„Byłem okropnym mężem i ojcem. Wolałem iść do pubu niż zająć się rodziną. Teraz zmądrzałem. Będę walczył o córkę”

Tata z córką na wakacjach fot. Adobe Stock, kegfire
„Tak naprawdę to chyba tylko Anka chciała mieć dziecko, tak jak wcześniej ślub. Ja po prostu nie dorosłem do opieki nad takim małym bezradnym człowieczkiem. Dlatego nie spieszyło mi się do domu, po pracy wolałem wychodzić ze znajomymi do pubu".
/ 29.07.2021 14:06
Tata z córką na wakacjach fot. Adobe Stock, kegfire

Będę walczył Wiem, że kiedyś zachowałem się jak palant. Straciłem przez to żonę, ale nie mam zamiaru stracić dziecka! o córkę

Poznaliśmy się z Anką na pierwszym roku studiów. Szybko się w sobie zakochaliśmy. Dziś jestem przekonany, że byłem wtedy zupełnie niedojrzały. To Anka mnie kochała, zabiegała o mnie, starała się, a ja łaskawie pozwalałem się kochać.

Moim rodzicom Anka od pierwszego spotkania bardzo przypadła do serca, podobała im się śliczna, filigranowa blondynka, dodatkowo bardzo energiczna, zaradna i inteligentna. Według mamy miała same zalety, pasowała jej na synową.

Pobraliśmy się po roku znajomości, sam nie rozumiem, dlaczego tak szybko. Głupio to zabrzmi, ale chyba powinienem powiedzieć, że po prostu zrobiłem to, co chciała Anka. W tamtym okresie nie umiałem jej niczego odmówić, nawet ślubu.

Moja młoda żona miała odłożone pieniądze ze spadku po ojcu, sporo tego było. Brakującą część dołożył jej jakiś dobrze sytuowany stryj i kupiliśmy, a właściwie Anka kupiła dwupokojowe mieszkanie.

Przez pierwsze lata po ślubie było nawet fajnie, ale tak naprawdę to była bardziej zabawa w małżeństwo.

Oboje studiowaliśmy, nie mieliśmy oprócz tego właściwie żadnych obowiązków. Rodzice nas dofinansowywali. Dorabialiśmy sobie trochę korepetycjami, a Anka jeszcze sprzątaniem. Jedno lato spędziliśmy, pracując w Norwegii. Praca była ciężka, ale dobrze płatna. Za zarobione pieniądze urządziliśmy na tip top mieszkanie.

Trzy lata po ślubie przyszła na świat nasza córka Amelka. I wtedy wszystko się zmieniło, przynajmniej w mojej ocenie sytuacji. Tak naprawdę to chyba tylko Anka chciała mieć dziecko, tak jak wcześniej ślub.

Narodziny córki wymusiły na nas zmianę sposobu życia, zmianę zachowań. Anka zajmowała się małą, karmiła ją, przewijała, uspokajała, wstawała w nocy. W wyniku tego wszystkiego była ciągle niewyspana, zmęczona, miała podpuchnięte oczy i niezadowoloną minę. Poza tym wymagała ode mnie, żebym jej pomagał, a ja po prostu nie miałem ochoty, nie dorosłem do opieki nad takim małym bezradnym człowieczkiem.

Bałem się, że mi wypadnie z rąk, byłem zły, że płacze, wściekałem się, że nie możemy wyjść na spotkanie ze znajomymi. Wszystko mnie wkurzało. W ogóle nie brałem pod uwagę, że moja żona też jest tylko człowiekiem i też może być zmęczona i sfrustrowana. Zachowywałem się, jakby to, co mnie denerwowało, było winą Anki.

Zaczęliśmy się kłócić o byle drobiazg, o nieumyte talerze czy szklankę, o brudne skarpetki zostawione w sypialni. A przede wszystkim o moje coraz późniejsze powroty. Nie spieszyło mi się do domu, po pracy wolałem wychodzić ze znajomymi do pubu, niż oglądać skwaszoną minę Anki. Żona natychmiast dzwoniła do mnie z wyrzutami, co mnie jeszcze bardziej denerwowało.

