„Tata wyznał mi, że mam starszą siostrę, którą mu odebrano. Odszedł dzień po tym, jak ją uściskał”

Umierający ojciec fot. Adobe Stock, New Africa
Pojechałyśmy do mojego taty. Nie, nie mojego. Naszego. Otworzyłam drzwi swoim kluczem, on już właściwie nie wstawał, tak bardzo był słaby. – Tato, to jest… – zaczęłam, ale nie musiałam kończyć. – Ania, Aneczka, moja Anulka… – łzy płynęły mu z oczu niczym wodospad.
/ 18.05.2021 15:45
Umierający ojciec fot. Adobe Stock, New Africa

Nie potrafiłabym potępić rodziców za to, co zrobili przed laty. Nie mieli wyjścia. Zresztą kto inny za nich zdecydował.

Cześć, tatuś, przywiozłam ci zupę, taką, jak lubisz – wparowałam z uśmiechem do salonu. Tata leżał na sofie, nie wyglądał dobrze. Blady, podkrążone oczy, taki jakiś zapadnięty w sobie.

– Źle się czujesz? – zaniepokoiłam się.

– Nie, wszystko w porządku… – odpowiedział, wstając, ale widziałam, że robi to z trudem.

– To co, podgrzać teraz czy zjesz jutro? – zapytałam, idąc do kuchni.

– Później, później – odparł. – Teraz chciałbym z tobą pogadać. Oho – pomyślałam. Nie jest dobrze. Ojciec nigdy nie był za bardzo gadatliwy, a od czasu, kiedy zmarła mama, czyli pięć lat temu, jeszcze bardziej zamknął się w sobie. Teraz powoli podszedł do barku i wyjął nalewkę. Spojrzałam na butelkę. To była nalewka zabunkrowana na specjalne okazje, więc tym bardziej się zaniepokoiłam.

– Nie przyjechałaś autem, prawda? Możesz się napić? – zapytał.

– Mogę, Patryk po mnie przyjedzie – odpowiedziałam, moszcząc się w fotelu.

– Mam nadzieję, że to jakieś dobre wieści, skoro mamy to uczcić tym świętym trunkiem – uśmiechnęłam się, chociaż czułam, że to wcale nie będzie miła rozmowa.

– Niezupełnie – potwierdził moje przypuszczenia tata, wręczając mi malutki kieliszeczek z karminowym napojem. – Mam dla ciebie pewne…hmm, wiadomości.

– Najpierw proszę tę gorszą – zaśmiałam się niepewnie. Tata napił się nalewki.

One w sumie wszystkie są takie raczej nie najlepsze… Ale do rzeczy. Po pierwsze więc, jestem chory.

– Co? – zakrztusiłam się. – No, wiem, masz wysokie ciśnienie i…

– Kochanie, proszę, nie przerywaj. Ciśnienie to jedno, rak to drugie. Ciiiicho, nie przerywaj – podniósł rękę, kiedy chciałam się odezwać. – Trzustka, wątroba, właściwie wszystko. Zrobiłem badania, przerzuty są już na tyle duże, że żadna terapia nie pomoże. Zresztą i po co. Mam już siedemdziesiąt lat, lepiej żeby leczyli młodszych, a nie takich dziadków jak ja. Dużo mi nie zostało, może parę miesięcy. Spisałem więc u notariusza testament. I tam zapisałem wam wszystko, co mam. Mieszkanie, oszczędności, tę małą działkę, co ją kiedyś z mamą kupiliśmy na Mazurach. Wszystko wasze do podziału.

Siedziałam otępiała, nie wiedziałam, co myśleć

Ojciec, testament… Po chwili dotarły do mnie słowa: „wszystko wasze”. 

– Tato – wydukałam. – Ale jak to nasze? Moje i Patryka?

– Ano właśnie, i to jest ta trzecia wiadomość. Bo, moja kochana Madziu, masz siostrę, tylko że nikt ci o tym wcześniej nie powiedział. Kieliszek, który właśnie odstawiałam na stół, poleciał z brzękiem na podłogę, a ja niemal się zakrztusiłam.

