Wróciłam z przerwy obiadowej w wyśmienitym humorze – w końcu piątek to prawie weekend. Otworzyłam drzwi do biura, w ręce wciąż ściskając kawę z ulubionej kawiarni. Moje biurko czekało na mnie jak zwykle z drobnym chaosem dokumentów, który tylko ja potrafiłam zrozumieć. Ale coś na nim się wyróżniało – niewielka kartka w świątecznym, czerwono-złotym wzorze.
– Magda, ktoś tu coś przyniósł? – zapytałam koleżankę z sąsiedniego stanowiska, podnosząc kartkę z ostrożnością.
– Nie widziałam – odpowiedziała, nawet nie odrywając wzroku od monitora.
Otworzyłam ją powoli. W środku widniały starannie napisane słowa: „Dziękuję, że byłaś przy mnie, gdy było mi najtrudniej. Nie wiem, co byłoby bez Ciebie. Jesteś cudowną przyjaciółką. Życzę Ci wspaniałych świąt – Ktoś, komu pomogłaś”.
Zmarszczyłam brwi. Co to ma być? Nie przypominam sobie, żebym komuś ostatnio pomagała w czymś na tyle ważnym. Może to jakiś błąd? A może ktoś robi sobie żart?
– No i co to? – Magda w końcu się odwróciła, widząc moją minę.
– Ktoś mi to zostawił. Ale nie wiem, kto – odpowiedziałam, podając jej kartkę. – Coś dziwnego, no nie?
Magda przeczytała tekst i uniosła brwi.
– Albo masz tajemniczego wielbiciela, albo faktycznie komuś pomogłaś.
Poczułam, jak na chwilę tracę grunt pod nogami. Czy to możliwe, że zrobiłam coś ważnego… i kompletnie o tym zapomniałam? To bardzo miłe, ale… dziwne.
Czułam się zagubiona
Magda jeszcze raz spojrzała na kartkę, a potem na mnie.
– I co? Nic nie podejrzewasz? Żadnych pomysłów? – spytała z błyskiem w oku.
– Kompletnie nic – westchnęłam, opadając na krzesło. – Może to jakaś pomyłka?
Magda przechyliła głowę, jakby analizowała coś intensywnie.
– Pomyłka? Serio? Przecież ktoś ewidentnie miał na myśli ciebie.
Zamrugałam, wciąż niepewna, czy powinnam się tym przejmować. Przyciągnęłam laptop bliżej, chcąc skupić się na pracy, ale coś w tej kartce nie dawało mi spokoju. Czy ktoś faktycznie uważał, że w czymś mu pomogłam? Nie byłam przecież kimś, kto ratuje świat na co dzień.
– A może to po prostu jakiś żart? – rzuciłam, próbując zbagatelizować temat.
Magda prychnęła i pokręciła głową.
– Ty zawsze wszystko bagatelizujesz. Może powinnaś potraktować to poważniej?
Wzruszyłam ramionami.
– Nie wiem, Magda. Może to ktoś, kogo ledwo znam. Wiesz, jak jest, nie przykładam do takich rzeczy dużej wagi.
– No właśnie. I to jest problem – odparła z naciskiem. – Zastanów się. Kiedy ostatnio zrobiłaś coś miłego dla kogoś?
Zamilkłam, próbując coś sobie przypomnieć. Ostatnio pomagałam Kamili z dużym projektem dla działu marketingu. Albo może chodziło o Michała, który miał problemy z drukarką? Ale czy któraś z tych sytuacji była na tyle ważna, żeby ktoś poczuł wdzięczność na taką skalę? Żeby dziękować mi na piśmie?
– Nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy – przyznałam w końcu.
– No to masz misję – oznajmiła Magda z satysfakcją. – Musisz dowiedzieć się, kto to napisał.
– Po co? – zapytałam, unosząc brew.
– Bo to fajne – odparła z uśmiechem. – I ludzie, którym pomagasz, zasługują na to, żebyś wiedziała, jak bardzo ich to poruszyło.
Jej słowa zabrzmiały dziwnie poważnie, ale odpuściłam. W końcu nie było sensu się kłócić. Przynajmniej na razie.
Przerzuciłam kartkę w dłoni, spoglądając na jej złoty brzeg. Okej, skoro to tak ważne, mogę spróbować się czegoś dowiedzieć. Ale czy naprawdę jestem gotowa na to, co mogę odkryć?
