„Tata chciał syna żołnierza, a dostał córkę. Obcinał mi włosy i palił lalki, żeby zrobić ze mnie chłopca”

Kobieta, której nie akceptuje ojciec fot. Adobe Stock, zinkevych
„Przez całe życie nie okazał mi ciepłych uczuć. Przecież tak bardzo starałam się zasłużyć na jego dobre słowo, akceptację. A on? Był zimny jak lód! Przez to czułam się gorsza, niekochana… Cierpiałam…”.
/ 24.01.2022 07:41
Kobieta, której nie akceptuje ojciec fot. Adobe Stock, zinkevych

Zawsze byłam zadowolona z tego, że urodziłam się dziewczynką. Niestety, mój tata nie. Dla niego był to niewybaczalny błąd natury, który bardzo długo próbował naprawiać. Musiało minąć wiele lat, zanim stałam się jego ukochaną córeczką. Babcia opowiadała mi kiedyś, że gdy przyszłam na świat, tata nie był zachwycony z tego powodu.

– Córka? Jest pani pewna, że to nie pomyłka? – dopytywał się, gdy położna poinformowała go o moich narodzinach.

Zaplanował sobie, że będzie miał syna, dziedzica, kontynuatora wojskowej tradycji w naszej rodzinie a tu spotkało go takie rozczarowanie… To uczucie podsycał jeszcze dziadek, emerytowany oficer, który twierdził, że dziewczynka to nie jest pełnowartościowy potomek, dlatego nie warto nią sobie specjalnie głowy zawracać. I że tata powinien jak najszybciej postarać się o syna.

Niestety pojawiły się komplikacje przy porodzie, i wkrótce okazało się, że mama nie może mieć więcej dzieci. Frustracja taty jeszcze wtedy wzrosła. Podobnie jak rozczarowanie moją płcią…

Mama cierpiała z tego powodu. Ojciec nie okazywał mi zbyt wiele uczucia i zainteresowania, więc robiła wszystko, by to zmienić. Odkąd pamiętam, spinała mi włosy w kucyk, by wyglądały na krótsze, bo gdy ojciec widział moją długą kitę, sięgał za nożyczki.

Ubierała mnie w spodnie i chłopięce bluzy, a ja marzyłam o loczkach na głowie, spineczkach, falbankach, lakierkach. Do dziś nie cierpię koloru khaki, bo tatuś kupował mi ciuchy podobne do wojskowych.

Któregoś dnia, chyba w drugiej klasie szkoły podstawowej zapytałam mamę, dlaczego nie mam takich kolorowych sukienek jak inne dziewczynki. Odparła, że mój strój jest wygodniejszy i lepszy. Że dzięki temu swobodnie mogę wspinać się po drzewach, grać w piłkę.

Było w tym wiele racji. Nie spędzałam czasu jak typowa dziewczynka. Ojciec nie pozwalał bawić mi się lalkami, gdy tylko jakąś dostałam, zabierał je do piwnicy i palił na moich oczach. Sam nigdy żadnej mi nie kupił, choć nieraz go o to błagałam, stojąc przed wystawą sklepu z zabawkami.

Był za to szczęśliwy, gdy ganiałam po podwórku z chłopakami i bawiłam się samochodami, zwłaszcza wojskowymi. Więc to robiłam. Przyzwyczaiłam się. Nie ciągnęło mnie za bardzo do dziewczyńskiego świata. Wyczuwałam, że ojciec woli, gdy jestem chłopczycą.

Bardzo chciałam zasłużyć na jego akceptację…

Kobieca natura dała znać o sobie, gdy stałam się nastolatką. Zaczęłam zazdrościć koleżankom obcisłych spódniczek, bluzeczek, butów na wysokim obcasie… No i zainteresowania chłopców. One stroiły się, malowały, umawiały na randki, a ja? Tylko przyglądałam się im z boku.

Pamiętam, jak na początku liceum zakochałam się w koledze z klasy. Chodziłam za nim, wzdychałam, a on nie zwracał na mnie uwagi. Wreszcie na imieninach u koleżanki wypiłam kieliszek wina na odwagę i powiedziałam mu o swoim uczuciu. Spojrzał na mnie jak na wariatkę.

– Jesteś w porządku. Ale wybacz, nie będę spotykał się z kumplem – śmiał się.

Omal nie spaliłam się ze wstydu. Przepłakałam całą noc. Bolało mnie, że chłopcy patrzą na mnie jak na kolegę, a nie jak na piękną dziewczynę, obiekt westchnień.

Następnego dnia poprosiłam mamę, żeby kupiła mi obcisłą sukienkę i szpilki. Wypatrzyłam je sobie w centrum handlowym. Trochę się opierała, mówiła, że jestem jeszcze za młoda na taki odważny strój, ale w końcu uległa. Gdy po powrocie do domu przebrałam się, umalowałam, rozpuściłam włosy i stanęłam przed lustrem, byłam taka szczęśliwa. Mama też nie mogła oderwać ode mnie oczu.

– Jesteś śliczna, córeczko – ucałowała mnie. – Dobrze, że namówiłaś mnie na te zakupy.

