzieci.

Moja radość i energia do życia jakby rozpłynęły się w powietrzu. W kolejnych dniach nie potrafiłam zasnąć, skupić się w pracy ani normalnie funkcjonować. Raz ryczałam jak bóbr, a raz rzucałam przekleństwa pod adresem okrutnego losu. Bartek był cudowny. Starał się mnie pocieszać, brał w ramiona.

Nie zadręczaj się tym tak, kochanie. Nasze życie może być wspaniałe nawet jeśli nie będziemy mieć dzieci – oznajmił.

– Serio tak uważasz? – zwróciłam się do niego z pytaniem.

– No jasne, skarbie. Nasza miłość jest najważniejsza. I już zawsze tak pozostanie – mój wspaniały ukochany powiedział to z ogromną czułością w głosie.

Trzymaliśmy wyniki testów w ścisłej tajemnicy. Przyszło nam to z ogromnym trudem. Jednak po jakimś czasie dotarło do nas, że nie da się wiecznie ukrywać prawdy. Szczególnie przed moją teściową. Tak bardzo nie mogła się doczekać pojawienia się wnuczka na świecie, wprost promieniała z radości. Nasze sumienia nie pozwalały na dalsze zwodzenie jej.

– Mama z pewnością bardzo się zasmuci – zwróciłam się do Bartka.

– Racja, ale nie martw się tym za bardzo. Da sobie z tym radę – pocieszał mnie.

Teściowa była zasmucona nowiną

Moja teściowa dowiedziała się o wszystkim podczas niedzielnej kolacji. Wiadomość nią wstrząsnęła. Przyglądała nam się tak, jakbyśmy opowiadali niesmaczne dowcipy z nią w roli głównej.

– Słucham? Nie planujecie zostać rodzicami? Z jakiego powodu? – z trudem wydusiła z siebie słowa.

– Niestety, natura poskąpiła mi płodności – odpowiedziałam szczerze.

– Jesteś tego pewna? – niedowierzanie malowało się na jej twarzy.

– Owszem. Konsultowałam się z wieloma lekarzami. Ich diagnozy były jednoznaczne – posmutniałam i poczułam, jak do oczu napływają mi łzy.
Wstała szybko i podeszła do mnie.

– Strasznie mi przykro, skarbie… Nawet nie potrafię pojąć, co przeżywasz. Chodź no tutaj – objęła mnie ramionami.

Naprawdę doceniłam to, co zrobiła. Uwierzyłam jej szczerze, że jest ze mną całą sobą w bólu, pragnie dodać mi otuchy. Tego właśnie potrzebowałam. Moja matka odeszła z tego świata parę lat temu i nie miałam nikogo, przed kim mogłabym się wyżalić. Odniosłam wrażenie, że moja teściowa chciała zająć jej miejsce.

Parę dni po tym zdarzeniu powiedziałam Bartkowi, że po wyjściu z pracy nie wrócę od razu do domu. Planowałam umówić się z koleżanką na babskie spotkanie. Niestety, Aga niespodziewanie skontaktowała się ze mną, przekładając nasze pogaduchy na inny termin. Wyjaśniła, że w jej firmie wynikła jakaś kryzysowa sytuacja i będzie zmuszona zostać po godzinach aż do bladego świtu. Odrobinę rozczarowana całą sytuacją, ruszyłam z powrotem do domu. Tuż przed wejściem do bloku dostrzegłam zaparkowany pojazd, należący do matki męża.

Niechcący usłyszałam ich rozmowę

Kiedy zobaczyłam teściową, byłam wyjątkowo zaskoczona. Nie mówiła, że wpadnie z wizytą. Nagle w mojej głowie pojawiła się niepokojąca myśl. Może coś przede mną ukrywają? Bezszelestnie wślizgnęłam się do domu, ukryłam za szafą w korytarzu i czekałam w napięciu. Byłam ciekawa, jakie sekrety mają przede mną i o czym szepczą, gdy mnie nie ma.

– Dobrze się składa, że mamy chwilę dla siebie. W końcu nadarzyła się okazja, żeby w spokoju porozmawiać – dobiegł mnie głos matki Bartka.

– O czym chcesz rozmawiać? – nie krył zaskoczenia mój małżonek.

– O twojej wyprowadzce od żony.

– Że co proszę?

– Przecież to chyba jasne. Nie będziesz chyba tkwił do końca życia z kobietą, która nie może dać ci dziecka! – podniosła głos teściowa.

– Mamuś, daj spokój. Jestem zakochany w Kasi i pragnę spędzić z nią życie! – wyraził sprzeciw.

– Teraz może i tak myślisz. Ale co przyniesie przyszłość? Od zawsze pragnąłeś dzieci… Przekonasz się, że prędzej czy później wasz związek legnie w gruzach bez dzieci. Po co więc to dalej ciągnąć? – twardo obstawała przy swoim.

