„Z zazdrością patrzyłam na zięcia, był ideałem. Byłam tak zaślepiona, że nie widziałam sińców na ciele córki”

zamyślona dojrzała kobieta fot. Getty Images, Luka Storm
„W mojej głowie myśli galopowały szaleńczo i nagle pojawiły się straszliwe wyrzuty sumienia. Była w tym wszystkim absolutnie sama. Jak mogłam jako matka nie dostrzec tego, co działo się tuż obok mnie? Dopuściłam do tego, że ten łajdak krzywdził Kasię!”.
/ 03.12.2023 07:15
zamyślona dojrzała kobieta fot. Getty Images, Luka Storm

Kasia zdecydowała się na studia! Nie mogłam pojąć, co ją skłoniło do podjęcia takiej decyzji. Czasami miałam wrażenie, że moja córka nie podziela tych wartości, które próbowałam jej przekazać. Stale podkreślałam, jak ważna jest rodzina, mimo że sama jestem po rozwodzie. A ona? Wpada na różne abstrakcyjne pomysły.

Rodzina powinna być najważniejsza

– Mamo, ostatnio mam pewne problemy z Jackiem – zaczęła rozmowę moja córka, podczas naszego popołudniowego spotkania na plotkach przy filiżance herbaty.

– Serio? Co się dzieje? – zapytałam z ciekawością.

– Nie zgadza się na mój powrót na uczelnię – odpowiedziała z rezygnacją, wzruszając ramionami.

– Dlaczego chciałabyś tam wrócić? – zapytałam, ponieważ dla mnie ten pomysł był bez sensu.

– Chcę się rozwijać – odpowiedziała ze zdziwieniem. – Chcę w przyszłości znaleźć dobrą pracę... – dodała.

– Kochanie, jesteś przecież matką dwóch uroczych łobuzów, a być może niedługo doczekasz się kolejnych – powiedziałam patrząc z miłością na wnuki bawiące się na dywanie. – Dlaczego chciałabyś wrócić na studia? Teraz to rodzina powinna być dla ciebie na pierwszym miejscu. Powinnaś troszczyć się przede wszystkim o nią.

– Tak, Jacek również to podkreśla... – powiedziała cichutko.

– Dokładnie! Zawsze mówiłam, że trafił ci się wyjątkowy mężczyzna – wyraziłam swoją opinię z zadowoleniem.

– Oczywiście – wymamrotała, a następnie rzuciła okiem na zegarek. – Maluchy, wracamy do domu, tata na nas czeka! – zawołała do dzieci, które na słowo ”tata” natychmiast podniosły się do pionu.
„Słodkie maleństwa – pomyślałam z czułością. – Pędzą do swojego tatusia”.

Kasia przyodziała pociechy, po czym ze smutkiem na twarzy opuściła mieszkanie. Chyba poczuła się urażona, że nie poparłam jej decyzji o podjęciu studiów, ale przecież argumenty przemawiały na moją korzyść. Kiedy powinna poświęcić czas dla swojej rodziny, jeśli nie teraz? Studia mogą poczekać. „W końcu, kiedy zaszła w ciążę, nie miała skrupułów, żeby je porzucić, więc teraz nie powinna się tak spieszyć” – pomyślałam podczas mieszania herbaty.

Rzuciła studia przez ciążę

Kasia spotkała Jacka na studiach ekonomicznych. Spodobał mi się od pierwszego spotkania. Przystojny, zamożny, pochodzący z dobrej rodziny, a do tego elegancki i mądry. Idealny kandydat na zięcia. Zakochali się w sobie bez pamięci, a Kasia dość szybko zaszła w ciążę. Nie była to dla mnie radosna wiadomość, że moja córka spodziewa się dziecka przed ślubem, ale cóż, tak bywa. Na szczęście szybko zrealizowali formalności i kiedy bliźniaki przyszły na świat, byli już małżeństwem.

Kasia zdecydowała się przerwać edukację, co oczywiście miało być tylko chwilowym rozwiązaniem, bo okazało się, że nauka i opieka nad dwójką małych dzieci są nie do pogodzenia. Na szczęście Jacek szybko odnalazł się w roli głowy rodziny. Już podczas studiów stworzył prężnie działającą firmę, dzięki czemu zarabiał na ich utrzymanie. Ich sytuacja finansowa stale się poprawiała.

Teraz bliźniaki miały już 4 lata i ich tata zaczął myśleć o powiększeniu rodziny. Tymczasem Kasia nagle postanowiła wrócić na studia! Zawsze podkreślałam, że rodzina jest najistotniejsza, mimo że sama jestem rozwiedziona. A ona? Postanawia takie rzeczy... Zdecydowałam, że przy najbliższej okazji powinnam z nią porozmawiać, a ta szybko się nadarzyła. Dzieciaki zachorowały i musiałam ją wesprzeć, więc odwiedzałam ich każdego dnia zanim Jacek wrócił z pracy.

– Kochanie, co postanowiłaś w sprawie studiów? – zapytałam przyjacielsko.

