„Teść chce ze mnie zrobić na siłę złotą rączkę w domu. Pomagam mu, bo w nocy czeka na mnie nagroda od żony”

mężczyzna majsterkowicz fot. Adobe Stock, New Africa
„– Jeżeli będziesz przy każdej niewielkiej usterce wzywał specjalistę, to skończycie na bruku – rzucił z irytacją. – Tato, nie musisz się martwić. Potrafię zarobić na utrzymanie rodziny i zatrudnianie fachowców – odparłem”.
/ 01.01.2024 18:36
mężczyzna majsterkowicz fot. Adobe Stock, New Africa

Mój teść to sympatyczny człowiek, który cieszy się powszechnym uznaniem i szacunkiem. Na początku wydawał mi się bardzo miły. Co jednak się stało, że później, na samą myśl o nim, marzyłem o ucieczce tam, gdzie pieprz rośnie?

Powód tkwił w jego zamiłowaniu do majsterkowania. Mój teść uważa, że każdy mężczyzna powinien być doświadczonym majsterkowiczem. Niestety, nie mam ani umiejętności, ani zamiłowania do tego rodzaju aktywności.

Mam inne umiejętności

Mogę pochwalić się doskonałymi umiejętnościami informatycznymi. Narzędziem mojej pracy jest po prostu mój mózg, a dłonie wykorzystuję do pisania na klawiaturze. Zawsze pragnąłem, aby tak właśnie było. Szczególnie, że wykonuję fantastyczną pracę, naprawdę dobrze zarabiam i mogę pozwolić sobie na wynajęcie specjalistów nawet do najmniejszych zadań. Nie chodzi mi tu o wbijanie gwoździ, bo z tym radzę sobie doskonale, ale na przykład o wymianę baterii w łazience.

Szczerze mówiąc, kiedy byłem jeszcze singlem, moje pojęcie o hydraulice ograniczało się do lokalizacji głównego zaworu wodnego w mieszkaniu oraz do kierunku, w którym należy przekręcić dźwignię, aby go zamknąć. Myślałem, że to zupełnie wystarczy, bo w przypadku jakiegoś wycieku byłem w stanie uchronić mieszkanie przed zalaniem.

Teść mnie wyśmiał

Niestety, zdanie mojego przyszłego teścia było zupełnie inne. Kiedy pewnego dnia nieumyślnie mu zdradziłem, że planuję wezwać fachowca do wymiany baterii, dosłownie złapał się za głowę.

To musi być jakiś żart, Marku! Prawdziwy facet sam potrafi zająć się tak podstawowymi sprawami! – wykrzyknął oburzony.

Byłem o krok od riposty, ale powstrzymałem się. Było to tuż po tym, jak wzięliśmy ślub i nie chciałem go zbyt mocno zdenerwować.

– Tato, daj mi żyć. Nie mam smykałki do takich prac. Klucze mi ciągle wypadają z rąk, to bez sensu – próbowałem skierować rozmowę w inną stronę, ale teść nie dawał za wygraną.

– Jeżeli będziesz przy każdej niewielkiej usterce wzywał specjalistę, to skończycie na bruku – rzucił z irytacją.

– Tato, nie musisz się martwić. Potrafię zarobić na utrzymanie rodziny i zatrudnianie fachowców – odparłem.

Mój teść jedynie pokręcił głową.

Chciał mnie przyuczyć

– Te pieniądze możecie wykorzystać na coś innego. Jeżeli chodzi o prace remontowe w domu, to z przyjemnością cię wszystkiego nauczę. Zacznijmy od wymiany tego zaworu. Zobaczysz, uda nam się to błyskawicznie – mówił, nie odpuszczając.

Byłem już o krok od stanowczej odmowy, ale w tym samym momencie żona mocno ścisnęła moją dłoń.

– To wspaniale, tato, że chcesz nam pomóc. Jesteśmy ci razem z Markiem bardzo wdzięczni, prawda? – ściskała coraz silniej.

Skinąłem głową, ponieważ obawiałem się, że moja dłoń tego nie wytrzyma. Nie byłem w stanie pojąć, czemu Agnieszka tak bardzo pragnęła wsparcia ze strony swojego ojca. Kiedy tylko zostaliśmy sami, zdecydowałem się porozmawiać z nią na ten temat.

– Co tak właściwie robisz? Nie zamierzam majsterkować przy jakimś głupim kranie. Doskonale wiesz, że tego nie cierpię – zaatakowałem ją, a ona jedynie głośno westchnęła i przewróciła oczami.

