„Teściowa kazała mi zatrudnić nianię >>na czarno<<. Dziewczyna zgłosiła sprawę do sądu. Teraz mam spore kłopoty"

Kobieta, która ma kłopoty finansowe fot. Adobe Stock, fizkes
„Pismo, które dostałam z sądu, zwaliło mnie z nóg. Moja była niania dowodziła w nim, że pracowała dla mnie na czarno, bo ją do tego zmusiłam. Za to, że posłuchałam teściowej, przyszło mi słono zapłacić. Żałuję, że nie postawiłam na swoim".
/ 04.08.2021 11:44
Kobieta, która ma kłopoty finansowe fot. Adobe Stock, fizkes

Zamierzasz z nianią podpisać umowę o pracę? A po co ci takie komplikacje? – dziwiła się moja teściowa.– Za moich czasów to się niani płaciło pod stołem i wszyscy byli zadowoleni – najpierw uniosła brwi do góry, a potem zasznurowała usta, co było jasnym sygnałem, że uważa mój pomysł co najmniej za kontrowersyjny. I że nie omieszka o tym powiedzieć swojemu synowi.

Dlatego wcale mnie nie zdziwiło, kiedy już następnego dnia Maciek podczas kolacji wrócił do tego tematu, chociaż omówiliśmy go wcześniej wiele razy.

– Słuchaj, może faktycznie nie ma sensu bawić się w te wszystkie ZUS-y? Będziesz musiała tam pojechać, wypełnić papiery. A jeśli się w czymś pomylisz, to jeszcze będą jakieś prawne konsekwencje… No i trzeba sporządzić umowę, a przecież nie jesteśmy prawnikami i się na tym nie znamy. Trzeba będzie uwzględnić terminy, wynagrodzenie…

– Maciek, przestań! Przecież rozmawialiśmy, że spisanie umowy jest proste, a tak będzie bezpieczniej – przerwałam mężowi. – Możemy tam zawrzeć obowiązki niani i nie będzie wtedy żadnych wątpliwości, czy się z nich wywiązuje. A zgłoszenie niani do ZUS-u jest dla niej bonusem. Poczuje się bezpiecznie, kiedy będzie miała opłacane składki na ubezpieczenie emerytalne, rentowe, wypadkowe i zdrowotne. No i my nie ponosimy żadnych dodatkowych kosztów, bo od najniższego wynagrodzenia za pracę te składki opłaca sam ZUS. Szkoda byłoby nie skorzystać z tej możliwości, dopóki nasza Kamilka nie skończy trzeciego roku życia.

Sama ukręciłam na siebie bat!

Mąż niby kiwał głową, ale miałam wrażenie, że niespecjalnie mnie słucha, bo ma już przez swoją mamusię wyrobione całkiem inne zdanie.

„Kurczę! Tyle tłumaczenia i wszystko na nic!” – pomyślałam. Skoro bowiem jest taka możliwość, aby do dziecka, które nie skończyło trzeciego roku życia, zatrudnić legalnie nianię i aby ona miała opłacony ZUS, to dlaczego tego nie zrobić? Bo teściowa uważa to za ekstrawagancję?

– Wiesz, a mnie się wydaje, że z tej umowy mogą wyniknąć tylko same kłopoty… – usłyszałam od męża.
Ręce mi opadły. Nie miałam już siły walczyć.

– Proszę bardzo, jeśli tak sobie życzysz, to możemy zatrudnić nianię „na czarno”, skoro tak robią wszyscy – powiedziałam zrezygnowana. – Może to być jakaś emerytka, wtedy faktycznie nie trzeba za nią będzie płacić żadnych składek.

– Emerytka? Przecież od początku mówiliśmy, że musi to być młoda osoba, która będzie miała siłę i ochotę bawić się z Kamilką! A poza tym sama powiedziałaś, że powinna znać angielski, żeby czytać małej bajki w tym języku! Wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie… – zaprotestował mąż.

No tak… Rozpytywałam zresztą już wcześniej wśród znajomych, czy nie mają kogoś do polecenia. Moja koleżanka z pracy stwierdziła, że jej kuzynka miała nianię, z której była bardzo zadowolona.

– Jej synek poszedł już do przedszkola, więc opiekunka nie jest im potrzebna. Jak chcesz, to wezmę do niej telefon, może jeszcze nie znalazła nowej pracy – zaproponowałam.

Kandydatka na nianię od początku mi się spodobała

Była wesołą dziewczyną, która od razu nawiązała kontakt z Kamilką. Mała zwykle nie lubi nowych twarzy, ale do Ewy od razu przylgnęła i chciała, by ta wzięła ją na ręce.

– Mam podejście do dzieci. Myślałam nawet o tym, żeby zacząć studiować pedagogikę, ale tak się złożyło, że tata mi zachorował i musiałam po maturze zacząć pracować – opowiadała.