– Piotrek, gdzie ty znowu łazisz? – pytała. – Już dawno powinieneś być w domu.

Wymyślałem przeróżne wymówki, w końcu zaczynało mi ich brakować.

Po powrocie zaczynaliśmy się kłócić

– Gdzieś ty znowu był? – zaczynała Anka, kiedy tylko pojawiałem się w drzwiach. – Co ty masz w głowie, włóczysz się gdzieś całymi dniami, a ja siedzę sama i nie mam się do kogo odezwać.

– Możesz sobie rozmawiać z Amelką – rzucałem czasem złośliwie, co tylko wzmagało jej wściekłość.

– Co ty sobie wyobrażasz? – nakręcała się. – W końcu jesteś ojcem  Amelki, a moim mężem. Powinieneś być z nami w domu, powinieneś mi pomagać, zajmować się chociaż trochę swoim dzieckiem. Czy ty myślisz, że ja wszystko zrobię? Mam już dość, nie daję rady!

I tak w kółko. Kiedyś tak mnie wkurzyła, że rzuciłem w nią kubkiem. Dobrze, że nie trafiłem, bo zrobiłbym jej krzywdę, a przecież nie chciałem. Anka natychmiast poskarżyła się mojej mamie.

– Piotr, co ty wyprawiasz? – przywitała mnie pretensjami rodzicielka przy najbliższym spotkaniu. – Ania się na ciebie skarży, podobno nigdy nie ma cię w domu? Czy to prawda, że ostatnio podniosłeś na nią rękę?
Stanąłem jak wryty na te słowa. Przecież nie uderzyłem Anki. Jak ona mogła tak nakłamać matce?
– Nieprawda.

– No nie wiem, Ania mówiła…

– Nieprawda – przerwałem matce ze złością.

Widziałem, że wierzy Ance, nie mnie i byłem z tego powodu strasznie wściekły.

– Zastanów się, Piotr, masz taką wspaniałą córeczkę – zaczęła mnie umoralniać mama. – I taką fajną żonę, śliczną, zaradną, dba o dziecko, o dom, o ciebie. Szanuj je, Piotr, pamiętaj, co ci matka mówi.

– Mamo! – przerwałem jej gwałtownie. – Daj mi spokój!

Nie mogłem dłużej słuchać tych przestróg. Miałem dość rad, umoralniających gadek. I matki, i żony. Obie zawsze wiedziały lepiej, więc  powinienem ich słuchać. O nie!

I wtedy właśnie poznałem Emilkę.

Ona nic ode mnie nie chciała. Była zachwycona samą moją obecnością. Zaczęliśmy się spotykać, w wyniku czego miałem jeszcze mniej czasu dla żony i córki.

Anka szybko dowiedziała się o moim romansie. Ktoś znajomy podobno nas widział, któraś koleżanka jej powiedziała, potem żona przeczytała w moim telefonie SMS-y Emilki. Tego było dla niej zbyt wiele.

Wiem, że to była głównie moja wina, to ja zaniedbywałem żonę i córkę, to ja w końcu zdradziłem Ankę. Byłem po prostu niedojrzały, nie dorosłem do małżeństwa, do odpowiedzialności za rodzinę. Dziś to wiem.

Wtedy broniłem się, jak mogłem, usiłując część winy zepchnąć na Ankę. Ona zaś nie przebierała w słowach. Wyzywała mnie od ostatnich, twierdziła, że żeruję na niej i jej pieniądzach, że nic nie wniosłem do naszego małżeńskiego dorobku. A to przecież nie była prawda. Fakt, że mieszkanie należało do Anki, ale na jego urządzenie pracowaliśmy w Norwegii oboje.

Rozwiedliśmy się, kiedy Amelka miała trzy i pół roku. Ponieważ moi rodzice trzymali stronę Anki, nie chciałem z nimi zamieszkać. Wynająłem malutką kawalerkę i wreszcie miałem spokój. Niestety nie trwał  długo. Emilka była chyba przekonana, że skoro rozstałem się z żoną, to teraz zamieszkamy razem. Ja jednak nie miałem na to ochoty.