Byłam zachwycona tym widokiem.

– Mamo, nie teraz, nie mam na to czasu. Jacek będzie za pół godziny, a ja mogę nie zdążyć z gotowaniem obiadu – odparła, nerwowo mieszając zupę, jakby chciała przyspieszyć jej gotowanie.

– No daj spokój, kochanie, to może poczekać – starałam się zażartować z sytuacji.

– Nie może – odparła.

Wyglądała na niezwykle zaniepokojoną. Jacek wrócił do domu przedwcześnie, a moja córka z nerwów zdołała jedynie wykrztusić:

– Zupa będzie za chwilę gotowa.

– Świetnie, nie mogę się już doczekać – odrzekł z entuzjazmem zięć, następnie pokrywając pocałunkami policzki wszystkich obecnych, czyli moje, córki i dzieci.

„Chciałabym mieć takiego męża, a nie tego alkoholika, ojca Kasi” – pomyślałam.

Atmosfera była dziwna

Po zjedzeniu obiadu zaczęłam się zbierać do wyjścia, lecz nagle Zosia zaczęła płakać. Rzecz jasna, chore dziecko jest często płaczliwe. Chwilę później Antoś dołączył do jej lamentu. Zrobiło się niezwykle głośno.

– Czy mogłabyś uspokoić dzieci? – zwrócił się Jacek do Kasi, używając dziwnego, chłodnego tonu. Spojrzałam na niego z niepokojem, ale na szczęście szybko się zreflektował: – Przepraszam, miałem trudny dzień w pracy. Naprawdę mi przykro, że tak się odezwałem. Wybacz mi kochanie – objął moją córkę, pocałował ją, a ja poczułam ulgę.

– Pomogę ci – zaproponowałam natychmiast i postanowiłam zostać dłużej.

– Wiesz, mamo, ostatnio zdarza mu się takim być – Kasia westchnęła, gdy już udało nam się uśpić dzieci, a ja zbierałam się do wyjścia.

– Kochanie, musisz zrozumieć, że on pracuje bardzo ciężko, więc czasem może nie zapanować nad stresem, bądź dla niego cierpliwa – pogłaskałam ją po twarzy, a ona smętnie kiwnęła głową.

– Ale... – zaczęła i przerwała. – To nic, do widzenia, mamo – pocałowała mnie w policzek i pożegnałyśmy się.

Podczas powrotu do domu, zastanawiałam się nad problemami, z którymi borykają się młodzi ludzie. Na twarzy mojej córki widoczne były oznaki niepokoju. Czy przypadkiem nie zdecydowała się na małżeństwo zbyt wcześnie? Może nie zdążyła się jeszcze wyszaleć? Trudno jednoznacznie stwierdzić...

Choć to dziwne, to czasem odczuwałam zazdrość, że ma takiego wspaniałego małżonka. Ja w jej wieku poślubiłam Zdziśka, który był lokalnym rozrabiaką. Mimo wszystko wierzyłam, że zmieni swoje zachowanie. Tymczasem on cały czas przepijał swoje zarobki i wszczynał kłótnie. Na szczęście nigdy nie skierował przemocy w moją czy Kasi stronę, ale mimo to nie mogłam tego dłużej znosić i zdecydowałam się na rozwód.

Było nam z córką o wiele łatwiej i przede wszystkim bardziej spokojnie, kiedy byłyśmy tylko dwie. Zawsze żałowałam, że nie mogłam zapewnić mojemu dziecku pełnej rodziny, więc wpajałam jej, jak jest to istotne. „Jak na razie, moje starania nie przynoszą rezultatów” – pomyślałam z ironią.

Może nie chciałam tego widzieć?

Po kilku dniach zauważyłam na ramieniu Kasi duży siniak, który wyglądał strasznie. Kiedy zaniepokojona zapytałam, co się stało, odpowiedziała, że uderzyła się o szafę„Może cierpi na jakieś zaburzenia neurologiczne?” – przeszło mi przez myśl i postanowiłam przekonać ją do poddania się badaniom.

W mojej głowie narodziła się myśl, że niepokojące zachowanie mojej córki może być spowodowane jakąś chorobą i to napawało mnie strachem. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, jak wygląda rzeczywistość, a okazała się ona gorsza od najmroczniejszych przypuszczeń...

Dzwonek do drzwi obudził mnie o 4.00 nad ranem. W półśnie otworzyłam drzwi i ujrzałam przygnębiający obraz: na progu stała Kasia, zalana łzami, z dziećmi, które również głośno płakały. Przy sobie mieli różne torby i wszyscy wyglądali na zrozpaczonych.

– Mój Boże, wejdźcie, co się stało? – zapytałam, wpuszczając ich do środka. Wówczas zauważyłam, że z ust mojej córki leci krew, a bluzka Antka jest podarta. – Czy ktoś was zaatakował? – wyszeptałam, gdyż to było jedyne, co przyszło mi na myśl.

