„Teść całe życie działał pod przykrywką. Gdy teściowa zmarła, pokazał oblicze babiarza. Biuściasta blondyna mi świadkiem”

dumny mężczyzna fot. iStock, Tim Robberts
„Teść zapowiedział, że zaprowadza zmiany, ponieważ chciałby choć pod koniec życia nie czuć się jak lokator domku dla lalek. Ma chyba prawo, nie?”.
/ 24.08.2023 12:00
dumny mężczyzna fot. iStock, Tim Robberts

Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że gdy przyjdzie odpowiednia pora, to teść umrze pierwszy. Zawsze wydawał się taki bez życia! Wkładał, co mu tam żona kupiła, zjadał, co podsunęła pod nos, nawet pilota od telewizora oddawał bez gadania.

– Twój ojciec zawsze taki był? – na początku małżeństwa nie mogłam się po prostu nadziwić. – No, powiedz, Zbychu…Nigdy się nie stawiał?

Mąż wzruszał ramionami i najczęściej zmieniał temat. Dopiero po czasie przyszło mi do głowy, że mógł się po prostu za ojca wstydzić i przestałam drążyć. A po następnych kilku latach doszłam do zdumiewającego wniosku, że teść obrał strategię najlepszą z możliwych. Jego żona szła przez życie jak taran i trzeba było być idiotą, by jej stawać na drodze. Ja sama po tysięcznej kłótni z tą kobietą nauczyłam się głośno potakiwać, a po cichu robić swoje. Był to idealny model współżycia: nareszcie obie strony były zadowolone.

Odeszła nagle

I nagle, w co trudno uwierzyć, ta żelazna kobieta zachorowała i odeszła w ciągu pół roku. Jeszcze czekaliśmy na diagnozę profesora z Gdańska, jeszcze wspominało się o operacji za granicą, ba, teściowa nie wypuściła nawet z rąk organizacji przyjęcia komunijnego ukochanej wnuczki – i raptem koniec.

Po pogrzebie, gdy za ostatnim gościem zamknęły się drzwi, stanęliśmy z mężem twarzą w twarz i zadaliśmy sobie jednocześnie pytanie: co teraz będzie z ojcem? On jest niezdolny do samodzielnego życia!

Jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji wydała nam się sprzedaż połówki bliźniaka należącej do ojca i jego przeprowadzka do naszego domu. Ja uważałam, że możemy urządzić eleganckie mieszkanko na poddaszu, mąż skłaniał się do myśli, że raczej w suterenie, bo chodzenie po schodach wkrótce stanie się dla staruszka zbyt męczące.

– Byłby zaopiekowany, nakarmiony – wyliczaliśmy plusy, żeby samych siebie przekonać, bo trudno było nie zauważyć, że pomysł wiązał się z utratą swobody.

– Trzeba się poświęcić – zdecydował w końcu Zbyszek. – Nie zniósłbym, gdyby tacie coś się stało przez moje zaniedbanie.

On z nami nie zamieszka

Też tak uważałam. Cóż zrobić, jak się powiedziało „a”, wychodząc za jedynaka, trzeba teraz brnąć przez resztę alfabetu! Zbyszek wszystko rozplanował, porobił rysunki, wstępnie policzył koszty i przy najbliższej okazji pokazał tacie.

– Ładne – stwierdził teść. – Róbcie, jak chcecie, ale ja od razu mówię, że nie zamierzam się nigdzie wyprowadzać. Żeby potem nie było jojczenia!

Po prostu nas zatkało.

– Ależ tato! – Zbyszek pierwszy odzyskał głos. – Przecież sobie sam nie poradzisz!

– Czyżbym był kaleką? – dziadek roześmiał się ze złośliwością, o jaką nigdy bym go nie podejrzewała. – Brakuje mi czegoś, Madzia? – zwrócił się do mnie.

– Nie, no skąd… – zacukałam się. – My chcieliśmy tylko…

– Dziękuję – przerwał teść. – Za wszystko. Ale zostawmy sprawy tak, jak są.

No dobra. Miałam tylko nadzieję, że teść nie nabroi za wiele, zanim pójdzie po rozum do głowy. Coś mi mówiło, że zorganizowanie małego pożaru czy też powodzi nie będzie dla niego problemem!

Mijał czas, zaglądaliśmy do niego na wyrywki, czasem on wpadał do nas i mówiąc szczerze, zaczęło do mnie docierać, że dobrze mu idzie. Jakoś ogarniał rzeczywistość wokół siebie, w chacie miał czysto, z głodu umrzeć też nie zamierzał, szczególnie odkąd odkrył bar mleczny w rynku. Kiedy we Wszystkich Świętych po wizycie na cmentarzu odwieźliśmy go do domu, zaprosił nas na herbatę.