– Mamo, no weź… Bardzo cię proszę, zakończmy tę dyskusję… – powiedział Bartek tonem pełnym desperacji.

– Wykluczone. Do roboty i nie ma dyskusji. Trzeba to ogarnąć natychmiast. Czas to pieniądz. Taki przystojniak jak ty nie będzie miał kłopotu ze znalezieniem dziewczyny, która da ci nawet gromadkę dzieciaków. Z tym, że przed ślubem wyślemy ją na kompleksowe badania, żeby uniknąć wpadki… A ta ułomna kaleka? Niech się od ciebie odczepi raz na zawsze. Taki facet, jak ty, to dla niej za wysokie progi! – parsknęła z pogardą.

A co jeśli faktycznie on mnie zostawi?

Nie chciałam zdradzić swojej obecności w przedpokoju i tego, że nasłuchuję. Miałam w planach zbliżyć się do drzwi i głośno nimi trzasnąć, aby Bartek i jego mama sądzili, że dopiero co przekroczyłam próg mieszkania. Dopiero później, gdy zostalibyśmy z mężem sam na sam, wypytałabym go o wizytę mamusi. Jednak słowa wypowiedziane przez teściową tak bardzo mnie zraniły i wprowadziły w gniew, że nie dałam rady nad sobą zapanować. Wparowałam do salonu niczym huragan.

– Jak ty możesz być taka bezwzględna i zakłamana! – wydarłam się na moją teściową.

– Ach, to ty? Nie zauważyliśmy, kiedy się zjawiłaś. Wślizgnęłaś się do mieszkania niczym rabuś – odezwała się.

– No tak, jestem z powrotem! Już od piętnastu minut czaję się w korytarzu i podsłuchuję waszą rozmowę. Nie sądziłam, że jesteś do tego zdolna! Liczyłam na to, że autentycznie mnie rozumiesz i staniesz po mojej stronie. Przecież zdajesz sobie sprawę, jak ciężko mi z tym wszystkim. A ty? Chcesz zrujnować nasz związek! Skąd w ogóle pomysł?! To, że nie mogę mieć dzieci, to wyłącznie nasza osobista kwestia i nie powinno cię to w ogóle interesować! – wydarłam się.

Popatrzyła na mnie z wyższością.

– Przepraszam cię kochana, ale odpowiedź brzmi nie. Jako mama muszę dbać o szczęście mojego Bartka, on jest dla mnie wszystkim. Wiem, że przy tobie nie zazna prawdziwego szczęścia. Z tego powodu nie spocznę, póki się nie rozejdziecie – powiedziała stanowczo i po tych słowach opuściła nasze mieszkanie.

Dobrze się stało, że wyszła, bo gdyby próbowała ciągnąć tę rozmowę, to pewnie własnoręcznie wykopałabym ją na zbity pysk. Tamto zdarzenie doprowadziło do długiej dyskusji między mną a moim małżonkiem. Zapewniał mnie o swojej miłości i braku intencji rozwodowych, twierdząc, że rozmowa z matką kompletnie go zaskoczyła. Ufam jego słowom, bo doskonale słyszałam, co mówił...

Jednak teściowa nie zamierza odpuścić. Chciałabym jej przebaczyć, ale ona zupełnie tego nie oczekuje. Od czasu tamtej ostrej wymiany zdań zupełnie mnie ignoruje. Nie składa nam wizyt, nie zaprasza mnie na rodzinne spotkania, a gdy odbiorę telefon, po prostu się rozłącza. Co więcej, za moimi plecami rozpowiada niestworzone historie na mój temat. Mam tego pełną świadomość, ponieważ niektórzy z rodziny Bartka, dawniej serdeczni i mili, teraz spoglądają na mnie z niechęcią i przestali się z nami spotykać.

Bartek uważa, że nie ma powodów do obaw i że jego mama w końcu się uspokoi i odpuści. Sądzi, że przemyśli sobie wszystko na spokojnie, dostrzeże swoje potknięcie i sytuacja wróci do normy, tak jak przedtem. Ja w to nie wierzę. Według mnie będzie go nieustannie dręczyć i truć mu głowę, dopóki Bartek w końcu nie odejdzie ode mnie. Co ja wtedy pocznę? Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego u swoim boku.

Kasia, 25 lat

Czytaj także:
„Czego nie da mąż, dam ja. Jestem złotą rączką nie tylko od remontu, a kobiety chętnie z tego korzystają”
„Czekaliśmy na spadek po ojcu, a on zapisał go obcej kobiecie. Dopiero wtedy odkryliśmy, co nawywijał nasz tatko”
„Jesień życia spędzałam samotnie jak kołek w pustym mieszkaniu. Czekałam tylko, aż w końcu zabierze mnie anielski orszak”

Redakcja poleca

REKLAMA