„Te wakacje u babci zmieniły nasze życie. Mieliśmy zaoszczędzić pieniądze, a wywróciliśmy wszystko do góry nogami”

Dziewczyna z babcią fot. iStock by Getty Images, Olga Balynska
„Wróciliśmy do domu w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. Wiedziałam, że przed nami trudne chwile, ale byłam zdeterminowana, żeby zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc babci. Czekały nas poważne decyzje do podjęcia”.
/ 01.08.2024 19:00
Dziewczyna z babcią fot. iStock by Getty Images, Olga Balynska

Mieszkam w dużym mieście, gdzie życie toczy się w szybkim tempie. Wszyscy zawsze gdzieś pędzą, a ja, będąc w klasie maturalnej, mam na głowie mnóstwo obowiązków. Oprócz nauki, pomagałam rodzicom w opiece nad moim młodszym bratem, Krzyśkiem, który ma dziesięć lat. Moi rodzice, Marta i Jacek, ciężko pracują, by utrzymać naszą rodzinę, ale ostatnio sytuacja finansowa stała się trudna. Firma taty ma kłopoty, a mama, która pracuje jako pielęgniarka, ma coraz mniej godzin dyżurów.

Wszystko zaczęło się w maju, kiedy rodzice podjęli decyzję, że w tym roku na dłuższe wakacje pojedziemy do babci Zosi, która mieszka na wsi. To miała być oszczędna alternatywa dla drogich wyjazdów, które wcześniej planowaliśmy. Chociaż bardzo kocham babcię, nie odwiedzałam jej zbyt często, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać. Mama mówiła, że babcia się starzeje i że potrzebuje naszej pomocy, ale nigdy nie wspominała, jak poważne są jej problemy zdrowotne.

Przygotowania do wyjazdu były pełne chaosu. Mama pakowała naszą małą walizkę, starając się zmieścić wszystko, co potrzebne na trzy tygodnie. Tata próbował naprawić nasz stary samochód, który od dawna sprawiał kłopoty. Krzysiek biegał po domu, szukając swoich ulubionych zabawek, które chciał zabrać ze sobą. Wszyscy byliśmy zestresowani i zmęczeni. Ja też miałam mieszane uczucia – z jednej strony cieszyłam się na wakacje, z drugiej, obawiałam się, że na wsi będę się nudzić.

W dniu wyjazdu wstałam wcześnie, by pomóc mamie. Tata już od rana grzebał przy aucie. W końcu, po kilku godzinach, byliśmy gotowi do drogi. Wsiadłam do samochodu z myślą, że te wakacje będą inne niż wszystkie dotychczasowe. Nie wiedziałam jeszcze, jak bardzo odmieni się moje życie w ciągu tych kilku tygodni.

– Asiu, pamiętaj, żeby zachować cierpliwość przy babci – powiedziała mama, kiedy ruszyliśmy. – Jest coraz słabsza, ale nie chce przyznać, że potrzebuje pomocy.

Pokiwałam głową, patrząc na mijające krajobrazy. Wiedziałam, że te wakacje będą wyzwaniem, ale byłam gotowa stawić czoła wszystkiemu, co przyniesie los.

Babcia wydawała się nie być sobą

Droga do babci minęła spokojnie. Krzysiek zasnął zaraz po wyjeździe z miasta, a ja wpatrywałam się w krajobrazy, które stopniowo zmieniały się z miejskich zabudowań na malownicze pola i lasy. Na miejsce dotarliśmy późnym popołudniem. Babcia Zosia stała przed domem, machając do nas z uśmiechem. Od razu zauważyłam, że wygląda na mocno zmęczoną.

– Witajcie kochani! – zawołała, otwierając szeroko ramiona. – Jak dobrze was widzieć!

Mama i tata uściskali babcię, a zaraz Krzysiek pobiegł do ogrodu, gdzie zawsze się bawił. Ja podeszłam do babci i mocno ją przytuliłam, czując, jak bardzo schudła.

Babciu, jak się czujesz? – zapytałam, spoglądając na nią z troską.

