„Teściowa była zakochana w swoim syneczku. Wokół niego skakała jak służka, a mi kazała spać w piwnicy”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Graphicroyalty
„Dominik dzielił się ze mną wszystkim, każdą swoją myślą, co uśpiło moją czujność. Nie wiedziałam, że ukrywa największy sekret, noszący dźwięczne imię Halina. Swoją matkę”.
/ 13.01.2022 07:12
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Graphicroyalty

Marzyłam o ideale, dlatego długo byłam sama. Koleżanki drwiły ze mnie, że prawdziwi mężczyźni wymarli zaraz po dinozaurach, ale czas pokazał, że się myliły. Pojawił się Dominik…

Poznałam go przypadkiem. Został zaproszony na weekendowy wyjazd, żeby rozgęścić babiniec, jak poinformował nas Olek, główny organizator wypadu.

– Zdominowałyście płeć przeciwną, dziewczyny – zrzędził – nie, żebym narzekał, ale drugi facet bardzo się przyda.

– Ciekawe, komu? – zaśmiała się Tania, jego ślubna.

– Mnie się przyda, kwiatuszku, do oddelegowania zadań. Jestem w tym świetny, zlecę mu rąbanie drewna do kominka.

Dominik nie protestował przeciwko obarczaniu go obowiązkami.

– Ciacho z niego, ale moim zdaniem gej – szeptała Tania. – Taki milusi, pomocny i umie gotować. Świetnie dogaduje się z dziewczynami.

– I to według ciebie są oznaki orientacji seksualnej? – popukałam się znacząco w czoło. – Przyzwyczaiłaś się do troglodyty Olka i na widok cywilizowanego faceta przychodzą ci do głowy dziwne myśli. Dominik jest nadzwyczajny, mało takich widuję. Chętnie bym go bliżej poznała.

– Co w nim takiego nadzwyczajnego? – wydęła usta Tania, nie spuszczając z oka przystojnego obiektu naszych dociekań.

– Umie mówić jak człowiek! – roześmiałam się. – Rozmawiając, nie używa kilku słów na krzyż, nie wykrzykuje w równych odstępach czasu kur…, dla podkreślenia ważności wypowiedzi.

– Zawsze miałaś wygórowane wymagania, dlatego jesteś sama – wytknęła mi celnie Tania. – Jakbyś przymknęła oko na niedoskonałości jednego czy drugiego, już byłabyś mężatką.

– A, dziękuję, poczekam.

– Na kogo? Nie ma takich facetów, o jakich marzysz, wymarli tuż po dinozaurach.

Tania się myliła, był Dominik

Z weekendu wróciłam jeśli nie zakochana, to na pewno zauroczona kulturalnym i interesującym mężczyzną, który przy rozstaniu powiedział:

– To był naprawdę udany wyjazd, dawno się tak dobrze nie bawiłem. Nie traćmy kontaktu, dobrze?

Wymieniliśmy się numerami telefonów i już wkrótce komunikatory zaczęły się grzać do czerwoności od przesyłanych wiadomości. Potem wiadomości tekstowe zamieniły się w telefony, potrafiliśmy przegadać pół nocy. Tania monitorowała naszą znajomość krzywiąc się na jej powolny rozwój.

– Tylko rozmawiacie? Unika cię, uważaj żebyś nie wpadła po uszy, on naprawdę jest interesujący.

Kiedy Dominik zakończył ważny projekt i uwolnił się od obowiązków, nie zaproponował spotkania, tylko czekał z bukietem kwiatów pod moją pracą.

– Bałem się, że odmówisz, zastosowałem metodę zaskoczenia – powiedział, witając się pobieżnie z Tanią, która wyszła razem ze mną i nie zamierzała odejść. – Jeśli nie chcesz mnie widzieć, to powiedz.

– Chcę – przerwałam mu, kierując wzrok bazyliszka na koleżankę.

Zrozumiała i zostawiła nas samych. Od tej pory nasza znajomość przyspieszyła, a ja chodziłam z głową w chmurach, lekka jak piórko. Dominik wprowadził się do mnie po tygodniu, nie było na co czekać, byliśmy za dorośli, by bawić się w randki, a potem rozstawać się i tęsknić.

Trochę się obawiałam, czy nie straci przy bliższym poznaniu, ale stało się wręcz przeciwnie. Był cudownym, ciepłym i kochającym partnerem, nie mogłam trafić lepiej. Wszystko robiliśmy razem, Dominik dobrze radził sobie w kuchni, potrafił też o siebie zadbać, nie wymagał obsługi.

– Jestem mężczyzną wszystkopotrafiącym, wyszkoliłem się w akademiku, kiedy mama została daleko, na drugim końcu Polski – śmiał się. – Przeszedłem prawdziwą szkołę życia, nie potrafiłem zrobić nawet jajecznicy, przypalałem wodę na herbatę. Myślałem, że umrę z głodu.

