W Boże Narodzenie nikt nie powinien czuć się samotnie. Zawsze z całego serca współczułam ludziom, którzy nie mają nikogo na tym świecie. Tym, którzy Święta spędzają nie przy blasku choinki i świec ustawionych na wigilijnym stole, a przy niebieskawej poświacie telewizora. Tak nie powinno być, ale los rzadko bywa sprawiedliwy. W tym roku owej niesprawiedliwości doświadczę na własnej skórze. Gdy wszyscy sąsiedzi będą cieszyć się towarzystwem najbliższych, ja Wigilię i Boże Narodzenie spędzę sama jak palec.
Zawsze mogłam liczyć na moje dzieci
Milena, moja córka, miała 20 lat, gdy wyprowadziła się z domu. Po zdanej maturze wyjechała na studia do Wrocławia i tam już została. Na szczęście wielkie miasto nie zmieniło jej charakteru. Pozostała dobrą, ciepłą dziewczyną, dla której rodzina jest najważniejsza. W wieku 25 lat wyszła za mąż za Marcina. Dobrała się z nim jak w korcu maku. Lubią te same rzeczy, hołdują tym samym wartościom i świetnie się dogadują.
Mimo że moje dzieci są zapracowane i mieszkają daleko, i tak znajdują czas, by odwiedzać starą matkę. Goszczę ich przynajmniej dwa razy w miesiącu. Dzięki nim, nawet po śmierci Zygmunta, mojego męża, wcale nie czułam się osamotniona. Przyjeżdżają na weekendy i spędzają u mnie każde święta, czy to Wielkanoc, czy Boże Narodzenie. Tym bardziej nie spodziewałam się, że w tym roku będzie inaczej niż zawsze.
W tym roku dzieci postanowiły inaczej
– Mamo, musimy porozmawiać na temat tegorocznych świąt – zaczęła Milena podczas jednej z weekendowych wizyt.
– O nic nie musisz się martwić, córeczko. Ja wszystko przygotuję, jak co roku. Jeżeli masz ochotę, możesz upiec ciasta, ale resztę zostaw mnie.
– Właśnie o tym chcę z tobą porozmawiać. W tym roku nie musisz niczego przygotowywać, mamo.
– Chcesz zamówić świąteczny catering? – zdziwiłam się. – Daj spokój, córciu. Szkoda na to waszych pieniędzy. Poza tym jedzenie z restauracji nigdy nie smakuje tak dobrze, jak domowe.
– Nie, nie chodzi o catering – zaśmiała się.
– Więc o co?
– Pomyśleliśmy, że w tym roku Święta spędzimy na Maderze.
– Na Maderze?
– To należąca do Portugalii wyspa, mamo. W grudniu jest tam przyjemnie ciepło i...
– Wiem, co to Madera, córciu – przerwałam jej. – Po prostu trochę mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się, że w tym roku czekają mnie samotne święta.
Córka złożyła mi propozycję
– No coś ty, mamo! O żadnych samotnych Świętach nawet nie ma mowy! Lecisz z nami – oznajmiła.
– Przecież nie zostawimy mamy samej – dodał Marcin. – W święta nikt nie powinien być sam.
– Dziękuję wam, dzieci. Bardzo mi miło, że o mnie pomyśleliście, ale chyba nie skorzystam – oświadczyłam z dystansem.
– Ale jak to, mamo? Nie możesz odmówić. Nigdy nie spędzałaś świąt za granicą. To może być miła odmiana od corocznej rutyny – przekonywała mnie.
– Dziecko, czy ty myślisz, że w moim wieku taka podróż to dobry pomysł? Jeszcze dziesięć lat wcześniej pewnie zgodziłabym się bez wahania, ale teraz... – pokręciłam głową. – Przecież sama najlepiej wiesz, że nie jestem okazem zdrowia.
– Mamo, przecież lot trwa tylko sześć godzin. Poza tym przez cały czas będziemy obok.
– Sama nie wiem – wahałam się.
– Zrób coś dla mnie. Przemyśl to sobie dokładnie i daj mi odpowiedź do przyszłej soboty, dobrze?
– Przecież do świąt jeszcze kawał czasu – zauważyłam.
– Tak, ale bilety i hotel trzeba zarezerwować z wyprzedzeniem – wyjaśnił Marcin.