– Dobrze, dobrze, Asieńko. To tylko starość – odpowiedziała, machając ręką. – Chodźcie do środka, zrobiłam wasz ulubiony sernik.

Wieczorem, kiedy Krzysiek już spał, a rodzice rozpakowywali walizki, usiadłam z babcią na werandzie. Rozmawiałyśmy o codziennych sprawach, ale nie mogłam przestać myśleć o tym, jak słaba się teraz wydaje.

– Babciu, naprawdę wszystko jest w porządku? – zapytałam ponownie.

Nie martw się o mnie, skarbie – odpowiedziała, ale jej uśmiech nie sięgał oczu. – Najważniejsze, że jesteście tutaj.

To miały być wakacje pełne spokoju, ale coś w zachowaniu babci nie dawało mi spokoju. Postanowiłam mieć ją na oku, niezależnie od tego, jak bardzo będzie zaprzeczać.

Rodzice ukrywali coś przed nami

Pierwsze dni na wsi były dla nas wszystkich czasem relaksu i oderwania się od miejskiego zgiełku. Krzysiek od rana do wieczora biegał po ogrodzie, odkrywając wszystkie zakamarki, a ja razem z nim poznawałam uroki wiejskiego życia. Babcia Zosia gotowała pyszne obiady, a wieczory spędzaliśmy na rozmowach przy kominku. Jednak coraz częściej zauważałam, że mama jest zmartwiona.

– Asiu, mogłabyś przynieść mi herbatę z kuchni? – poprosiła mnie pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy w salonie.

Wchodząc do kuchni, usłyszałam rodziców rozmawiających cicho przy stole.

– Marta, zauważyłaś, jak mama się męczy? – mówił tata. – Może powinniśmy ją namówić na wizytę u lekarza.

– Wiem, ale ona nie chce mnie słuchać. Twierdzi, że to tylko starość. Ale widzę, że coraz trudniej jej wstać z łóżka – odpowiedziała mama.

– Może spróbujemy delikatnie z nią porozmawiać? Nie możemy tak tego zostawić.

Nie chciałam podsłuchiwać, więc szybko wróciłam do salonu z herbatą. Myśli kotłowały mi się w głowie. Musiałam porozmawiać z babcią, ale bałam się, że zareaguje negatywnie.

Następnego dnia, kiedy mama i tata pojechali do pobliskiego miasteczka po zakupy, usiadłam obok babci.

– Babciu, naprawdę dobrze się czujesz? – zapytałam, starając się, aby mój głos brzmiał spokojnie.

Babcia uśmiechnęła się smutno i pokiwała głową.

– Asieńko, wiem, że się martwicie. Ale naprawdę, to tylko starość. Obiecuję, że jeśli poczuję się gorzej, pójdę do lekarza.

Choć jej słowa miały mnie uspokoić, nie mogłam pozbyć się uczucia, że coś jest nie tak.

Postanowiłam dociec prawdy

Kilka dni później, kiedy mama i tata zajęci byli porządkami w ogrodzie, postanowiłam porozmawiać z babcią na poważnie. Znalazłam ją w kuchni, gdzie piekła ciasto.

– Babciu, wiem, że coś się dzieje. Widzę, jak z trudem wstajesz z łóżka i jak ciężko oddychasz. Proszę, powiedz mi prawdę.

Babcia przez chwilę milczała, a potem westchnęła i usiadła obok mnie.

– Asiu, nie chciałam was martwić. Prawda jest taka, że od jakiegoś czasu czuję się trochę gorzej. Mam problemy z sercem i czasem brakuje mi tchu, ale myślałam, że jakoś to przejdzie.

– Babciu, to nie jest coś, co można zignorować. Musisz iść do lekarza.

Babcia skinęła głową, a ja poczułam, jak ulga zalewa moje serce. Wiedziałam, że przekonanie jej do wizyty u lekarza to dopiero pierwszy krok, ale był to ważny krok.

Wieczorem, kiedy rodzice wrócili do domu, opowiedziałam im o naszej rozmowie. Mama wyglądała na zmartwioną, ale też zdeterminowaną.

