„Mąż się mną znudził i znalazł sobie kochankę. Gdy się zabawił, wrócił z podkulonym ogonem, ale nie miał już do czego”

uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, LWA
„– Jaki rozwód? Przecież na pewno mi wybaczysz. Znam cię, potrzebujesz trochę czasu i znów będziemy szczęśliwi – mówił pewnie. – Chyba sobie kpisz! Buduj sobie mniej nudne życie z tą babą i zostaw mnie w spokoju”.
/ 24.03.2024 21:15
uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, LWA

Właśnie kończyłam robić ulubioną zupę pomidorową męża, gdy nagle znienacka wypalił:

Mamy strasznie nudne życie. Czuję, że niedługo oszaleję... – popatrzył na mnie, oczekując reakcji, ale nic nie powiedziałam, więc kontynuował.

– Każdy dzień jest taki sam, a noce to jakaś porażka. Nic już się nie dzieje w naszym łóżku. Mogę w nim tylko ziewać i spać. Nic więcej. Powinniśmy coś z tym zrobić, bo nasze małżeństwo dłużej tak nie pociągnie.

Byłam zszokowana

Patrzyłam na niego i nie wiedziałam, co powiedzieć. Na początku nie dotarł do mnie sens jego słów, ale po chwili poczułam, jakbym dostała obuchem w głowę.

– To jest po prostu stabilizacja i trochę normalnej monotonii po latach, więc nie przesadzaj – wypaliłam.

– Trochę? – spojrzał zdziwiony. – Nasze życie jest tak przewidywalne, że już bardziej się chyba nie da.

Popatrzyłam na garnek z pomidorówką. Może ma trochę racji? Rzeczywiście, wszystko od lat funkcjonuje u nas jak w zegarku. Wczoraj ugotowałam rosół, więc dzisiaj będzie pomidorowa, a z mięsa z rosołu zrobię pyszny farsz do pierogów. Dobry plan był podstawą funkcjonowania tego domu i do tej pory się sprawdzał. Nikt nie zgłaszał pretensji, każdy był zadbany i najedzony, a przy mojej gospodarności udawało się jeszcze co nieco zaoszczędzić.

– Czepiasz się po prostu i w ogóle nie doceniasz tego, co masz – powiedziałam.

– Widzę, że się nie dogadamy.

Następnie Karol wstał nieco zbyt gwałtownie, pociągając za sobą obrus i zrzucił talerz. Ten roztrzaskał się o podłogę.

– Mógłbyś trochę uważać – zezłościłam się. – I weź to teraz posprzątaj.

Sama sobie posprzątaj – wypalił i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Dawno mnie tak nie wkurzył! Oczywiście, że posprzątałam, żeby zaraz nasz pies nie wszedł w te odłamki i się nie skaleczył. Wyłączyłam też gaz i zestawiłam garnek z zupą. Jakoś przeszła mi ochota na obiad.

Biłam się z myślami

Żeby odreagować i uspokoić głowę, poszłam z psem na spacer. Miałam tysiąc różnych i to skrajnych myśli. Z jednej strony, rzeczywiście może dopadła nas odrobina nudy, ale to nie jest powód do takich fochów. Powinniśmy normalnie porozmawiać i wspólnie ustalić jakieś zmiany, które wyjdą nam obojgu na dobre. Nie rozumiałam tego wybuchu Karola. I czułam się rozżalona, bo z taką łatwością mnie i nas skrytykował, ale kompletnie nie widzi, że też jest przewidywalny.

Nie jestem głupia i czułam, że kryje się za tym coś jeszcze. Stały rytm dnia męża był mi teraz na rękę, bo każde odstępstwo będzie dla mnie znakiem, że ma coś za uszami. Może się mylę, ale postanowiłam od tej pory być czujna. W końcu wszystkiego się dowiem.

To było łatwiejsze, niż myślałam

Karol był tak złakniony innego życia, że postanowił zaszaleć. Wystarczyło, że przez kolejne tygodnie go obserwowałam i słuchałam uważniej niż zwykle. Nagle zaczął biegać, co jeszcze nie wzbudziło we mnie żadnego lęku. Wkrótce okazało się, że ta troska o sylwetkę to nie tylko kwestia zdrowia, ale też chęć przypodobania się koleżance z pracy, który po rozstaniu z mężem właśnie zarzuciła sieć na mojego. A ten idiota niemal zataczał się ze szczęścia, że zwróciła na niego uwagę.

