„Ta smarkula myślała, że może bezkarnie doić kasę ze swojego dziadka. Już ja zadbałam, by sprawiedliwości stało się zadość”

Oszustka fot. Adobe Stock, fizkes
„Miał pieniądze, bo był niegdyś biznesmenem i przezornie zabezpieczył swoją przyszłość. Jednak samotność i brak nadziei to straszni kompani, którzy każdego dnia uparcie szepczą do ucha, że nikt cię nie kocha i nikt o tobie nie pamięta”.
/ 21.01.2023 14:30
Oszustka fot. Adobe Stock, fizkes

Młoda kobieta pchała wózek inwalidzki z panem Kajetanem i najwyraźniej opowiadała mu coś wesołego, bo staruszek aż promieniał. Być może to nie anegdoty dziewczyny tak go cieszyły, ale fakt, że ma miłe towarzystwo, a ktoś z rodziny nie tylko go odwiedza, ale również chętnie spędza z nim czas, miast z naburmuszoną miną odliczać minuty do końca wizyty.

– Siostro, jedziemy za miasto! – zakrzyknął do mnie pan Kajetan i uścisnął rękę dziewczyny. – Jadwinia znowu zabiera mnie w jakieś wspaniałe miejsce. Moje dziecko kochane!

– Proszę tylko pamiętać o lekach. I o cewniku! – przypomniałam im.

W obliczu tych przyziemnych spraw ich entuzjazm przygasł na chwilę, ale zaraz Jadwinia się uśmiechnęła i zapewniła solennie:

Pan Kajetan miał naprawdę dużo szczęścia

– Oczywiście, będzie wszystko jak trzeba. Damy radę, prawda, dziadku?

I oddalili się szybko, jakby bojąc się kolejnych moich przypomnień, które zepsułyby im zabawę. Wszyscy pensjonariusze zazdrościli panu Kajetanowi tej wnuczki. Ludzie spędzający u nas tak zwaną jesień życia są zazwyczaj w nie najgorszej sytuacji materialnej, bo albo ich rodzina, albo oni sami płacą za luksus pobytu w ośrodku „Przystań seniora”. Wielu z nich choruje i naszym zadaniem jest te choroby leczyć lub ograniczać ich skutki, jednakże największy problem stanowi samotność. Nie spotkałam tutaj osoby, która nie czułaby się choć trochę opuszczona przez bliskich.

Tak było również do niedawna z panem Kajetanem. Trafił do nas niedługo po wylewie, który mu częściowo ograniczył umiejętność władania lewą ręką; na szczęście nie stracił władzy w nogach, co więcej, szybko wrócił do sprawności umysłowej. To była zasługa jego zawziętości w ćwiczeniach oraz naszego personelu – rehabilitantów, którzy mają doświadczenie i nie szczędzą czasu swoim podopiecznym.

Pan Kajetan miał naprawdę dużo szczęścia i, nie da się ukryć, dość środków finansowych, żeby opłacić pobyt u nas oraz profesjonalną opiekę. Córka odwiozła go po wylewie do szpitala, a po kilku miesiącach pojawiła się ponownie, jakby sprawdzając, czy staruszek jeszcze żyje. Żył i miał się dużo lepiej niż wcześniej, więc wyjechała uspokojona. Od tej pory słuch o niej zaginął. Podobno pracuje za granicą i nie może się wyrwać.

Pan Kajetan przez jakiś czas wydawał się szczęśliwy z faktu, że rehabilitacja odniosła skutek i może prowadzić w miarę normalne życie. Miał pieniądze, bo był niegdyś biznesmenem i przezornie zabezpieczył swoją przyszłość. Jednak samotność i brak nadziei to straszni kompani, którzy każdego dnia uparcie szepczą do ucha, że nikt cię nie kocha i nikt o tobie nie pamięta. Wcześniej czy później każdy ulegał tym szeptom, pan Kajetan też.

Po lepszym okresie zaczął ponownie podupadać na zdrowiu, spędzając całe dnie na bezmyślnej obserwacji parku za oknem. Powróciły również kłopoty z mową i zaniki pamięci.

