„Ta wyprawa miała być naszą ostatnią szansą, ale prawie została ostatnią drogą. Wypadek był dla nas znakiem”

kobieta z zepsutym samochodem fot. Getty Images, Westend61
„Artur milczał, ale czułam, że myśli o tym samym. Nagle poczułam, jak samochód traci przyczepność. Serce zaczęło mi bić szybciej. Artur próbował odzyskać kontrolę nad pojazdem, ale było już za późno”.
/ 06.07.2024 19:00
kobieta z zepsutym samochodem fot. Getty Images, Westend61

Kiedyś wydawało mi się, że razem z Arturem jesteśmy idealną parą. Poznaliśmy się na imprezie u wspólnych znajomych. Od razu między nami zaiskrzyło. Artur był wtedy taki czarujący, pełen energii i marzeń. Ja też miałam swoje plany i ambicje. Wydawało mi się, że razem podbijemy świat. Mieliśmy wspólne marzenia – podróże, własny dom, może dzieci. Ale życie potrafi być przewrotne.

Nie potrafiliśmy się dogadać

Ostatnie miesiące były pełne napięć. Ciche dni, kłótnie o byle co, brak czasu dla siebie nawzajem. Czułam, jak oddaliliśmy się od siebie. Prawie ze sobą nie rozmawiamy, a jeśli już, to tylko o codziennych sprawach. Zdecydowaliśmy się na wycieczkę, licząc, że może wspólnie spędzony czas pozwoli nam odzyskać dawną bliskość. To była nasza ostatnia szansa.

– Możemy już ruszać? – zapytał Artur, stojąc przy samochodzie z kluczykami w ręku.

– Tak, już idę – odpowiedziałam, zamykając drzwi od mieszkania.

Przez pierwsze kilometry żadne z nas nie odezwało się ani słowem. W końcu Artur, próbując przerwać napiętą ciszę, powiedział:

– Może spróbujemy się zrelaksować i cieszyć tym wyjazdem. Potrzebujemy tego.

– Tak, masz rację – odparłam, choć w głębi duszy zastanawiałam się, czy to w ogóle możliwe. Czy naprawdę można naprawić coś, co wydaje się już dawno zepsute?

Patrzyłam na mijane krajobrazy, a w mojej głowie kłębiły się myśli. Pamiętam, jak jeszcze niedawno Artur był moim najlepszym przyjacielem, jak potrafiliśmy rozmawiać godzinami o wszystkim i o niczym. Teraz każda rozmowa kończy się kłótnią albo cichym dniem. Czy ta podróż to tylko próba ucieczki przed rzeczywistością?

Artur zaczął opowiadać o miejscach, które chcielibyśmy odwiedzić podczas wycieczki, ale jego głos wydawał mi się odległy. Myślałam o tym, co nas czeka. Czy ta podróż naprawdę coś zmieni? Czy możemy jeszcze odnaleźć drogę do siebie?

– Może zrobimy sobie krótką przerwę? – zaproponował Artur, gdy minęliśmy malowniczy punkt widokowy. – Muszę rozprostować nogi.

– Dobrze, przyda nam się chwila odpoczynku – odpowiedziałam, starając się brzmieć naturalnie.

Wróciły do nas wspomnienia

Zatrzymaliśmy się na parkingu, wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do barierki, skąd roztaczał się widok na dolinę. Krajobraz był przepiękny, ale ja nie potrafiłam się nim cieszyć. W głowie miałam zbyt wiele myśli.

– Pamiętasz, jak tu byliśmy pierwszy raz? – zapytał Artur, przerywając milczenie. – Było lato, a my byliśmy tacy podekscytowani.

– Tak, pamiętam – odpowiedziałam cicho. – Byliśmy wtedy bardzo szczęśliwi.

– Co się z nami stało? – Artur spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam smutek. – Jak to się stało, że tak się od siebie oddaliliśmy?

Westchnęłam głęboko. Wiedziałam, że prędzej czy później musimy poruszyć ten temat.

– Chyba oboje się zmieniliśmy – powiedziałam. – Nasze życie stało się bardziej skomplikowane, a my... my po prostu przestaliśmy ze sobą rozmawiać.

– Przestaliśmy się starać – dodał Artur. – Zamiast walczyć o nasz związek, poddaliśmy się codziennym problemom.

– Może po prostu zbyt wiele oczekiwaliśmy od siebie nawzajem? – zasugerowałam. – Może nasze marzenia były zbyt wielkie i zbyt idealistyczne?

– Może – zgodził się. – Ale to nie znaczy, że nie możemy spróbować ich zrealizować. Może ta podróż to nasza szansa na nowy początek.

– Chciałabym w to wierzyć – odpowiedziałam, choć w moim sercu wciąż tkwiły wątpliwości.

