Dawid i ja od początku wiedzieliśmy, że to między nami to tak na poważnie. On starał się o mnie, odkąd tylko wpadliśmy na siebie na stacji benzynowej, a ja mu tego szczególnie nie utrudniałam. W końcu, czemu miałabym to robić?
Był przystojny, dowcipny i interesował się mną nie dla pięknych oczu, tylko ze względu na pokrewne zainteresowania. Oboje lubiliśmy kolekcjonować rośliny, dlatego chętnie jeździliśmy po przeróżnych targach, gdzie sprzedawali je w wyjątkowo niskich cenach lub mieli do zaoferowania szczególnie rzadkie okazy.
Chętnie odwiedzaliśmy też palmiarnie i ogrody botaniczne na terenie kraju. Nie widziałam więc nic dziwnego w tym, że Dawid przedstawił mnie swoim rodzicom właściwie już po miesiącu od zawarcia znajomości.
Z początku było bardzo miło
W ich towarzystwie czułam się swobodnie i nie zostałam od razu sprowadzona do roli intruza. Pani Waleria cieszyła się nawet, że jej syn w końcu znalazł sobie dziewczynę, która miała bzika na punkcie roślin tak, jak on.
– Wszystkie uciekały, jak tylko wspomniał o tej swojej dżungli – śmiała się, przy okazji wywołując uroczy rumieniec na twarzy Dawida. – A ty widać, że go rozumiesz, Marika. I mówisz o tym z taką samą pasją jak on.
Postawa mojego teścia, pana Antoniego, zaniepokoiła mnie dopiero kilka tygodni po ślubie, gdy przyjechaliśmy na urodziny pani Walerii. Miałam dziwne wrażenie, że przygląda mi się ze zbyt dużą uwagą, a nawet rozbiera mnie wzrokiem. Usiłowałam sobie wmówić, że mam paranoję i jestem zwyczajnie przemęczona po pracy, stąd takie spostrzeżenia. Kiedy jednak zaczął mi posyłać dwuznaczne uśmiechy, gdy nikt nie patrzył, zaczęłam panikować.
Starałam się skupić na rozmowie z Walerią i kleiłam się do Dawida, jak mogłam. On trochę się z tego śmiał, bo w sumie nigdy nie należałam do szczególnie wylewnych osób. Gdy podczas powrotu zapytał mnie, co to właściwie było, zmyśliłam, że zrobiło mi się po prostu zimno.
Kupił to, bo na szczęście był środek lutego. Nie miałam jednak zielonego pojęcia, co robić. Komu powiedzieć o tym, co zauważyłam w zachowaniu teścia. Darkowi, żeby pomyślał, że jestem jakaś dzika? Walerii? Nie, doszłam do wniosku, że z tym problemem muszę sobie poradzić sama.
Unikałam go jak mogłam
Od czasu tego pamiętnego spotkania unikałam teścia jak ognia. Starałam się przychodzić do rodzinnego domu Dawida tylko wtedy, gdy była tam pani Waleria, a kontakty z panem Antonim ograniczyć do minimum. Modliłam się, żeby mąż nie zaczął mnie wypytywać, czemu wymiguję się od każdej czynności, którą miałabym dzielić z jego ojcem. Po dwóch czy trzech latach od naszego ślubu, któregoś razu niestety wpadłam na teścia przypadkiem, pod ich blokiem.
– O, Marika! – Uśmiechnął się i natychmiast podszedł.
Automatycznie zrobiłam krok w tył, jednak nie zdążyłam uskoczyć przed ramieniem, którym mnie objął.
– Piękna jak zwykle – ciągnął, a ja tylko czułam, jak serce wali mi coraz szybciej i szybciej. Zastanawiałam się, dokąd uciec. Jak się z tego szybko wymigać. Jak na złość, nikt akurat nie przechodził.
– Jest tata stanowczo za miły – mruknęłam w końcu.
– Jaki tam tata – Wyszczerzył zęby, a mnie zrobiło się niedobrze, gdy zrozumiałam, co oznacza ta jego pełna samozadowolenia mina – Rzuć tego młokosa i chodź do mnie! Waleria i tak mnie nudzi.
Oszołomiona, cofnęłam się gwałtownie
– Chyba żarty się taty trzymają – wymamrotałam. – Ja… muszę już uciekać. Do widzenia.
– I tak będziesz moja! – wołał za mną, ale ja się już nie obejrzałam. Wtedy nie rozumiałam jeszcze, w jakie bagno wdepnęłam.
Niespodziewanie wszystko się uspokoiło. Teść mnie nie nagabywał, ja zajęłam się pracą i domem, a jego zaloty zupełnie wyrzuciłam z głowy. Myślałam, że sobie odpuścił, że może odnaleźli z panią Walerią coś, co ich na nowo połączyło albo miał na oku jakąś inną kobietę.
Nie byłam głupia, więc nie mówiłam Dawidowi o tym, że jego ojciec prawdopodobnie nic już nie czuje do matki. Zresztą, to były ich sprawy i powinni to załatwiać między sobą, a syna wtajemniczyć wtedy, gdy uznają to za słuszne.
Jakież było moje zdziwienie, gdy któregoś dnia wróciłam do domu i zastałam Dawida nad częściowo spakowanymi walizkami.
