„Teściowa naoglądała się programów w telewizji i chce mi wychowywać dzieci. Mogła to robić ze swoimi, od moich wara”

zdenerwowana kobieta fot. Getty Images, JGI/Jamie Grill
„Takie metody do niczego dobrego was nie doprowadzą. Mówię ci, zaufaj mi trochę. W końcu trójkę dzieci odchowałam, mam doświadczenie, a ty jesteś matką dopiero od kilku lat”.
/ 27.03.2024 08:30
zdenerwowana kobieta fot. Getty Images, JGI/Jamie Grill

Naprawdę trzeba mieć tupet, żeby radzić innym, jak wychowywać swoje dzieci, kiedy samemu nie jest się wybitną matką. Ale moja teściowa zawsze była bezczelna...

Nikt się z nią nie dogadywał

Teresa była trudna. Z jednej strony przewrażliwiona na własnym punkcie, a z drugiej zupełnie nieczuła na uczucia innych ludzi, których potrafiła bez skrupułów ranić. Wiedziałam, że robi to dlatego, że sama jest bardzo nieszczęśliwą, sfrustrowaną i spragnioną uczucia osobą, ale nie potrafiłam żywić do niej ciepłych uczuć.

– Babcia zapytała mnie ostatnio czy wolę ją, czy drugą babcię. Odpowiedziałem, że kocham je obydwie, ale babcia Stasia robi lepsze naleśniki i babcia Aniela strasznie się obraziła i zaczęła płakać i mówić, żebym jechał do babci Stasi, skoro jest lepsza – wyżalił mi się pewnego dnia mój sześcioletni synek.

– Misiu, nie przejmuj się, babcia tak tylko mówi, ale nie zrobiłeś niczego złego – tłumaczyłam dziecku bezsilna.

To nie był pierwszy raz, kiedy teściowa robiła takie rzeczy. Normą stało się dla mnie, że moje dzieci wracają od niej z płaczem, bo zawsze muszą się nasłuchać przykrych rzeczy o mnie lub o mojej rodzinie. Docinając moim rodzicom i całej naszej rodzinie, teściowa po prostu rekompensowała sobie swoje kompleksy. Uwielbiała móc wbijać im szpile, bo wiedziała, że zarówno ja, jak i mój mąż i dzieci wolimy spędzać czas u nich, niż u niej. Ale jak wytłumaczyć dziecku, że jego babcia jest po prostu niedojrzała emocjonalnie i opowiada bzdury?

Interweniowałam u męża

Gdy teściowa zaczęła przekraczać granice mojej cierpliwości, zaczęłam prosić męża, żeby z nią porozmawiał. Muszę przyznać, że zawsze stawał po naszej stronie, bo sam doskonale wiedział, jak trudną osobą jest jego matka. Niestety, jego interwencje nie przynosiły żadnych rezultatów. Teściowa, jak to miała w zwyczaju, wpadała w histerię i natychmiast odwracała całą sytuację tak, aby znaleźć się w roli ofiary – nawet jeśli po drugiej stronie miała płaczącego wnuczka.

– Ja bym w życiu dla nich źle nie chciała. Po prostu serce mi pęka, bo tak je kocham, a oni wolą drugą babcię – chlipała.

– Nikt ci nigdy nie powiedział, że woli drugą babcię. Wojtuś powiedział tylko, że Stasia robi lepsze naleśniki. To są dzieci, mamo, przecież w życiu nie chciałyby cię zranić – powtarzał do znudzenia Błażej.

Teściowa jednak uwielbiała się pławić w swoim cierpieniu i zdawała się nie przyjmować żadnych argumentów. „No cóż, trudno. Nic nie poradzę na jej problemy. Niech tylko nie doprowadza moich dzieci do płaczu”, pomyślałam. Naprawdę starałam się być wyrozumiała wobec teściowej i jej pokaleczonej duszy. Nie lubiłam Teresy, bo nie dawała się lubić, ale szczerze jej współczułam.

Wiedziałam, że jest tak nieznośna dlatego, że życie jej nie rozpieszczało. Jej rodzice sami byli krytyczni i chłodni, tak opowiadał mi Błażej. W dodatku całe życie była uwięziona w nieszczęśliwym małżeństwie, do którego namówił ją ojciec – a ona za wszelką cenę chciała go zadowolić. To była smutna historia.

Mąż miał jeszcze dwójkę rodzeństwa

Błażej był najstarszym synem Teresy. Oprócz niego miała jeszcze dwie córki: Janinę i Anię. Żadne z jej dzieci nie miało z nią zbyt dobrych relacji, bo wszystkim tak samo często psuła krew i podnosiła ciśnienie. Ja byłam w stanie znieść praktycznie wszystko z jej strony, bo nie brałam tych bzdur do siebie. Aż w końcu znalazła mój wrażliwy punkt.

– Natalia, Wojtek nie chciał ostatnio zjeść kotleta. Próbował mnie namówić na coś innego, ale nie dałam mu się. Powiedziałam, że do kolacji będzie chodził głodny! W końcu zjadł – poinformowała mnie teściowa po kolejnej wizycie moich dzieci u niej.

– Wojtuś nie należy do wybrednych dzieci. Może po prostu mu nie smakowało? Jeśli poprosił o coś innego, a mama zawsze ma pełną lodówkę, to dlaczego nie mógł sobie zamienić tego kotleta na coś innego? – zauważyłam kwaśno.

