„Teściowa nie zostawiała na mnie suchej nitki. Wszystkiego się czepia. Drugą synową uwielbiała i wychwalała pod niebiosa”

zmęczona kobieta fot. Getty Images, Aleksandr Zubkov
„Miałam wrażenie, że jestem niczym służąca dla mojej szwagierki. Po powrocie z pracy, około 16, przyrządzałam kolację, którą następnie wszyscy jedli. Potem zaczynałam sprzątanie – zmywanie, odkurzanie. Musiałam przygotować im posiłek, podać go, a potem posprzątać”.
/ 12.12.2023 07:15
zmęczona kobieta fot. Getty Images, Aleksandr Zubkov

Nie traktowano mnie na równych zasadach co drugą szwagierkę – Jolę. Wciąż musiałam ją obsługiwać, biegając wokół niej, gdyż Mateuszek albo ząbkował, albo miał ból brzuszka. W końcu dotarła do granic mojej wytrzymałości i oznajmiłam Andrzejowi, że dłużej tak nie dam rady.

Traktowała mnie jak służącą

Początkowo bardzo się ucieszyłam, kiedy po zawarciu małżeństwa przeprowadziliśmy się z Andrzejem do domu, w którym dorastał. Wychowałam się w małym mieszkaniu w bloku, bez balkonu czy podwórka. Perspektywa takiej zmiany bardzo mnie ucieszyła. Duży wielopiętrowy dom, przestronny taras, balkon, podwórko – i to wszystko na peryferiach miasta! To było jak raj na ziemi!

Oczywiście nie byliśmy tam sami – mieszkali tam również rodzice Andrzeja oraz jego młodsza siostra. Jednakże ta ostatnia pracowała za granicą i rzadko była w domu. Z teściami dogadywałam się dość dobrze. Byłam świadoma, że sporadyczne spotkania przy grillu czy obiedzie to nie to samo, co codzienne wspólne życie, ale miałam nadzieję, że jakoś sobie z tym poradzimy.

Nie przypuszczałam, że nasze wspólne mieszkanie, szybko stanie się tak uciążliwe. Na początku było do zniesienia. Ale z upływem czasu nasilały się problemy. Moja teściowa jest osobą o trudnym charakterze, ale nie przypuszczałam, że aż do tego stopnia. We wszystko się wtrąca i zawsze musi mieć ostatnie słowo. Próbowałam to ignorować, ale jeszcze większym problemem były jej relacje z Jolą – jej drugą synową. Jola i Paweł pobrali się trzy lata przed nami. Kiedy na świat przyszedł ich pierwszy syn, Mateusz, teściowa oszalała z radości. Dzieciak był jej oczkiem w głowie, a dla mnie stał się źródłem problemów.

Nigdy nie miałam nic do Mateuszka. To przecież tylko dziecko – wspaniałe, urocze i ujmujące. Jednak jego obecność sprawiła, że moje życie stało się bardzo trudne. Mąż Joli, Paweł, często wyjeżdżał w ramach obowiązków służbowych. Zdarzało się, że był nieobecny w domu nawet przez kilka dni. Wówczas Jola, brała ze sobą małego i przyjeżdżała do nas. Mówiła, że nie chcę siedzieć sama w pustym mieszkaniu. Co na to moja teściowa? Uważała, że Jola jest zmęczona, nieustannie zajmując się dzieckiem, i należy jej pomóc oraz odciążyć, ponieważ zasługuje na chwilę wytchnienia...

Miałam wrażenie, że jestem niczym służąca dla mojej szwagierki. Po powrocie z pracy, około 16, przyrządzałam kolację, którą następnie wszyscy jedli. Każdy potem szedł do swojego pokoju, a ja zaczynałam sprzątanie – zmywanie, odkurzanie. Miałam tego serdecznie dość. Spędzałam osiem godzin w pracy, wracałam wykończona, a mimo to musiałam przygotować im posiłek, podać go, a potem posprzątać.

Raz ją o coś poprosiłam

– Jolu, czy mogłabyś dziś zmyć naczynia? Mam wyjątkowo ciężki dzień za sobą, a do tego chyba zaczyna mi się miesiączka, czuję się fatalnie – rzuciłam raz do szwagierki.

Słysząc te słowa, teściowa spojrzała na mnie, jakby zażądała czegoś niewyobrażalnego. Nie odpowiedziała, tylko milcząc, zaczęła zbierać talerze. Po jej wyrazie twarzy widziałam, jak bardzo jest zła.

– Dziękuję, mamo. Maluch nie chciał spać w nocy, jestem naprawdę wykończona – powiedziała niewinnie Jolka.