To było urocze, że w polegał na moim zdaniu

– Na pewno nie było aż tak źle.

– Było, nawet jeszcze gorzej, strasznie tęskniłem za mamą, wygodami jakie mi zapewniała, dopiero kiedy opuściłem dom, zdałem sobie sprawę, jak bardzo odstaję od rówieśników. Oni też nie potrafili gotować, ale w znacznie mniejszym stopniu niż ja. To był prawdziwy survival, ale przetrwałem. Potem już było z górki, a teraz wszystko umiem i popisuję się przed tobą. Odkryłem, że pogardzane przez facetów umiejętności gospodarskie działają na kobiety jak afrodyzjak.

– Mmm, potwierdzam – przytuliłam się do jego szyi.

Już po chwili zajmowaliśmy się czymś zupełnie innym. Dominik potrafił mnie zaskoczyć. Zdarzało się, że samodzielny i pewny siebie facet przeobrażał się w pragnącego mojej akceptacji chłopca. To było urocze, byłam jego kobietą, a on w zupełności polegał na moim zdaniu, czekał na nie, chociaż wiedziałam, że doskonale poradziłby sobie sam.

Bywało, że przysyłał mi zdjęcie sportowych butów, pytając, czy są okej, bo wpadły mu w oko i chciałby je kupić. Trochę to było dziwne, ale uznałam, że skoro jesteśmy razem, to wspólnie podejmujemy decyzje, nawet w sprawie butów. Lepiej tak, niż gdybyśmy mieli przed sobą tajemnice.

Dominik dzielił się ze mną wszystkim, każdą swoją myślą, co uśpiło moją czujność. Nie wiedziałam, że ukrywa największy sekret, noszący dźwięczne imię Halina. Swoją matkę. Po kilku miesiącach Dominik znał wszystkich moich znajomych i całą rodzinę, po roku moi rodzice prawie go adoptowali, na równi ze mną zachwyceni przyszłym zięciem.

– Pobierzecie się, prawda? – pytała z niepokojem mama.

– Nie rozmawialiśmy na ten temat, papierek nie jest ważny – odpowiadałam.

Mama wzdychała i mówiła, że nie rozumie nowych czasów.

– Wiążąc się z nim, powinnaś poznać jego rodzinę – nastawała. – Nie rozumiem, dlaczego do tej pory nie zawiózł cię do rodziców.

– Ma tylko matkę, czasem do niej jeździ.

– Nie zabiera cię ze sobą? – zdziwiła się mama.

Na skutek nagabywań rodzicielki zaczęłam wprowadzać temat matki Dominika do naszych rozmów. Jeśli o mnie chodzi, mogłabym żyć długo i szczęśliwie nie znając jej, ale skoro tak wypadało… ona na pewno chciałaby poznać kobietę, którą wybrał jej syn. Dominik albo nie podejmował tematu, albo się migał, zaczęłam podejrzewać, że ma coś do ukrycia.

– Mama jest alkoholiczką? – spytałam ze współczuciem. – Nie wstydź się, mnie możesz powiedzieć.
O Boże, jak on się śmiał!

– Halina byłaby oburzona, że tak o niej myślisz – wyciągnął portfel i chwilę w nim grzebał. W końcu wyjął z jednej z przegródek zdjęcie matki.

Była bardzo ładna i wyglądała o wiele za młodo

– Miała 19 lat, kiedy mnie urodziła – wyjaśnił Dominik, chowając zdjęcie – Kiedy byłem nastolatkiem, ludzie brali ją za moją dziewczynę.

Dostałam pierwsze ostrzeżenie, ale wychowana w normalnej rodzinie, nie zrozumiałam go. Niebawem miałam się przekonać, że Halina nie jest taką matką jak moja i wszystkie inne, które znałam.

Poznałyśmy się, kiedy zaszłam w ciążę, nie była planowana, ale oboje bardzo cieszyliśmy się z dziecka. No dobrze, ja się cieszyłam, Dominik był trochę zaskoczony, ale dzielnie ogarniał temat przyzwyczajając się do roli taty. Nie mógł już dłużej unikać wizyty u matki, tym bardziej że bardzo chciałam ją poznać.
Czekała na nas przed domem na ulicy.

– Jesteś! – rzuciła się Dominikowi na szyję, jakby nie widziała go wiele lat.

– Halinko, to jest Agnieszka, moja…

– Witaj – podała mi dłoń, nie dając mu dokończyć – wejdźmy do środka.