– Co? – Najwyższa pora, żebyś się dowiedziała, ale nie przerywaj, proszę. Twoja mama i ja poznaliśmy się na początku liceum. Zakochaliśmy się w sobie jak wariaci i nagle okazało się, że Krystyna jest w ciąży. Myśleliśmy wtedy, że jakoś się to uda, ale ona miała szesnaście lat, ja byłem rok starszy. Jej rodzice spanikowali i stwierdzili, że nie ma opcji, żebyśmy w tym wieku mieli dziecko. Mała miejscowość, my gówniarze, nie damy sobie rady – tak uznali.

Jakoś nas przekonali, żeby oddać dziecko, kiedy się już urodzi. I tak się stało. Krysia siedziała zamknięta w domu aż do rozwiązania, chociaż sąsiedzi i tak coś podejrzewali. Nic dziwnego, przez płot łatwo było podejrzeć, że dziewczyna chodzi z brzuchem. Kiedy się Ania urodziła, zobaczyliśmy ją tylko przez sekundę. Była zdrowa, ale rodzice Krysi nawet nie pozwolili malutkiej pobyć przy mamie. Zabrali, podpisali papiery, oddali do domu dziecka i już.

Niby mieli prawo, bo Krysia była niepełnoletnia, a ja też nic nie mogłem zrobić. Krysia rozpaczała, ale w końcu pogodziła się z sytuacją. Gdy tylko skończyliśmy szkołę, wyjechaliśmy do miasta, poszliśmy na studia, pobraliśmy się, z jej rodzicami nie utrzymywaliśmy kontaktu. Dziesięć lat później urodziłaś się ty i stałaś się naszym największym szczęściem…

– Ania? Moja siostra ma na imię Ania? – wykrztusiłam.

– Takie jej imię nadaliśmy i takie ma w akcie urodzenia. Ale potem? Nie wiem. Mam nadzieję, że ci, którzy ją adoptowali, go nie zmienili. Proszę, tu masz dokumenty – podał mi teczkę. – Tyle dostaliśmy, nic więcej. –

Nie szukaliście jej? – zdziwiłam się.

– Nie… – napił się jeszcze nalewki. – Próbowaliśmy o wszystkim zapomnieć. Wiem, to fatalne, choć może w sumie lepiej, bo pewnie dostała lepszych rodziców, a nie parę gówniarzy. Ale wierz mi, nigdy nie przestaliśmy o niej myśleć. I jeśli kiedyś będziesz chciała jej szukać i ją znajdziesz, powiedz jej to. I ja, i mama nigdy nie zapomnieliśmy o Ani.

Zerwałam się z fotela i mocno przytuliłam tatę. Co mogłam powiedzieć? Miałam mętlik w głowie. Całą kolejną noc nie spałam, przewracając się z boku na bok. Gdzie ona może być? Jak wygląda? Czy jest do mnie podobna? Jak jej szukać?

Patryk widział, jak się miotam. Wreszcie w niedzielę, kiedy siedzieliśmy przy śniadaniu, zaproponował:

– Magda, a może poszukamy tej twojej siostry, co? Przecież masz dokumenty, może coś w nich jest. Nie zaglądałaś do nich. Zobaczymy razem?

– Spróbujmy – odpowiedziałam.

W teczce od taty nie było wiele. Akt urodzenia Ani, ich nazwiska jako rodziców. Do tego dokument poświadczający zrzeczenie się praw rodzicielskich i adres domu dziecka, do którego miała trafić. Plus zdjęcie malutkiej dziewczynki w beciku. Więcej nic. Męczyłam się cały tydzień. W końcu któregoś wieczora powiedziałam:

– Patryk, to moja siostra, chociaż pewnie nic o mnie nie wie. Ale tak, chcę ją znaleźć, choćby po to, żeby się przekonać, że ma dobre życie i kochających rodziców. Spadek po tacie nie ma tu znaczenia. Ale ja…

– Wiem – przerwał mi mąż. – Tylko że wiesz, żadne urzędy nam nie pomogą. Zrzekli się praw rodzicielskich i nie ma opcji, żeby ktoś gdzieś czegoś szukał. Poza tym jest ochrona danych osobowych, a my nawet nie wiemy, jak ona ma teraz na nazwisko.

– Więc co? Prywatny detektyw? – zaśmiałam się.