Wtedy pojawiła się ta cała Jadwiga

– Siostro, nie uwierzy pani, co się stało. Wnuczka mnie odwiedziła! – Kajetan komentował mi to nieoczekiwane wydarzenie przy wieczornej toalecie. – Tak się zmieniła, tak wyrosła. Prawie dwadzieścia lat jej nie widziałem.

Ucieszyłam się, że ktoś go w ogóle odwiedził. Wbrew ponurym plotkom o obsłudze domów seniora, większość z nas lubi swoich podopiecznych i życzy im jak najlepiej. Ale nie potrafimy im zastąpić rodziny oraz przyjaciół.

– Świetnie, panie Kajetanie. Mam nadzieję, że to nie ostatnia wizyta – powiedziałam ostrożnie.

A jednak przyszła tydzień później. Od tego czasu zaczęły się regularne odwiedziny, wspólnie spędzane niedzielne popołudnia, wreszcie wycieczki. Restauracja, wyjazd na zwiedzanie zamku, lot samolotem – Jadwiga coraz częściej zabierała pana Kajetana ze sobą. On był wniebowzięty, a ja… nabierałam podejrzeń. Może obserwacja nieszczęść tych wszystkich staruszków zatruły mi duszę pesymizmem, a może po prostu jestem realistką.

– Panie Kajetanie, kto płaci za te wszystkie atrakcje? – spytałam go kiedyś podczas masażu.

– Jadwinia oczywiście! – odparł z uśmiechem. – Znaczy koszty ponoszę ja, ale ona załatwia wszystko inne.

Sprawa zaczynała się wyjaśniać.

– Jak ona załatwia to wszystko, jak pan przekazuje jej pieniądze? – dociekałam, pełna najgorszych obaw.

– Och, to łatwe. Dałem jej pełnomocnictwo do swojego konta – wyjaśnił .

– Hm, a skąd Jadwiga się dowiedziała, że jest pan w naszym ośrodku? Dlaczego wcześniej pana nie odwiedzała? – drążyłam temat.

Jednak Kajetan nie chciał więcej na temat ukochanej Jadwini rozmawiać, jakby przeczuwał, że zbytnie zagłębianie się w tę historię może przynieść wyłącznie rozczarowanie. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Jeżeli to oszustka, i tak wkrótce zniknie, a pan Kajetan zostanie nie tylko z wielkim żalem do życia, ale także bez pieniędzy! Przy następnej wizycie podeszłam do Jadwini z kartą danych osobowych w ręce. Sama ją wymyśliłam i wydrukowałam.

– Przy dłuższych wyjściach należy wpisać tu swoje dane. I muszę zobaczyć pani dowód – skłamałam.

Panna Jadwiga dała się zaskoczyć, wyciągnęła dowód i podała mi. Imię, nazwisko, adres… Zaczęłam zapisywać to wszystko, wtedy ona wyrwała mi dokument i formularz.

– Sama wypełnię – zapewniła mnie.

Po godzinnej wizycie przyniosła kartkę

Prawdopodobnie liczyła na to, że szybko zapomnę adres i inne informacje, które widziałam na trzymanym przez kilka sekund dowodzie, jednak ja mam bardzo dobrą pamięć. Oddana karta osobowa zawierała nieprawdziwe dane, tylko imię się zgadzało.

Następnego dnia rozpoczęłam śledztwo. Okazało się, że dziewczyna mieszka razem z rodzicami w bloku na jednym z betonowych osiedli. Na co dzień pracuje w sklepie spożywczym. Oczywiście nikt z jej rodziny nie miał nic wspólnego z panem Kajetanem.

Być może kiedyś mieli z nim kontakt, stąd orientowali się w skali zamożności starszego pana.
Postanowiłam działać. 

– Panie Kajetanie, czy ufa pan Jadwidze aż tak, że bez wahania powierza jej pan swoje pieniądze? – zagadnęłam go podczas jakiegoś zabiegu.

– O tak, ona się ze wszystkiego rozlicza – zapewnił mnie staruszek. – Przynosi rachunki i wydruki.

Otworzył szufladę i wyciągnął plik papierów – wyciągi bankowe, faktury. Wyglądały na autentyczne.

– A gdyby ona… – zaczęłam.

