„Chcieliśmy z mężem pofiglować, ale niemowlak i wścibska teściowa skutecznie to uniemożliwiali. Na szczęście miałam plan”

Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Goran13
„Z prezentami bywa różnie. Od siostry na Gwiazdkę dostałam coś takiego, że oko mi zbielało. A od teściowej na sylwestra… właściwie też. Okazało się jednak, że mój kobiecy spryt nie opuścił mnie wraz z porodem”.
/ 19.12.2023 14:30
Zakochana para fot. iStock by GettyImages, Goran13

Rozpakowałam paczkę od siostry i kiedy zobaczyłam, co jest w środku, nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Bartek, mój mąż, podszedł, zajrzał mi przez ramię i wydał z siebie okrzyk zachwytu:

– No cudny prezent, nie powiem!

Czarna koronkowa haleczka, ażurowy biustonosz, a już majtki to szczyt wyrafinowania – miały zatrzaski w kroku!

Oleńka natychmiast przypełzła, wpakowała je sobie na głowę i zaczęła tańczyć, podczas gdy ja wpatrywałam się w karteczkę, na której Zosia napisała: „Sorry, Liduś, ale nie mogę zapomnieć o Twoich piżamkach w stylu późnego Elvisa ;)”.

– Włożysz to? – Bartek zabrał małej majtaski i przyciskał je czule do piersi jak cenną relikwię. – Proszę...

Włożyć mogę, ale, jak znam życie, na tym się skończy. No, może jeszcze zdążę  zdjąć, skoro mają błyskawiczne zapięcie.

Dopust boży

A wszystko dlatego, że seks w naszym małżeństwie to dobro reglamentowane.

Najpierw mieszkaliśmy u teściów, którzy zawsze najwięcej spraw do załatwienia z nami mieli wieczorem... A jak już wyczekaliśmy, aż zasną, i udało nam się samym przy tym nie polec, musieliśmy zachowywać się cichutko jak myszki. Jedno piśnięcie i matka Bartka pukała do drzwi, pytając, czy coś mnie boli, że tak jęczę. Może cierpię na niestrawność? Jeśli tak, to przyniesie kropelki, są niezawodne!

Gdy się w końcu wyprowadziliśmy na swoje, okazało się, że jakimś cudem jestem w drugim miesiącu ciąży, która zresztą szybko okazała się zagrożona. O seksie trzeba więc było zapomnieć. Ja i tak nie miałam ochoty na nic oprócz kiszonych ogórków i snu, możliwie w dużych dawkach, ale Bartkowi nie było lekko, choć, rzecz jasna, strugał bohatera. Czasem tylko wyrywało mu się: – Arletka, niech no tylko to wszystko się skończy... Ależ cię wtedy... No!

A potem urodziła się Oleńka i od samego początku zastępowała nam wszelkie środki antykoncepcyjne. Najwyraźniej wdała się w teściową, bo miała szósty zmysł do „tych” spraw. Ledwo zaczęliśmy się przytulać, a już piszczała w łóżeczku, a potem, gdy już była nieco większa, pakowała nam się do łóżka.

– Nie pamiętasz, czy ten miecz, który leżał w łożu między Tristanem a Izoldą, miał jakąś nazwę? – spytał kiedyś Bartek. – Nie nazywał się czasem Aleksandra?

Czasem co prawda nam się udawało, ale co to był za seks? Po cichutku, pod kołdrą, w egipskich ciemnościach.

Tymczasem Marysia przysyła mi na Gwiazdkę seksowną bieliznę! Dobrze, że teściowa tego nie widziała… Pewnie by zaczęła koczować u nas z apteczką, aby mnie ratować w razie bólów brzucha!

Teściowa przeszła samą siebie

Wymyśliła za to coś lepszego. Zaraz po świętach przyjechała z mężem – i tajemniczą miną. Kręciła się, kręciła, a w końcu, sięgnąwszy do torebki, oznajmiła: – Mam dla was genialny prezent, dzieci. Na pewno wam się spodoba!

Ciekawe, co to takiego… Kolejny mikser czy raczej wałek do ciasta? A może cudowny płyn do mycia okien od ciotki akwizytorki? Jak znam matkę męża, na pewno nic związanego z seksem...

Bartek spojrzał na mnie, ja na niego. Ze strachem raczej, bo teściowa, choć fajna z niej babka, żyje w swoim własnym świecie. Wiadomo – inne pokolenie, inne poglądy na świat. A już upominki od niej zawsze są kompletnie od czapy.

Tym razem nie było inaczej.

– Bilety na sylwestra do Krakowa! – zawołała radośnie, wręczając nam dwa kawałki papieru. – A wiecie, kto będzie robił oprawę muzyczną. No wiecie kto?

Nie wiedzieliśmy, więc nam powiedziała... Matko Boska i wszyscy święci! Czy to jest impreza dla emerytów?! Nie będę wymieniać imienia i nazwiska, ale całe lata minęły, odkąd ten facet był na szczycie listy przebojów! No, cóż... idol teściowej.

– Ale ja nie mam garnituru – bąknął przerażony Bartek, nieudolnie próbując wymigać się od tego koncertu. – No, i Arleta też nie ma odpowiedniej kiecki…

Najwyraźniej obrał strategię piętrzenia trudności i konsekwentnie się jej trzymał. Wcale się nie dziwiłam, bo takie formalne zabawy budziły odruch wymiotny również u mnie… Na samą myśl, że miałabym tańczyć walca albo inne tango w długiej wytwornej sukni, ogarniał mnie pusty śmiech. Przecież ja się do tego w ogóle nie nadawałam! Oboje z mężem zdecydowanie woleliśmy luźne imprezy w gronie przyjaciół.