Nasza radość trwała jednak bardzo krótko. Tylko do powrotu ojca z pracy. Gdy mnie zobaczył w nowym stroju, wpadł we wściekłość.

– Co ty masz na sobie! Wyglądasz jak dziwka! Zdejmij to z siebie natychmiast! I wynieś na śmietnik – krzyczał.

– Nigdy! Prędzej się zabiję! – rozpłakałam się.

Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jest taki okrutny, nie obchodzi go, czego pragnę.

– Nie przesadzaj, Karolina dorasta, chce ładnie wyglądać. Przecież jest dziewczyną. Powinieneś to wreszcie zrozumieć – próbowała stanąć w mojej obronie mama.

Ale ojciec nie słuchał.

– Powiedziałem raz i więcej nie zamierzam powtarzać! Dopóki mieszkasz w moim domu, nie będziesz się w ten sposób ubierać! – warknął.

Tamtego dnia sukienka i szpilki wylądowały w szafie. Nie zamierzałam się jednak ich pozbywać. Podobnie jak innych kobiecych ciuszków, które kupiła mi potem mama. Nosiłam je, tyle że w tajemnicy. Wychodziłam z domu w „normalnym” stroju i przebierałam się u koleżanki.

Wiem, że to może wydawać się śmieszne, ale wtedy obie z mamą uznałyśmy, że tak będzie lepiej. Nie chciałyśmy drażnić ojca. Szczęśliwie w tym czasie często wyjeżdżał na poligon, nawet na kilka tygodni. Oddychałam wtedy z ulgą.

Mogłam się stroić, malować… Nie musiałam się kryć

Po maturze przyszedł czas na wybór studiów. Byłam niezła z przedmiotów ścisłych, więc chciałam pójść na politechnikę. Myślałam, że chociaż to ucieszy ojca. Ale on uparł się i wysłał mnie na WAT. Chyba miał nadzieję, że jednak podtrzymam tradycje rodzinne i zrobię karierę w wojsku.

Zwłaszcza że czasy się zmieniły i bramy jednostek stanęły dla kobiet otworem. Przez rok radziłam sobie całkiem nieźle, choć studia nie bardzo mi się podobały. Ale potem zakochałam się bez pamięci w koledze z czwartego roku. Z wzajemnością. Zaczęliśmy się spotykać. No i zaszłam w ciążę.

Nie planowaliśmy tego, ale w sumie się ucieszyliśmy. Maciek natychmiast poprosił mnie o rękę. Mama była szczęśliwa. A ojciec? Oczywiście wpadł w szał.

– Myślałem, że masz ambicje, chcesz zostać kimś! A ty w pieluchy się ładujesz! Zawiodłem się na tobie! – krzyczał.

Uspokoił się dopiero wtedy, gdy dowiedział się, że mój przyszły mąż chce zostać zawodowym żołnierzem. Polubił Maćka. Rozmawiał z nim częściej niż ze mną. Chyba zobaczył w nim syna, o którym zawsze marzył. Trochę zazdrościłam mężowi tego ojcowskiego zainteresowania, ale jakoś to przełknęłam. Pogodziłam się z tym, że będę na drugim planie.

Kiedy urodziłam dziecko, cała rodzina szalała ze szczęścia. Radość ogarnęła również mojego ojca, choć wcale się po nim tego nie spodziewałam. Byłam przekonana, że marzy o wnuku. A ja, jak na ironię, urodziłam córeczkę.

– Pewnie jesteś zawiedziony, tato, że w naszej rodzinie znowu pojawiła się dziewczynka? – zapytałam, gdy wpadł mnie odwiedzić w szpitalu.

– Zawiedziony? Ależ skąd! Widziałem ją przez szybę, na sali noworodków. Jest śliczna. I ma takie mądre spojrzenie. Po prostu cudo! – zachwycał się.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę

Przed laty był przecież taki rozczarowany, gdy dowiedział się, że jestem dziewczynką. A teraz zupełnie mu nie przeszkadzało, że ma wnuczkę. Mijały kolejne tygodnie i ojciec coraz bardziej mnie zadziwiał. Kompletnie oszalał na punkcie Anusi.

Codziennie dzwonił, pytał o jej zdrowie, a w każdej wolnej chwili wpadał do nas, by ją zobaczyć. Nosił ją wtedy na rękach, przytulał, całował… Nawet wychodził z wózkiem na spacer. Kroczył dumnie po osiedlu, chwaląc się wnusią wszystkim przechodniom. Cieszyło mnie to, ale i bardzo bolało.

Zastanawiałam się, dlaczego nie robił tego, gdy ja byłam mała. Dlaczego mnie nie okazywał tyle miłości, zainteresowania. Ale jakoś brakowało mi odwagi, by go o to zapytać. Obawiałam się, że wpadnie w złość i odwróci się od wnuczki. A tego nie chciałam. Milczałam więc, tłumiąc w sobie żal.

