Kasia wpadła do domu i od razu zaczęła krzyczeć:
– Mamo, pomóż mi znaleźć strój na aerobik, bo muszę iść na trening.
– Sama sprawdź w szafie, właśnie robię obiad – odpowiedziałam z kuchni.
– No ale przecież wiesz, że w środy chodzę na zajęcia, mogłaś mi już wcześniej przygotować rzeczy – odparła niezadowolonym tonem.
Wreszcie nie wytrzymałam
– Przestań się tak zachowywać, smarkulo! – wrzasnęłam, kompletnie tracąc cierpliwość. W całym tym rozgardiaszu spaliłam mięso na dzisiejszy obiad. – A niech to licho – wymamrotałam cicho, próbując się opanować i zdusić w sobie wściekłość. Ale na nic się to zdało, bo w trakcie jedzenia znowu każdy miał jakieś uwagi.
– Za tłusty sos! Zjem tylko sałatę – skrzywiła się Julia, nasza najstarsza latorośl w wieku dojrzewania, patrząc z obrzydzeniem na danie. Z kolei Kasia pochłonęła jedynie kartofle z mięsem, zostawiając nietknięte warzywa.
– Przecież wiesz, że seler to dla mnie najgorsze warzywo – rzuciła, po czym wybiegła na trening.
Ledwo uporałam się ze sprzątaniem po obiedzie, a Julia już miała kolejny problem.
– Mamo, zaprasujesz mi to szybko? Spieszę się – powiedziała, zostawiając ciuch na desce do prasowania.
– Poczekaj chwilę, skończę zmywać – odparłam, myśląc w duchu, że mogłaby poprosić nieco milej. – W twoim wieku powinnaś już sama prasować swoje rzeczy – stwierdziłam wprost.
– Chcesz żebym zniszczyła moje ulubione ciuchy? – spojrzała na mnie zaskoczona. – Przecież zawsze ty się tym zajmowałaś.
Byłam zawiedziona
Wytarłam ręce i podeszłam do deski. Dotarło do mnie wtedy, że faktycznie, sama jestem sobie winna. I to była naprawdę przykra prawda.
Po półgodzinie usiadłam przy stole w kuchni ze świeżo zaparzoną herbatą. Myśli, które krążyły mi po głowie, były wyjątkowo smutne. Wszystko, co osiągnęłam – zarówno w sferze osobistej, jak i rodzinnej – wydawało się totalną klapą. Kiedyś tryskałam energią i miałam wielkie marzenia. Moim celem była praca w świecie mody. Jednak życie napisało zupełnie inny scenariusz. Kiedy kończyłam naukę w technikum krawieckim, poznałam Andrzeja i kompletnie się w nim zakochałam. Zaraz po maturze wzięliśmy ślub, a niedługo potem na świat przyszła nasza Julia. Musiałam wtedy odłożyć na bok wszystkie swoje zawodowe ambicje.
Głównym żywicielem rodziny był Andrzej, podczas gdy ja zajmowałam się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci. By wspomóc budżet domowy, szyłam ciuchy znajomym i rodzinie. Kiedy nasze pociechy były już większe, planowałam zatrudnić się w niedalekiej szwalni, ale mój małżonek zdecydowanie nalegał, żebym została w domu.
Nie doceniali mnie
Na co dzień skupiałam się głównie na podstawowych naprawach ubrań i poprawkach krawieckich. Do tego dorzucić trzeba całą masę domowych obowiązków – od prania i gotowania, przez porządki i bieganie po sklepach, aż po pielęgnację ogrodu i przygotowywanie przetworów.
Teresa, moja przyjaciółka, często mówiła, że jestem wyjątkową gospodynią, ale rodzina zdawała się tego nie dostrzegać. Byli nawet zdania, że ogarnianie domu to sama radość i żadne wyzwanie. Zrozumiałam, że jeśli wszystko zostanie po staremu, to zwariuję. Dopijając herbatę, postanowiłam porozmawiać o tym z mężem jeszcze tego samego dnia.
Andrzej wrócił późno z pracy i natychmiast usiadł do kolacji. Przygotowałam gołąbki w sosie oraz surówkę.
– Ech, właściwie to marzyły mi się pierogi z mięsem – powiedział niezadowolony, spoglądając na jedzenie.
– Gdybym chciała spełniać wszystkie wasze zachcianki, musiałabym być jednocześnie przy kilku garnkach – odparłam ze zdenerwowaniem.
Ciągle im dogadzałam
– To trzeba było tak właśnie zrobić. Przecież miałaś na to cały dzień – burknął poirytowany.
– Niestety nie, ponieważ zajmowałam się szyciem, a teraz jestem zbyt zmęczona na kłótnie – ucięłam stanowczo.
– Te guziki musiały cię strasznie zmęczyć – zadrwił ze mnie. Nigdy wcześniej nie poczułam się tak urażona jego słowami.
– Mam tego dość! – wybuchłam gniewem. – Nikt z was nie szanuje tego, co robię. Od jutra zaczynam szukać zatrudnienia i przestaję być waszą gosposią – krzyczałam, trzęsąc się ze złości.
– Zastanów się nad tym, co wygadujesz. Przecież w okolicy nie działa żaden zakład krawiecki.
– Nie muszę się ograniczać do szycia, dam sobie radę w każdej pracy – odpowiedziałam zdecydowanie.
