Wiosna zawsze niosła ze sobą coś nowego – dłuższe dni, ciepłe wieczory, zapach ziemi budzącej się do życia. Lubiłem ten czas. Ale nie w tym roku.
Coś się zmieniło. Czułem to w każdym spojrzeniu Kingi, w każdej rozmowie, w drobnych gestach, których wcześniej nie dostrzegałem. To nie były wielkie rzeczy. Wracała później, miała inny uśmiech, którego nie znałem, zamyślała się nad filiżanką kawy, jakby w jej myślach nie było już miejsca dla mnie.
– O czym myślisz? – spytałem pewnego wieczoru.
– O niczym szczególnym – odpowiedziała zbyt szybko, unikając mojego wzroku.
Nie umiałem wskazać jednego momentu, w którym zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak. Może wtedy, gdy zobaczyłem ją w nowej sukience. Może, gdy poczułem obcy zapach na jej skórze. A może jeszcze wcześniej, kiedy zrozumiałem, że tej wiosny moja żona rozkwitała… ale nie dla mnie.
Żona się zmieniła
Pierwszy raz coś we mnie drgnęło, gdy zobaczyłem ją w lustrze. Stała przed nim dłużej niż zwykle, poprawiając włosy, układając je tak, jakby zależało jej na perfekcji. Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Do siebie. Nie do mnie.
– Coś się dziś dzieje? – spytałem niby obojętnie.
– Nie, dlaczego? – spojrzała na mnie w lustrze, ale jej oczy mówiły coś innego.
– Nie wiem… jakoś inaczej wyglądasz.
Wzruszyła ramionami.
– Może po prostu dbam o siebie?
Niby nic. Każda kobieta chce wyglądać dobrze. Ale Kinga nigdy nie przykładała do tego takiej wagi. Była naturalna, nienachalna. A teraz nagle nowy makijaż, nowa sukienka, której nie widziałem wcześniej.
Kilka dni później znalazłem męski szalik w jej samochodzie.
– Podwoziłam kolegę z pracy – rzuciła, nawet nie udając zdziwienia.
Zrobiłem się podejrzliwy
Coś było nie tak. Nie pytałem dalej, ale od tego momentu zacząłem ją obserwować. Każde jej spojrzenie w telefon, każdą chwilę, kiedy zamyślała się, zamiast słuchać, co do niej mówię. I coraz częściej czułem, że tej wiosny, której zawsze wyczekiwałem, bo oznaczała nowe życie… coś dla mnie właśnie umierało.
Wkrótce na półce w łazience pojawiły się nowe perfumy. Nie znałem tego zapachu. Był intensywniejszy, bardziej zmysłowy. Pewnego ranka, gdy Kinga szykowała się do wyjścia, zapytałem:
– Nowe perfumy?
– Tak, ładne, prawda? – odpowiedziała beztrosko.
– Do ciebie bardziej pasował tamten zapach.
Uśmiechnęła się, patrząc na siebie w lustrze.
– Ten bardziej do mnie pasuje teraz.
Nie mówiła tylko o perfumach.
Ciągle pilnowała telefonu
Potem były wiadomości. Nigdy wcześniej nie rozstawała się z telefonem, odkładała go na blat w kuchni, zostawiała na szafce nocnej. Teraz zawsze był pod ręką. A kiedy pewnego wieczoru wyświetliło się imię „W.”, a ona zbyt szybko odwróciła ekran, coś ścisnęło mnie w żołądku.
– Kto to? – spytałem.
– Kolega z pracy – powiedziała lekko, ale unikała mojego wzroku.
Nie pytałem więcej. Ale tej nocy nie mogłem zasnąć. Nie mogłem dłużej udawać, że nic się nie dzieje. Coś wisiało w powietrzu, a ja czułem, jak powoli tracę grunt pod nogami.
Miałem mętlik w głowie
Kinga była inna. Nie chodziło tylko o perfumy czy telefon. Wychodziła częściej, później wracała. Na moje pytania miała gotowe odpowiedzi, zawsze logiczne, zawsze uspokajające. Ale czułem, że to tylko słowa.
Postanowiłem porozmawiać z kimś, kto spojrzy na to z dystansem. Tomek, mój przyjaciel, wydawał się najlepszym wyborem.