Bardziej odpowiadał mi wolny związek, bez zobowiązań. To z kolei nie odpowiadało Emilce. Rozstawaliśmy się i godziliśmy kilka razy, aż w końcu po wielkiej awanturze powiedziałem dość. Emilka, co prawda, po kilku dniach zadzwoniła, ale nie odbierałem. Coś we mnie pękło. Czułem, że to jeszcze nie jest ta odpowiednia dziewczyna.

Przez ten czas, kiedy ja kłóciłem się z Emilką, moja była żona znalazła nowego partnera i zaczęła układać sobie życie od nowa. Chyba poczułem coś w rodzaju zazdrości, przede wszystkim o córkę.

Raz i drugi zabrałem Amelkę na weekend. Wcale nie było to łatwe, bo nie miałem żadnego doświadczenia z dziećmi. Szybko okazało się jednak, że moja Amelka nie była już maleńką dziewczynką. Miała prawie pięć lat, chodziła do przedszkola i była bardzo mało ze mną związana. Postanowiłem sobie, że muszę to nadrobić.

Kiedy zadzwoniłem do Anki, że odbiorę małą z przedszkola, za pierwszym razem zgodziła się, nie ukrywając zresztą zdziwienia. Za drugim powiedziała, że ma na ten dzień inne plany, a za trzecim usłyszałem ostre słowa:

– Piotrek, nie życzę sobie, żebyś mącił Amelce w głowie.

– O czym ty mówisz?

– Dobrze wiesz o czym. Kilka razy ją gdzieś zabierzesz, a potem ci się znudzi albo pojawi się w twoim życiu następna panienka.

– Nic mi się nie znudzi – usiłowałem jej przerwać.

– Akurat, jakbym cię nie znała. Mała ma dom i stabilizację. Ma mnie i Grześka i czuje się bezpieczna. Wolałabym, żeby tak zostało.

– Jak ty możesz tak mówić? – zdenerwowałem się. – Jak to ma ciebie i Grześka? Niby kim jest dla niej ten Grzesiek? Przecież to moja córka! Czyżbyś o tym zapomniała?

– Nie zapomniałam, to raczej ty zapomniałeś. A teraz odzyskujesz pamięć?

Zatkało mnie na te słowa, miała przecież trochę racji. Jednak postanowiłem nie odpuszczać.

– Odrobię to, Anka. Kocham Amelkę i zamierzam spędzać z nią czas, nie możesz mi tego zabronić.

– To się jeszcze okaże – warknęła ze złością i rozłączyła się.

Od tej pory spędzałem z córką tyle czasu, ile tylko mogłem. Amelka szybko przywiązała się do mnie, jednak bardzo mnie bolało, gdy z entuzjazmem opowiadała o wujku Grześku. „Wujek powiedział, wujek mi kupił, z wujkiem byłam na lodach”.

– Lubisz ty tego wujka, Amelko? – zapytałem kiedyś.

– Bardzo lubię, tatusiu – odpowiedziała radośnie. – Wujek jest super.

No tak, chciałem wiedzieć, to wiem. Zdawałem sobie sprawę, że powinienem być zadowolony. Przecież to lepiej dla Amelki, że wujek jest dobry, a ona – szczęśliwa. Ale ja byłem po prostu zazdrosny o uczucia swojego dziecka.

Anka niby nie zabraniała mi zabierania do siebie córki, ale stosowała inną metodę. Wiecznie miała swoje plany, które kolidowały z moimi. Albo gdzieś wyjeżdżali, albo wychodzili, albo zawoziła Amelkę do swojej mamy. Starałem się to znosić.

Powoli traciłem cierpliwość

Kiedy Amelia poszła do pierwszej klasy, poznałem Joasię. Czułem, że to jest właśnie ta dziewczyna. Nie chciałem jej stracić, ale bałem się także zerwać cienkich nici porozumienia, jakie zdążyły się zawiązać między mną, a córką. Joasia jednak szybko nawiązała dobry kontakt z Amelką. A może to moja córka była taką komunikatywną i bystrą dziewczynką? Sam już nie wiem. Problem pojawił się natychmiast z powodu Anki.