– Słuchajcie, kochani – powiedział. – Skoro już jesteście oboje, to moglibyście powiedzieć, czy są tu jakieś pamiątki, które chcecie zachować. Zbigniew? Jakieś zdjęcia, bibeloty, coś, co jest dla ciebie ważne. Pomyśl.

– Pewnie tak – mąż wzruszył ramionami. – Ale nie pali się, tato.

– Chciałem tu trochę pozmieniać, synu – wyjaśnił teść. – Ruszyć się nie można, co chwilę coś zrzucam, przestawiam… Do tego te serwetki, wszystko się kurzy, a idź!

Zabraliśmy więc jakieś zdjęcia, listy, dokumenty i kilka książek, ja zawinęłam robot kuchenny teściowej, który zawsze niesamowicie mi się podobał. Dziadek i tak nie zamierzał go używać.

– Jak znam życie, skończy się na gadaniu – podsumował mąż plany ojca. – Nie przypominam sobie, żeby tata cokolwiek zrobił w tym domu przez ponad trzydzieści lat.

Czas pokazał, że się myliliśmy, no ale nie uprzedzajmy faktów. Zaczął się grudzień, zmieniłam pracę, do tego Zbyszek dał się wrobić w opiekę nad psem kuzynki, która wyemigrowała na Wyspy. Dość powiedzieć, że w codziennej kołomyi trochę zaniedbaliśmy teścia, poprzestając na kontrolnych telefonach. I czasem tylko łapałam się na zdziwieniu, jak ten facet niesamowicie się zmienił.

Ach, to Sandra, znajoma z… internetu

Przedtem za Chiny nie szło się doprosić, by podszedł do telefonu, zawsze wszystkie rozmowy toczyły się przez teściową, a teraz rzucał: „T., słucham” bez chwili wahania; chyba nawet połączenie z kancelarią prezydenta by go nie speszyło!

Umówieni byliśmy na święta do nas, ale jakoś kilka dni przed przypomniałam sobie, że moja forma do baby została u teścia, więc wracając z pracy, podjechałam do niego, by zapytać.

Właśnie zamierzałam nacisnąć dzwonek, gdy drzwi otworzyły się z impetem i wpadła na mnie postawna blondyna przytulająca do pokaźnego biustu spory karton. Obrzuciła mnie przeciągłym spojrzeniem i krzyknęła w głąb domu:

– Ale z pana łobuz, panie Karolku! Kobiety się w drzwiach blokują!

Oniemiałam po prostu. Co tu się dzieje, do licha? Weszłam, a tam zupełnie inaczej niż ostatnio. Wszystkie durnostojki poznikały, serwetek ani śladu, zamiast ławy w salonie drewniany duży stół. Z okien zniknęły zasłony, zastąpione przez gustowne rolety.

– Co ty tu robisz, Madziu? – głos teścia zatrzymał mnie w momencie, gdy sięgałam do klamki u drzwi sypialni.

– Dzień dobry, tato – przywitałam się.

– Przyjechałam po foremkę do ciasta. I widzę, że w samą porę. Można wiedzieć, co tutaj się dzieje? Ta pani…

Tak przecież nie może być! 

A teść mi na to, że zaprowadza zmiany, ponieważ chciałby choć pod koniec życia nie czuć się jak lokator domku dla lalek. Ma chyba prawo, nie?

– A ta kobieta?

– Sandra? Znajoma z internetu. Właśnie brała lokówki i te tam… Takie babskie szpargały z łazienki, po matce jeszcze.

I od słowa do słowa, okazało się, że mój gamoniowaty teść właśnie został królem aukcji internetowych. Kupno, sprzedaż, wymiana – wszystko ma w małym palcu. A ja myślałam, że on nawet komputera nie umie obsługiwać!

Zresztą moją foremkę też opchnął, podobno za całkiem niezłą kasę. Jak tak dalej pójdzie, sprzeda całą ojcowiznę Zbyszka, o ile go wcześniej ktoś nie zaciuka, jak będzie tak obcych wpuszczał… Co robić? Jak przemówić do rozsądku staruszkowi? Tak przecież nie może być! 

Czytaj także:
„Kuzynka czuła się lepsza, bo wyszła bogato za mąż. Wytykała nam biedę, dopóki sama nie zaczęła mieć pod górkę”
„Doniosłam kierownikowi, że moja przyjaciółka pije w pracy. Zwolnili ją, a ja dostałam awans. Nie żałuję tej zdrady”
„Panicznie boję się latać samolotem. Ta podróż służbowa dużo mnie kosztowała, i na pewno była moją ostatnią”

Redakcja poleca

REKLAMA