Położyłam synka do łóżeczka. Zasnął błyskawicznie, zmęczony po całym dniu zabawy na świeżym powietrzu, a ja odetchnęłam, że będę miała trochę czasu dla siebie. Musiałam zebrać myśli, bo ostatnio w moim życiu zdarzyło się coś nieoczekiwanego.
Jednak nie było mi dane posiedzieć w samotności, bo do moich drzwi zapukała teściowa. Po czym nie czekając na moje zaproszenie, nacisnęła klamkę i od razu wetknęła głowę do środka.
– Edytko, jesteś już wolna? To może wpadniesz na herbatkę? – zapytała.
No i to by było na tyle, jeśli chodzi o spokojny wieczór… – pomyślałam i ogarnęła mnie lekka irytacja. – Ani odrobiny prywatności!
Wiedziałam, że teściowie są spragnieni rozmowy po całym dniu spędzonym w domu z moim synkiem i byłam im ją winna. W końcu opiekowali się Kubą, co jest dla mnie ogromną wyręką. Ale jednocześnie... czułam się jak w potrzasku. I to uczucie ostatnio bardzo się potęgowało.
Teściowie wypytywali mnie o wszystko. Nasze rozmowy przypominały bardziej sprawozdanie z tego, jak spędziłam dzień. Oczywiście, oni nie pozostawali mi dłużni i relacjonowali dokładnie, co podczas mojej nieobecności robił Kubuś, ale… Umówmy się, co innego rozmowa o poczynaniach pięciolatka, a co innego indagowanie, z kim i jak spędziłam dzień ja, dorosła kobieta.
– Kochamy cię jak rodzoną córkę – słyszałam od nich zawsze, odkąd tylko pojawiłam się u nich w domu.
Cieszyłam się, że traktowali mnie jak córkę
Ale kiedyś nie miałam pojęcia, jak to zaważy na moim życiu.
Początkowo było mi nawet miło, że teściowie tak bardzo przejęli się moim ślubem z Grześkiem i przyjęli mnie do swojej rodziny z otwartymi ramionami.
– Już myśleliśmy, że nigdy się nie ożeni! – żartowali, ale w ich głosach można było wyczuć wyraźną ulgę.
To prawda, ich syn długo pozostawał kawalerem. Kiedy się poznaliśmy, miał 34 lata i nadal mieszkał z rodzicami. Wydawało mi się to dość dziwne...
– To duży dom. Nie było sensu się z niego wyprowadzać – twierdził, wzruszając ramionami. – Ale teraz to co innego – dodał.
Po ślubie kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie i tam przyszedł na świat nasz Kubuś. Od początku zajmowała się nim mama Grześka, która już była na emeryturze. Codziennie woziłam synka do niej, przyjmując argument, że ma ogród, gdzie dziecku będzie o wiele lepiej niż na ogólnodostępnym placu zabaw.
Mieliśmy z mężem wiele planów. Co najmniej jeszcze jedno dziecko, budowa własnego domu… Grzesiek, handlowiec w branży elektrycznej, brał na siebie w pracy coraz więcej obowiązków, licząc na awans i podwyżkę. Coraz częściej wyjeżdżał w dłuższe trasy. Niestety, zmęczenie i stres zrobiły swoje. Podczas kolejnego objazdu po Polsce zasnął za kierownicą. Jego samochód spadł z wąskiego mostu prosto do rzeki. Mąż zmarł w szpitalu po kilku dniach, nie wybudzając się ze śpiączki.
Nikt nie spodziewa się odejścia najukochańszej osoby. Szok, który temu towarzyszy, może wprost zabić! Byłam jak w transie i w tym okresie bardzo zbliżyłyśmy się ze sobą z teściową, która także pogrążyła się w bólu po stracie jedynego syna. Prawdę mówiąc, uważałam wtedy, że tylko ona jest w stanie zrozumieć to, co czuję.
Mijały tygodnie, jak co dzień zawoziłam Kubę do domu teściów i jechałam do pracy, a późnym popołudniem go odbierałam. Byłam coraz bardziej wykończona, bo nagle musiałam sama podołać wszystkim obowiązkom, które do tej pory dzieliłam z mężem. W dodatku synek także źle znosił nieobecność taty. Wprawdzie miał dopiero trzy lata i był zbyt mały, aby zrozumieć, co się stało, jednak wyczuwał, że nic dobrego. Zaczął znowu się moczyć, chociaż wcześniej już umiał załatwiać swoje potrzeby na nocniczku, był płaczliwy i wybudzał się w nocy, domagając się mojej ciągłej obecności.