Wzięła go za rękę jak chłopczyka i pociągnęła do domu. Nie opierał się, rzucił mi tylko spojrzenie, sprawdzając, czy idę za nimi. Byłam oszołomiona tym, co zobaczyłam, mówił do matki po imieniu, chodził z nią za rękę, i wcale nie wyglądali jak matka z synem, raczej jak para. Halina zachowała urodę, miała idealną figurę, można się było pomylić.

Przeżyłam koszmarny wieczór patrząc, jak skacze koło niego. Całkowicie mnie ignorowała, czułam się jak piąte koło u wozu, jakbym przeszkodziła im w długo wyczekiwanym sam na sam. Późnym wieczorem, kiedy Halina wreszcie pozwoliła synkowi iść spać, zażądałam wyjaśnień.

W tym celu musiałam przekraść się do pokoju Dominika, bo Halina, w trosce o moralność, ulokowała mnie w małej kanciapie w piwnicy. Nie mogła lepiej wyrazić tego, co do mnie czuje.

– Mówisz do matki po imieniu? – zaczęłam siadając na łóżku.

– Co w tym dziwnego, nie tylko ja tak robię – odparł jak chłopiec przyłapany na wagarach. – Mów ciszej, Hali…, mama ma dobry słuch i późno chodzi spać.

– Nie będę się przed nią kryła, jesteśmy dorośli i mieszkamy razem.

– Ona tego nie zrozumie, na prowincji ludzie myślą inaczej – próbował mi tłumaczyć.

– Jest o ciebie zazdrosna, chyba jej się coś pomyliło, obskakiwała cię jakbyś był jej facetem – nacisnęłam.

Twarz mu stężała, jakbym dotknęła bolesnego tematu.

– Trochę to nietypowe, ale trzeba ją zrozumieć, poświęciła mi całe życie, byliśmy tylko we dwoje – powiedział oględnie, uciekając przed moim wzrokiem.

Ze zrozumieniem nie miałam kłopotów, był jej syneczkiem, mężczyzną, całym światem, którym nie zamierzała się z nikim dzielić, a już na pewno nie ze mną.

– Co z nami będzie? Ona mnie nie zaakceptuje – nie zamierzałam ukrywać, co myślę.

– Tu nie chodzi o ciebie, tylko o mnie – Dominika nagle odblokowało. – Kocha mnie ciut za mocno. Zaczęła mi robić obciach kiedy podrosłem, chodziła wszędzie ze mną, za rękę, chłopaki się ze mnie śmiali. Potem było jeszcze gorzej, ludzie zaczęli szeptać. Że ona, no wiesz… zachowywała się tak, że potwierdzała ich podejrzenia, lubiła udawać moją dziewczynę, mówiła, że to ją odmładza.

– Rany! – jęknęłam.

– To był żart, ale ludzie tego nie rozumieli.

– Nic dziwnego, to chore!

– Nie tak bardzo, jakby się wydawało, poza tym była bardzo dobrą matką, nie robiła tego, o co ją ludzie podejrzewali. Nie wiem, czy plotki docierały do niej, ale kumple nie dawali mi żyć, nie krępowali się, miałem ksywę „narzeczony mamusi”. Gorzej też mówili, nie będę powtarzał. Musiałem wyjechać, nawet Halina to rozumiała, chociaż przyszło jej to z trudnością. Słyszałem, jak płacze w nocy, ale w dzień trzymała się, nie chciała dać satysfakcji plotkarzom.

– Przeszedłeś przez piekło.

– Nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę, wstydziłem się, czasem złościłem na Halinę, ale byłem przyzwyczajony do jej zachowań, nie raziły mnie. Dopiero jak wyjechałem na studia i zamieszkałem z dala od niej, dotarło do mnie, że jestem inny niż rówieśnicy. Kiedy przyjechała do mnie z wizytą, o mało nie zapadłem się pod ziemię ze wstydu, poprosiłem, żeby zostawiła mnie w spokoju.

– A ona?

– Powiedziała, że jestem niewdzięcznym gnojkiem, ale zabrała manatki i znikła. Długo się nie odzywała, obraziła się, czekała aż ją przeproszę, ale ja milczałem. Wtedy trochę przystopowała, już nie próbowała nachodzić mnie w akademiku, a ja zrobiłem wszystko, żeby zniknąć. Przeniosłem się na zaoczne, znalazłem pracę, wynająłem z chłopakami mieszkanie i nie podałem jej adresu. Bywałem czasami w domu i rozmawiałem z nią przez telefon, to musiało jej wystarczyć.

Słuchałam tego jak bajki o żelaznym wilku, nie przypuszczałam, że istnieją takie matki jak Halina.

– Najlepiej byłoby zerwać z nią kontakty – powiedziałam cicho.

– To niemożliwe! Nie rozumiesz? To moja matka, nie mógłbym jej tego zrobić! – Dominik podniósł głos, nie zaważając na czujne ucho zazdrosnej rodzicielki.

