Naprawdę uważam, że dzieci powinny wychowywać się z dziadkami. I nie miałabym nic przeciwko wizytom teściowej, gdyby nie to, że po każdych jej odwiedzinach byłam chora z nerwów!
Alicji nic się nie podobało! Niby przychodziła do Bartusia, ale zamiast bawić się z małym, ciągle patrzyła mi na ręce. Czego ja się od niej nie nasłuchałam!
Mały był zawsze nieodpowiednio ubrany: albo za ciepło, albo za lekko. Źle gotowałam zupę, źle obierałam ziemniaki, kupowałam niesmaczną wędlinę, niedobry ser, „nadgniłe” owoce. Nawet pranie budziło jej zastrzeżenia: za mocno pachniało płynem do płukania („Bartuś będzie miał alergię”),
a czasem za słabo („Bartuś będzie chodził taki niedoprany…”).
Zaczęłam łapać się na tym, że przy Alicji chodzę jak więzień terrorysty: kulę się ze strachu, ręce mi się trzęsą, ze zdenerwowania to coś stłukę, to wysypię. A moje wpadki to była dla teściowej woda na młyn! Zaraz zaczynała litanię o moim niedbalstwie, roztrzepaniu, niedojrzałości…. Każdą jej wizytę przypłacałam zdrowiem.
Oczywiście niejeden raz rozmawiałam o tym z mężem. Robert ma jednak ugodowy charakter, więc choć obiecywał, że porozmawia ze swoją mamą, długo nic z tego nie wychodziło. Zaciskałam zęby dla dobra rodziny, aż… mleko się rozlało. I to dosłownie!
Tego dnia Alicja przyszła do nas przed południem. I niemal od progu zaczęła krytykę.
Nowy docinek: okna mam brudne
„Pewnie jak zwykle podglądała mnie z zewnątrz, zanim zapukała do drzwi” – pomyślałam.
Cały tydzień padał deszcz, jak to w październiku; nie było sensu myć okien. Poza tym naprawdę nie miałam do tego głowy! Bartuś ząbkował, nie spał po nocach…
– Okna to wizytówka domu! Co z ciebie za gospodyni? – gderała teściowa pod nosem. „Chyba jej zaraz przyłożę patelnią” – pomyślałam wściekła.
Alicja poszła wreszcie do Bartka, a ja zabrałam się do przygotowywania synkowi mleka. Nerwy wciąż mną targały.
Z furią otworzyłam lodówkę i wyszarpnęłam karton. Ręce mi się trzęsły, więc karton wyślizgnął mi się i łupnął o ziemię, zalewając mlekiem całą podłogę. To był ostatni karton, jaki miałam w domu, a Bartek czekał głodny…
– Dłużej tego nie wytrzymam! – nagle usłyszałam własny krzyk.
– Co się stało?! – niemal w tej samej chwili do kuchni wpadła teściowa z Bartkiem na rękach.
Zanim zdążyłam zareagować, dała krok do przodu, prosto na rozlane mleko, poślizgnęła się
i z hukiem runęła na podłogę.
Razem z nią upadł mój synek…
Dopadłam do nich jednym susem. Szczęście w nieszczęściu, że teściowa, upadając, pociągnęła Bartka na siebie. Wylądował miękko na jej brzuchu i wyglądało na to, że nic mu się nie stało. Nawet nie płakał – patrzył tylko dookoła, zdziwiony nagłą zmianą horyzontu, i powtarzał:
– Baba bum, baba bum.
Wzięłam go na ręce i pochyliłam się nad teściową.
– Mamo? Mamo?! – zawołałam, ale nie zareagowała. – Zabiłam ją! – oblał mnie zimny pot.
Cała roztrzęsiona chwyciłam za telefon, zadzwoniłam po karetkę. Potem do męża. Dwadzieścia minut później ratownicy wynosili na noszach wciąż nieprzytomną Alicję, a blady jak ściana Robert próbował mnie uspokoić.
– To moja wina! – łkałam. Zabiłam ją! To moja wina!
Przestraszony Bartuś też darł się wniebogłosy.