Wieczorem słyszałam, jak po cichu rozmawiały, że nie znam realiów życia, nie mam dzieci, więc nic nie rozumiem i nie wiem, co znaczy wychowanie dziecka.

– Znużona! Kiedy będzie miała swoje małe dzieci, to dopiero zrozumie, co to znaczy być zmęczonym! – mówiły jednocześnie.

Moje współżycie z nimi przestało się układać. Moja teściowa krytykowała mnie praktycznie za wszystko – uważała, że źle gotuje, nie umiem myć okien, ani sprzątać... A mimo wszystko, nadal delegowała na mnie wszelkie obowiązki związane ze sprzątaniem i gotowaniem.

– Czuję się jak osoba drugiej kategorii. Traktuje się mnie tutaj jak gorszy gatunek człowieka. Jestem ciągle krytykowana, niezależnie od tego, co zrobię. Nikogo nie obchodzi, czy jestem zmęczona i jak się czuję – muszę nieustannie biegać, gotować, sprzątać, a nawet myć podłogi. Nie mam najmniejszej ochoty tego dłużej znosić

Zdecydowaliśmy się na rozmowę z naszymi teściami. Andrzej przekazał im naszą decyzję o przeprowadzce.

Mam dość tego domu i tych ludzi

– Co za niespodzianka! Planujecie wyprowadzkę?! Co ludzie powiedzą? – wybuchła teściowa.

Oczywiście, to najważniejsze co ludzie powiedzą... Okazało się też, że teść miał bardzo praktyczne podejście do sytuacji.

– Zrozumcie, nasz dom jest duży. Sami nie damy rady go utrzymać. Opłaty, ogrzewanie, sprzątanie... Może po prostu zdecydujecie się na przeniesienie na wyższe piętro, a my pozostaniemy na parterze. Przeprowadzimy niewielki remont, waszą sypialnię możecie zaadaptować na kuchnię. Nie będziemy sobie przeszkadzać.

Na początku ten koncept nie wydawał mi się zbyt atrakcyjny. Szczególnie że moja teściowa natychmiast zaczęła narzekanie.

– Ale dlaczego na górze? Przecież tam są sypialnie Moniki i Pawła. Gdzie oni będą nocować? Przecież Monika może wrócić w każdej chwili. A Jola tak często korzysta z pokoju Pawła...

Na szczęście mój teść wykazał się odrobiną zrozumienia.

– Grażynko, słuchaj. Paweł i Jola się przeprowadzili. Nie możemy do końca życia trzymać dla nich wolnego pokoju. Monika zawsze będzie mogła zorganizować sobie przestrzeń na parterze, dwa pokoje nam wystarczą. A poza tym nie sądzę, aby wróciła do Polski.

Nasza rodzina się powiększyła

Po kilku miesiącach okazało się, że jestem w ciąży. I tak zaczęliśmy na nowo układać sobie życie. Trochę obawiałam się tego remontu w oczekiwaniu na poród. Niepewności jak to będzie, gdyż teściowa cały czas miała do nas pretensje. Jednak doszłam do wniosku, że takie rozwiązanie będzie najkorzystniejsze dla wszystkich. Gdy Marika przyszła na świat, już mieszkaliśmy na wyższym piętrze.

– Kochanie tu jest jak w apartamencie. Oni mieszkają na parterze, my zaś na piętrze. Nawet wejścia do mieszkania mamy osobne. Będzie dobrze – zapewniał Andrzej.

Na początku było naprawdę przyjemnie. Cieszyłam się wreszcie swobodą i prywatnością. Gdy źle się czułam, nie musiałam zmuszać się do sprzątania czy mycia naczyń. Przygotowywałam te potrawy, na które mieliśmy ochotę i przyprawiałam je w taki sposób, jaki nam odpowiadał, nie przejmując się tym, czy moja teściowa będzie zadowolona.

Narodziła się Marika i mój świat zaczął kręcić się wokół niej. Nie mogę wprost powiedzieć, że moja teściowa traktowała ją gorzej, ale zawsze mówiła, że to Mateusz jest jej pierworodnym wnuczkiem. To on zawsze był na pierwszym miejscu, to on miał prawo do wszystkiego. Złościło mnie to. Było mi po prostu smutno, ale udawałam, że niczego nie dostrzegam. Jednak irytowało mnie również wiele innych rzeczy. Teściowa ciągle na mnie narzekała, nigdy nie zgadzała się z moim zdaniem.

