„Szwagrowie myśleli, że po śmierci teściowej dostaną jej biżuterię. Nie przyznam się, że trafiła w moje ręce”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, ViDi Studio
„Tapicer wsunął rękę w szczelinę między siedziskiem a oparciem krzesła, a następnie wydobył stamtąd pewien mały worek. Zdziwiona trzymałam w dłoniach pakunek wykonany ze stylowego bordowego aksamitu. Coś w nim brzęczało i nie miałam potrzeby wcale go otwierać, żeby zgadnąć, co się w nim znajduje”.
/ 11.02.2024 11:15
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, ViDi Studio

Ceremonia pogrzebowa mojej teściowej była dla mnie ogromnym przeżyciem. I nie chodzi tu tylko o fakt, że takie wydarzenia są oczywiście z natury smutne, ale także o to, że szczerze mi tej kobiety pośród nas brakowało.

Byłam całkowicie załamana, bo doskonale wiedziałam, że rodzeństwo mojego męża nie cofnie się przed niczym, aby ten dzień zamienić w autentyczny horror. I niestety, moje przypuszczenia się sprawdziły.  

Chcieli się obłowić

Mój kochany mąż Grzegorz ma trzech braci i naprawdę ciężko stwierdzić, który z nich jest najgorszy, najbardziej skąpy i kłótliwy. Po prostu wszyscy są tacy sami – siebie warci. Wiedziałam więc, że jak tylko dojdzie do podziału spadku, to ci panowie będą się kłócić o dosłownie każdy grosz. Matka Grzegorza nie była bogatą osobą, więc nie było zbyt wiele do dzielenia, ale – jak zwykła to mówić moja mama – największe konflikty wybuchają o byle co.

Gdy tylko dostrzegłam braci mojego męża w kościele, skłaniających się nad otwartą trumną ich matki, poczułam, że atmosfera jest napięta. Jeden z nich spoglądał na drugiego, jakby podejrzewał go o jakieś potajemne działania. Coś ewidentnie wisiało w powietrzu. Wtedy znowu zdałam sobie sprawę, że nigdy nie zauważyłam, aby w ich relacji była jakakolwiek miłość. Przynajmniej ja nie byłam w stanie jej dostrzec.

Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, jak to jest, że są tak zupełnie pozbawieni emocji. Ich matka była przecież taką miłą i wielkoduszną osobą! Ale doszły mnie plotki, że ich ojciec, który zmarł wiele lat temu i którego nigdy nie miałam okazji poznać, był dla swoich synów bardzo surowy, więc to może przez niego stali się tak nieprzyjemni i nieczuli.

Wyrzucili mnie za drzwi

Całe szczęście, mój Grzesiek tego nie doświadczył, ponieważ przyszedł na świat jako ostatni, kiedy jego tata był już bardzo chory i nie miał sił, żeby się nimi zajmować. Z tego powodu Grzegorz był bardzo blisko związany z mamą, która obdarzyła go miłością. Tak, zdarza się oczywiście, że czasami mąż zachowuje się dziwnie, myśli tylko o sobie, ale mogę bez wahania stwierdzić, że potrafi okazać uczucia. To prawdopodobnie dlatego nasze małżeństwo przetrwało tak długo, podczas gdy wszystkie związki jego braci się rozpadły.

W dzień pochówku mojej teściowej, z przerażeniem obserwowałam, jak moi szwagrowie, którzy dopiero co stracili matkę, już zdążyli rozpocząć dyskusje na temat potencjalnego spadku. Skoro jednak do takiej dyskusji doszło, również i ja chciałam w niej jakość wziąć udział. Przecież byłam w tej rodzinie jedyną synową, która jeszcze została. Jednak najstarszy z braci, bez żadnych ceregieli, wyrzucił mnie z pokoju.                                                                                                         

– Dokąd to? Żona to nie jest rodzina! Tym bardziej obca! – oświadczył Marian, sarkastyczny dwukrotny rozwodnik, i zaśmiał się, jakby to był wyjątkowo dobry żart.

Przyjrzałam się Grzegorzowi, mając nadzieję, że stanie w mojej obronie, w końcu jesteśmy małżeństwem od prawie dwóch dekad i chyba zasługuję na trochę szacunku. Jednak on pokazał mi gestem i wyrazem twarzy, że być może lepiej będzie, jeśli wyjdę.

„Chyba ma rację. Na nic tu moja obecność...” – pomyślałam ze smutkiem. Nawet bardziej utwierdziłam się w tym przekonaniu, kiedy zamykając drzwi za sobą, przypadkiem usłyszałam, jak Marian wspomina o jakiejś biżuterii, którą teściowa musiała najwyraźniej sprzedać, skoro jej nigdzie nie można jej znaleźć.