– Co się dzieje? – spytałam go kompletnie zdumiona. – Jakiś… wyjazd służbowy?
Spojrzał na mnie, a tym, co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej niż te wszystkie walizki, był potworny chłód w jego oczach.
– Powiesz mi, jak długo to trwa? – spytał cicho. – Czy nawet na tyle nie zasługuję? Zamrugałam.
– Jak długo trwa co? – rzuciłam, nie rozumiejąc zupełnie, o czym on mówi.
– Twój romans! – prawie krzyknął. – I nie wykręcaj się! Mój tata widział cię z tym fagasem! Co, fajnie się obściskuje po jakichś toaletach?
Milczałam, więc wrócił do wrzucania ubrań do walizek. A ja naprawdę nie wiedziałam, co powiedzieć. Jak się bronić. Byłam w tak totalnym szoku, że nie potrafiłam zresztą sklecić jednego sensownego zdania.
Miarka się przebrała
Mimo oszołomienia nie zamierzałam tego tak zostawić. Wyszłam z domu, pozostawiając w nim wściekłego Dawida i pojechałam prosto do teściów. Otworzyła mi pani Waleria, ale ja stanowczo zażądałam rozmowy z teściem. Trochę zdumiona, skierowała mnie do jego pokoju, a sama, jak mi się wydawało, została w kuchni.
– Co ty sobie wyobrażasz, co? – wycedziłam od progu, zapominając o jakiejkolwiek uprzejmości. – Coś ty nagadał Dawidowi?
Zaśmiał się cicho.
– A, taka tam bajeczka o jakimś chłopaczku, z którym to rzekomo zastałem cię w miejskiej toalecie. – Mrugnął do mnie konspiracyjnie. – No, Mariczko, ale żeby tak w miejscu publicznym… od tej strony cię nie znałem.
Musiałam się bardzo hamować, żeby nie zrobić mu krzywdy.
– Oszalałeś?! – syknęłam. – Niszczysz nasze małżeństwo, dociera to do ciebie?
– Zrobiłem to dla twojego dobra, Marika – powiedział z tym obleśnym uśmieszkiem, a we mnie krew się zagotowała. – Teraz ten dzieciuch da ci spokój, a my wreszcie będziemy mogli być razem! No co, nie cieszysz się?
Wzięłam głęboki oddech, a potem rzuciłam bardzo, bardzo powoli:
– Masz to odszczekać, rozumiesz? Powiedzieć, że wszystko to sobie wymyśliłeś!
Pokręcił głową.
– Nie ma mowy – stwierdził. – Jeśli ja cię nie mogę mieć, to nikt cię nie będzie miał. Bo jesteśmy dla siebie stworzeni, chociaż jeszcze tego nie pojęłaś.
Wiedziałam jedno – że muszę natychmiast stamtąd wyjść. Wybiegłam z jego pokoju, a potem także z mieszkania. Potem pędziłam przed siebie. Zostawiłam za sobą własny samochód, zupełnie nie wiedząc, gdzie i po co zmierzam. Musiałam ochłonąć. Spróbować ogarnąć umysłem to, co się przed chwilą zadziało w moim życiu. I przyjąć do wiadomości, że to wszystko niestety była prawda.
Odcinamy się od toksycznych relacji
Kiedy rozpoczęłam tę awanturę z teściem, miałam trochę szczęścia w nieszczęściu. Okazało się, że pani Waleria wcale nie poszła do kuchni. Widziała moje wzburzenie, gdy szłam do jej męża, dlatego postanowiła nas podsłuchać. To ona, zrozumiawszy, co zaszło, pojechała do Dawida i wszystko mu wyjaśniła.
Nigdy wcześniej nie widziałam mojego męża w takim stanie. Było mu potwornie głupio, że uwierzył w moją zdradę, a jednocześnie zupełnie nie wiedział, co zrobić w kwestii ojca. Chciał jechać i mu nawciskać, ale przekonałam go, że nie warto. Nie chciałam, żeby i on wdawał się w jakieś niepotrzebne awantury. Do jego ojca i tak nic nie docierało.
Teraz ani ja, ani on już go nie widujemy. Pani Waleria rozwiodła się z nim i teraz zajmuje niewielkie mieszkanie na tym samym osiedlu, co my. Oboje z mężem uznaliśmy, że dość mamy toksycznej relacji, a jego ojciec nie jest kimś, kto zasługuje na naszą uwagę. Dawid mocno to przeżył, bo do tej pory był z nim dość blisko, ale całą swoją miłość i uwagę przelewa obecnie na matkę. A jako że właśnie spóźnia mi się okres, niewykluczone też, że już wkrótce będzie z nami ktoś jeszcze.
Czytaj także:
„Wolałam grać trudną do usidlenia, zamiast mieszkać z chłopakiem. Szybko zmienił mnie na taką bez archaicznych poglądów”
„Mąż pomylił trasy i zamiast do pracy, jeździł do kochanki. Mydlił mi oczy macierzyństwem, a dziecko zrobił innej”
„Arek rozbudzał we mnie najgłębsze fantazje i pragnienia. Niemal się utopiłam w jego łobuzerskich oczach”