Podejrzewałam, że podczas mojej nieobecności chodziła na górę i szperała w naszych rzeczach. Zawsze bowiem, gdy nie sprzątnęłam po wieczornym posiłku, pytała, co robiłam, czy może byłam czymś zajęta. Albo gdy nie przygotowałam lunchu – czy planujemy wyprawę do miasta. A jeżeli zdarzało mi się przygotować więcej jedzenia – czy oczekujemy gości.

– Dlaczego pytasz, mamo? Skąd ten pomysł?

– Nie wiem, po prostu pytam – odpowiadała, unosząc ramiona.

To, jak mówiła „tak po prostu”, zawsze wydawało mi się dziwne.

Bałam się jej reakcji

Gdy Marika miała nieco ponad rok, zdecydowałam, że czas wrócić do pracy. Musiałam zrobić różne badania, podczas których dowiedziałam się, że ponownie jestem w ciąży! Było mi trudno to zaakceptować. Nerwowo przeglądałam strony kalendarza. Rzeczywiście, moja miesiączka powinna wystąpić już trzy tygodnie temu… Czemu wcześniej tego nie zauważyłam? Choć to dziwne i trochę mi z tego powodu wstyd, nie mogę powiedzieć, że ta wiadomość mnie ucieszyła. Przeraziła mnie. Obawiałam się, jak poradzimy sobie z dwójką dzieci.

Niepokoiłam się o reakcję Andrzeja, sama nie rozumiejąc dlaczego. A najwięcej strachu budziła we mnie reakcja mojej teściowej. Mój małżonek, na szczęście, bardzo się ucieszył i zaczął mnie uspokajać co do naszej przyszłości.

– Kotku, oboje pracujemy, mamy dom, mamy wystarczająco pieniędzy. Nasze dzieci będzie dzielić tylko dwa lata, to doskonałe rozwiązanie! Damy radę i jeszcze będziemy dziękować Bogu za tą nieplanowaną ciążę, zobaczysz.

Sama nie wiedziałam, czy ma racje? Świadomie prawdopodobnie nie zdecydowalibyśmy się na kolejne dziecko przez najbliższe dwa, trzy lata. A tak to przypadek zadecydował za nas. Ta ciąża była dla mnie zdecydowanie łatwiejsza. Nie musiałam już za nikim gonić, gotować czy sprzątać. Od samego początku byłam na urlopie macierzyńskim, spędzałam czas z Mariką, dbałam o dom i naprawdę byłam szczęśliwa.

Ze względu na podejście mojej teściowej, nasze kontakty były ograniczone. Na początku próbowałam to zmienić, ale z czasem zdałam sobie sprawę, że to nie ma sensu. Moje starania nie przynosiły żadnych rezultatów. Niedługo po urodzeniu Lenki, gdy Monika i Paweł byli w Polsce, moja teściowa zdecydowała się na zwołanie rodzinnego spotkania. Nie miałam pojęcia, co mogło być powodem tego zebrania.

Miała już cały plan

– Pomyślałam, że nadszedł najwyższy czas, aby uregulować nasze sprawy – zaczęła. – Nie jest sprawiedliwe, że Paweł musi ciężko pracować za granicą, aby utrzymać rodzinę, a biedna Jola musi sobie radzić sama... Monika również ciężko pracuje na swoje utrzymanie w Anglii, podczas gdy Andrzej i Marzena dostali wszystko na srebrnej tacy – oświadczyła.

Po tych słowach już wiedziałam, do czego zmierza. Byłam wstrząśnięta, tym co wygaduje i tym, co zaplanowała. Okazało się, że moja teściowa rozmawiała już z ekspertem ds. nieruchomości oraz architektem: wartość domu teściów, oraz działki z budynkiem gospodarczym oszacowano na ponad pół miliona złotych!

– Zatem, jak można łatwo wyliczyć, na każdego z was powinno przypadać ponad 150 tysięcy. Andrzejku, skoro zostaliście tutaj, to powinniście spłacić twoje rodzeństwo – zakończyła.

Poczułam, jak krew uderza mi do głowy. Skąd mielibyśmy niby wziąć 300 tysięcy złotych? Nasze oszczędności były skromne, natomiast wydatki duże, płaciliśmy rachunki, spłacaliśmy spory kredyt, który zaciągnęliśmy dwa lata temu na remont górnego piętra. Kosztowało nas to kilkadziesiąt tysięcy! Nowe podłogi, kafelki, meble, całkowite urządzenie kuchni i łazienki – to były naprawdę duże wydatki!