– A żebyś wiedziała! Mam znajomego, który kogoś takiego zna. Chcesz spróbować?

– Chcę, dziękuję – przytuliłam się do niego mocno.

Z panem Romanem spotkaliśmy się w następnym tygodniu. Powiedziałam, co wiedziałam, przekazałam papiery. Nie wnikam już, ile nas to kosztowało, ale stwierdziłam, że gra jest warta świeczki. Pan Roman obiecał, że zrobi, co się da, ale gwarancji nie daje, zwłaszcza że to sprawa sprzed lat. Trzeba było czekać, to czekaliśmy

. W tym czasie ja dzwoniłam po wszystkich możliwych urzędach, dawałam ogłoszenia na wszelkich portalach społecznościowych. Efekt? Nic. Sami nie damy rady.

Trzeba wynająć detektywa

Tata czuł się coraz gorzej. Istotnie, lekarze nie mieli już co robić. Patrzyłam na to z rozpaczą. Mój kochany, cudowny tata po prostu odchodził. W szpitalu spędził ledwie kilka dni, uznał, że skoro ma umierać, to w tym samym domu, w którym przeżył tyle lat z ukochaną żoną. Po miesiącu zadzwonił detektyw i zaprosił mnie i Patryka do swojego biura. Jechałam tam z drżeniem serca.

– Proszę – podał mi kopertę. – Imię, nazwisko, adres, zdjęcia.

– Jakim cudem pan to wszystko znalazł? – spytałam.

Nieważne, pracowałem w policji trzydzieści lat. Mam znajomości i tam, i tu. Popytałem też w pani rodzinnym miasteczku. Jedna starsza pani powiedziała, że pamięta dziewczynę z brzuchem, pewnie pani mamę. Pani dziadek też się kiedyś wygadał, że jakimś cudem dowiedzieli się, że z domu dziecka mała Ania pojechała do rodziny gdzieś pod Warszawą, do jakichś Świtalskich, Śmigierskich, coś na Ś. Tyle wiedziała.

Ja zacząłem grzebać po swoich kanałach, urzędy, domy dziecka… Zresztą nieważne, to tajemnica zawodowa i lepiej, żebyście państwo nie wiedzieli. Reszta należy do pani… A my, jakby co, nigdy się nie spotkaliśmy.

Tak, zróbmy to. Pojedźmy do mojej starszej siostry

Po spotkaniu usiedliśmy z Patrykiem w kawiarni. Ręce mi się trzęsły, kiedy otwierałam kopertę. W niej faktycznie były wszystkie dane i kilka zdjęć.

– Rany – westchnął mój mąż. – Ale ona do ciebie podobna… Miał rację, byłyśmy niemal jak dwie krople wody, tyle że ta druga kropla była o dziesięć lat starsza.

– I co teraz? – zapytałam.

– Co chcesz. Teraz, jak to orzekł pan Romek, wszystko należy do ciebie. Może spróbujesz ją poznać, mieszka niedaleko. Najwyżej cię wyrzuci za drzwi. To co?

Znowu całą noc nie mogłam spać. Mam do niej napisać, zadzwonić? A nawet jeśli, to co powiem? Hej, jestem twoją siostrą! Śmieszne. Wreszcie, za namową Patryka, zdecydowałam się pojechać pod adres, który zdobył pan Roman. Z drżeniem serca i na miękkich nogach zapukałam do drzwi niewielkiego domku na obrzeżach miasta. Po chwili wyjrzała z nich kobieta.

– Tak? Państwo w jakieś sprawie? – zapytała, wycierając białe od mąki ręce, najwyraźniej piekła jakieś ciasto.

– Chcielibyśmy porozmawiać – szepnęłam. – Bo ja… Ja… Jestem pani siostrą… – wykrztusiłam wreszcie. Cisza, która nastąpiła, aż dzwoniła w uszach. Moja siostra uważnie mi się przyglądała i widziałam, że zaczyna dostrzegać podobieństwo.

– Ale… – zaczęła.

– Czy możemy na chwilę wejść? – zapytał Patryk.

– Taaak – odpowiedziała z wahaniem.

– Jestem sama, mąż i dzieci pojechali na basen. Zaprosiła nas do salonu.