Miałam pewne podejrzenia
W poniedziałek, zaraz po przyjściu do biura, zaczęłam działać. Nie zamierzałam robić z tego wielkiej sprawy – ot, kilka pytań tu i tam, bez wzbudzania podejrzeń. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do kuchni po kawę, gdzie zawsze spotykali się pierwsi pracownicy.
Na szczęście była tam Kamila, zajęta parzeniem herbaty. Idealny cel na początek.
– Hej, Kamila – zaczęłam z udawaną nonszalancją. – Masz chwilę?
– Jasne, co tam? – spytała, spoglądając na mnie znad kubka.
Wyciągnęłam kartkę z kieszeni i pokazałam jej.
– Znalazłam to na swoim biurku. Nie wiesz, kto mógł to zostawić?
Kamila przeczytała tekst, a potem spojrzała na mnie z zastanowieniem.
– Nie wiem, kto to mógł napisać, ale... wiesz, gdybym ja to pisała, to miałabym na myśli tę sytuację sprzed kilku miesięcy – uśmiechnęła się ciepło.
Zmarszczyłam brwi. Kamila uśmiechnęła się lekko.
– No, wtedy, kiedy mnie uratowałaś przed tym fatalnym wystąpieniem. Pamiętasz? Miałam zrobić prezentację dla zarządu, a ty dałaś mi te swoje notatki i mówiłaś, żebym się nie martwiła, bo i tak dam radę.
Próbowałam przypomnieć sobie tamten dzień, ale wszystko, co mi się kojarzyło, to Kamila biegająca w panice i moje rzucenie jej kilku ogólnych rad.
– Naprawdę to tak dużo dla ciebie znaczyło? – zapytałam, zdziwiona.
Kamila przytaknęła.
– Wtedy tak. Dodało mi to odwagi. Ale to nie ja napisałam tę kartkę.
Podziękowałam i wróciłam do swojego biurka, ale zanim zdążyłam usiąść, zaczepił mnie ochroniarz – pan Zbyszek, który zawsze miał dla każdego uśmiech.
– Dzień dobry, pani Agato… Ale widzę, że coś panią gryzie.
Zatrzymałam się.
– Panie Zbyszku, a może pan wie, kto mógł zostawić mi coś takiego? – Wyjęłam kartkę i pokazałam mu ją.
Jego twarz się rozjaśniła.
– Nie wiem, pani Agato. Ja tego nie pisałem, ale... Gdybym miał za coś dziękować, to za tę kawę na ostatniej nocnej zmianie. Przyniosła mi ją pani w idealnym momencie. To było bardzo miłe z pani strony.
Zmieszałam się. Nie przypominałam sobie, żebym specjalnie próbowała komuś poprawić wieczór.
– Dziękuję. To miłe, że pan to pamięta.
Gdy wracałam na swoje miejsce, zaczęłam się zastanawiać. To możliwe, że zrobiłam coś większego, niż mi się wydawało? Wciągnęłam Magdę w wir swoich wątpliwości, przekazując jej to, czego się dowiedziałam.
– Zobacz, każdy coś pamięta, a ja nic.
– No widzisz? – powiedziała triumfalnie. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele znaczysz dla innych.
Zaczynałam podejrzewać, że coś w tym było. Ale kto właściwie był nadawcą tej kartki?
Zbliżałam się do prawdy
– Zróbmy porządek – powiedziała Magda, wciągając mnie do salki konferencyjnej. – Siadaj, otwórz tę swoją kartkę i zacznijmy analizować.
– Analizować? – parsknęłam, siadając niechętnie. – To tylko kilka zdań.
– Każde słowo się liczy – odparła, pochylając się nad stołem z powagą detektywa na tropie sprawy życia. – Po pierwsze, mamy „najtrudniejsze chwile”. Ktoś musiał przechodzić przez coś naprawdę ciężkiego.
– To już wiem – mruknęłam. – Tylko że to może być ktokolwiek.
– Nie „ktokolwiek”, tylko ktoś, komu pomogłaś – poprawiła mnie, wskazując na fragment kartki. – Po drugie, nie zapominaj o stylu pisania. „Życzę Ci wspaniałych świąt” – brzmi... jakby ta osoba cię naprawdę dobrze znała.
Przetarłam twarz dłońmi.
– Magda, może to po prostu ktoś, kto chciał być miły. Nie wykluczajmy opcji, że to tylko żart.
