Teściowa zawsze miała ostatnie słowo. Cokolwiek zrobiłem, jakkolwiek się starałem – zawsze było nie tak. Nie taka praca, nie takie ubranie, nie taki obiad. Jej komentarze były jak stały element naszego rodzinnego krajobrazu, coś jak reklamy w telewizji – irytujące, ale człowiek z czasem przestaje zwracać na nie uwagę.
– Paweł, a w tej twojej firmie to jeszcze w ogóle płacą? – rzucała znad talerza, jakby pytała o pogodę.
– Mamo, daj spokój – mówiła Magda, ale nigdy za ostro, nigdy tak, żeby jej matka naprawdę przestała.
Przywykłem. Opracowałem metody unikania, ignorowania, przytakiwania bez wchodzenia w dyskusję. Ale każdy ma swoją granicę.
Zepsuła kolację
Kolacja jak zwykle zaczęła się niewinnie. Magda postawiła na stole miskę sałatki, Teresa westchnęła wymownie i dodała więcej soli, kręcąc przy tym głową. Klasyk. Zignorowałem to, skupiając się na krojeniu mięsa. Może uda mi się przejść przez ten wieczór bez większych strat.
– Paweł, a ile ci płacą w firmie? – zagaiła teściowa, nakładając sobie ziemniaki.
Westchnąłem w duchu. No i zaczynamy.
– Sporo, mamo – rzuciła Magda, zanim zdążyłem otworzyć usta. – Paweł ma dobrą pracę.
– No nie wiem, Magdusiu. Taki mądry chłopak, a mógłby coś lepszego znaleźć – pokręciła głową. – Coś bardziej... prestiżowego.
– Jestem zadowolony – odpowiedziałem spokojnie, ale czułem, jak coś mnie w środku ściska.
– No tak, człowiek się czasem przyzwyczaja do byle czego – skwitowała Teresa z uśmiechem.
Magda uniosła wzrok znad talerza, ale nic nie powiedziała. Wiedziałem, że nie chce wojny.
Zacisnąłem zęby. Jeszcze jeden komentarz i nie ręczę za siebie.
– Mamo, może zmieńmy temat – zaproponowała Magda.
– Ależ ja tylko pytam! Z troski! – rozłożyła ręce Teresa. – Nie chciałabym, żeby moja córka musiała się martwić o przyszłość.
Patrzyłem na nią, jak spokojnie przeżuwa sałatkę, pewna, że ma nad nami władzę. Wiedziała, że nie odpowiem. Bo zawsze milczałem.
Ale tego wieczoru miało być inaczej.
Była uszczypliwa
Jeszcze zanim zdążyłem podnieść widelec do ust, Teresa znalazła kolejny powód do komentarza.
– Paweł, widzę, że ci się brzuszek zaokrąglił – zauważyła z fałszywą troską. – Magda, ty go w ogóle karmisz czymś zdrowym?
– Mamo… – westchnęła Magda, odkładając nóż i widelec.
– Nie, no ja tylko pytam – kontynuowała Teresa, udając niewinność. – Zdrowie jest najważniejsze! A tak patrzę i… No, trochę się poszerzyłeś w pasie.
Wziąłem spokojny łyk wody i uśmiechnąłem się lekko.
– No cóż, nie każdy może wyglądać jak ty, mamo– powiedziałem. – Wiecznie młodo i szczupło.
Teresa uniosła brwi, jakby nie była pewna, czy to komplement, czy ironia.
– No widzisz! Może byś się nauczył ode mnie trochę dbania o siebie! – powiedziała, odbierając to jako pochwałę.
Magda spojrzała na mnie ostrzegawczo, ale ja już czułem, jak narasta we mnie napięcie.
– W twoim wieku to już trzeba uważać – dodała Teresa, sięgając po kawałek pieczeni. – Bo jak się człowiek zapuści, to potem już tylko stromo w dół.
Miałem ochotę powiedzieć coś kąśliwego, ale jeszcze się powstrzymałem. Jeszcze. Magda kopnęła mnie pod stołem. Znak, żebym dał spokój. Tylko że ja miałem dość. Wiedziałem, że jeśli Teresa powie jeszcze jedno słowo, to tym razem nie będę siedział cicho. I dokładnie to się stało.
To było przegięcie
– Wiesz, ja to Magdę rozumiem, że nie macie dzieci – powiedziała Teresa, odkładając widelec i patrząc na mnie z tym swoim kpiącym uśmiechem. – Jakbyś mnie całował tak, jak pewnie całujesz ją, to też bym straciła ochotę!
Magda zakrztusiła się wodą. Ja uniosłem brew. To już nie była zwykła uszczypliwość. To było obrzydliwe.
– Mamo, przestań – powiedziała Magda, ale w jej głosie zabrzmiało coś nowego. Może wreszcie zobaczyła, że te komentarze to nie tylko „takie żarty”?
A Teresa? Śmiała się, jakby właśnie opowiedziała najlepszy dowcip świata. Wziąłem spokojny łyk wody, odłożyłem szklankę i spojrzałem jej prosto w oczy.
– Wiesz co, mamo? Gdybyś tak bardzo nie interesowała się naszym życiem łóżkowym, to może miałabyś własne.