Musimy zająć się tym jak najszybciej – powiedziała. – Jutro zadzwonię do przychodni i umówię mamę na wizytę.

– Dziękuję, Asiu – dodał tata, kładąc rękę na moim ramieniu. – To bardzo ważne, że nam o tym powiedziałaś.

Następnego dnia mama umówiła babcię na wizytę u lekarza. Pojechaliśmy wszyscy razem, żeby ją wspierać. W poczekalni siedzieliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce. W końcu nadeszła kolej babci.

Po długiej godzinie wyszła z gabinetu z poważnym wyrazem twarzy. Lekarz wyszedł za nią i zaczął tłumaczyć, że babcia musi poddać się serii badań i prawdopodobnie będzie potrzebna operacja.

Wróciliśmy do domu w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. Wiedziałam, że przed nami trudne chwile, ale byłam zdeterminowana, żeby zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc babci. Czekały nas trudne decyzje, ale teraz, kiedy wszystko wyszło na jaw, czułam się silniejsza i gotowa stawić czoła wyzwaniom.

Barierę stanowiły pieniądze

Po powrocie do domu usiedliśmy w salonie, przygnębieni i zaniepokojeni. Musieliśmy znaleźć sposób, aby zapewnić babci opiekę, ale nasza sytuacja finansowa była trudna. Tata przerwał ciszę jako pierwszy.

– Musimy coś zrobić, żeby zapewnić babci odpowiednią opiekę – mówił, spoglądając na nas poważnie. – Ale skąd wziąć pieniądze na opiekunkę?

Mama westchnęła ciężko, przecierając oczy ze zmęczenia.

– Nasze oszczędności są prawie na wyczerpaniu – przyznała. – Ledwo wiążemy koniec z końcem. Opiekunka to spory wydatek, na który nas teraz nie stać.

Siedzieliśmy w milczeniu, próbując wymyślić jakieś rozwiązanie. Babcia, siedząca w fotelu, patrzyła na nas z troską w oczach.

– Skarby moje – zaczęła cicho – mam pewien pomysł.

Wszyscy zwróciliśmy się w jej stronę, słuchając uważnie.

– Na tyłach domu jest kawałek ziemi, który nie jest mi już potrzebny – powiedziała. – Możecie go sprzedać. To powinno wystarczyć na opiekunkę i może jeszcze zostanie trochę na inne potrzeby.

Mama pokręciła głową, wyglądając na zmartwioną.

– Mamo, to twoja ziemia. Chcemy, żebyś czuła się tu bezpiecznie i komfortowo.

Babcia uśmiechnęła się ciepło.

To tylko grunt, Marta. Najważniejsze jest, żebyśmy wszyscy byli spokojniejsi. Zróbcie to, co uważacie za najlepsze.

Tata skinął głową, zdeterminowany, by znaleźć rozwiązanie.

– Dobrze, mamo. Skontaktuję się z kilkoma osobami i zobaczę, co da się zrobić.

Następnego dnia tata zaczął dzwonić do lokalnych agentów nieruchomości, szukając potencjalnych kupców na ziemię. Mama przeglądała dokumenty, starając się upewnić, że wszystko jest w porządku. Ja i Krzysiek pomagaliśmy w domu, starając się odciążyć rodziców.

Po kilku dniach tata znalazł zainteresowanego kupca, który był skłonny zapłacić dobrą cenę za kawałek ziemi. Spotkaliśmy się z nim, omówiliśmy szczegóły i wkrótce podpisaliśmy umowę sprzedaży. Pieniądze, które otrzymaliśmy, były wystarczające, aby zatrudnić opiekunkę dla babci i pokryć inne wydatki.

Wybraliśmy panią Halinę, która miała duże doświadczenie w opiece nad starszymi osobami. Babcia od razu ją polubiła, a my poczuliśmy ulgę, wiedząc, że jest w dobrych rękach.

Decyzja o sprzedaży ziemi nie była łatwa, ale była konieczna. Dzięki temu babcia miała zapewnioną opiekę, a my mogliśmy wrócić do miasta z poczuciem, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby jej pomóc.