Magda zmrużyła oczy.
– Agata, powiedz mi, czemu tak bardzo unikasz myśli, że faktycznie mogłaś być dla kogoś ważna?
Pytanie uderzyło we mnie mocniej, niż chciałam to przyznać. Zamiast odpowiedzieć, spuściłam wzrok.
– W porządku – powiedziała po chwili Magda, mięknąc. – Może spróbujemy podejść do tego z innej strony. Kto w firmie ostatnio miał ciężki czas?
Westchnęłam, próbując sobie przypomnieć.
– Kamila mówiła o tej swojej prezentacji – zaczęłam, licząc na szybką zmianę tematu.
– Wykluczona. Sama powiedziała, że to nie ona – odparła Magda z triumfem.
– No to może Michał? Miał problem z drukarką i...
– Drukarka nie brzmi jak „najtrudniejsze chwile” – przerwała mi, unosząc brew.
Zaczęłam się irytować.
– No to nie wiem! Nie jestem wróżką.
Magda przez chwilę milczała, a potem powiedziała spokojnie:
– Pamiętasz, jak w zeszłym tygodniu rozmawiałaś z Markiem?
Zastygłam.
– Marek? – powtórzyłam powoli. – Ten Marek, co teraz pracuje zdalnie?
– Tak. Opowiadał mi kiedyś, że coś, co powiedziałaś, bardzo mu pomogło.
Próbowałam sobie przypomnieć naszą rozmowę, ale nie mogłam uchwycić szczegółów. Pamiętałam tylko, że wyglądał na przybitego i jakoś tak... zniknął z biura niedługo potem.
– To może być on – przyznałam w końcu.
Magda uśmiechnęła się z satysfakcją.
– To mamy trop.
– Tylko jak mam go zapytać? – spytałam, czując, że cała ta sprawa mnie przerasta.
Magda rzuciła mi rozbawione spojrzenie.
– Spokojnie, Agata. Dojdziemy do tego, krok po kroku.
Wewnątrz czułam pewien niepokój. Czy naprawdę chciałam wiedzieć, co takiego zrobiłam, co było dla kogoś aż tak ważne? Przecież nie pomagam ludziom na pokaz i dla podziękowań.
Znalazł się nadawca
Siedziałam przy biurku, próbując skupić się na raporcie, ale myśli ciągle krążyły wokół kartki. Magda co chwila zerkała na mnie z pytającym wyrazem twarzy, aż w końcu nie wytrzymałam.
– Dobra, przestań już tak patrzeć – syknęłam, rzucając jej zirytowane spojrzenie.
– Po prostu czekam, aż coś z tym zrobisz – odparła z udawanym niewinnym uśmiechem.
Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam Radka, jednego z naszych analityków, niosącego kubek z parującą kawą.
– Cześć, Agata – powiedział, zatrzymując się przy moim biurku. – Możemy chwilę pogadać?
Radek wyglądał na lekko zdenerwowanego, co było do niego zupełnie niepodobne. Zazwyczaj miał luźne podejście do życia.
– Wiesz... chciałem ci coś powiedzieć – zaczął, pocierając kark.
Uniosłam brwi, a Magda z miejsca uniosła się na krześle, jakby wyczuła coś ważnego.
– To ja napisałem tę kartkę – powiedział w końcu, spuszczając wzrok.
Serce zabiło mi mocniej.
– Ty? – zapytałam, niedowierzając. – Ale dlaczego?
Radek usiadł na krawędzi mojego biurka i przez chwilę wyglądał, jakby walczył ze sobą.
– Pamiętasz, jak w zeszłym miesiącu gadałaś ze mną w kuchni? – zaczął. – Wtedy, jak zapytałaś mnie, czemu jestem taki przybity?
Zmrużyłam oczy, próbując sobie przypomnieć. W końcu coś zaczęło mi świtać – Radek wyglądał wtedy wyjątkowo mizernie, a ja... powiedziałam coś o tym, że warto czasem poszukać pomocy, jeśli nie można sobie samemu poradzić.
– Tak, było coś takiego – przyznałam.
Radek przytaknął.
– Powiedziałaś, że nie ma w tym nic złego. Że lepiej porozmawiać z kimś, niż się dusić w sobie. Wtedy to wydawało mi się tak głupie i banalne, ale... poszedłem za twoją radą. Zacząłem terapię.
