Jako dziecko często słuchałam maminych przestróg dotyczących kobiet, które decydują się na rolę kochanki. Mama wiedziała, co mówi. W jej kręgu znajdowała się osoba, która po cichu wcinała się w cudze życie. Mowa o cioci Justynie, jej rodzonej siostrze, która wplątała się w romans z żonatym facetem. On przysięgał jej miłość do grobowej deski, ale wciąż tłumaczył, że nie może teraz porzucić małżonki i prosił o cierpliwość. Historia była tak banalna, że nikt by nie uwierzył, że zgrabna, stosunkowo młoda kobieta może tak marnować swoje życie.
Była w nim zakochana
W dzieciństwie zapadła mi w pamięć rozmowa, gdy mama próbowała przekonać ciocię Justynę do odejścia od tego faceta i skupienia się na własnym dobru. Ciocia odpowiedziała wtedy bez wahania:
– Nie zrozumiesz tego, bo nigdy nikogo tak mocno nie kochałaś jak ja. Daj już temu spokój!
Ten, który tak bardzo zawrócił w głowie cioci, nie wyróżniał się niczym szczególnym – ani wyglądem, ani inteligencją czy życiową zaradnością. Do dziś nie potrafię zrozumieć, co takiego ciocia w nim widziała.
Poza tym dziwnym uczuciem, trudno było znaleźć w niej jakieś słabości. Zawsze działała rozsądnie, prowadziła świetnie prosperującą firmę i wszyscy uważali ją za osobę zrównoważoną i racjonalną. Rodzina wielokrotnie starała się poznać ją z różnymi mężczyznami, licząc że któryś sprawi, że ciotka zapomni o tej wstydliwej znajomości. Niestety, nic z tego nie wyszło.
Gdy tylko jakiś facet próbował się do niej zbliżyć, momentalnie zamykała się w sobie. Ostatecznie moja mama przestała się tym przejmować i tylko wzdychała ze smutkiem, gdy ktoś poruszał temat życia uczuciowego Justyny.
Mijały kolejne miesiące, a schemat jej życia pozostawał niezmienny: dwa dni każdego tygodnia rezerwowała dla własnych potrzeb, podczas gdy niedziele i święta poświęcała rodzinie. Wakacje planowała wspólnie z Karolem, chyba że ten jechał z rodziną wypoczywać w egzotycznych krajach. W takich sytuacjach mogli się spotykać jedynie przez kilka dni przed jego wyjazdem lub po powrocie.
Nie widziała jego wad
Sytuacja kompletnie się zmieniła, gdy ciotka przekroczyła pięćdziesiąty rok życia. Małżonka jej wybranka ciężko zachorowała i niedługo potem zmarła, zostawiając go z dwojgiem niemal pełnoletnich dzieci.
Justyna cały czas dyskretnie pomagała im w różnych sprawach, wysyłając pieniądze i załatwiając rozmaite rzeczy, ponieważ czuła, że musi tak postępować. Wydała na to fortunę, jednak nie przejmowała się dokumentowaniem wydatków. Jakby tego było mało, udostępniła Karolowi swój rachunek w banku. To doprowadziło do pierwszej poważnej kłótni między moją mamą a jej ukochaną siostrą.
– Co ty wyprawiasz? Rozum ci odjęło? – wrzeszczała matka. – Tyle czasu straciłaś na tego kanciarza, a teraz dalej się w to pakujesz, chociaż nie masz pewności, czy on w ogóle kiedykolwiek się zdecyduje.
– Karol to nie żaden kanciarz – broniła swojego wybranka ciocia. – On nikogo nie wykorzystuje. Nigdy niczego ode mnie nie żądał.
– No pewnie, wiedział doskonale, że przybiegniesz do niego. Co dobrego od niego otrzymałaś? Przez tyle lat byłaś przy nim jak cień, zawsze chętna do spełnienia każdej jego zachcianki. Nawet podczas remontu jego mieszkania to ty szukałaś fachowców. A kiedy jego dzieciak wpadł w kłopoty i groziło mu wydalenie ze szkoły, poszłaś prosić o pomoc koleżankę, która akurat była dyrektorką w tym liceum. Czy ktokolwiek z nich okazał ci wdzięczność?
– A jak niby mogliby być wdzięczni, skoro jego dzieciak w ogóle nie wie o moim istnieniu?
Mama się wściekła
– Widzisz tylko to, co pasuje do twojej wizji. A kto według ciebie zniszczył twoje auto?
– Sprawców nie udało się złapać. Pewnie jacyś wandale…
– Każda myśląca osoba już dawno poskładałaby to do kupy, ale tobie wygodniej żyć w nieświadomości. To proszę bardzo, tkwij w tym dalej, ja już nie mam siły z tobą dyskutować.