– Więc jak to? – zapytała cicho.

– Więc… – i tu opowiedziałam jej całą historię, którą usłyszałam od swojego taty. Przez chwilę nic nie mówiła. W końcu się odezwała:

– Moi rodzice nie żyją od pięciu lat, mieli wypadek, zginęli na miejscu. Wcześniej ojciec powiedział mi, że jestem adoptowana i mam prawo o tym wiedzieć. Ale nie szukałam prawdziwych rodziców, bo i po co, ci moi byli tak bardzo kochani. A teraz…

– Wiem i zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego. Ale nasz tata umiera i cały czas ma wyrzuty sumienia, że to wszystko się stało, że cię oddali…

– Nie wiem, sama nie wiem – łzy zakręciły się w jej oczach. – To takie nieoczekiwane…

– Rozumiem. Jeślibyś chciała kiedyś… jakoś… no wiesz… żebyśmy się lepiej poznały… Tu jest mój numer. Idziemy już i przepraszam, jeśli zburzyłam twój spokój. Ale po prostu musiałam cię znaleźć i ci to powiedzieć. Cisza trwała tydzień. W końcu zadzwonił telefon.

– Magda? To ja, Ania. Przemyślałam wszystko. Możemy się spotkać?

Niczego więcej nie było mi trzeba. Spotkałyśmy się w centrum miasta, skąd pojechałyśmy do mojego taty. Nie, nie mojego. Naszego. Otworzyłam drzwi swoim kluczem, on już właściwie nie wstawał, tak bardzo był słaby.

– Tato, to jest… – zaczęłam, ale nie musiałam kończyć.

– Ania, Aneczka, moja Anulka… – łzy płynęły mu z oczu niczym wodospad.

– Tak bardzo cię przepraszam, kochanie…

– Już dobrze, dobrze. Miałam i mam dobre życie. Już się nie martw – siostra też płakała.

Posiedziałyśmy tam ze trzy godziny

Ania opowiadała, gdzie była, co robiła, jacy byli jej przybrani rodzice. Tata tylko się uśmiechał, w końcu zasnął spokojnie, a my na paluszkach wyszłyśmy z jego mieszkania. Uścisnęłyśmy się i rozeszłyśmy – każda do swojego życia.

Kiedy następnego dnia pojechałam do taty z jego ulubioną zupą, już go nie zastałam. To znaczy był, leżał na swojej ulubionej sofie, ale nie oddychał. W dłoni trzymał dwa zdjęcia – jedno moje, kiedy miałam może dwa lata i byłam tłustym pulpecikiem, i drugie, bardzo stare, niemowlaczka. To na pewno była Ania.

Usiadłam obok, trzymałam go za zimną już dłoń i płakałam. Jednocześnie miałam poczucie, że zrobiłam coś dobrego. Że jeszcze przed śmiercią zobaczył, na jaką wspaniałą kobietę wyrosła jego pierwsza córka, i teraz on może odejść w spokoju. Na pogrzebie byłyśmy obie. Ja i Ania. Siostry. Trzymałyśmy się za ręce i razem płakałyśmy.

A potem przyrzekłyśmy sobie, że będziemy się widywać regularnie i odnowimy więź, której tak naprawdę nigdy nie miałyśmy. Ja poznam jej męża i już właściwie dorosłe dzieciaki, ona moją rodzinę. Pojedziemy do tego małego domku, który kiedyś kupili rodzice, potem postanowimy, co zrobić z ich mieszkaniem. Przecież tyle mamy do nadrobienia, tyle straconych lat, uczuć, doświadczeń. Ale już teraz wiem, że to będzie piękna przygoda. Odnaleźć siostrę po latach – wspaniałe uczucie.

Czytaj więcej:
„Na emeryturze czułam się niepotrzebna. A wtedy... zmarła moja synowa i musiałam zająć się 3 wnuków”

„Widuję wnuka tylko na zdjęciach. Córka nie zaprasza mnie nawet na jego urodziny. Wymazali mnie z życia”
„Po ślubie okazało się, że Rafał nie chce mieć dzieci. Nie mogłam postąpić inaczej, za bardzo chciałam zostać matką…”

Redakcja poleca

REKLAMA