Przez chwilę staliśmy w milczeniu, patrząc na dolinę poniżej. Słońce zaczynało zachodzić, a ja czułam, jakby nasze życie również było na rozdrożu. Wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą podróż. Napięcie między nami wciąż było wyczuwalne, ale czułam, że przynajmniej zaczęliśmy rozmawiać o naszych problemach. To był mały krok, ale może właśnie od takich małych kroków zaczyna się zmiany.

Cudem przeżyliśmy ten wypadek

Droga wiła się przez gęsty las, a ja próbowałam skupić się na widokach, aby nie myśleć o tym, co powiedziałam przed chwilą. Artur milczał, ale czułam, że myśli o tym samym. Nagle poczułam, jak samochód traci przyczepność. Serce zaczęło mi bić szybciej. Artur próbował odzyskać kontrolę nad pojazdem, ale było już za późno.

Samochód wpadł w poślizg i zjechał z drogi. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Krzyk uwięzł mi w gardle, gdy wjechaliśmy do rowu i samochód zatrzymał się z trzaskiem.

– Nic ci nie jest? – Artur zapytał przerażonym głosem, odwracając się do mnie.

– Chyba nie, tylko się przestraszyłam – odpowiedziałam, próbując opanować drżenie. – A ty?

– Wszystko w porządku – odetchnął z ulgą. – Musimy sprawdzić samochód.

Wyszliśmy z samochodu, nogi miałam jak z waty. Artur otworzył maskę, a ja rozejrzałam się wokół. Byliśmy w środku lasu, z dala od cywilizacji.

– Wygląda na to, że z samochodem nie ma tragedii, ale i tak musmy wezwać pomoc drogową. Koło jest zablokowane – powiedział Artur, zamykając maskę. – Mamy szczęście, że nic nam się nie stało.

– Tak, to cud – odpowiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. Nagle cała sytuacja zaczęła do mnie docierać. Mogliśmy zginąć. Mogliśmy stracić wszystko.

– Może ten wypadek to znak – powiedział cicho Artur. – Może powinniśmy bardziej doceniać to, co mamy.

– Tak, masz rację – zgodziłam się, ocierając łzy. – Życie jest takie kruche. Musimy zacząć bardziej się starać.

– Iwona, wiem, że było nam ciężko, ale naprawdę chcę, żebyśmy spróbowali to naprawić – Artur spojrzał mi w oczy. – Chcę, żebyśmy znów byli szczęśliwi.

– Ja też tego chcę – odpowiedziałam szczerze. – Ale nie wiem, czy potrafimy.

– Musimy spróbować – powiedział Artur z determinacją. – Nie poddamy się bez walki.

Staliśmy tak, trzymając się nawzajem, jakbyśmy bali się, że jedno z nas może zniknąć. Wypadek uświadomił nam, jak blisko utraty wszystkiego byliśmy. Może to właśnie to było nam potrzebne – szok, który zmusił nas do przemyślenia naszych priorytetów.

Wieczór był pełen przemyśleń

Noc spędziliśmy w pobliskim motelu. Gdy wchodziliśmy do pokoju, oboje byliśmy wyczerpani. Artur zaraz po wejściu rzucił się na łóżko, a ja usiadłam na krawędzi, patrząc na niego.

– Myślisz, że samochód będzie gotowy do jutra? – zapytałam.

– Mam nadzieję – westchnął Artur. – Mechanik powiedział, że to nic poważnego, ale potrzebuje czasu.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, słysząc tylko odgłosy dochodzące z ulicy. W końcu Artur podniósł się i usiadł obok mnie. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich ten sam ból i zagubienie, które czułam sama. Wiedziałam, że to moment, w którym musimy być szczerzy.

– Artur, ja... – zaczęłam, ale głos mi się załamał. – Nie wiem, jak to naprawić.

– Ja też tego nie wiem – przyznał Artur. – Ale chcę spróbować. Pamiętasz, jak byliśmy szczęśliwi na początku? Co się z nami stało?

– Boję się, że już nie potrafimy być szczęśliwi razem.

– Musimy spróbować – powiedział Artur, ściskając moją rękę mocniej. – Musimy walczyć o nasz związek.

– Ale jak? – zapytałam bezradnie. – Jak mamy to zrobić?

– Może powinniśmy zacząć od małych rzeczy – zaproponował Artur. – Spędzać więcej czasu razem, rozmawiać ze sobą, dzielić się swoimi uczuciami.

–W rzeczywistości jest takie bardzo trudne – odparłam.

– Wiem – przyznał. – Ale warto spróbować. Dla nas.

Siedzieliśmy tam, trzymając się za ręce i rozmawiając o naszych marzeniach, rozczarowaniach i nadziejach. Po raz pierwszy od dawna otworzyliśmy się na siebie w sposób, którego dawno nie doświadczyliśmy.

– Wiesz, może ten wypadek był nam potrzebny – powiedziałam nagle. – Może musieliśmy przeżyć coś takiego, żeby zrozumieć, co jest naprawdę ważne.

– Może masz rację – zgodził się Artur. – Może to jest nasza druga szansa.

