Kiedy wychodziłam za mąż za Marka, to byłam przekonana, że nic nie popsuje naszego szczęścia. A tymczasem pojawiła się teściowa, która za wszelką ceną postanowiła udowodnić, że jej synek popełnił błąd. Tej babie kompletnie nic nie pasuje, a najbardziej ja.
Byłam szczęśliwa
Doskonale pamiętam dzień, w którym Marek mi się oświadczył. Właśnie obroniłam pracę dyplomową, co kosztowało mnie naprawdę sporo nerwów.
– Mam dla ciebie niespodziankę – powiedział Marek, który wtedy był moim chłopakiem od niecałych dwóch lat.
– Jaką? – zapytałam podekscytowana.
Uwielbiałam niespodzianki, a mój chłopak potrafił poprawić mi humor jak mało kto.
– Na razie nie powiem – powiedział tajemniczo.
A potem zasłonił mi oczy i wywiózł mnie gdzieś za miasto. Kiedy zdjęłam opaskę, to przed moimi oczami ukazał się uroczy domek, przed którym stał uroczyście nakryty stół.
– Co to jest? – zapytałam zdzwiona.
A Marek wyciągnął pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek.
– Wieczór zaręczynowy – odpowiedział.
Włożył mi pierścionek na palec i zapytał, czy za niego wyjdę.
–Tak! –wykrzyknęłam radośnie i rzuciłam mu się na szyję.
Tak naprawdę już od jakiegoś czasu po cichu liczyłam na zaręczyny i każdy dzień zwłoki przynosił sporo pytań i wątpliwości. A tu coś takiego.
Teściowa nie była na ślubie
Termin ślubu ustaliliśmy na czerwiec. A ja stojąc przed ołtarzem i wypowiadając słowa przysięgi małżeńskiej czułam się najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. "To początek mojego nowego życia" –myślałam rozmarzona i w myślach snułam już wizję naszych przyszłych lat. I owszem, moje życie bardzo się zmieniło. Ale niestety nie na lepsze. A przyczyną całego zamieszania była teściowa.
Marek niewiele opowiadał o swojej matce. Wiedziałam tylko tyle, że wiele lat temu wyjechała za granicę i niemal zupełnie nie utrzymywała kontaktów z mężem i synem. Dopiero po śmierci swojego męża odezwała się do Marka i nawiązała z nim pewną relację. Ale na ślubie się nie pojawiła, tłumacząc to tym, że nie mogła wyrwać się z pracy.
– Może to i lepiej – podsumował to mój przyszły mąż.
I chociaż niewiele opowiadał o swojej matce, to domyślałam się, że nie miał z nią najlepszych relacji.
Ale mimo wszystko bardzo za nią tęsknił. I to na tyle, że gdy w końcu postanowiła wrócić do Polski, to prawie oszalał z radości.
– W końcu będę miał obok siebie dwie najważniejsze kobiety swojego życia – ekscytował się jak dziecko.
Nie polubiłyśmy się
A ja cieszyłam się razem z nim, bo wiedziałam, że Markowi bardzo brakowało matki. I chociaż nie pokazywał tego, to tak naprawdę bardzo chciał, aby była obecna w jego życiu. Gdy teściowa w końcu pojawiła się w progu naszego mieszkania, mój zapał szybko minął. Matka Marka już od samego początku nie przypadła mi do gustu. Podobnie zresztą jak ja jej.
– Niezbyt czysto w tym waszym mieszkanku – powiedziała niemal od progu, krytycznie rozglądając się po naszym gniazdku.
– A mięso mogłoby być lepiej doprawione – dodała, gdy podałam na stół swój popisowy obiad.
Mój sernik też nie przypadł jej do gustu, bo według niej był zbyt twardy i zbyt suchy.
– Musisz się jeszcze wiele nauczyć, aby zadowolić Mareczka –powiedziała na koniec wizyty.
Jednocześnie uśmiechnęła się złośliwie i spojrzała na mnie jak na rywalkę. A ja poczułam, że właśnie zaczęła się między nami wojna.
I się nie pomyliłam. Matka Marka na każdym kroku zwracała mi uwagę – a to że źle gotuję, a to że niezbyt dobrze sprzątam, a to że źle prasuję koszule. Tak naprawdę według niej wszystko robiłam źle. I tylko zastanawiałam się, kiedy teściowa zwróci mi uwagę, że w sypialni też jestem kiepska. Bo przecież nic nie umiałam i do niczego się nie nadawałam.
Mój mąż nie reagował
Początkowo w milczeniu znosiłam sprzeczki z teściową i nie wciągałam w nie swojego męża. Nie chciałam, aby musiał stawać pomiędzy nami i wybierać pomiędzy jedną a drugą.
Ale w końcu nie wytrzymałam. Kiedy kolejny raz teściowa zwróciła mi uwagę, że zepsułam obiad, to postanowiłam poskarżyć się mężowi.
– Twoja mama mnie ciągle obraża – powiedziała któregoś wieczoru, gdy już oboje leżeliśmy w łóżku.
Kilka godzin wcześniej wpadła do nas matka Marka i już od progu zwróciła mi uwagę, że z kuchni unosi się dziwny zapach.