– Chciałbym wiedzieć, gdzie ty teraz zamierzasz znaleźć jakieś zajęcie – machnął lekceważąco ręką. – Nie masz żadnego doświadczenia zawodowego – powiedział złośliwie.
– Zapomniałeś chyba, że to ty przekonywałeś mnie, żebym zostawiła swoje plany i marzenia, by zostać twoją małżonką. Wtedy składałeś mi obietnice miłości, wsparcia i szacunku – odpowiedziałam. Czułam, że nic już nie powstrzyma mojej decyzji.
Wzięłam się za siebie
Następnego dnia umówiłam się na spotkanie z moją najlepszą przyjaciółką Tereską.
– Najwyższa pora, byś wreszcie zaczęła szukać zatrudnienia – stwierdziła, gdy przedstawiłam jej moje zamiary.
– Kto by chciał taką jak ja? – rozpłakałam się, przypominając sobie to, co powiedział Andrzej.
– Daj spokój, oczywiście, że coś znajdziesz! Jesteś mądrą kobietą i na pewno sobie poradzisz – starała się mnie pocieszyć. – W twoim wieku można jeszcze sporo zmienić, może warto by się douczyć? – podsunęła pomysł.
– Pamiętam, jak kiedyś chciałam zostać projektantką i szyć fajne ciuchy – zaśmiałam się na wspomnienie dawnych marzeń.
– To dlaczego nie pójdziesz na szkolenie z projektowania ubrań? – zaproponowała Tereska.
– Co takiego? Znowu się uczyć? – zdziwiłam się, choć ta propozycja brzmiała naprawdę interesująco.
Przez następne dni intensywnie przeglądałam oferty pracy i odnowiłam kontakty z dawnymi znajomymi. Teresa przekonała mnie do zapisania się na szkolenie. Spotkania odbywały się co drugi weekend, a ja uczęszczałam na nie z ogromną radością. W końcu mogłam się realizować i czułam, że robię coś wartościowego.
Poczułam się młodo
– Mamo, czy nie jesteś przypadkiem za późno na naukę? – zagadnęła pewnego dnia Julka.
– Skądże znowu – odparłam rozpromieniona. – Szkoda tylko, że tak długo zajmowałam się spełnianiem waszych życzeń – mruknęłam. Julia obróciła się na pięcie, wyraźnie urażona.
Zatrudniłam się u kobiety, która miała sklep z ubraniami oraz przylegającą do niego niewielką pracownię krawiecką. Do moich obowiązków należało wycinanie tkanin i szycie, podczas gdy szefowa zajmowała się klientami i reklamowaniem interesu.
Nadeszła chwila, w której zdecydowałam się podzielić domowe zadania między męża i dzieci. Nie przejmowałam się zbytnio ich niezadowoleniem i ponurymi minami, chociaż denerwowały mnie niedokładnie umyte talerze czy niedopilnowane potrawy na kuchni. Pamiętam jeden wieczór po powrocie do domu, gdy z radością poinformowałam bliskich o rosnącej liczbie klientów.
– Patrzcie państwo, żona zajęła się karierą, a mieszkanie coraz bardziej przypomina chlew – skomentował Andrzej z przekąsem.
– To wasza wspólna odpowiedzialność, jeśli jest tu nieporządek. Widocznie sprzątanie nie idzie wam najlepiej – odpowiedziałam.
Zrozumieli swoje zachowanie
Czułam smutek, że rodzina nie cieszyła się razem ze mną z moich sukcesów. Czasem nie mogłam się powstrzymać i rzucałam w ich stronę jakieś złośliwe komentarze. Ale w głębi duszy wiedziałam, że idę w dobrym kierunku. Moja ścieżka zawodowa rozwijała się świetnie, a kobiety wprost uwielbiały nasze kolekcje ubrań.
Wkrótce potem pomyślnie zakończyłam edukację w studium, otrzymując same piątki na egzaminach końcowych. Z tej okazji wpadłam na pomysł, żeby zaprosić wszystkich członków rodziny na wyjątkową kolację do restauracji.
– Jestem pod wrażeniem tego, co osiągnęłaś. Muszę przyznać, że nie miałem pojęcia o twoich wyjątkowych talentach, więc szczerze ci gratuluję – powiedział Andrzej głosem, w którym pobrzmiewało lekkie zakłopotanie.
– Mamo, tak się cieszymy, że znalazłaś swoje miejsce w pracy i sprawia ci ona tyle przyjemności – odezwała się Julka. – Przepraszamy za to, że wcześniej się z ciebie naśmiewaliśmy. Teraz już rozumiemy, że prowadzenie domu to naprawdę trudne zadanie.
Po latach wreszcie zyskałam uznanie wśród najbliższych, głównie dlatego, że mogłam dołożyć się do domowych wydatków. Teraz, jako 46-latka, mam stabilne zajęcie i nie muszę nikogo prosić o pieniądze. Praca stała się tak ważną częścią mojego życia, że nie potrafię sobie wyobrazić dnia bez niej.
Elżbieta, 43 lata
Czytaj także:
„Ela ma 48 lat i przeszła w życiu piekło. Mąż i teściowie traktowali ją jak wycieraczkę do butów, aż coś w niej pękło”
„Doradzam synowej przy dziecku, a ona się obraża. Przecież wychowałam jej męża, więc wiem, co najlepsze dla wnuczka”
„Zakochałem się w samotnej matce, ale była zimna jak świąteczna galareta. Musiałem pokazać, że jestem gorącym tatusiem”