W końcu ciocia Justyna zdecydowała się bardziej zbliżyć do Karola – może za sprawą mojej mamy, która ją do tego przekonała, albo z jakiegoś innego powodu. W każdym razie wpadli na pomysł wspólnego urlopu. Dwa tygodnie spędzone nad polskim morzem. Liczyli na to, że taki wspólny wyjazd będzie dla nich dobrym początkiem.
Przyjechali z urlopu oddzielnie i na dodatek skłóceni jak nigdy. Ciotka nie powiedziała nic o tej sytuacji, lecz można było zauważyć, jak kipi ze wściekłości. Mama początkowo skakała z radości, jednak jej szczęście nie trwało zbyt długo. Niedługo potem doszły do nas słuchy, że partner Justyny zamieszkał u niej na stałe, oddając swoje mieszkanie dzieciom.
– Albo to jakieś jej szaleństwo, albo zbliża się koniec tej dziwacznej relacji – powiedziała moja mama z przekonaniem. – Założę się, że za jakieś pół roku wszystko wyjdzie na jaw.
Miała rację
Mama faktycznie przewidziała, jak to się skończy, tylko trochę się pomyliła co do dat. Po około czterech miesiącach ciocia wyrzuciła Karola ze swojego mieszkania. Tym razem była niezła awantura, więc wyglądało na to, że to już naprawdę koniec ich związku. Nie trzeba było się krępować z pytaniami o szczegóły, bo ciotka i tak opowiadała o tym każdemu, kto chciał słuchać.
Zrozumiała wszystko podczas letniego wyjazdu nad Bałtyk, gdy pierwszy raz pokazali się razem wśród innych ludzi. Wtedy miała szansę zobaczyć, jak on zachowuje się w różnych sytuacjach. Do tej pory spędzali czas wyłącznie sam na sam.
Karol pokazał swoje prawdziwe oblicze. Nigdy wcześniej nie przypuszczała, że może być tak egoistyczny, szukający zaczepki i ciągle na coś narzekający. Nie mogła wyjść ze zdumienia, gdy słyszała, z jaką wyniosłością zwracał się do pracowników hotelu, obsługi parkingu czy personelu sklepu. Czuła się zawstydzona, obserwując jak bez przerwy poucza innych.
Opamiętała się
Najbardziej jednak raziło ją to, jak traktował kobiety. Bez skrępowania wpatrywał się w młode dziewczyny, ordynarnie komentując ich figurę, piersi i pośladki, wprawiając przy tym ciocię w totalne zakłopotanie. Gdy opowiadała o jego zachowaniu, jeszcze bardziej się denerwowała, bo przecież sam nie wyglądał zbyt atrakcyjnie.
– Z perspektywy czasu widzę, że to był moment na zakończenie tej relacji – mówiła – ale on ciągle przepraszał i okazywał skruchę. Tłumaczył, że chciał mi tylko zaimponować, że to nie jego prawdziwa natura i że kilka tygodni to za mało, by przekreślić wszystkie wspólne lata. W końcu dałam się przekonać. Zgodziłam się nawet, żeby zamieszkał u mnie, bo myślałam, że dzięki temu lepiej się poznamy.
Na jaw wyszła cała prawda. Karolek rozrzucał przepocone skarpety po całym mieszkaniu, traktując Justynę jak gosposię, która wszystko posprząta. Zostawiał łazienkę w totalnym nieładzie. Mógł całymi godzinami siedzieć przed telewizorem. A to był zaledwie wierzchołek góry lodowej…
– Najgorsze w tym wszystkim było – opowiadała ciocia – że ciągle mnie porównywał do swojej zmarłej żony. Zawsze wypadałam przy tym gorzej od niej. Nie wytrzymałam, gdy pewnego dnia oznajmił, że żałuje czasu poświęconego mnie zamiast jej, i że dopiero teraz zrozumiał, jakim skarbem była jego pierwsza żona! A to przecież ja łożyłam na niego jak głupia!
– Teraz widzę, że Karol oszukiwał nas obydwie, nie dając nic żadnej z nas. Wiecznie było mu za mało. Nabrałyśmy się na jego grę w słabego, nieprzystosowanego człowieka. Udawał takiego kruchego i delikatnego, że aż prosiło się, by się nim zaopiekować.
– Widzę, że miałam rację – skomentowała mama, wysłuchawszy historii cioci
Aneta, 26 lat
Czytaj także:
„Moje małżeństwo skończyło się szybciej niż kredyt za wesele. Odpłaciłam się byłemu i teraz mam 2 do wyboru”
„Wiem, że nie powinnam, ale przeczytałam pamiętnik córki. To, czego się dowiedziałam, totalnie mnie zniszczyło”
„Łowiłam starszych mężczyzn jak świąteczne karpie. Myślałam że się obłowię, dopóki to na mnie ktoś nie zastawił sieci”