Nie potrafię sobie poradzić z agresją mojego czteroletniego synka. Kiedy szukałam pomocy wśród znajomych i w internecie, na rozmaitych forach, wszędzie mi radzono, żebym najpierw usunęła przyczynę, która wywołuje u dziecka takie zachowanie. Niestety, to niemożliwe, bo przecież trudno usunąć… teściową.
Ja i mąż jesteśmy spokojnymi ludźmi, Jaś nie ma więc okazji, aby obserwować w domu awantury, nie spotyka się z krzykami czy, nie daj Boże, z rękoczynami. Żadne z nas nigdy nie skarciło synka fizycznie. Kiedy czasami widzę na placu zabaw, jak niektóre matki traktują swoje dzieci – wrzeszczą, szarpią je i wyzywają najgorszymi słowami – to aż mi się robi słabo. Odciągam wtedy Jasia, aby na to nie patrzył…
Kiedyś synek rzucił się na kolegę, bo ten chciał mu odebrać ulubioną zabawkę. Ale zareagowałam błyskawicznie, tłumacząc, że mogą się przecież nią bawić razem, i to będzie nawet fajniej. Miałam wrażenie, że do synka to dotarło. W ogóle uważam, że poradziłabym sobie doskonale z wychowaniem mojego szkraba, gdyby nie teściowa!
Uważa, że jestem złą matką
Matka mojego męża mieszka po sąsiedzku, za płotem. Od początku za mną nie przepadała, ale trudno. Za to od razu zakochała się we wnuku. Cieszyłam się z tego bardzo, bo przecież każda matka lubi, jak ktoś się zachwyca jej dzieckiem. Myślałam wtedy, że moje stosunki z teściową się poprawią – przecież to ja jej urodziłam Jasia, więc powinna mi być w jakiś sposób wdzięczna. Albo przynajmniej przyznać, że jednak na coś się przydałam. Nic podobnego się nie stało.
Teściowa natychmiast uznała, że tak jak zawsze byłam złą żoną, to teraz jestem złą matką! Tylko ona jest dobra, bo pozwala wnukowi na wszystko… Jasio, odkąd zaczął chodzić, robi u niej w domu, co tylko chce. Mało tego, moja teściowa powtarza dziecku, że jeśli nie dostanie czegoś od rodziców, to ma przyjść do niej i ona mu to da!
– Pamiętaj, babcia bardzo cię kocha i da ci wszystko, czego tylko zapragniesz – to jej ulubione stwierdzenie.
Czy można się zatem dziwić, że moje dziecko jest tak strasznie rozpuszczone?
Awantury podczas zakupów to od zawsze była norma. Janek kładł się na podłodze w sklepie i wrzeszczał, że chce zabawkę. Gdy jeździłam na zakupy z teściową (ona nie ma samochodu), to regułą było, że natychmiast biegła między półki i przynosiła mu to, co sobie upatrzył! Kiedyś, gdy wyjątkowo natarczywie usiłowała przemycić do wózka z zakupami jakiegoś batonika, szepcząc do wnuka: „Babunia ci to kupi, kochanie” – zostawiłam koszyk na środku sklepu, a sama wyszłam z synem i czekałam na parkingu.
Przyszła nadęta jak balon i nie odzywała się do mnie przez całą drogę do domu. A kilka dni późnej synek mi powiedział:
– Ty jesteś niedobra! Babcia mnie kocha bardziej niż ty!
Kiedy czegoś nie dostaje, bije
Nie powiem, zabolało. Jednak wiedziałam, że sam tego nie wymyślił, tylko ktoś mu musiał to wmówić. Wiadomo kto. Natychmiast go przytuliłam, wycałowałam i przypomniałam, że to mamusia go urodziła i kocha go najmocniej na świecie.
– Jesteś moim syneczkiem słoneczkiem, pamiętasz?
Zachwycony przytulił mnie mocno, wzdychając z ulgą, jakby cały jego świat wrócił w tym momencie na swoje miejsce. Obawiam się bowiem, że tłumaczenia teściowej, iż mama go tak nie kocha jak ona, wywołują w czterolatku zupełnie inne reakcje, niż ona myśli! Dziecko zatraca poczucie bezpieczeństwa. No bo skoro mama mogła go przestać kochać albo wręcz nigdy nie kochała, to co jest pewnego na tym wielkim, przerażającym świecie?
A przecież utrata bezpieczeństwa natychmiast powoduje wzrost agresji! I to także w stosunku do mnie, jego mamy… Przeżyłam szok na początku kwietnia, gdy Jaś pierwszy raz rzucił się na mnie z pięściami. Stałam jak słup soli i miałam tylko przebłysk nadziei, że jeszcze przede mną wyhamuje. Ale nie! Uderzył mnie z impetem i sama nie wiem, czy bardziej zabolało mnie to fizycznie czy psychicznie. Czemu uderzył? Bo mu powiedziałam, że na plac zabaw pójdziemy dopiero po obiedzie.
Postępowanie mojej teściowej wyrobiło w Jasiu przekonanie, że jest pępkiem świata, a jego żądania muszą być spełniane natychmiast. To dlatego ma taką roszczeniową postawę wobec mnie i otoczenia i zawsze stawia siebie na pierwszym miejscu.
Muszę temu zapobiegać. Kiedy czuję, że synek się złości, łapię go za rękę, którą chce wymierzyć mi cios, albo za nogę, którą chce mnie kopnąć, bo i to się zdarza. Potem cierpliwie i z miłością mu tłumaczę, że nie powinien mnie bić, bo to mnie boli!
– Ja ciebie przecież nie biję, prawda? I tata także ciebie nie bije, chociaż czasami jesteś niegrzeczny – mówię i mam nadzieję, że do Jasia w końcu to dotrze.
Tylko kiedy? Wiem, że teściowa skutecznie rujnuje moje wychowawcze starania, ale nic nie mogę na to poradzić. Poprosiłam nawet o pomoc męża, który przecież doskonale widzi, co się dzieje, lecz i on czuje się bezradny wobec swojej matki. Usiłował z nią rozmawiać, że rozpuszcza wnuka, ale ta odparła butnie, że dziadkowie właśnie od tego są! Nie wiem już, co z tym robić, przecież się nie wyprowadzę!
Czytaj także:
„Wiedziałam, że gdy córka urodzi dziecko ze zdrady, zaczną się kłopoty. Ojca się pozbyła, ale co z niespełnioną babcią?”
„Byłam pewna, że nad moim uczniem znęca się ojciec - zimny biznesmen. Prawda okazała się jeszcze bardziej szokująca”
„Mój mąż nie chciał iść na pogrzeb własnego ojca. Nie wybaczył mu jego grzechów nawet po jego śmierci”