„Mąż pomylił trasy i zamiast do pracy, jeździł do kochanki. Mydlił mi oczy macierzyństwem, a dziecko zrobił innej”

zdradzona żona fot. iStock, Yurii Yarema
„Było dokładnie tak, jak mówiła Aneta — szedł razem z jakąś kobietą. I żeby tego wszystkiego było mało, to wyglądali i zachowywali się jak para. A najgorsze było to, że ta kobieta była w ciąży. Gdy podeszłam do nich, to Marek wyglądał, jakby zobaczył ducha”.
/ 12.10.2023 13:15
zdradzona żona fot. iStock, Yurii Yarema

Oboje z mężem pochodziliśmy z dosyć biednych rodzin, więc na starcie wspólnego życia prawie nic nie mieliśmy. Potem też nie było wybitnie dobrze, bo nie zarabialiśmy dużo. Ja pracowałam jako pielęgniarka, a mój mąż jako budowlaniec. I chociaż braliśmy sporo nadgodzin, to i tak nie wystarczało na wszystko.

Kredyt, rachunki, wydatki na życie — to pochłaniało nasze zarobki. O jakichkolwiek przyjemnościach, wyjazdach czy wydatkach na głupoty nie było mowy. A to wszystko prowadziło do konfliktów. Tak naprawdę to kłóciliśmy się niemal codziennie i niemal o wszystko.

Tak nie dało się żyć

Dlatego gdy Marek powiedział, że wyjeżdża do pracy do Norwegii, to odetchnęłam z ulgą. Z jednej strony to była dla nas szansa finansowa, ale w głębi ducha cieszyłam się, że będę mogła od niego odpocząć. Jednak nic nie było tak, jak mi się wydawało. Marek niemal zupełnie zerwał ze mną kontakt, a ja dopiero po roku dowiedziałam się, co tak naprawdę się wydarzyło.

Tego dnia wróciłam do domu późnym wieczorem. Byłam zmęczona do granic możliwości, bo rano pracowałam w szpitalu, a potem jeszcze pobiegłam na kilka godzin do prywatnej przychodni, gdzie dorabiałam sobie do niewielkiej pensji. I tak było niemal codziennie. A gdy miałam jeszcze odrobinę siły i wolnego czasu, to robiłam zastrzyki.

Wszystko po to, aby jakoś związać koniec z końcem. Tak szczerze powiedziawszy, to miałam dość takiego życia. A mój mąż wcale mi nie pomagał. Wprawdzie też ciężko pracował na budowie, ale przez większość dni w tygodniu miał więcej ode mnie czasu wolnego. A mimo to nie kwapił się do posprzątania mieszkania, zrobienia zakupów czy ugotowania obiadu. Tego dnia było dokładnie tak samo.

— Co dzisiaj na obiad? — zapytał gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania. Nie zdążyłam nawet zdjąć płaszcza i butów, a mój mąż już pytał, co dzisiaj ugotuję.

— Dzisiaj nie mam siły na gotowanie — odpowiedziałam zmęczona. — Zrób sobie kanapki lub przygotuj jakiś gotowiec — dodałam i poszłam do łazienki.

Marek zaczął narzekać pod nosem, ale ja już tego nie słuchałam. Marzyłam jedynie o prysznicu i położeniu się do łóżka.

— Jutro też będę siedział głodny? — usłyszałam od swojego męża gdy już leżeliśmy w łóżku. Tego było już za wiele.

— Nie przesadzaj. Nie zamknęłam przed tobą lodówki, więc mógłbyś sam sobie coś przygotować — powiedziałam ze złością. — Nie jesteś małym dzieckiem, któremu trzeba wszystko podstawić pod nos — dodałam.

Przyznam szczerze, że się zdenerwowałam. Nie tak wyobrażałam sobie nasze wspólne życie.

— Może i nie jestem małym dzieckiem, ale chyba mam prawo do obiadu — usłyszałam urażony głos swojego męża.

— To sobie go zrób! — wykrzyknęłam.

Marek spojrzał na mnie niechętnie, a potem zabrał pościel i przeniósł się na kanapę w salonie. I dobrze, przynajmniej mogłam spokojnie odpocząć. Nasze kłótnie były coraz częstsze i bardziej zajadłe. Już nie było dnia, abyśmy się nie sprzeczali i nie wypominali sobie wzajemnie wad i małych zarobków. Doszło nawet do tego, że brałam kolejne nadgodziny, aby tylko nie widywać się z Markiem i nie wszczynać kolejnych awantur.