– Och, zdaję sobie z tego sprawę. Ale zrób to dla mnie. Chcę, aby tata poczuł, że jest nam potrzebny. Dla osób w jego wieku jest to bardzo ważne.

– Dobrze, ale tylko ten jeden raz. Nie zgadzam się na żadne dalsze lekcje majsterkowania. Mam bardziej pasjonujące rzeczy do roboty – zastrzegłem.

– W porządku, nie martw się. Zresztą, kiedy tata zobaczy, jak bardzo jesteś nieporadny w tych kwestiach, to sam zdecyduje się zrezygnować – uśmiechnęła się.

Zobaczył moje dwie lewe ręce

Próba wymiany baterii w łazience nie okazała się, delikatnie ujmując, moim największym sukcesem. Mój teść stał nade mną niczym egzekutor nad niewinną ofiarą, a z nerwów klucze niemal wypadły mi z dłoni. Ostatecznie zdecydował się zrobić to sam, obawiając się, że albo nigdy tego nie skończę, albo wręcz coś zepsuję.

– Ty naprawdę kompletnie nie znasz się na tym, a przecież takie naprawy każdy mężczyzna powinien robić z zamkniętymi oczami – westchnął, kiedy po skończonej pracy usiedliśmy razem na kawę.

– Mówiłem, że tak będzie.

– Tak, tak, ale nie przypuszczałem, że jesteś taki niezdarny – potrząsnął głową.

– Teraz już ojciec wie. Dlatego najlepszym rozwiązaniem będzie, jeżeli skończymy na tym jednym razie. To marnowanie czasu. Zarówno twojego, jak i mojego. Jak już wspominałem, jestem w stanie zapłacić profesjonalistom – przypomniałem.

– O nie, nie, mój drogi, ja się tak łatwo nie poddaję. I tobie też nie pozwolę. Jeżeli weźmiemy się solidnie do pracy, to prędzej czy później zrozumiesz, o co tu chodzi. Zobaczysz, jeszcze mi podziękujesz – poklepał mnie po ramieniu i poszedł do łazienki po klucze.

Żona miała swoje argumenty

– To jest wykluczone. Przecież mieliśmy plany... – wykrzyknąłem.

– Rozumiem, rozumiem, ale przynajmniej spróbuj. Czy zauważyłeś, jak bardzo ojciec jest zadowolony? 

– A co, jeśli odmówię?

– Och, na pewno się zgodzisz. Zrewanżuję się ci dzisiaj wieczorem. Włożę tę koronkową bieliznę, którą tak uwielbiasz... – szepnęła.

Tego nie mogłem sobie odmówić. Byliśmy krótko po ślubie i nie chciałem psuć naszej relacji. Mój teść bardzo poważnie podszedł do swojego postanowienia. W kolejnych tygodniach, co sobota, odwiedzał nasze mieszkanie, angażując mnie w męskie obowiązki domowe. Bez względu na to, czy była taka konieczność, czy nie, pojawiał się ze swoją skrzynką pełną narzędzi o bladym świcie. Tak naprawdę nie pozwalał mi się nawet porządnie wyspać. To sprawiało, że byłem coraz bardziej zdenerwowany, ale nie zdecydowałem się powiedzieć o tym otwarcie.

Robiłem to wszystko oczywiście dla Agnieszki, ale z upływem czasu stawało się to dla mnie coraz bardziej uciążliwe. W końcu nie wytrzymałem.

Miałem dość

– Słuchaj, nie dam rady już dłużej. Nie chce mi się samemu montować półek na książki, skoro widziałem dużo ładniejsze w sklepie, naprawiać starej lampy czy spalonego żelazka, bawić się w demontaż pralki, która powinna już dawno trafić na złom. Jeśli nie wyjaśnisz tego swojemu ojcu, to ja to zrobię. I ostrzegam, nie będę uprzejmy – zastrzegłem.

– Och, nie dramatyzuj, dasz radę. W końcu to tylko raz w tygodniu – próbowała mnie uspokoić i znowu wspomniała o swojej koronkowej bieliźnie.

Czułem jednak, że zbliża się ten moment, w którym nawet ten argument nie będzie skuteczny.

Z Agnieszką zdecydowaliśmy się na zakup większego apartamentu, co było związane z naszymi planami dotyczącymi powiększenia rodziny. Moją decyzję z wielkim entuzjazmem przyjął teść. Jednak nie tyle z powodu nadchodzącej perspektywy bycia dziadkiem, co ze względu na ogrom prac, które, w jego mniemaniu, mogliśmy przeprowadzić we własnym zakresie w nowym miejscu. Na szczęście, szybko udało mi się go powstrzymać.