Spanie z Kubą z jednej strony dodawało mi otuchy, ciepło bijące od jego ciałka pozwalało mi chociaż na chwilę zapomnieć, jak bardzo puste jest moje łóżko po odejściu Grześka. Ale mały wędrował po całym materacu, co i rusz uderzając mnie rączką lub kopiąc, więc wybudzałam się i trwałam w jakimś półśnie, który nie pozwalał mi dobrze odpocząć.
Pewnego dnia teściowa, widząc ciemne półksiężyce pod moimi oczami i nieprzytomny wzrok, zaprosiła mnie na kawę i powiedziała prosto z mostu.
– Rozmawialiśmy z tatą, że chyba niepotrzebnie tak męczysz i siebie, i dziecko, jeżdżąc między swoim domem a naszym. U nas jest dużo miejsca, mogłabyś się z Kubą tutaj wprowadzić, a swoje mieszkanie wynająć. Oszczędzisz na benzynie, a i zarobisz trochę grosza.
„W sumie pieniądze bardzo się przydadzą” – pomyślałam. Wisiała przecież nade mną spłata kredytu i ledwo sobie z tym radziłam bez męża. Byłam więc głęboko wdzięczna teściom za ich propozycję. Skorzystałam z niej błyskawicznie.
Wszystko układało się wspaniale przez dwa lata, aż… poznałam Sławka. Po tym, co mnie spotkało, myślałam, że już nigdy się nie zakocham. Cały czas w moim sercu było miejsce tylko dla Grzegorza (nie licząc Kubusia). Aż tu nagle okazało się, że jest w nim miejsce dla jeszcze jednego mężczyzny. Nie przestałam kochać zmarłego męża. Po prostu, tak jak przy narodzinach kolejnego dziecka, nasza miłość „pączkuje” i obdarzamy nią tę nową istotkę, tak i moja miłość do jednego mężczyzny zmieniła się w miłość do dwóch.
Ale wraz ze Sławkiem pojawiły się także pewne problemy. No bo wprawdzie w domu teściów miałam jakby osobne „mini mieszkanko”, z dwoma pokojami i wydzieloną łazienką, ale… to nadal był ich dom. Miałam zaprosić do niego zupełnie obcego faceta? I co ja im powiem? Że to kolega z pracy? I tak nagle mnie odwiedza, i bawi się z Kubą? No i jak Sławek ma zostać u mnie na noc, skoro teściowa wpada bez uprzedzenia, wprawdzie pukając do drzwi, ale już nie czekając na zaproszenie?
No i jeszcze te idiotyczne codziennie „sprawozdania” – co robiłam, gdzie i z kim. Jako nastolatka nigdy nie musiałam kłamać swoim rodzicom, którzy byli bardzo wyrozumiali, za to teraz nadrabiałam w dwójnasób. Kiedy chciałam spędzić popołudnie ze Sławkiem, dzwoniłam do domu, że mam więcej pracy w biurze. Gdy czasami zostawałam u niego na noc, informowałam teściów o służbowej podróży i… wychodziłam z domu z niewielką walizką!
To było idiotyczne i bardzo męczące. Nagle dotkliwie zaczął mnie uwierać brak własnego mieszkania. Sławek znosił to wszystko ze stoickim spokojem, ale czasami jednak pytał:
– Dlaczego im po prostu o nas nie powiesz? Przecież masz prawo do własnego życia, do poznawania ludzi i do ponownego wyjścia za mąż! To nie Indie, gdzie wdowę palono na stosie razem ze zmarłym mężem!
– Nic nie rozumiesz, nie czujesz atmosfery, jaka panuje w tamtym domu! – tłumaczyłam mu. – Na każdym kroku stoją zdjęcia Grześka, jego imieniny i urodziny nadal są obchodzone, a ja mam wieczny status „ukochanej synowej”. No jeszcze jest Kubuś, następca tronu i wykapany tata. Teściowe mają wręcz hopla na jego punkcie.
– To niech mają! Od tego są dziadkowie, żeby rozpieszczali wnuka. Ale co to ma do nas? Kiedyś jednak będziesz musiała podjąć decyzję, aby się od nich wyprowadzić, bo przecież ja tam nie zamieszkam, prawda?
Prawda… Wiedziałam to dobrze, jednak z dnia na dzień odkładałam decyzję powiedzenia teściom, że chcę wypowiedzieć najemcom i wrócić do swojego mieszkania. Tak bardzo bałam się ich zranić…
Sławek zaś moje wahanie odczytał zupełnie inaczej.