– Nie życzę sobie, żeby Amelcia spotykała się z twoją kolejną panną – zakomunikowała mi przez telefon.

– A z twoim gachem może? – nie wytrzymałem.

– To nie jest mój gach, to jest mój narzeczony.

– Myślałby kto.

– Wyobraź sobie, że tak. A w twoim przypadku, tych cudnych panienek może być jeszcze kilka.

– Anka, przestań – próbowałem załagodzić. – Nie kłóćmy się.

– Ja się z tobą nie kłócę, ja ci tylko mówię, że nie życzę sobie….

– To sobie nie życz – warknąłem, przerywając jej w pół zdania, i wyłączyłem telefon.

Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, bo to rozwścieczy Ankę i jeszcze bardziej zacznie mi utrudniać kontakty z Amelką, ale nie mogłem się powstrzymać. Kiedyś postąpiłem źle, wiem, ale teraz czuję, że kocham córkę i chcę ją widywać.

Miałem dość wojny z Anką, pragnąłem spokoju, ale za każdym razem, kiedy zamierzałem wziąć małą, moja była miała inne plany. W końcu straciłem cierpliwość. Powiedziałem Ance, że zabieram Amelkę do siebie co drugi weekend, a jeśli będzie stwarzała problemy, to pójdę do sądu. Nie wiem, czy się przestraszyła, czy po prostu nie chciała kłopotów, w każdym razie trochę ustąpiła.

Jednak szybko znalazła sobie nowy sposób  uprzykrzania nam życia – kupiła Amelce telefon.

Teraz, kiedy mała spędzała weekend ze mną i z Joasią, bo mieszkaliśmy już razem, Anka dzwoniła co godzinę. Amelka chyba sama się w tym już gubiła. Kiedy wychodziliśmy na spacer albo na basen, za nic nie chciała zostawić telefonu w domu.

– Jeszcze zgubisz, Amelko i będziesz płakała – próbowaliśmy ją przekonywać.

– Nie zgubię – zapewniała. – Weź do torebki ciociu. Nie mogę zostawić, bo jak mama zadzwoni, to będzie się martwiła. Ona bardzo za mną tęskni.

– Przecież mama wie, że jesteś z nami, kochanie.

– No wie, ale bardzo tęskni, jak mnie nie ma.

Nie miałem pojęcia, co Anka próbuje uzyskać

– Ona chce po prostu oderwać od ciebie dziecko – twierdziła Joasia.

– Stara się spowodować, żeby mała nie chciała do nas przyjeżdżać.

– Ona mnie chyba strasznie nienawidzi – mruczałem pod nosem.

Nie widziałem wyjścia z sytuacji. Szarpaliśmy się tak przez kolejny rok, bo zawziąłem się, że nie odpuszczę. Aż nagle sprawa rozwiązała się sama, przynajmniej na pewien czas.

– Tatusiu, będę miała braciszka – ogłosiła pewnego razu Amelka.

Nie wiedziałem z początku, czy cieszyć się czy martwić. Okazało się jednak, że to pierwsze. Anka tak bardzo zajęła się swoją ciążą, że nie miała czasu na utrudnianie mi życia. Zdarzyło się nawet kilka razy, że zadzwoniła do mnie, abym odebrał ze szkoły Amelkę, bo ona źle się czuje.

Wszyscy w końcu odetchnęliśmy, łącznie z Amelką. Mam nadzieję, że tak już zostanie. Dziecko urodziło się w lipcu i w związku z tym Anka pozwoliła mi nawet zabrać Amelkę po raz pierwszy na wakacje. Widzę światełko w tunelu.

Czytaj także:
„Gdy mój mąż miał drugi zawał, wszyscy mówili że biznes upadnie. A czy kobieta nie umie prowadzić firmy budowlanej?!”
„Przyśniło mi się, że mąż mnie zdradza. Okazało się, że robił to od dnia ślubu. Zmarł, zabawiając się z sekretarką"
„Moja żona zdradzała mnie z szefem. Żyliśmy w trójkącie, do czasu aż jej kochanek... zginął w wypadku"

Redakcja poleca

REKLAMA