Dobrze to rozumiałam, sama także nie pochodzę z bogatej rodziny.

– Myślę, że możemy ją zatrudnić – powiedziałam do męża.

– Ale na wszelki wypadek jednak dałbym jej na piśmie obowiązki – poradził.

– W sumie nie zawadzi – pokiwałam głową.

Skąd mogłam wiedzieć, że taką nieformalną umową kręcę bat na samą siebie?

Ewa była wspaniała. Nie tylko świetnie opiekowała się naszym dzieckiem, ale kiedy mała spała, potrafiła posprzątać, a nawet coś ugotować.

– No, przecież nie będę siedziała z założonymi rękami – mówiła.

– Skarb nie opiekunka! – nie mogłam się jej nachwalić. – Ze świecą takiej szukać!

Miałam nadzieję, że Ewa będzie opiekowała się Kamilką do czasu, aż mała pójdzie do przedszkola. Gdy niania wspominała coś o studiach, denerwowałam się, że odejdzie. Do głowy mi nie przyszło, że może przydarzyć się coś gorszego, czyli… ciąża.

Wiedziałam, że Ewa ma chłopaka, ale nie mówiła do tej pory nic o ślubie. Jej ciąża była wpadką i spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Bo w dodatku okazało się, że jest zagrożona.

– Lekarz powiedział, że nie wolno mi się przemęczać. Właściwie to powinnam teraz leżeć. Nawet nie wiem, czy nie wyląduję w szpitalu – usłyszałam od niani.

Bardzo jej współczułam, ale i sobie także, bo teraz musiałam błyskawicznie znaleźć kogoś do opieki nad dzieckiem.

– Nie masz jakiejś koleżanki, która by się nadawała? – zapytałam z nadzieją Ewę.

Nie miała.

Musiałam więc zadzwonić do agencji zatrudniającej nianie, ale tam nie chcieli nawet słyszeć o zatrudnieniu ich podopiecznych „na czarno”.

– Musi być umowa – usłyszałam.

Postanowiłam więc porozklejać ogłoszenia na osiedlu. Do czasu znalezienia nowej niani małą miała zająć się teściowa, bo Ewa już naprawdę kiepsko się czuła. W tydzień po tym, jak odeszła z pracy, dowiedziałam się, że faktycznie wylądowała w szpitalu na oddziale patologii ciąży.

Naprawdę szczerze trzymałam kciuki, żeby wszystko było dobrze. Byłam dla Ewy tak życzliwa, że nawet odwiedzałam ją na tym oddziale.

Nie spodziewałam się po niej takiej niewdzięczności!

Pismo, które dostałam z sądu, zwaliło mnie z nóg. Moja była niania dowodziła w nim, że pracowała dla mnie na czarno, bo ją do tego zmusiłam – mimo podpisania z nią umowy, nie zgłosiłam jej do ZUS-u i w związku z tym nie ma ona ani ubezpieczenia zdrowotnego, ani prawa do urlopu macierzyńskiego.

Dowody na to, że zatrudniałam Ewę, były dla sądu bezsporne. Dziewczyna przedstawiła nieformalną umowę, którą z nią podpisałam, gdzie były wyszczególnione jej obowiązki. Powołała także na świadków koleżanki, które widywały ją z moim dzieckiem na spacerach, w tym moją sąsiadkę.

Sąd kazał mi zapłacić zaległe składki ubezpieczeniowe wraz z odsetkami, za ponad rok pracy Ewy u mnie. W dodatku zapłaciłam karę za niezgłoszenie pracownika do ZUS-u. Jakby tego było mało, zostałam także wezwana przez urząd skarbowy, który nałożył na mnie mandat, a drugi mandat dostałam od Państwowej Inspekcji Pracy.

Jednym słowem miałam potężne kłopoty, a wszystko przez to, że mój mąż uparł się, aby posłuchać swojej matki. To było ponad moje siły! Na opłaty i kary poszły wszystkie nasze oszczędności.

Byłam wściekła i chciałam przynajmniej, aby teściowa mnie przeprosiła. Oczywiście, ona wcale nie zamierza przyznać, że namieszała. Ponoć usprawiedliwiała się przed moim mężem, że ona jest „starej daty”, nie zna nowych przepisów, zwyczajów, a my przecież mamy swój rozum i powinniśmy byli zatrudnić nianię tak, aby wszystko było dobrze. Mam ochotę ją udusić!

Czytaj także:
„Byłem okropnym mężem i ojcem. Wolałem iść do pubu niż zająć się rodziną. Teraz zmądrzałem. Będę walczył o córkę”
„Moja siostra to łasa na rodzinne pieniądze pijawka. Wysysa z mamy każdy grosz, podczas gdy ja nie dostaję niczego"
„Żonaty facet próbował mnie uwieść. Gdy się spotkaliśmy, udawał niewiniątko. Postanowiłam ukarać tę podstępną żmiję”

Redakcja poleca

REKLAMA