Patrzył na mnie z taką powagą, że przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć.
– I to naprawdę ci pomogło? – wykrztusiłam w końcu.
– Tak – odparł z przekonaniem. – Nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby nie tamta rozmowa. Może dla ciebie to nie było nic wielkiego, ale dla mnie... to zmieniło wszystko.
Zaniemówiłam. Patrzyłam na Radka, a potem na kartkę, która leżała obok mnie. Czy naprawdę mogłam mieć na kogoś taki wpływ, nie zdając sobie z tego sprawy?
– Dzięki, że mi powiedziałeś – wyszeptałam w końcu.
Radek uśmiechnął się lekko i wstał.
– Wesołych świąt, Agata.
Odprowadziłam go wzrokiem, czując coś, co trudno było opisać – mieszankę wzruszenia, zaskoczenia i niepewności.
Magda natychmiast podskoczyła na krześle.
– A nie mówiłam?! – powiedziała triumfalnie. – Jesteś chodzącym dobrem, tylko o tym nie wiesz.
Ale ja wciąż nie byłam pewna, co o tym wszystkim myśleć.
To było niesamowite
Gdy Radek odszedł, długo siedziałam w ciszy, wpatrując się w ekran komputera. Słowa, które powiedział, dźwięczały mi w głowie: „to zmieniło wszystko”. Jak to możliwe, że coś, co dla mnie było drobnym gestem, dla niego stało się punktem zwrotnym?
– Ej, żyjesz? – spytała Magda, podchodząc do mojego biurka.
– Tak, tylko... zastanawiam się – odpowiedziałam, próbując złożyć w całość wszystkie myśli. – Jak to możliwe, że ja nic z tego nie pamiętałam?
Magda wzruszyła ramionami.
– Bo ludzie nie widzą, jak ich małe gesty mogą zmieniać innych. Dla ciebie to była zwykła rozmowa, a dla niego – coś znacznie więcej.
Skrzywiłam się, patrząc na nią z powątpiewaniem.
– Myślisz, że to naprawdę ma znaczenie? Że takie drobnostki mogą aż tak wpłynąć na kogoś?
– Oczywiście, że tak! – powiedziała z entuzjazmem. – Spójrz na siebie. Czasem się irytujesz, czasem bagatelizujesz innych, ale zawsze starasz się być w porządku. I widzisz? To wystarcza.
Wzruszyłam ramionami, czując, jak ciężar sytuacji mnie przytłacza.
– Ale to trochę przerażające, wiesz? Że mogę mieć taki wpływ, a nawet tego nie zauważyć.
Magda usiadła na brzegu mojego biurka i spojrzała na mnie z ciepłym uśmiechem.
– To nie jest przerażające. To piękne. I wiesz co? Może to dobra okazja, żeby zacząć bardziej zwracać uwagę na to, jak traktujesz ludzi.
Zastanowiłam się nad tym, co powiedziała. Przez całe życie myślałam, że jestem raczej niewidoczna, że nie mam większego wpływu na świat wokół mnie. A tu nagle taka historia.
Wieczorem, kiedy wróciłam do domu, kartka wciąż tkwiła w mojej kieszeni. Wyjęłam ją i położyłam na stole, przyglądając się jej złotym brzegom. Myśl o tym, że ktoś miał odwagę podziękować mi w tak osobisty sposób, sprawiła, że poczułam coś dziwnego – ciepło w środku.
Usiadłam na kanapie i po raz pierwszy od dawna zaczęłam myśleć o tym, jakie znaczenie mają drobne rzeczy. Każda rozmowa, każdy uśmiech, każde pytanie „jak się czujesz?”. Może nie wszystko zmienia czyjeś życie, ale wystarczy jedna taka chwila, żeby zrobić różnicę.
I tego wieczoru postanowiłam coś dla siebie. Że będę bardziej świadoma. Może nie zmienię świata, ale mogę zmienić czyjś dzień – a czasem to wystarczy.
Agata, 28 lat
Czytaj także:
„Mój mąż spędził wigilię firmową z lambadziarą na kolanach. Stwierdził, że to przypadek, bo się potknęła”
„W ramach świątecznych porządków wymiotłam też faceta. Całe nasze wspólne życie zmieściło się w 6 workach na śmieci”
„Zostawiłam dzieci same w Święta, bo miałam powód. Wybrałam coś bardziej gorącego niż barszcz z uszkami”