Gdy nasza córeczka skończyła rok, postanowiliśmy z mężem wyprawić z tej okazji uroczyste przyjęcie. Z wielkim tortem, balonikami, kolorowymi czapeczkami. Zaprosiliśmy na nie oczywiście moich rodziców. Przyszli punktualnie. Ojciec trzymał pod pachą sporych rozmiarów pudełko starannie owinięte w kolorowy papier. Mała z trudem je od niego wzięła.

– Anusiu, zobaczymy, co dostałaś od dziadka? – powiedziałam do córeczki, rozwiązując kokardę.

Gdy rozpakowałam prezent, dosłownie mnie zamurowało. Była to śliczna lalka. Z długimi blond lokami, w różowej sukience z mnóstwem falbanek i koronek. Spojrzałam na ojca. Był podekscytowany.

– Anusiu, podoba ci się laleczka? Dziadek sam wybierał – dopytywał się.

Córeczka mocno przytuliła lalkę. Zrobiło mi się potwornie smutno. Łzy napłynęły mi do oczu. Wiele lat marzyłam o takim prezencie od taty i nigdy się go nie doczekałam. Szybkim krokiem wyszłam do kuchni. Bałam się, że za chwilę wybuchnę, a nie chciałam robić scen przy gościach. Aby się uspokoić stanęłam przy oknie, i zaczęłam liczyć do dziesięciu.

– Wiem, wiem, jesteś wściekła. Masz prawo… – usłyszałam nagle za plecami głos ojca.

Odwróciłam się. Stał przede mną ze spuszczoną głową.

– Zgadza się. Jestem wściekła! Nawet nie wiesz, jak bardzo! – wrzasnęłam.

I wylałam z siebie całą złość, która nagromadziła się we mnie przez lata. Wytknęłam mu wszystko: krótkie włosy, ubrania w kolorze khaki, łażenie po drzewach, schowane na dnie szafy szpilki i obcisłą sukienkę.

I to, że przez całe życie nie okazał mi ciepłych uczuć. Przecież tak bardzo starałam się zasłużyć na jego dobre słowo, akceptację. A on? Był zimny jak lód! Przez to czułam się gorsza, niekochana… Cierpiałam…

Ojciec wysłuchał mojej tyrady w milczeniu. Byłam tym zaskoczona. Zawsze, gdy próbowałam z nim dyskutować, przerywał mi, narzucał własne zdanie. A tym razem nie odezwał się ani słowem. Gdy skończyłam, podniósł głowę.

– Przepraszam, że tak bardzo cię skrzywdziłem. Byłem głupi… Potwornie głupi… Czy jesteś w stanie wybaczyć staremu ojcu? – zapytał cicho.

Spojrzałam mu prosto w oczy.

– Spróbuję. Pod warunkiem, że od dziś pokażesz, że mnie kochasz taką jaką jestem. I że ci na mnie zależy – odparłam.

Prawdę mówiąc, nie wierzyłam, że ta rozmowa coś między nami zmieni. Ojciec zawsze był twardy, nie lubił ustępować. I tak było dziwne, że przyznał się do błędu. Pomyślałam, że za godzinę, dwie o wszystkim zapomni i będzie tak jak dawniej.

Cieszyłam się jednak, że wreszcie zdecydowałam się powiedzieć mu, co czułam przez te wszystkie lata, zrzuciłam z siebie ciężar, który leżał mi na sercu. Od tamtej pory minęło kilka tygodni. Ojciec ciągle mnie zaskakuje. Lecz tym razem wcale nie o Anusię chodzi, ale o mnie!

Wbrew moim przewidywaniom w naszych stosunkach wiele się zmieniło. Ojciec stara się wynagrodzić mi stracony czas. Ot, choćby ostatnio… Na imieniny przyniósł mi flakonik bardzo drogich perfum. Gdy otworzyłam pudełeczko, byłam w szoku, bo nigdy wcześniej nie dostałam od niego takiego prezentu.

– Pytałem pani w sklepie. Mówiła, że to bardzo kobiecy zapach. W sam raz dla blondynki w twoim wieku. Mam nadzieję, że ci odpowiada – patrzył na mnie z niepokojem, gdy wąchałam korek.

– Dziękuję, są wspaniałe! Naprawdę! – ucieszyłam się szczerze.

– Nigdy ci tego nie mówiłem, ale wyrosłaś na piękną kobietę. Już wiem, po kim Anusia jest taka śliczna. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdybyście zafundowali mi w przyszłości z Maćkiem jeszcze jedną taką wnusię – stwierdził z uśmiechem.

– A nie wolałbyś wnuka? – spojrzałam na niego badawczo.

– Zwariowałaś? Dziewczynki są lepsze. Wiem, co mówię. Przecież mam wspaniałą córkę – odparł z dumą.

Czytaj także:
„Gdy wróciłam z macierzyńskiego, szefowa udawała troskę. Obcięła pensję, dała więcej roboty. Grozi mi teraz kalectwo i renta”
„Moja ukochana wróciła do byłego. Kaleczyłem się, zadawałem sobie fizyczny ból, żeby nie myśleć o tym psychicznym”
„Zakochałam się w kuzynie, rodzice uznali to za degrengoladę. Po latach wyjawili mi, że jestem adoptowana. Mogliśmy być razem”

Redakcja poleca

REKLAMA