Doskonale wiedziałam, że to nie jest wyjście z sytuacji, ale wtedy o tym nie myślałam. Chciałam mieć po prostu święty spokój. Po jakimś czasie zauważyłam, że Marka też prawie nigdy nie ma w domu. Co więcej — zaczął też znikać wieczorami, a czasami nawet nocami.

— Gdzie ty się podziewasz? — zapytałam go gdy kolejny raz wrócił grubo po północy.

Zrobił mi nadzieję na dziecko

— A co, tęsknisz za mną? — usłyszałam w jego głosie złośliwość.

— Nie, po prostu chcę wiedzieć, gdzie szlaja się mój mąż — odpowiedziałam spokojnie, chociaż w środku aż się gotowałam.

Marek chyba to zauważył, bo odpuścił dalsze złośliwości.

— Podłapałem remont — powiedziała w końcu. — A ponieważ w dzień pracuję, to mogą go wykonywać tylko wieczorami i w weekendy.

Zdziwiłam się. Marek rzadko kiedy brał dodatkowe fuchy. Cały czas twierdził, że zbyt ciężko pracuje, aby jeszcze harować po godzinach. A tu coś takiego. Czyżby w końcu zrozumiał, że skoro ja mogę pracować na kilku etatach, to on też powinien to zrobić? Kilka dni później Marek zaskoczył mnie jeszcze bardziej. Gdy jedliśmy kolację, to mój mąż poinformował mnie o swojej decyzji.

— Kilka dni temu dostałem propozycję wyjazdu do Norwegii — usłyszałam. — Początkowo się wahałem, ale potem doszedłem do wniosku, że to jedyne wyjście.

Zamarłam. Właśnie dowiedziałam się, że mój mąż podejmuje decyzje, nie konsultując ich ze mną.

— I nawet mnie nie zapytałeś? — znowu poczułam na niego złość.

— A nad czym tu się zastanawiać? — zapytał mnie Marek. — Tam bardzo dobrze płacą, więc w ciągu kilku miesięcy zarobię naprawdę dobre pieniądze. W końcu będziemy mogli się odkuć — przekonywał mnie Marek. A potem zaczął snuć wizje zmiany mieszkania, zakupu nowego samochodu i zagranicznej wycieczki.

— I może w końcu będziemy mogli pozwolić sobie na dziecko — dodał na końcu.

Zebrało mi się na płacz

Marzyłam o dziecku, ale ze względu na finanse nie mogliśmy sobie na nie pozwolić. A teraz mogłoby się to zmienić.

— Naprawdę? — zapytałam niepewnie.

— Oczywiście, że tak — odpowiedział Marek i mocno mnie przytulił.

W takiej sytuacji nie było nad czym się zastanawiać. Podjęliśmy decyzję, że Marek wyjedzie do Norwegii, a ja zostanę w Polsce. Kilka dni zajęło mu załatwienie wszystkich spraw i po tygodniu był gotowy do wyjazdu. Ani się obróciłam, a Marek już wyjechał.

— Jesteś pewna, że to dobry pomysł? — zapytała mnie koleżanka.

— Najlepszy — odpowiedziałam. Ale wcale nie miałam takiej pewności. Tak naprawdę to miałam złe przeczucia, ale nie chciałam się do nich przyznać.

Kiedy przelejesz mi pieniądze?

Przez kilka kolejnych tygodni bardzo ciężko pracowałam, więc nawet nie odczułam braku Marka. Ale gdy zbliżała się zapłata kolejnej raty kredytu, to uświadomiłam sobie, że Marek do tej pory nie przysłał mi żadnych pieniędzy  Podczas pożegnania obiecywał regularne przelewy, a tymczasem nie przyszedł ani jeden.

Postanowiła do niego zadzwonić, ale on nie odbierał. A gdy wysłałam do niego sms — a, to odpowiedź dostałam dopiero następnego dnia.

„Dużo pracuję, więc nie mam czasu na pogaduszki” — odpisał mi po kilkunastu godzinach.

Zdziwiłam się. Przecież nie pracował całą dobę. Ale wtedy nie przywiązywałam do tego większej wagi. Rzeczywiście myślałam, że jest bardzo zajęty. A gdy zapytałam o termin przelewu, to odpisał, że odkłada wszystko na oprocentowane konto, aby na koniec mieć większe oszczędności.

„Kiedy przelejesz mi pieniądze na ratę?” — wysłałam kolejną wiadomość.

„Wszystkie zarobione pieniądze przywiozę po kontrakcie. Będzie tego naprawdę dużo” — przyszła natychmiastowa odpowiedź.