Mimo swoich 48 lat Karol wciąż był w dobrej formie i całkiem przystojny. Mógł się podobać kobietom, ale nie sądziłam, że w ramach przełamywania małżeńskiej monotonii, postanowi mieć romans.

Myślał, że nie wiem

Gdy wciskał mi kit, że ma spotkanie służbowe, przytakiwałam tylko, choć dobrze wiedziałam, jak długie nogi ma ta jego rzekoma kontrahentka. Tak mijały tygodnie, a ja czekałam, aż sam się wyłoży ze swoim kłamstwem. Znosiłam to dzielnie, ale moja złość na męża rosła z każdym dniem. Nie mogłam zrozumieć, z jaką lekkością ryzykuje wszystko, co razem budowaliśmy dla głupiego romansu. Nie wierzyłam, że się zakochał. Skusiło go młodsze ciało, a kiedy coś pójdzie nie tak, wróci do mnie. Byłam tego pewna, bo doskonale znam swojego męża.

Każde jego wyjście i kolejne kłamstwa były dla mnie upokarzające, ale kiedy nic nie wskazywało na to, że wróci po rozum do głowy, po prostu się wściekłam. Zagotowało się we mnie tak, że stwierdziłam, że nie będę dłużej udawać ślepej. Skoro Karol tak bardzo chce zmian i szaleństw, to niech się wynosi, żebym nie musiała na to patrzeć.

Wystawiłam mu walizki za drzwi

W przypływie złości spakowałam 2 walizki z jego rzeczami i wystawiałam za drzwi.

– Wyjeżdżasz gdzieś? – spytałam gdy wrócił do domu.

– Ja? – udałam zdziwioną. – To ty się wyprowadzasz.

– Co?

– Myślałeś, że nie wiem? Wynoś się do tej wywłoki.

– Marta, to nie tak...

– Chciałeś zaszaleć, proszę bardzo. Skoro tak ci się znudziło nasze małżeństwo i wszystko, co mamy, to zacznij z nią sobie nowe życie. I idź już, bo nie mogę na ciebie patrzeć!

Zatkało go. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wydusił  z siebie ani słowa. Złapał za walizki i tyle go widziałam. Przez cały kolejny tydzień milczał. Nie wiedziałam, czy tak się dobrze bawił, czy po prostu się na mnie obraził. W każdym razie zdążyłam nieco ochłonąć i poukładać sobie wszystko w głowie. Karol przyzwyczaił się do naszego życia, a kiedy zaczęło go uwierać, wszystko zniszczył. Kiedyś pewnie bym mu wybaczyła i pewnie tego się spodziewał, bo przecież byłam taka przewidywalna. Tylko że coś we mnie pękło.

Nie będzie powrotu

To wszystko wydarzyło się kilka miesięcy temu, a ja dzisiaj jestem już o krok od rozwodu. Karol wrócił po miesiącu ze swoimi walizkami, ale czekała go niespodzianka. Odbił się od drzwi, bo zmieniłam zamki. Gdy wróciłam z pracy, siedział pod nimi z miną cierpiętnika. Padł przede mną na kolana, błagając o przebaczenie, ale pozostałam niewzruszona.

– Możesz zabrać resztę rzeczy, skoro już tu jesteś – powiedziałam oschle. – I podaj mi adres, na który mają przyjść papiery rozwodowe.

– Jaki rozwód? Przecież na pewno mi wybaczysz. Znam cię, potrzebujesz trochę czasu i znów będziemy szczęśliwi.

– Chyba sobie kpisz! Buduj sobie mniej nudne życie z tą babą i zostaw mnie w spokoju. Zdziwiony? Przecież chciałeś zwrotu akcji.

Dla mnie to był koniec naszego małżeństwa.

Czytaj także: „Gdy remontowałam dom po dziadku, znalazłam skarb. Dzięki niemu wiem, że wszyscy całe życie mnie okłamywali”
„Dziadek był hulaką i lekkoduchem. Gdy zostawił rodzinę dla innej kobiety, nie wziął ze sobą nawet majtek”
„Nie szukałam tatusia dla mojego synka. Przypadek sprawił, że obcy facet skradł jego serce i moje”

Redakcja poleca

REKLAMA