– Ależ ze mnie głupek, przecież ty się boisz o spłatę kredytu! Kochanie, przysięgam, że ze mną niczego ci nie zabraknie! – przytulił mnie mocno. – A może wolałabyś nadal wynajmować swoje mieszkanie i wprowadzić się z Kubusiem do mnie?
– zaproponował.
Jak ona mogła to zaproponować?!
Zaskoczył mnie tym. Jednak… Znaliśmy się już prawie od roku i było nam ze sobą dobrze, więc po co z tym zwlekać? Poza tym w ten sposób czekała mnie tylko jedna rozmowa z teściami, w której poinformuję ich, że w moim życiu pojawił się inny mężczyzna, więc się od nich wyprowadzam. Do niego.
„A ten wieczór jest tak samo dobry na taką rozmowę jak każdy inny!” – pomyślałam zaproszona przez teściową na herbatkę.
Jednak ich reakcja na moje słowa przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Gdyby na środku salonu wylądowali Marsjanie, przyjęliby to chyba z większym spokojem. Wyglądali, jakby w nich piorun strzelił, jakbym się nagle zamieniła w zupełnie obcą osobę.
Patrzyli na mnie bez słowa, wydawało mi się, że trwało to całe wieki. A potem teściowa stwierdziła tonem nie znoszącym sprzeciwu:
– Ale Kuba zostaje.
Teraz ja popatrzyłam na nią jak na przybysza z innej planety.
– Zostaje? Tutaj? Ależ skąd! Wyprowadza się ze mną! – wykrzyknęłam w końcu nie mogąc pojąć, jak może być taka głupia. Mam jej zostawić własne dziecko?
– Rozumiem, że chcesz zamieszkać z jakimś obcym człowiekiem? Bóg jeden wie, kto to jest! I jak długo będziecie razem. To niezdrowe dla dziecka, tak się ciągle przeprowadzać. Lepiej mu będzie u nas – odparła na to teściowa nadal apodyktycznym tonem i spojrzała na mnie karcącym wzrokiem.
„Jakim prawem ona mówi do mnie takie rzeczy? Za kogo mnie ma? Za jakąś nieodpowiedzialną lafiryndę, która poleciała za pierwszymi lepszymi spodniami? Nie bacząc w dodatku na dobro syna?” – wkurzyłam się.
– Sławek nie jest jakimś pierwszym lepszym facetem! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Jest kierownikiem marketu, poważnym człowiekiem po studiach i ma wobec mnie równie poważne zamiary. Znamy się od roku i zamierzamy się pobrać. A Kuba go już poznał i bardzo polubił! – wypuściłam to stwierdzenie jak zatrutą strzałę.
Zanim teściowa złapała się za serce, zdążyłam jeszcze ją poinformować, że w najbliższy weekend zabiorę wszystkie rzeczy swoje i dziecka. Po czym powiedziałam grzecznie „dobranoc” i skierowałam się do drzwi.
– Ty nic nie rozumiesz! Kuba jest wszystkim, co nam zostało po Grzesiu! – krzyknęła jeszcze za mną teściowa. Odwróciłam się gwałtownie.
– Jest także wszystkim, co pozostało mnie – odparłam.
Tej nocy nie spałam prawie wcale. Chociaż mury domu nie były takie cienkie, jak ściany w blokach, to jednak wyraźnie słyszałam jęki rozpaczy teściowej.
– Nie mogę pozwolić na to, by Kuba zapomniał swojego prawdziwego tatusia! Nie zniosę myśli, że będzie go wychowywał kto inny, a nie Grzegorz! – wyła.
Kiedy jej tak słuchałam, miotały mną różne uczucia. Od współczucia po wściekłość. Z jednej strony dobrze ją rozumiałam. Zaszła w ciążę późno, kiedy wydawało się, że już nic z tego nie będzie. Syn był dla niej najważniejszy, a kiedy go straciła, przelała wszystkie swoje uczucia na wnuka. Szkopuł w tym, że chce Kubą zawładnąć, jakby była jedyną osobą, która ma do niego prawo! Jak można mnie, matce, powiedzieć, że mam zostawić syna? Tylko dlatego, że chcę sobie ułożyć życie z innym mężczyzną? Przecież ja mam tylko trzydzieści dwa lata! Jeszcze tak wiele przede mną, jeszcze będziemy mieli ze Sławkiem dzieci. Ale to nie musi oznaczać, że moja dotychczasowa rodzina przestanie dla mnie istnieć, przestanie się liczyć! Teściowa zawsze będzie babcią mojego synka, czy ona tego nie rozumie?