Wówczas Kasia rzuciła mi najsmutniejsze spojrzenie, jakie kiedykolwiek widziałam, a ze złością połączoną z desperacją oznajmiła:

–Tak, Jacek – czułam, jak serce podeszło mi do gardła.

– Co? Jak to? – wydusiłam z siebie, a moja córeczka nagle znowu zaczęła płakać.

– Mamusiu, dużo zniosłam, ale dziś podniósł rękę na dzieci, a na to nie zgodzę się – oświadczyła stanowczo.

– Co ty mówisz?! On cię maltretuje?! – nie mogłam uwierzyć własnym uszom.

Zaprowadziła maluchy do innego pomieszczenia, a po powrocie, podwinęła koszulkę. Przed moimi oczami odsłoniła stłuczone plecy i krwiste ślady na ramionach. Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc długo milczałam. Ostatecznie odważyłam się, aby zadać pytanie:

– Dlaczego nie zdecydowałaś się mi o tym powiedzieć?

– Starałam się, ale twoje wyobrażenie na temat zięcia było tak idealistyczne, że pewnie byś mi nie uwierzyła – westchnęła. – Za każdym razem, kiedy wspominałam, że coś jest nie tak, zawsze stawałaś po jego stronie – rzuciła w moim kierunku pełne wyrzutu spojrzenie.

W mojej głowie myśli galopowały szaleńczo i nagle pojawiły się straszliwe wyrzuty sumienia. Była w tym wszystkim absolutnie sama. Jak mogłam jako matka nie dostrzec tego, co działo się tuż obok mnie? Dopuściłam do tego, że ten łajdak krzywdził Kasię!

– Jedziemy na obdukcję i na komendę! – ogłosiłam zdecydowanie.

– Nie, błagam... – spojrzała na mnie zrozpaczona. – On mnie zamorduje. Nie masz pojęcia, jaki potrafi być, gdy zjawię się z obiadem chwilę za późno, nie mówiąc już o sytuacji, gdy złożę na niego zawiadomienie – rozpłakała się.

Nie zostawiłam jej samej

Nigdy nie widziałam, żeby moje dziecko bało się kogoś tak bardzo.

– Dlatego właśnie musisz zgłosić to na policję i nie pozwolić, aby cię zastraszył – powiedziałam stanowczo. – Wyjedziecie z dzieciakami do cioci Jagody. Tam was nie odnajdzie – dodałam.

Przez dłuższą chwilę musiałam ją przekonywać, ale ostatecznie mi się to udało. Doktor poinformował mnie, że moje dziecko doświadczało przemocy przez dłuższy okres. To był dla mnie ogromny cios. Zabrałam ją i jej pociechy do siostry mojego byłego małżonka. Na całe szczęście, Jacek nie miał okazji jej spotkać. Miałam pewność, że będą tam bezpieczni, na wsi, blisko granicy.

Jakiś czas po tym, gdy moja córka odzyskała równowagę, opowiedziała mi o swoim koszmarze. Jej małżonek desperacko pragnął być wzorem do naśladowania i posiadać doskonały dom, a więc kiedy Kasia nie potrafiła sprostać jego oczekiwaniom, wpadał w gniew. Była krytykowana za wszystko. Za spóźniony posiłek, za rozrzucone zabawki, za niewytarty kurz... Jacek okazał się być brutalnym osobnikiem. To tłumaczy, dlaczego dzieci były aż tak posłuszne, bo po prostu żyły w strachu przed ojcem. Ojcem, o którym ja mówiłam „wspaniały mężczyzna...”.

W nocy, kiedy do mnie przybyli, dzieci nie dały mu spać, ponieważ narzekały, a wtedy on uderzył Antka. Wówczas Kasia nie wytrzymała i uciekła do mnie... Jacek nie przyjął tego dobrze, szukał jej wszędzie, nie mógł znieść myśli, że go opuściła.

Przyjechał do mnie, błagał, a kiedy nie osiągnął pożądanego efektu, zareagował prawdziwym gniewem. Na szczęście potrafię robić nagrania video na moim telefonie. Bardzo chętnie przedstawię je w sądzie, aby pokazać, jakie jest prawdziwe oblicze tego, kto niedługo przestanie być moim zięciem, kiedy nie wszystko idzie zgodnie z jego planem. Do teraz nie mogę sobie darować, że byłam tak zaślepiona. Tylko jedno przynosi mi pocieszenie – myśl, że Kasia i dzieci powoli wracają do równowagi, będąc daleko od niego.

Czytaj także:
„Mój mąż zginął, bo nie pojechał po masło. Z poczucia winy i żalu najchętniej razem z nim położyłabym się do grobu”
„Na progu pełnoletności, stałem się ojcem. Moja partnerka oraz jej rodzice zdecydowali o oddaniu dziecka”
„Wykupiłem dla siebie i żony wczasy. Wściekła się, że wydałem tyle kasy na przyjemności. Cóż, pojadę z kochanką”

Redakcja poleca

REKLAMA