Niczego nie byłam pewna

Poranek przyszedł szybko, a ja obudziłam się z mieszanymi uczuciami. Artur spał obok mnie, a ja patrzyłam na niego, próbując zebrać myśli. W końcu podniosłam się cicho, żeby nie obudzić go i wyszłam na balkon, by odetchnąć świeżym powietrzem.

– Iwona? – usłyszałam za sobą cichy głos Artura. Odwróciłam się i zobaczyłam, że stoi w drzwiach, zaspany, ale z uśmiechem na twarzy. – Wszystko w porządku?

– Tak, tylko potrzebowałam chwili dla siebie – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.

Artur podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Staliśmy tam, patrząc na budzący się dzień, a ja czułam, że to moment, w którym musimy podjąć ostateczną decyzję.

– Wiesz, że bardzo cię kocham, prawda? – zaczęłam cicho. – Ale czuję, że nasz związek nie ma już przyszłości. Próbowałam, naprawdę próbowałam, ale...

– Też cię kocham, Iwona, ale może nasze drogi muszą się rozdzielić.

– Może tak – zgodziłam się, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Może to jest jedyne wyjście, żebyśmy oboje mogli być szczęśliwi.

– Dziękuję ci za wszystko– powiedział Artur, obejmując mnie mocniej. – Za te pięć lat, za wspólne chwile, za to, że zawsze byłaś przy mnie.

– Ja też ci dziękuję– odpowiedziałam, tuląc się do niego. – Zawsze będziesz dla mnie ważny.

Staliśmy tam jeszcze chwilę, trzymając się nawzajem, zanim wróciliśmy do pokoju, by spakować nasze rzeczy. Wiedzieliśmy, że podjęliśmy właściwą decyzję, choć była ona bolesna. Zrozumieliśmy, że nasza miłość nie wystarcza, by pokonać wszystkie trudności. Po spakowaniu rzeczy opuściliśmy motel i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Droga była cicha, ale tym razem cisza była inna.

Osobno będzie nam lepiej

Wróciliśmy do domu późnym popołudniem. Cisza, która kiedyś była przytłaczająca, teraz wydawała się kojąca. Oboje wiedzieliśmy, że to koniec naszej wspólnej drogi. Nie było już miejsca na złudzenia ani na puste obietnice.

Artur zaczął pakować swoje rzeczy, a ja usiadłam na kanapie, patrząc na nasze mieszkanie. W każdym kącie widziałam wspomnienia – wspólne śmiechy, kłótnie, plany na przyszłość. Teraz wszystko to wydawało się odległe, jakby należało do innego życia.

– Jesteś pewna, że to właściwa decyzja? – zapytał Artur, przerywając moje myśli.

– Tak. Myślę, że to jedyne wyjście – odpowiedziałam, starając się ukryć drżenie w głosie. – Zasługujemy na szczęście, a może to jedyny sposób, by je znaleźć.

– Chciałbym, żebyśmy mogli zostać przyjaciółmi.

– Ja też – uśmiechnęłam się smutno. – Zawsze będziesz dla mnie ważny.

Pożegnaliśmy się bez wielkich słów, bez dramatów. Artur wziął swoje rzeczy i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Kiedy zostałam sama, poczułam mieszaninę smutku i ulgi. To było bolesne, ale jednocześnie czułam, że teraz mogę zacząć od nowa.

Zaczęłam sprzątać mieszkanie, usuwając ślady wspólnego życia. Każdy przedmiot, który odkładałam, przypominał mi o tym, co straciliśmy. Ale wiedziałam, że to konieczne. Potrzebowałam nowego startu. Wieczorem usiadłam na balkonie, patrząc na rozgwieżdżone niebo. Czułam, że ten wypadek zmusił nas do stawienia czoła prawdzie. Czasem trzeba przejść przez ból, żeby zrozumieć, co jest naprawdę ważne.

Zaczęłam planować swoją przyszłość jako singielka. Wiedziałam, że czeka mnie wiele trudnych chwil, ale jednocześnie czułam nadzieję. Może teraz będę mogła odnaleźć prawdziwe szczęście. Rozmyślałam o tym, co mnie czeka. Miałam wiele planów – podróże, nowe hobby, może kiedyś nowy związek. Byłam gotowa na nowe początki, na nowe wyzwania. Czułam, że to jest moja szansa na lepsze życie.

Kiedy słońce zaczęło zachodzić, wstałam i wróciłam do mieszkania. Zamknęłam drzwi do przeszłości i otworzyłam nowe – do przyszłości pełnej możliwości.

Iwona, 30 lat

Czytaj także:
„Zapragnęliśmy z mężem romantycznych wakacji tylko we dwoje. Miały być Malediwy, a był brud, smród i robaki”
„Moje eks twierdziły, że jestem dziecinny, więc zmężniałem. Nie pomogło. Kobiety bawią się mną jak pluszakiem”
„Dzieci pozbyły się mnie jak znoszonej pary butów. Nie potrzebują zbędnego balastu w postaci starej matki”

Redakcja poleca

REKLAMA