To była dobra decyzja

Pierwsze dni z panią Haliną przyniosły nam wszystkim ulgę. Babcia zaczęła odzyskiwać siły, a ja i Krzyś wróciliśmy do naszych codziennych obowiązków, starając się jak najwięcej pomagać. Tata znalazł tymczasową pracę w okolicy, by być bliżej babci i wspierać rodzinę finansowo. Mimo trudności, zaczęliśmy dostrzegać pozytywne zmiany.

Pewnego wieczoru, kiedy siedziałam z babcią na werandzie, zaczęła opowiadać mi o swoim życiu. Opowiadała o młodości, o dziadku, którego nigdy nie poznałam, i o tym, jak bardzo cieszyła się na każdą naszą wizytę. Byłam wzruszona jej historiami i czułam, że te chwile spędzone razem są bezcenne.

– Asiu, jestem bardzo wdzięczna za to, co zrobiliście dla mnie – powiedziała babcia, ściskając moją dłoń. – Sprzedaż ziemi była trudną decyzją, ale teraz widzę, że była to najlepsza rzecz, jaką mogliście zrobić.

– Kochamy cię, babciu. Zrobiliśmy to z miłości – odpowiedziałam, próbując powstrzymać łzy.

Tymczasem pani Halina okazała się prawdziwym aniołem. Nie tylko opiekowała się babcią, ale również pomagała nam w codziennych obowiązkach. Jej obecność wniosła do naszego domu spokój i harmonię.

W miarę jak dni mijały, cała rodzina zaczęła się zbliżać. Wspólne obiady, rozmowy przy kominku i wspólne prace w ogrodzie stały się dla nas codziennością. Nawet tata, który początkowo był sceptyczny, przyznał, że decyzja o pozostaniu na wsi była najlepsza.

Pewnego dnia, podczas pracy w ogrodzie, tata podszedł do mnie i mamy. Wygląda na zamyślonego.

– Myślałem nad tym wszystkim i doszedłem do wniosku, że może powinniśmy na stałe przenieść się tutaj, do babci – powiedział. – Znalazłem pracę, która pozwala mi być blisko domu, a dzieci mogą kontynuować naukę zdalnie albo będziemy je podwozić do miasteczka, do nowej szkoły.

Mama spojrzała na tatę z zaskoczeniem, ale w jej oczach widać było aprobatę.

To nie jest zły pomysł, Jacek. Miałam podobne przemyślenia. Może to jest właśnie to, czego potrzebujemy jako rodzina – odpowiedziała.

Zaczęliśmy poważnie rozważać tę opcję. Wiedzieliśmy, że życie na wsi będzie inne, ale też pełne nowych możliwości. Decyzja nie była łatwa, ale czuliśmy, że jesteśmy na dobrej drodze.

Wieczorem, kiedy cała rodzina zebrała się przy kominku, postanowiliśmy omówić nasz plan.

– Babciu, co sądzisz o tym, żebyśmy zostali tutaj na stałe? – zapytałam.

Babcia spojrzała na nas z miłością i uśmiechnęła się.

Byłoby wspaniałe. Wasza obecność daje mi siłę. Razem możemy pokonać wszystkie trudności – odpowiedziała.

Decyzja została podjęta. Postanowiliśmy zostać na wsi, gdzie mogliśmy być blisko babci i cieszyć się życiem w spokoju i harmonii. Wiedzieliśmy, że przed nami jeszcze wiele wyzwań, ale byliśmy gotowi stawić im czoła jako zjednoczona rodzina.

Joanna, 18 lat

Czytaj także:
„Synowa odkąd urodziła, pozjadała wszelkie rozumy. Nie chce moich rad, bo podobno ja już swoje dzieci odchowałam”
„Rodzina narzeczonego traktowała mnie jak wroga. Okazało się, że wiedzieli o czymś, co mogło zniszczyć moje małżeństwo”
„Dla teściowej byłem tylko biedakiem z bidula. Nie zasługuję na rękę jej córki, bo w posagu wnoszę tylko kłopoty”

Redakcja poleca

REKLAMA