Tylko co robić? Przecież nie odmówimy teściowej, bo jeszcze się obrazi. I nagle... przyszedł mi do głowy pewien plan.

– Damy radę, kochanie – powiedziałam do Bartka, rozkoszując się swoją przebiegłością. – Ty masz garniak ze ślubu, a ja coś pożyczę. Bardzo mamusi dziękujemy – uścisnęłam teściową, podczas gdy mąż patrzył na mnie jak na wariatkę.

– Zaraz! – postanowił stać na szańcu do końca. – Zapomniałyście o Oleńce?

– My z tatusiem się nią zajmiemy – powiedziała mama Bartka. – U was w domu, rozumie się. Macie kablówkę i więcej programów. A u nas same powtórki.

Do końca wizyty teściowej Bartek siedział jak na szpilkach. Już się nie mógł, biedaczysko, doczekać, kiedy rzuci mi się do gardła! Śmiać mi się chciało na myśl o tym. Mężczyźni to jednak istoty kompletnie niezdolne do knucia intryg!

– Odprowadzę mamę – zaskoczyłam ślubnego w ostatniej chwili. – I tak muszę wyskoczyć do sklepu na rogu.

No i Bartek został sam... Niech trochę ochłonie. Dobrze mu to zrobi. Ja tymczasem pożegnałam się grzecznie z teściową przed marketem, a potem szybko dałam nura do sąsiedniego bloku, gdzie mieszkała pani Ala, znajoma z pracy.

Była zachwycona moją propozycją. Kupi bilety choćby natychmiast, jeśli naprawdę ja nie mogę z nich skorzystać. Odkąd się z mężem dowiedzieli, że X będzie grał i śpiewał w sylwestra, próbowali załatwić wejściówki, ale bez skutku. A przecież on zaśpiewa piosenki, przy których się w sobie zakochali... Tak się martwiła, że ludzie wszystko wykupili, zanim ona zdążyła to zrobić, a tu taka niespodzianka! Po prostu z nieba jej spadłam!

Bartek, gdy już wróciłam do domu i przedstawiłam mu mój szatański plan, spojrzał na mnie z uznaniem.

– Ale baba mi się trafiła! – uśmiechnął się. – Ty to potrafisz kombinować…

– I co o tym sądzisz? Powiedz, bo za chwilę puszczę machinę w ruch!

Mamy całą noc tylko dla siebie

Oczywiście na to poszedł. Od razu wiedziałam, że tak będzie. Choć podobno nigdy w życiu nie czuł się tak głupio jak wtedy, gdy teściowa przed wyjazdem na bal, poprawiała mu krawat... Jak oszust! Ja tam świetnie się czułam w złotej sukni bez pleców i cała pokryta brokatem.

– Pięknie wyglądacie, dzieci – teściowa patrzyła na nas z zachwytem. – Nie spieszcie się z powrotem, zostaniemy, ile będzie trzeba. Bartuś, nie pij za dużo…

Wymknęliśmy się, gdy dziadek czytał Oli bajkę na dobranoc. W ostatniej chwili udało mi się jeszcze zgarnąć ukradkiem do torby prezent od siostry. „Ciekawe, jak w tym będę wyglądać” – pomyślałam.

Jednak potem, gdy już byliśmy w pokoju hotelowym wynajętym na tę noc za pieniądze ze sprzedaży biletów, Bartek nawet nie chciał zaczekać, aż go włożę.

– Szkoda czasu, kochanie – wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. – Zresztą, chyba jednak wolę cię całkiem nagą…

– Spokojnie, mamy całą noc – droczyłam się z nim. – Zdążymy jeszcze.

Nigdy nic nie wiadomo, zapomniałaś? – westchnął, jakby się bał, że lada moment jego matka wparuje do naszego pokoju z pretensjami i awanturą.

I tak zaczęła się jedna z najwspanialszych nocy, jakie udało nam się razem przeżyć. Kochaliśmy się do utraty tchu. Tak się rozkręciliśmy, że przez dłuższy czas żadne z nas nie słyszało telefonu.

– Mama! – zawołałam w końcu spanikowana i zaczęłam szukać komórki pod łóżkiem. – Rany boskie, pewnie coś się stało Oli! To kara za moje kłamstwa...

Na szczęście teściowa postanowiła tylko złożyć nam życzenia noworoczne.

– Dobrze się bawicie, dzieci? – upewniła się jeszcze. – X jest niesamowity, co?

– Jasne, mamuś – Bartek wyjął mi telefon z ręki. – To najwspanialszy bal w naszym życiu! Jest świetnie, mówię ci!

Cudem powstrzymałam się od śmiechu. Lecz przynajmniej tym razem żadne z nas nie oszukiwało. Niech żyje bal!

Czytaj także:
„W łóżku nie jestem kłodą, lubię pofiglować, ale mój mąż przesadza. Chyba chce ze mnie zrobić pannę lekkich obyczajów”
„Mój zięć traktował mnie jak popychadło. Zaczął się do mnie łasić, kiedy okazało się, że mam spory majątek”
„Jak co roku w pracy będą świąteczne upominki i bony. Wkurzam się, bo najwięcej dostają dzieciaci, to jest dyskryminacja”

Redakcja poleca

REKLAMA