– Hanka, uspokój się! Zwariuję zaraz od tych wrzasków! – Robert w końcu nie wytrzymał. – Mama żyje! Co tu się w ogóle stało?!
Wtedy puściły mi nerwy.
Nim pomyślałam, wykrzyczałam mężowi nagromadzony od miesięcy żal i gniew. Na Alicję za to, jak mnie traktowała. Na niego, że nic z tym nie zrobił, choć prosiłam. I na moje przemęczenie.
W końcu opowiedziałam mu o brudnych oknach, rozlanym mleku i o tym, co nastąpiło potem.
Robert słuchał mnie z kamienną miną, ale z minuty na minutę był coraz bardziej przerażony.
– Boże, nie wiedziałem, że to aż tak! Kocham cię i przepraszam! Jakoś to wszystko rozwiążemy, obiecuję! – przytulił mnie mocno.
Po czym zarządził:
– Zapukam do sąsiadki, żeby zajęła się Bartkiem. Ty się połóż, powinnaś odpocząć. Ja jadę do szpitala. Pogadamy, jak wrócę.
Po trzech godzinach obudziłam się z bólem głowy. Za dużo tych przeżyć! Robert wrócił już do domu i miał dobre wieści.
– Mama odzyskała przytomność. Lekarze mówią, że wyjdzie z tego bez szwanku – powiedział. – Obiecuję, że wszystko będzie inaczej – dodał. – Jeszcze raz cię przepraszam. Nie zareagowałem, kiedy prosiłaś o pomoc…
I rzeczywiście, wszystko było inaczej. Ale nie tylko dzięki Robertowi. Gdy Alicja wydobrzała, przyszła do nas z wizytą. Ale zupełnie inną niż wcześniej!
Przyniosła ze sobą ciasto, drogi balsam do ciała i śliczną, atłasową piżamkę. Wręczyła mi to. W jej oczach malował się wstyd.
– Haniu, chciałam cię przeprosić… – powiedziała cicho.
Spojrzałam na nią uważnie.
Zaczęła się tłumaczyć, że matczyna miłość przesłoniła jej zdrowy rozsądek. Uważała, że żadna kobieta nie jest wystarczająco dobra dla jej synka. Nie mogła jednak nic zrobić, więc… postanowiła uprzykrzyć mi życie. Tylko czekała, kiedy powinie mi się noga. I czerpała z moich nerwów jakąś „chorą” – jak to nazwała – satysfakcję.
– Byłam beznadziejnie głupia – stwierdziła. – Ten wypadek… To dlatego, że cię zdenerwowałam. O mało nie przypłaciłam tego życiem… W dodatku mogłam skrzywdzić Bartusia! To mi uświadomiło, jaka byłam podła! Jesteś przecież naprawdę dobrą żoną dla Roberta i supermatką dla Bartusia. Nie mogłabym mieć lepszej synowej! Klapki spadły mi z oczu w tym szpitalu. Mam tylko nadzieję, że teraz, kiedy wszystko już wiesz, wybaczysz mi… córeczko – wyciągnęła do mnie ręce.
Popłakałyśmy sobie obie. Dziś nas obie cieszy ten happy end
I teraz mam naprawdę dobrą teściową! Pomaga mi w codziennych obowiązkach, spędzamy razem dużo czasu i złego słowa nie mogę na nią powiedzieć!
Między nami ociepliło się jeszcze bardziej, gdy Robert – po tych wszystkich wydarzeniach – dogadał się z naszą sąsiadką, że pani Ela będzie dwa razy w tygodniu zabierała do siebie Bartusia na kilka godzin. Mam przez to więcej czasu.
Mogę odespać, zająć się zaległościami w praniu i prasowaniu albo… pójść na kawę z teściową!
Czytaj także:
„Mój ojciec co kilka miesięcy zmienia partnerki. Przez całe dzieciństwo w domu pojawiały się ciągle nowe >>ciocie<<”
„Prawie rozwiodłam się z mężem, bo myślałam że mnie zdradza. Okazało się, że chciał mi zrobić... niespodziankę”
„Obracałam się wśród prezesów i milionerów, na których czaiły się koleżanki. A ja zakochałam się w hydrauliku "