– Wara wam od Jadwisi, wara! – wrzasnął nieoczekiwanie silnym głosem. – To jedyna osoba na świecie, która jeszcze mnie…

Zamilkł, zapatrzył się w okno

Zrozumiałam, że gotów jest zapłacić każdą cenę, byle nie pozbawiać się złudzeń.

– Oczywiście, panie Kajetanie, oczywiście – uspokajałam go, głaszcząc trzęsące się w zdenerwowaniu ramiona. – Powiem panu, że ja też bym chciała się doczekać tak dobrych wnuków jak Jadwiga.

Kajetan uśmiechnął się pogodnie i pokiwał głową. Zrozumiałam, że trzeba zadziałać z innej strony.

Dwa dni później zadzwoniłam do drzwi mieszkania domniemanej wnuczki. Otworzyła jej matka i zmierzyła mnie pytającym spojrzeniem.

– Ja do Jadwigi – zaanonsowałam się.

– Jadzia, ktoś do ciebie! – krzyknęła kobieta w głąb mieszkania.

Jadwiga wychynęła z pokoju. Kiedy mnie ujrzała, na ułamek sekundy zapaliły się w jej oczach strach i niepewność, które jednak natychmiast ustąpiły miejsca perfekcyjnie udawanemu spokojowi. Godne podziwu opanowanie.

– A to pani, witam! – krzyknęła, udając, że mnie oczekiwała. – Już idziemy. Mamo, muszę coś załatwić. Wrócę za godzinkę.

Włożyła błyskawicznie buty i kurtkę, wypchnęła mnie na klatkę schodową. Najwyraźniej nie chciała dopuścić do jakiejkolwiek rozmowy wewnątrz. Wyszłyśmy na ulicę.

– Wiem, że jest pani oszustką. Idę na policję – zaczęłam ostro.

Chciałam ją wyprowadzić z równowagi. To był decydujący moment. Jeżeli zaprzeczy lub mnie zignoruje, wtedy skończą mi się argumenty.

– Możemy się dogadać – szepnęła. – Dopuszczę panią do interesu i dostanie pani z tego swój procent. Dziadek ma forsy jak lodu… – dziewczyna dała się wciągnąć w pułapkę.

Nabrałam pewności co do jej zamiarów i zaczęłam wdrażać swój plan.

– Nie, moja droga. Teraz to ja ustalam warunki, i to ja ewentualnie mogę cię dopuścić do interesu.

Wiedziałam, że Jadwiga po przyznaniu się nie ma zbyt wielu atutów. Postanowiłam wyłuszczyć jej swój plan.

– Zrobimy tak...

Pan Kajetan żył jeszcze 4 lata

Jego wnuczka Jadzia odwiedzała go raz na tydzień, czasem dwa razy. Często jeździli gdzieś razem, a on do ostatnich swoich godzin pozostał szczęśliwym człowiekiem. Nie musiał wiedzieć, że każda operacja kochanej wnuczki na jego koncie bankowym była pod ścisłą kontrolą jednej z pielęgniarek domu opieki. Jadwiga dostawała z tych pieniędzy dwa tysiące złotych miesięcznie. Skończyły się dotychczasowe duże wypłaty. Ja nie brałam nic, jedynie pilnowałam, żeby dziewczyna nie pobrała ani złotówki więcej.

Co ciekawe, po tych kilku wspólnych latach chyba naprawdę polubiła Kajetana. Choć nie była jego wnuczką, to nawiązała się pomiędzy nimi nić autentycznego porozumienia, szczerego przywiązania, a jej łzy i smutek po jego śmierci nie były udawane.

Sposób, w jaki załatwiłam panu Kajetanowi wnuczkę, może się komuś wydać nieetyczny, ale dla mnie jest najważniejsze, że do ostatnich chwil życia był pogodnym i zadowolonym z losu człowiekiem. 

Czytaj także:
„Moja wnuczka się zakochała, ale rodzice chcą dla niej bogatego męża. Tym przedpotopowym myśleniem zniszczą jej życie…”
„Moja wnuczka zdecydowała się na in vitro. Co za wstyd! Nie mogę pozwolić jej na dziecko urodzone z grzechu”
„Goniłam za pieniędzmi i przegapiłam dzieciństwo córki. Gdy wnuczka miała 10 lat, zorientowałam się że robię to samo”