„Ktoś tu musi trzymać nerwy na wodzy, bo inaczej ucierpi Kuba. A tego bym nie chciała” – pomyślałam nad ranem, gdy już świtało. „I wygląda na to, że to ja będę musiała się zdobyć na takie poświęcenie”.
Z jednej strony nie mogę pozwolić, aby teściowa układała mi życie, wciskając mnie w role, które mi wyznaczyła: a to „dostojnej wdowy”, a to „lafiryndy” lub „wyrodnej matki”. Z drugiej strony – muszę postarać się trochę ją zrozumieć. Ona się po prostu boi. Po nagłej śmierci syna zdołała ściągnąć do siebie to, co po nim zostało – mnie i wnuka. Chciała nas mieć jak najbliżej. A teraz wraz z Kubą się jej wymykamy…
Rano, kiedy wychodziłam do pracy, teściowa nie powiedziała ani słowa o wieczornej rozmowie, tylko patrzyła za mną pustym wzrokiem. „Najważniejsze, abym zachowywała się tak, jak zwykle. Niech poczuje, że nic się nie zmienia, albo bardzo niewiele. Kuba nadal będzie codziennie do niej przyjeżdżał tak, jak za życia Grześka. A że zamieszka z obcym facetem? No cóż… Tyle będzie musiała przeboleć. W końcu nigdzie go nie zabieram i nie zmieniam mu nazwiska. A Grześ po prostu nie żyje, tego nic nie zmieni. Nie może zostać wzorcem dla syna, bo go przy nim nie ma” – myślałam.
Dzień przeprowadzki nie był łatwy. Czuło się wiszące w powietrzu napięcie, które lada moment groziło wybuchem. Teściowa nie chciała nawet poznać mojego nowego partnera. Traktowała go jak powietrze. Tylko teść uścisnął mu rękę, jak mężczyzna.
– Przyzwyczai się, musisz jej dać tylko trochę czasu – mruknął potem do mnie, kiedy jego żona nie słyszała.
Uśmiechnęłam się do niego, ciesząc się, że najwyraźniej mam w nim sprzymierzeńca. Chociaż tyle...
Sławek także odniósł się do teściowej z wyrozumiałością. Myślę, że był poruszony jej zupełnie siwiuteńką głową i tym wszystkim, co przeszła. Zwracał się do niej z szacunkiem, chociaż brzmiało to tak, jakby rozmawiał sam ze sobą.
„To się zmieni” – pocieszałam się. I faktycznie powoli się zmienia…
Od dnia mojej wyprowadzki minęło już pół roku. Kuba w tygodniu codziennie chodzi do dziadków. Nawet do zerówki zapisaliśmy go obok ich domu, aby mogli go odbierać i cieszyć się jego obecnością. Czasami zostaje u nich na noc, zabierają go także na weekendy za miasto.
Zdarzyło się nawet raz, że teściowa nie wydała nam dziecka, kiedy przyjechaliśmy po nie ze Sławkiem dużo później, niż obiecaliśmy.
– Kuba już śpi! Wróćcie po niego jutro rano! – stwierdziła stanowczo.
Nie podjęłam dyskusji, bo uznałam, że ma rację. Może wcześniej by mnie wkurzyła taką swoją postawą, ale teraz rozumiałam, że dobro dziecka jest ponad wszystkim, a jako babcia ma prawo o nie dbać. Tym bardziej, że jej przywiązanie do Kubusia jest mi coraz bardziej na rękę. Staramy się ze Sławkiem o dziecko i wiem, że gdy nam się to w końcu uda, każda pomoc przy maluchach będzie na wagę złota.
Martwi mnie tylko stosunek teściowej do mojego nowego męża. Na naszym ślubie się nie pojawiła, chociaż była zaproszona i do tej pory konsekwentnie ignoruje Sławka. Chociaż, może nie mam racji? Może i ta sprawa się rozwiąże? W końcu ostatnio Sławek sam pojechał po Kubę i wprawdzie bez słowa, ale jednak dała mu swojego wnuka. Jeszcze kilka miesięcy temu obawiałabym się, że nawet nie otworzy mu drzwi.
Czytaj także:
„Wiem, że wiele matek nie lubi dziewczyn swoich synów, ale ona jest okropna. To przez nią mój syn został aresztowany!”
„Musiałem konkurować z byłym mężem mojej ukochanej. Nie tylko o jej serce, ale i o sympatię jej dzieci”
„Mój narzeczony zawsze robił straszne prezenty. Nie sądziłam jednak, że przez jeden z nich stracę sprawność”