Rozumiałam, aż za dobrze, że razem z nim znalazłam się w matni. Halina już na zawsze zostanie z nami, a co gorsza, także z naszym dzieckiem. Kroków na schodach nie usłyszeliśmy, kompletnie nas zaskoczyła. Ukazała się w drzwiach i spytała ostro syna:

– Kochanie, nie śpisz jeszcze?

Jakby nie było mnie w pokoju. Wsunęłam się pod kołdrę i położyłam obok Dominika.

– Rozmawialiśmy, zaraz zgasimy światło, jeśli pani przeszkadza – powiedziałam słodko.

– Będzie wam tu niewygodnie, tapczan jest za wąski – odparła, zabijając mnie wzrokiem. Oddałam jej twarde spojrzenie, to był pojedynek między nami, Dominik udawał, że go nie ma.

Nad ranem uzgodniliśmy, że wyjeżdżamy, Dominik może by chciał zostać, ale zrobił to dla mnie.

– Niedługo wpadnę, mamo – obiecywał żegnając się czule z Haliną.

– A może tym razem ja was odwiedzę? – zaproponowała w odpowiedzi. – Teraz wiem, gdzie mieszkacie, trafię, nie musisz się mną kłopotać.

Brzmiało to niewinnie, ale miało konsekwencje

Halina uznała, że tam, gdzie mieszka jej syn, ona ma pełne prawo czuć się jak u siebie, i zaczęła nas regularnie najeżdżać. Była niekrępującym gościem i chętnie bym ją widziała, gdyby nie wojna podjazdowa, jaka wybuchła między nami o mężczyznę.

Dominik coraz gorzej czuł się w roli ukochanego dwóch kobiet, Halina wyraźnie demonstrowała swoje prawa do syna, co z trudem znosiłam. Sytuacja stała się nie do wytrzymania, chciałam uciec z własnego domu.

Dominik widząc, co się ze mną dzieje, zabronił matce niespodziewanych odwiedzin, kłamiąc, że ciąża jest zagrożona i wymagam spokoju. Posłuchała, ale zapowiedziała, że wróci po narodzinach dziecka, bo to przecież krew z jej krwi.

Sytuacja dojrzała do radykalnego cięcia, jednak Dominik nie umiał się uwolnić od Haliny, a ona nie chciała wypuścić go ze szponów. Czułam, że coś musi się wydarzyć. Dominik wytrzymał do porodu, a potem jeszcze trochę.

Kiedy Felek miał pięć miesięcy, mój partner oznajmił mi, że wyjeżdża do pracy za granicę, za moimi plecami załatwił sobie korzystny kontrakt. Powiedział, że wróci za pół roku, ale czułam, że ucieka. Od matki, ode mnie i sytuacji, która go przerosła. Zrobił tak jak kiedyś, ukrył się.

Halina zaczęła do mnie wydzwaniać, to nie były przyjemne rozmowy. Myślała, że znam adres Dominika i wszelkimi sposobami próbowała go ze mnie wydobyć, nie przyjmowała do wiadomości, że jej syn zapadł się pod ziemię. Już kiedyś tego spróbował z dobrym skutkiem, więc dlaczego miałby nie powtórzyć podobnego numeru? Rozumiałam, że nie chce, by matka go znalazła i kupiła bilet na samolot, ale dlaczego ukrywał się przede mną i Felkiem?

A nie, przepraszam, nie do końca zapadł się pod ziemię, czasami przysyłał e-maila. Prosił o zdjęcia syna, które wysyłałam, odpowiedzi z reguły nie było. Za to przysyłał pieniądze, fanaberyjnie, ale jednak. Podobno bywają gorsi ojcowie, ale jak dla mnie Dominik nie był tatą Felka, nie dorósł do tego. Na zawsze pozostał syneczkiem zakochanej w nim matki.

Nie wrócił do mnie i syna, myślę, że poznał kogoś i ułożył sobie życie z dala od Haliny, zostawiając ją mnie. Niedawno wystąpiła do sądu o uregulowanie widzeń z wnukiem, chciałaby go zabierać na dłużej do siebie. Zrobię wszystko, by do tego nie doszło, nie pozwolę, żeby zrobiła Felkowi to, co jego ojcu.

Czytaj także:
„Mój mąż zginął w pierwsze urodziny naszej córki. Los pokarał mnie, że byłam za bardzo szczęśliwa”
„Marta była od zawsze pruderyjna. Gdy zapragnęła dziecka, kochaliśmy się tylko wtedy, gdy miała dni płodne”
„Mój facet mieszkał ze mną, bo sprzątałam i gotowałam. Romantyczne kolacje, seks i wspólny czas dostawała kochanka”

Redakcja poleca

REKLAMA