A teraz moja teściowa oczekiwała, że wysupłamy z rękawa kolejne pieniądze! Nie mieliśmy takich środków i najzwyczajniej w świecie nie było nas stać na to, aby brać kolejne kredyty! I to prawdopodobnie na kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt lat! Nie zdążyłam się jednak wypowiedzieć na ten temat, bo głos zabrała Jola:

– Ja również, mamo, uważam, że to byłoby sprawiedliwe. Planujemy zakup działki i budowę domu, wkład własny na pewno by się przydał. A Andrzej i Marzena dostali cały dom, działkę i wszystko za darmo.

Rzuciłam w jej kierunku lodowatym spojrzeniem, lecz nie skomentowałam. W pewnym sensie miała rację. Ale dlaczego nie wspomniała o tym, że praktycznie cały czas jest u nas? Że korzysta z naszej wody, prądu i innych usług, nie płacąc za to ani grosza? Nie żałowałam jej jedzenia, w końcu jadła u mojej teściowej, a nie u mnie. Jednak codziennie korzystała z długich kąpieli, używała wszystkich naszych sprzętów. W końcu to my pokrywaliśmy połowę kosztów prądu, wody, śmieci – za wszystko płaciliśmy my!

– Ale jak ty to sobie wyobrażasz? – usłyszałam zaniepokojony głos mojego męża. – Skąd mamy wziąć taką ilość pieniędzy? Nie mamy ich, a żaden bank nie udzieli nam takiego kredytu! Czy zapomniałaś, że dwa lata temu zaciągnęliśmy pożyczkę na prawie sto tysięcy? Będziemy jeszcze przez prawie dziesięć lat to spłacać!

Mój mąż był w szoku

Nie potrafiłam zrozumieć, do kogo kieruje te słowa – do swojej matki, czy może do szwagierki, jednak to teściowa zdecydowała się na odpowiedź

– Synu, czyli nie martwi cię, że twoi bracia i siostry byliby zmuszeni spłacać pożyczki przez wiele lat. Otrzymasz nieruchomość i teren o wartości przekraczającej 300 tysięcy, więc ta transakcja będzie dla ciebie opłacalna.

Byłam oburzona jej bezczelnością. I tym, iż tak bardzo faworyzuje jednego z synów, kosztem pozostałych. Monika miała dostać swój udział tylko dlatego, żeby zamaskować fakt, że teściowa chcę pomóc Pawłowi i Joli. Teść cały czas milczał, we mnie wrzało, ale obawiałam się, że jak się odezwę, to powiem słowo za dużo. Paweł też milczał. Ale Andrzej był wściekły. Kłócił się z matką, która miała wsparcie Joli. Wszyscy krzyczeli na siebie, aż w końcu głos zabrała Monika.

– Gratuluje mamo. Wszyscy są w szoku. No, może nie do końca wszyscy... – rzuciła znaczące spojrzenie w kierunku Joli, która zdawała się dobrze zorientowana w całej sprawie. – Czy moglibyśmy się spotkać tutaj jutro? Wydaje mi się, że każdy z nas powinien mieć czas, by na spokojnie przetrawić tę sytuację, porozmawiać o niej...

– Ale co tu jest do przemyślenia? Właśnie o tym dyskutujemy! – przerwała jej teściowa. – Jeśli ten plan wam nie odpowiada, mamy alternatywę.

Następnie powiedziała do Andrzeja:

– Spłać dług Moniki, daj jej 150 tysięcy złotych. A my przekażemy naszą część domu Jolce i Pawełkowi. Myślę, że to uczciwe i na pewno stać was na taki wydatek.

Sądziłam, że coś źle usłyszałam.

–A dlaczego to my mamy odpowiadać za długi Moniki? Skoro Paweł otrzyma połowę domu? To jest bez sensu! – nie mogłam się powstrzymać.

Teściowa spojrzała na mnie badawczo.

– Mam wrażenie, że kto jak kto, ale ty nie powinnaś się odzywać. To przecież nie jest twój dom ani ewentualny spadek.

Damy sobie radę sami

Poczułam jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim w głowę. Chciało mi się płakać. Nie planowałam dalej uczestniczyć w tej farsie, więc po prostu opuściłam pokój. Po chwilę przyszedł Andrzej. Nie wiedziałam, czy pozostali nadal prowadzili dyskusję, ani na jaki temat. Nie interesowało mnie to.

– Nie spędzę tu ani jednego dnia więcej, rozumiesz? Mam dość jej domu, opłat i całej reszty! Niech oni sami myślą co zrobić ze swoimi długami, ja sobie poradzę bez jej łaski! – wybuchłam płaczem.