– Pewnie znowu coś zepsułaś – powiedziała złośliwie i czym prędzej ruszyła do mojej kuchni.
Oczywiście powiedziała to na tyle cicho, żeby Marek nie usłyszał, a ja nie podjęłam tematu, żeby nie wywoływać sprzeczki. I dzielnie wytrzymałam do końca obiadu, miło uśmiechają się do kobiety, która tak bardzo zalazła mi za skórę.
Ale wszystko ma swoje granice –nawet moja cierpliwość i wyrozumiałość w stosunku do kobiety, która była tak ważna dla mojego męża. Stąd ta moja próba poskarżenia się mężowi na zachowanie jego mamusi.
– Niemożliwie – tymczasem skomentował to mój mąż. – Musiałaś coś źle zrozumieć – powiedział z uśmiechem.
A potem odwrócił się do mnie plecami i jak gdyby nic zasnął. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o moją rozmowę z mężem na temat jego matki.
Była coraz bardziej złośliwa
A tymczasem moja teściowa nie dawała za wygraną. Z każdym kolejny dniem i tygodniem stawała się coraz bardziej złośliwa i coraz częściej i głośniej krytykowała mnie i moje zachowanie. I już nawet nie ukrywała się przed Markiem, który przez to stawał się świadkiem naszych złośliwych i niezbyt uprzejmych wymian zdań. A on wcale na to nie reagował. W milczeniu przysłuchiwał się naszym kłótniom, a gdy szukałam u niego pomocy, to jak gdyby nigdy nic odwracał wzrok.
– Nie przeszkadza ci, że twoja matka mi ubliża? –zapytałam go kiedyś, gdy kolejny raz musiałam wysłuchiwać z ust teściowej krytyki na mój temat.
– Chyba przesadzasz – powiedział lekceważąco machając ręką. – To tylko zachowanie typowej teściowej – dodał rozbawiony.
Problemem było tylko to, że mi wcale nie było do śmiechu.
W końcu pękłam
Przez kolejne tygodnie sytuacja wcale się nie poprawiła. A co gorsza –nawet się pogorszyła. Matka Marka już na każdym kroku udowadniała, że nie nadaję się na żonę dla jej synka. A Marek nic z tym nie robił. Pozwalał jej mnie obrażać i jeszcze ją bronił, gdy jej krytyka szła za daleko. Dzielnie to znosiłam. Ale któregoś dnia miarka się przebrała, a ja postanowiłam coś z tym zrobić.
– Tak się nie da żyć – powiedziałam Markowi któregoś wieczoru.
Kilka minut wcześniej skończyłam rozmowę z teściową, która powiedziała mi, że zupełnie nie nadaję się na żonę dla jej syna.
– O co ci chodzi? – zapytał zdziwiony.
– O twoją matkę! – wykrzyknęłam oburzona.
Postawiłam ultimatum
A kiedy Marek jak zwykle powiedział, że przesadzam, to nie wytrzymałam.
– Przykro mi to mówić, ale musisz wybierać. Albo ona albo ja –postawiłam mu ultimatum. I mówiąc te słowa miałam nadzieję, że mój mąż w końcu się opamięta i przejrzy wreszcie na oczy.
– Zwariowałaś? – usłyszałam.
Kiedy spojrzałam w oczy swojego męża, to zrozumiałam, że przegrałam. Zaczęłam pakować walizkę.
– Co ty robisz? – zapytał mnie Marek.
Poinformowałam go, że wyprowadzam się do rodziców, a on powiedział, że postradałam rozum.
– Nie każ mi wybierać pomiędzy tobą a moją matką – powiedział cicho.
– A ty nie każ mi znosić obecności tej wrednej baby – powiedziałam ze złością.
A potem zamknęłam walizkę i ruszyłam w stronę drzwi.
– Wybór należy do ciebie – powiedziałam na odchodne.
Wyszłam z naszego mieszkania, a mój mąż mnie nie zatrzymał.
Teraz mieszkam u rodziców
Marek próbował namówić mnie na powrót, a ja byłam blisko zmiany swojej decyzji. Ale gdy nasza rozmowa schodziła na temat teściowej, to od razu uświadamiałam sobie, że nic w tym zakresie się nie zmieniło. Dlatego trwam przy swojej decyzji i nie zamierzam jej zmieniać, dopóki mój mąż nie zobaczy prawdziwej twarzy swojej matki.
A jeżeli tego nie zrobi, to do niego nie wrócę. Kocham swojego męża, ale nie mam siły na wieczne pretensje i złośliwości ze strony teściowej. I chociaż wiem, że mojego męża czeka bardzo trudna decyzja, to ja nie zamierzam mu jej ułatwiać.
Katarzyna, 33 lata
Czytaj także: „Rodzina uważa, że moje miejsce jest w kuchni przy garach i zmywaku. Nawet córki pomiatają mną jak niedouczoną kucharką”
„Mój facet wolał robić karierę, niż wieść spokojne życie ze mną. Mężczyźni nie potrafią docenić kobiecej troski”
„Ciotka nie słuchała, gdy mówiliśmy, że jej kochanek to dwulicowy drań. Po 15 latach poszła wreszcie po rozum do głowy”