To mnie uspokoiło. Co więcej — oczyma wyobraźni zobaczyłam dużą sumę pieniędzy, która całkowicie zmieni nasze życie. Nawet nie pomyślałam, że żaden kochający mąż nie zostawiłby żony bez pieniędzy. Ja po prostu w to uwierzyłam i jak głupia cieszyłam się na przyszłość. A kolejne raty kredytu płaciłam sama. I chociaż musiałam pracować coraz więcej, to cały czas powtarzałam sobie, że to już niedługo.

Widziałam go z jakąś obcą babę

Marek przestał się do mnie odzywać. Ja też nie szukałam z nim kontaktu, bo po prostu nie miałam na to czasu. Biegałam od pracy do pracy, a po przyjściu do domu marzyłam tylko o tym, aby się wyspać. Nie naciskałam też na wysyłanie pieniędzy. Cały czas miałam w głowie to, że Marek chce je pomnożyć. I nie wiadomo jak długo jeszcze żyłabym w takiej niewiedzy. Wszystko zmieniło się pewnego dnia, gdy w sklepie spotkałam swoją koleżankę.

— Nie wiedziałam, że rozstałaś się z Markiem — powiedziała mi od razu po przywitaniu.

— Co ty opowiadasz? — zapytałam zaskoczona. — Nie rozstałam się z mężem.

Aneta spojrzała na mnie w dziwny sposób.

— Marek wyjechał do Norwegii — powiedziałam wyjaśniająco. — Zarabia pieniądze na naszą lepszą przyszłość — dodałam. Tak naprawdę to wcale nie musiałam się jej tłumaczyć, bo to była nasza prywatna sprawa.

— Jak to wyjechał? — w głosie Anety usłyszałam zdziwienie. — Przecież wczoraj widziałam go w centrum. I w dodatku nie był sam, ale z jakąś kobietą — dodała.

— Na pewno się pomyliłaś — powiedziałam. Ale w głębi duszy poczułam niepokój.

— Nie pomyliłam się — zapewniała mnie Aneta. — Widziałam go tak dobrze jak ciebie teraz.

Nie chciałam tego słuchać

Odwróciłam się na pięcie i szybko poszłam do domu. Ale w ciszy mieszkania jeszcze raz wszystko przemyślałam. Tak naprawdę nie wiedziałam, co się dzieje z Markiem. Brak kontaktu, brak przelewów i brak przyjazdów do Polski — to wszystko dawało do myślenia.

I chociaż trudno było mi w to wszystko uwierzyć, to jednak postanowiłam to sprawdzić. Zadzwoniłam do Anety i zapytałam, gdzie dokładnie widziała mojego męża. A gdy uzyskałam od niej adres, to postanowiłam tam pojechać.

Przez kilka dni nic się nie działo. I kiedy w końcu chciałam to wszystko uznać za pomyłkę, to po drugiej stronie ulicy zobaczyłam mojego męża. Było dokładnie tak, jak mówiła Aneta — szedł razem z jakąś kobietą. I żeby tego wszystkiego było mało, to wyglądali i zachowywali się jak para. A najgorsze było to, że ta kobieta była w ciąży. Gdy podeszłam do nich, to Marek wyglądał, jakby zobaczył ducha.

— Co to wszystko ma znaczyć? — zapytałam cicho. I wtedy wszystkiego się dowiedziałam. Okazało się, że Marek wcale nie wyjechał do Norwegii, ale po prostu mnie porzucił.

— Miałem dosyć takiego życia — dowiedziałam się po kilkunastu latach małżeństwa. — Przestałem cię kochać i postanowiłem coś zmienić. Zakochałem się i ułożyłem sobie życie na nowo — dodał jeszcze.

Odeszłam bez słowa. Bo co mogłam powiedzieć? Oczywiście rozumiem, że mógł się zakochać i że chciał coś zmienić w swoim życiu. Ale nigdy nie zrozumiem jego postępowania. Nie tylko mnie zostawił, ale przede wszystkim oszukał. A najgorsze jest to, że dał mi nadzieję na dziecko, a tak naprawdę nigdy nie miał go w planach. Poczułam się oszukana i zdradzona. Minie długo czasu, zanim zaufam jakiemukolwiek mężczyźnie.

Czytaj także:
„Myślałam, że to fajny facet, ale randki z nim to był żenujący teatrzyk. Zaczęłam się bać, gdy nie chciał odpuścić”
„Przez 30 lat żyłam z potworem i nic o tym nie wiedziałam. Prawdę o mężu poznałam, gdy ktoś zniszczył jego grób”
„Czułam, że mój nastoletni syn coś ukrywa. Nie mogłam uwierzyć w to, co pewnego dnia mi wyznał”

Redakcja poleca

REKLAMA