Czułam się upokorzona. Wściekła. Nie, to była furia, gniew... Andrzej starał się mnie uspokoić, ale nawet z nim nie miałam ochoty rozmawiać. Właściwie, wtedy nie chciałam rozmawiać z nikim. Zaszyłam się w łazience i płakałam w samotności. Dopiero jak się uspokoiłam, zdecydowałam się na długą i pełną napięcia rozmowę z mężem. Po godzinie podjęliśmy ostateczną decyzję. Najchętniej natychmiast bym się spakowała i opuściła ten dom na zawsze. Ale przecież miałam dzieci. Ja bez problemu mogłabym przespać się nawet w samochodzie, ale one nie.

Spędziłam niemal całą noc, surfując po Internecie – zbierałam informacje, notowałam numery telefonów. Od rana dzwoniłam, jeździłam, oglądałam i w końcu po południu, z radością poinformowałam Andrzeja, że chyba znalazłam dla nas doskonałe mieszkanie. W przystępnej cenie, w naprawdę przyjemnej okolicy.

Jeszcze tego samego dnia, zaczęliśmy się pakować, a wieczorem poinformowaliśmy rodziców mojego męża, że do końca tygodnia opuścimy ich dom.

– Ale jak to? Dokąd? Tak niespodziewanie? – z zaskoczeniem zapytał teść.

Teściowa również wydawała się zdumiona. Niemniej jednak, od razu podkreśliła, że spodziewała się takiego obrotu sprawy.

– Przypuszczałam, że tak właśnie się zachowacie. Nie tylko nie chcecie pomóc rodzeństwu, ale jeszcze chcecie od nas wyłudzić pieniądze! – wykrzyczała, chyba bardziej do mnie niż do Andrzeja.

Spojrzałam na nią z poczuciem satysfakcji, ale też z pogardą i oznajmiłam:

– Nie chcemy od was żadnych pieniędzy. Nie musicie nam oddawać nawet za inwestycje w remont piętra. Damy sobie radę sami. Bez niczyjej pomocy.

Nie miałam zamiaru kontynuować tej rozmowy, więc odwróciłam się i opuściłam pomieszczenie. Teść, chyba chciał coś dodać, ale już nie słuchałam. Udałam się na górę, by kontynuować pakowanie naszych rzeczy. Rozstaliśmy się w gniewie. Jednak niecała rodzina się na nas obraziła – Monika wyznała nam, że jest z nas dumna i mocno nam kibicuje.

– Ta mała spryciara Jolka, doskonale wie jak manipulować matką! Obstawiam, że jeszcze pokaże im, do czego jest zdolna! – dokładnie takie słowa padły z jej ust. – I moja droga mama na pewno będzie żałować, tego co zrobiła.

Podzielam jej opinię. Nie zamierzałam jednak dłużej narażać się na stres z ich powodu. Straciłam już na to kilka lat... Od kiedy wyprowadziliśmy się od moich teściów, nasze życie jest znacznie lepsze. Nie kłócimy się z Andrzejem tak często, jak to miało miejsce wcześniej. Nie odczuwam ciągłego stresu, presji i kontroli osób trzecich. Musimy zaciskać pasa, lecz dajemy sobie radę. Martwi mnie jedynie, że moja teściowa jest tak uparta. Po naszym wyjeździe całkowicie się od nas odsunęła. To, że od nas, nie jest najgorsze. Bardziej bolesne jest to, że odcięła się również od naszych córek...

Marika bardzo przeżywa brak babci w swoim życiu i trudno jej pojąć, dlaczego już z nią nie mieszkamy i nie spotyka się z babcią. Jednak nie mogę mojej teściowej do niczego zmusić. Sama tak zdecydowała. Z kolei cieszy mnie fakt, że teść odwiedza nas od czasu do czasu, więc moje dzieci mają przynajmniej dziadka, który kocha je bezwarunkowo. Dodatkowo są też moi rodzice. Szkoda tylko, że zdecydowaliśmy się na samodzielne mieszkanie tak późno. Ale jak to się mówi – lepiej późno niż wcale.

Czytaj także:
„Siostra bała się rozwodu, więc trwała przy damskim bokserze. Zmieniła zdanie, gdy na wsi pojawił się nowy proboszcz”
„Z zazdrością patrzyłam na zięcia, był ideałem. Byłam tak zaślepiona, że nie widziałam sińców na ciele córki”
„Nie sądziłam, że ta nowa jest aż tak niebezpieczna. Pod wszystkimi kopała dołki, by przymilić się szefowi”

Redakcja poleca

REKLAMA