Cisza. Czerwień rozlała się na jej twarzy. Magda zamarła. Teresa otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Nigdy w historii tej rodziny nie widziałem jej w takim stanie. Ja za to czułem coś nowego. Satysfakcję.
Wybuchła awantura
– Ty… ty bezczelny… – wykrztusiła w końcu Teresa, odkładając widelec tak gwałtownie, że uderzył o talerz.
Zrobiła się purpurowa. W pierwszej chwili wyglądała na tak oszołomioną, że myślałem, że może nawet ją zatkało na dłużej. Ale nie. Po chwili odnalazła głos i wybuchła.
– Jak śmiesz mówić do mnie w ten sposób przy stole?! – wrzasnęła, uderzając dłonią o stół tak mocno, że szklanka Magdy się zachwiała.
– Wiesz... – odparłem spokojnie, biorąc kęs ziemniaków – od lat pozwalałem ci na te twoje docinki. Ale chyba zapomniałaś, że dorosły facet ma prawo się w końcu odezwać.
– Dorosły facet?! – syknęła Teresa, wbijając we mnie wzrok. – Jesteś żałosny! Zawsze byłeś! Życiowy nieudacznik, który myśli, że jak raz się odezwie, to nagle stanie się kimś ważnym!
Magda zamarła.
– Mamo, wystarczy! – rzuciła ostro.
To było coś nowego. Pierwszy raz Magda wyraźnie stanęła po mojej stronie. Ale Teresa była w amoku.
– Przez ciebie moja córka ma nudne życie! – syczała dalej. – Gdybyś nie był taki przeciętny, mogłaby mieć coś lepszego! Kogoś lepszego!
Patrzyłem na nią, spokojny jak nigdy.
– A wiesz co? Może Magda ma lepsze życie, niż ci się wydaje – powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
Teściowa aż się zatrzęsła ze złości. Wiedziałem jedno: ta kolacja była przełomowa.
Teściowa była wściekła
Teresa siedziała sztywno, zaciskając palce na widelcu, jakby tylko siłą woli powstrzymywała się przed rzuceniem nim we mnie. Jej twarz pulsowała czerwienią, a nozdrza drgały.
– Wiesz co, Paweł? – zaczęła lodowatym tonem. – Myślałam, że jesteś tylko leniwy i bez ambicji, ale teraz widzę, że jesteś też zwyczajnie chamski.
Zerknąłem na Magdę. Siedziała cicho, ale widziałem, jak nerwowo ściska serwetkę.
– Mamo, daj spokój – powiedziała w końcu, ale bez przekonania.
Teresa parsknęła.
– Daj spokój?! – powtórzyła z niedowierzaniem. – Twój mąż właśnie mnie obraził, a ty siedzisz jak trusia!
– Może dlatego, że pierwszy raz usłyszałaś coś wprost – odpowiedziałem spokojnie, odkładając sztućce.
Teściowa wbiła we mnie spojrzenie pełne furii.
– A wiesz, co ja myślę, Pawełku? Że Magda pewnie cię żałuje! Ale jest zbyt lojalna, żeby to przyznać!
Zapadła ciężka cisza.
Magda podniosła wzrok i spojrzała na nią długo.
– Nie, mamo – powiedziała powoli. – Żałuję tylko, że przez tyle lat pozwalałam ci tak mówić do mojego męża.
Teresa otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. Pierwszy raz wyglądała na naprawdę zbitą z tropu. Wstała, chwyciła torebkę i bez słowa wyszła, trzaskając drzwiami. Spojrzałem na Magdę.
– Nieźle – mruknąłem.
– Nawet nie wiesz, jak długo czekałam, żeby to powiedzieć – westchnęła, opierając głowę na dłoni.
Mamy święty spokój
Przez kilka tygodni po tamtej kolacji w naszym domu panował spokój, jakiego nie doświadczyłem od lat. Teresa przestała dzwonić, nie wpadała „przypadkiem” na kawę, nie wysyłała kąśliwych wiadomości do Magdy. Cisza. I muszę przyznać – była błoga.
– Myślisz, że się obraziła na zawsze? – zapytałem pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy z Magdą na kanapie.
– Mhm – mruknęła, nie odrywając wzroku od książki.
– Powinienem powiedzieć „szkoda”?
Magda spojrzała na mnie z rozbawieniem.
– A chcesz to powiedzieć?
Zastanowiłem się przez chwilę.
– Ani trochę.
Zaśmiała się i wróciła do czytania. Ale ja wiedziałem, że to nie koniec. Teściowa może i chwilowo zniknęła, ale to była tylko cisza przed burzą. Prędzej czy później wróci – może z nową strategią, może jeszcze bardziej zawzięta. Tylko że ja byłem gotowy. Bo teraz to ja miałem ostatnie słowo.
Paweł, 35 lat
Czytaj także: „W marcu przycinałam trawy ozdobne i domowy budżet. Mąż bał się, że zaraz będziemy jeść najtańsze parówki”
„Żona rozkwitała na wiosnę jak tulipany, ale nie dla mnie. Zdradził ją zapach jaśminowych perfum i nowa sukienka”
„Zrobiłam coś głupiego, bo mąż skąpił pieniędzy na wakacje. Jaką miał minę? Po prostu bezcenną”