– Bo nie można tak ulegać wszystkim fanaberiom dzieci! Ostatnio oglądałam program o wychowywaniu dzieci i mówili, że dziecko musi znać granice i wiedzieć, że nie może nam wchodzić na głowę – pochwaliła się nowym „odkryciem”.

– Nie wydaje mi się, żeby niechęć do zjedzenia kotleta, kiedy zwykle Wojtek zjada wszystko, była jakąś fanaberią... – mruknęłam.

– No i właśnie, pozwalacie im na wszystko, pieścicie się z nimi, a potem będą rozpuszczeni i zupełnie nieznośni. Każdy będzie musiał im ustępować, bo inaczej zaczną histeryzować! O tym też mówili w programie – walczyła dalej Teresa.

„Niesamowite. Jakbym skądś znała taki motyw, ty stara wiedźmo”, pomyślałam wściekle.

– Dziękuję, mamo, ale nie mamy żadnych większych problemów ani z Wojtusiem, ani z Olą – ucięłam temat.

– Jeszcze nie macie! – zaczęła się odgrażać. – Ale takie metody do niczego dobrego was nie doprowadzą. Mówię ci, zaufaj mi trochę. W końcu trójkę dzieci odchowałam, mam doświadczenie, a ty jesteś matką dopiero od kilku lat.

Odwróciłam się na pięcie i szybko zwróciłam w stronę łazienki. Musiałam wyjść z pokoju, bo chyba bym się na nią rzuciła z pazurami. „Twoje dzieci przyjeżdżają do ciebie tylko z poczucia obowiązku, bo nikt nie może z tobą wytrzymać i ty chcesz mi dawać porady rodzicielskie?!”, komentowałam w myślach.

Nie mogę dać się sprowokować

Wtedy jakoś przywróciłam się do porządku, po czym szybko zakończyłam wizytę i wyszłam, ucinając dalszą rozmowę. Ale następnym razem nie byłam już tak cierpliwa...

– Natalia, Ola mówi, że ostatnio rozkopała się z kołdry i obudziła, jak zrobiło jej się zimno! – oznajmiła mi teściowa tonem tak wzburzonym, jakby moja córka co najmniej poinformowała ją, że każemy jej spać na wycieraczce przed drzwiami wejściowymi.

– No i? – zapytałam zbita z tropu.

– Nie chodzisz do niej w nocy, żeby sprawdzić, czy jest przykryta?

– No... nie. Bo przecież śpię – odparłam.

– No wiesz co! Te dzisiejsze matki to naprawdę jakieś leniwe i nieczułe są! Wszyscy eksperci w telewizji mówią, że dziecko może się przeziębić, jeśli ciągle śpi bez kołdry! – lamentowała.

– Po pierwsze, Ola nie śpi bez kołdry i sama czuje, kiedy jej zimno, więc nie widzę problemu. To nie jest niemowlak, żebym musiała ją przykrywać! A po drugie, wypraszam sobie! – odpowiedziałam twardo.

– Ja to swoje dzieciaki zawsze przykrywałam! Czasem i pół nocy nie spałam, bo się martwiłam, czy nie marzną, ale matka się takimi rzeczami nie przejmuje... – westchnęła ciężko.

„No nie, tylko zapamiętuje je do końca życia, żeby potem móc wypominać”, pomyślałam z irytacją.

– Ja niestety nie mogę sobie pozwolić na zarywanie nocy na takie zmartwienia, bo rano wstaję do pracy – ucięłam.

– No tak... Tylko praca i praca. To jest dla was najważniejsze. A dziećmi to się nikt nie interesuje – psioczyła dalej pod nosem.

– Przepraszam, czy moje dzieci nie są zadbane? Czy nie są kochane? Czy chodzą głodne, brudne i nieszczęśliwe? – przerwałam jej ostro.

– No nie... Ale... – zająknęła się.

– Właśnie. Więc proszę, żeby mama sobie odpuściła takie ataki i zajęła się swoimi sprawami – odparłam chłodnym tonem.

Wtedy po raz pierwszy odpowiedziałam jej tak stanowczo i nieprzyjemnie. Chyba nieco się przestraszyła, bo, od tamtego dnia, jeszcze ani razu nie pozwoliła sobie na podobne uwagi. Oczywiście, próbowała żalić się Błażejowi i wmawiać mu, że byłam dla niej okropna i opryskliwa zupełnie bez powodu, ale mąż, na szczęście, wiedział swoje – no i znał moją wersję wydarzeń z tamtego dnia.

Wiem, że starszych ludzi ciężko zmienić i chyba nawet nie będę próbować... Ale to nie znaczy, że będę się godzić na takie traktowanie! Bardzo nie chcę wyrzucić jej w twarz, że sama jest fatalną matką, więc jest ostatnią osobą, od której przyjmę jakiekolwiek rady na temat wychowywania dzieci, ale... jeśli nie zrozumie, że zachowuje się zwyczajnie niegrzecznie, mogę nie mieć wyboru.

Czytaj także:
„Koleżanki z pracy namawiały mnie, żebym zaszła w ciążę. Musiałam tylko znaleźć kandydata na tatusia”
„Mąż nalega na przeprowadzkę do teściów. Nie mam ochoty zostać ich opiekunką po tym, jak mnie potraktowali”
„Mąż się mną znudził i znalazł sobie kochankę. Gdy się zabawił, wrócił z podkulonym ogonem, ale nie miał już do czego”

Redakcja poleca

REKLAMA