– Tato, ekipa jest już wynajęta, wpłaciłem im solidną zaliczkę – oznajmiłem, gdy przyszedł z notatnikiem i długopisem, aby zaplanować listę prac do wykonania.

Był rozczarowany

– Serio? Dlaczego? – westchnął. – Rozumiem, jeśli chodzi o kafelki. Ale malowanie i panele? Sami byśmy to zrobili w kilka dni. To duża oszczędność.

– Tato, daj spokój... Nie mogę się już wycofać. Wiesz, stracilibyśmy zaliczkę – udawałem, że jestem zmartwiony.

– No cóż... i tak zwykle trzeba poprawiać po takich fachowcach. Doświadczenie mówi mi, że naprawdę będziemy mieli co robić – pocierał ręce.

Sama myśl o tym, co może mnie czekać, sprawiła, że dreszcze przeszły mi po plecach. Postanowiłem, że zrobię wszystko, aby pracownicy wykonali wszystko bezbłędnie. To nie było łatwe, ale udało mi się. Ja zmotywowałem szefa, on zmotywował ekipę i wszystko poszło świetnie.

– Cóż, nie przypuszczałem, że można jeszcze trafić na tak rzetelnych fachowców – przyznał, kiedy dokładnie sprawdził każdy zakamarek naszego nowego mieszkania.

– Teraz tylko zamontowanie kuchennych szafek i remont dobiegnie końca – oznajmiłem z radością.

– Kiedy przyjadą montażyści? – zapytał zaciekawiony.

– Jutro – odpowiedziałem, jestem pewien, że pytał ze zwykłej ciekawości.

Pokłóciliśmy się

Następnego dnia wróciłem z pracy trochę wcześniej niż zwykle. Planowałem uregulować rachunek z montażystami, którzy zajęli się naszymi szafkami, ponieważ wcześniej zapłaciłem tylko za transport. Nie zastałem ich jednak w mieszkaniu – była tylko moja żona i teść. Początkowo zupełnie go nie zauważyłem – nie było go widać zza stosu kartonów. Szybko zorientowałem się, że zajmuje się analizowaniem tego, co jeszcze trzeba zrobić.

– Co się stało? Dlaczego szafki nie są jeszcze zmontowane? Gdzie jest ekipa? – zirytowałem się.

Wyrzuciłem ich – przyznał teść.

– Co mówisz?!

– Tak jest. Nie ma sensu marnować pieniędzy. Sami zamontujemy szafki i zawiesimy je bez żadnego problemu – odpowiedział.

Możecie domyśleć się, co nastąpiło później. Moja żona mocno trzymała za rękę, ale tym razem nie pozwoliłem, aby mnie powstrzymała. Otwarcie powiedziałem teściowi, że nie mam zamiaru montować żadnych szafek, bo po prostu tego nie cierpię i nie zamierzam tego robić. Tak samo jak naprawianie kranów, żarówek czy innych rzeczy.

– To już koniec! To jest mój dom i to ja ustalam obowiązujące tu zasady! – w końcu wybuchnąłem.

Po moim wybuchu teść patrzył na mnie, niedowierzając w to, co przed chwilą zaszło. Był w szoku, po czym z obrażoną miną skierował się w stronę wyjścia.

– Staram się pomagać, a tu zamiast wdzięczności, pretensje – powiedział na pożegnanie, po czym zniknął za drzwiami.

Od mojego przypływu szczerości upłynął już tydzień. Noce spędzam na sofie w salonie, ponieważ żona za karę wyrzuciła mnie z sypialni. Ale dam radę... Najważniejsze, że ekipa zgodziła się wrócić i zakończyć montaż szafek. Co więcej, mój teść nie pojawił się dzisiaj, mimo że jest sobota...

Czytaj także: „Syn zaginął 20 lat temu, a ja nie traciłam nadziei, że się znajdzie. Pękło mi serce, gdy znów go zobaczyłam”
„Mąż chce, by zamieszkali z nami jego rodzice, bo są niedołężni. Współczuję im, ale dla mnie to gwóźdź do trumny”
„Chcieliśmy z mężem pofiglować, ale niemowlak i wścibska teściowa skutecznie to uniemożliwiali. Na szczęście miałam plan”

 

Redakcja poleca

REKLAMA