– A jeżeli chodzi ci o pieniądze, to nie musisz się niczym przejmować. Wszystkie wydatki bierzemy na siebie – dodała Milena.
Nie skorzystałam z zaproszenia
Długo myślałam nad ich propozycją, ale nie doszłam do żadnych innych wniosków. Mam już 68 lat. Dokucza mi artretyzm. Dla nich, młodych, sześciogodzinny lot to bułka z masłem, ale dla mnie... Wolę nie myśleć, jak bym się czuła po wyjściu z samolotu. Poza tym muszę jeszcze brać pod uwagę nadciśnienie, które dokucza mi już od wielu lat.
Zresztą, nie chodzi tylko o moje wątłe zdrowie. Tak naprawdę to wcale nie widzą mi się święta na plaży. W Bożym Narodzeniu ważna jest tradycja. Od palm wolę świąteczną choinkę, przyozdobioną bombkami, lampkami, łańcuchem i gwiazdą betlejemską. Pod butami chcę czuć śnieg, nie piasek. No i nie wyobrażam sobie świąt bez tradycji w postaci wigilijnej wieczerzy i rodzinnego wyjścia na pasterkę. Postanowiłam nie skorzystać z ich propozycji. Jeżeli chcą świąt na plaży, niech lecą.
Tak jak obiecała, Milena zadzwoniła do mnie tydzień później.
– I jak, mamo? Zastanowiłaś się?
– Tak, córeczko. Wszystko dokładnie przemyślałam.
– I jak brzmi twoja odpowiedź?
– Jest mi bardzo miło, że o mnie pomyśleliście, ale muszę odmówić.
– Dlaczego, mamo?
– Córciu... przecież wiesz, że nie wysiedzę tylu godzin w fotelu. Jeżeli zdecydowałabym się na tak długi lot, całe święta musiałabym spędzić w łóżku, jęcząc z bólu.
– Ale to przecież tylko sześć godzin – upierała się.
– Nie, Milenko. To całodzienna podróż. Przecież trzeba jeszcze dojechać na lotnisko, przejść odprawę i dotrzeć do hotelu. Takie wyprawy nie są już dla mnie.
– Cóż, rozumiem. Ale będzie nam bardzo przykro, że nie spędzimy świąt razem.
– A może jednak wy zmienicie zdanie? – zapytałam z nadzieją w głosie. – Przecież co roku jest tak miło. Na co wam palmy i plaża? Czy nie lepiej spędzić Boże Narodzenie przy blasku choinki?
– Planowaliśmy to od dawna, mamo. A kolejna okazja nie nadarzy się zbyt szybko.
– Ale jak to?
– Chciałam ci zrobić niespodziankę, ale skoro dopytujesz... Pplanujemy powiększyć rodzinę. Gdy dziecko przyjdzie na świat, nieprędko będziemy mogli znaleźć czas dla siebie.
– Kochanie, czy ty jesteś...
– Nie, mamo. Jeszcze nie. To dopiero plany.
– Cóż, bardzo się cieszę. Skoro tak, to lećcie, dzieci. Lećcie i bawcie się dobrze. Korzystajcie z życia.
– Na pewno dasz sobie radę?
– Oczywiście! Jeszcze wiele świąt przed nami.
Czekają mnie samotne święta
W takiej sytuacji nie mogłam nalegać, choć nie ukrywam, że jest mi trochę przykro. Postanowiłam nie robić Wigilii. W tym roku nie ubiorę nawet choinki. Po co? Dla siebie samej? Przecież cała magia świąt zaklęta jest w bliskości. To czas, kiedy rodzina powinna być razem.
Cóż, nie mam pretensji do nikogo. Młodzi mają prawo żyć swoim życiem. A ja po prostu spędzę świąteczny czas przed telewizorem.
Jadwiga, 68 lat
Czytaj także:
„Płacząc nad karpiem ze zmęczenia, przysięgłam sobie spokojne święta. Mam gdzieś rodzinne tradycje”
„Zaprosiłam na Święta byłego męża z rodziną. Między karpiem, a makowcem odkryłam, kto naprawdę zniszczył moje małżeństwo”
„Przed firmową Wigilią, zamiast prezentu, dostałam tajemniczą kartkę. Te kilka słów na zawsze zmieniło moje życie”