– Stary, po prostu się ogarnij – zaśmiał się, kiedy powiedziałem mu o swoich podejrzeniach. – Wiosna, nowe ubrania, kobieta chce się podobać. Normalna sprawa.
– A jeśli nie chodzi o wiosnę?
Tomek spojrzał na mnie uważnie, jakby dopiero teraz dostrzegł, że to dla mnie poważne.
– To może nie chcesz znać prawdy – powiedział cicho.
Miała kogoś na boku
Tego wieczoru, gdy Kinga zasnęła, poszedłem do łazienki. W śmietniku znalazłem pudełko po perfumach. Na dnie leżał paragon i liścik. Nie mogłem się powstrzymać – wyciągnąłem go i przeczytałem. To był prezent od jakiegoś faceta.
Zanim zdążyłem się zastanowić, co robię, sięgnąłem po jej telefon. Był zabezpieczony hasłem, którego nie znałem. Ale wiedziałem, gdzie mogę znaleźć odpowiedzi. Teraz nie miałem już wątpliwości. Musiałem dowiedzieć się, kim był „W.” i dlaczego tej wiosny Kinga promieniała – ale nie dla mnie.
Nie miałem już złudzeń. Kinga mnie oszukiwała. Teraz pozostawało tylko jedno pytanie: z kim?
Następnego dnia powiedziała, że po pracy spotyka się z koleżanką. Przytaknąłem, udając, że wierzę. Ale kiedy tylko wyszła, wsiadłem do samochodu i pojechałem pod jej biuro. Czekałem.
To był cios
Wyszła szybkim krokiem, rozglądając się, jakby sprawdzała, czy nikt jej nie widzi. Potem skierowała się w stronę kawiarni na rogu. Poszedłem za nią. Usiadła przy stoliku. Po chwili podszedł do niej mężczyzna. Wysoki, dobrze ubrany. Rozmawiali, śmiali się. Ich ręce na moment się spotkały, a potem Kinga zrobiła coś, co dobiło mnie najbardziej. Wyjęła z torebki swoje nowe perfumy i spryskała się nimi. Na jego oczach. Dla niego. Serce waliło mi w piersi, gdy zobaczyłem, jak ten facet nachyla się i całuje ją w szyję. Nie myślałem. Wszedłem do kawiarni i stanąłem przy ich stoliku.
Kinga zamarła. On spojrzał na mnie z mieszaniną współczucia i wyższości. Nie musieli nic mówić. Już wszystko wiedziałem. Droga do domu była długa i milcząca. Kinga siedziała obok, z rękami zaciśniętymi na kolanach. Nie próbowała się tłumaczyć. Wiedziała, że to nie ma sensu.
Jak mogła mi to zrobić?
Kiedy weszliśmy do mieszkania, od razu zamknąłem za sobą drzwi.
– Jak długo? – zapytałem bez emocji.
Westchnęła, jakby przez chwilę rozważała kłamstwo, ale potem spuściła wzrok.
– Od kilku miesięcy.
Kilka miesięcy. Tyle czasu żyłem w kłamstwie, nieświadomie dzieląc się swoją żoną z innym mężczyzną.
– Więc to jego kochasz? – moje pytanie zawisło w powietrzu.
Nie odpowiedziała od razu.
– Nie wiem… – powiedziała w końcu. – Ale z nim czuję, że żyję.
– A ja? My?
Zamknęła oczy.
– Nas już od dawna nie ma...
Te słowa zabolały bardziej niż to, co zobaczyłem w kawiarni. Nie było krzyków. Nie było łez. Tylko pustka.
Poszedłem do sypialni, a potem wyszedłem z domu. Nie chciałem słyszeć jej wyjaśnień. Nie chciałem jej słuchać w ogóle. Nie wiem, jak długo błąkałem się po mieście. Gdy wróciłem do domu, było już późno. Pachniało wiosną. Ale nie dla mnie.
Marek, 41 lat
Czytaj także: „Znaleziony wiosną list miłosny zburzył mój spokój. Bałam się, że idealne małżeństwo dziadków było czystą fikcją”
„Żona zażądała rozwodu, żeby nie dzielić się ze mną fortuną. Wygrana w totka migiem zajęła moje miejsce w jej sercu”
„Ciężko pracowałam na awans, wyrabiając nadgodziny z szefem. Teraz zamiast na wymarzoną premię czekam na 800 plus”