Chciałam zabrać jakąś pamiątkę     

Ostatni raz przeszłam się po małym mieszkaniu mojej teściowej, aby znaleźć coś, co mogłabym wziąć dla siebie w ramach pamiątki po niej. Mieszkanie to nadal było własnością spółdzielni, bo żaden z jej synów nie zdobył się na to, aby je wykupić na własność. Wiedziałam, że muszę wybrać coś skromnego, bo na pewno nie pozwoliliby mi wziąć niczego wartościowego. Właściwie chciałam po prostu coś, co pozwoli mi zachować jakiekolwiek wspomnienia i będzie mi przypominać tę ciepłą, kochaną kobietę.

W dużym pokoju zamyśliłam się, przyglądając się ulubionemu fotelowi mojej teściowej, który stał blisko okna, gdzie było najjaśniej. Niemalże mogłam ją zobaczyć, jak siedzi na tym siedzisku i coś szyje lub trzyma na swoich kolanach jedną z moich córek, czytając jej bajki. Była to dla nich ukochana babcia i to one najbardziej przeżyły jej śmierć. Pięcioletnia Zosia nie do końca jeszcze rozumiała pojęcie "śmierci", ale Majeczka, która jest od niej o dwa lata starsza, już doskonale rozumiała, że musiała pożegnać swoją ukochaną babcię na dobre.

Zajęłam na chwilę miejsce w siedzisku mojej zmarłej teściowej, co bywało rzadkością, kiedy jeszcze żyła, bo to przecież był jej ulubiony fotel. Nagle zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest wygodny. "A może to właśnie jego powinnam zabrać? – pomyślałam niespodziewanie. – To byłaby przepiękna pamiątka po mamie Grześka, no i bardzo użyteczna!" Nie myślałam, że któryś z moich szwagrów sprzeciwiłby się, gdybym zdecydowała się zabrać ten stary mebel. Nie chciałam z nimi walczyć, a byłam przekonana, że nie będą się przejmować tym fotelem.

Mąż się zgodził

– Po co ci to stare próchno? W salonie tylko będzie przeszkadzał! – wyrwało mu się, gdy delikatnie odciągnęłam go na bok, aby poinformować o moich planach.

– Nie planuję go umieścić w salonie, ale w naszej sypialni – podkreśliłam.

– To jeszcze gorzej! Nie chcę o niego zahaczać, idąc do łóżka! – powiedział stanowczo.                                                       

– Ale tatusiu, prosimy! Kochamy ten fotel, ponieważ to fotel babuni! – córeczki rzuciły się na niego.                                                

Gdy tylko zobaczył swoje ukochane dziewczynki, od razu zaczął łagodnieć. Wiedziałam, że tylko one mogą go przekonać, więc opuściłam pokój, aby dać im szansę na rozmowę. Niecałe kilka minut później, Grzesiek, przekonany do starego mebla, dyskutował ze swoim rodzeństwem.

– A weź sobie tego grata! Nawet ci dołożymy, żebyś go zabrał! – żartowali.

No cóż, przecież to nie były banknoty ani kruszce. Po co im taki stary fotel, w końcu i tak nie uda im się go odsprzedać... I tak oto, dzięki wsparciu córek, stałam się właścicielką ulubionego fotela mojej teściowej. Mój mąż postanowił, że weźmiemy go do naszego domu od razu w dniu pogrzebu.

– Mam poręcze i pasy, przetransportujemy go na dachu – oznajmił zadowolony.

Potrzebował małej naprawy   

Córeczki z zaciekawieniem towarzyszyły tacie, gdy go przymocowywał. Po załadowaniu fotela wyruszyliśmy do domu. Byłam trochę przestraszona, bo po drodze goniły wielkie ciężarówki i było dość ślisko, ale na szczęście dojechaliśmy bezpiecznie na miejsce.

Tak jak myślałam, fotel idealnie wpasował się w puste miejsce pod oknem. Zupełnie jakby był tam od zawsze! "Może powinnam zastanowić się nad zmianą obicia... Wygląda na zużyte i nie do końca pasuje do reszty pokoju" – przeszło mi przez myśl. Obawiałam się, że Grzegorz na pewno nie zgodzi się na taki dodatkowy wydatek. Prawdopodobnie powiedziałby, że lepiej wyrzucić ten stary mebel i kupić coś nowego za mniejszą sumę. Dlatego nie odważyłam się poruszyć tego tematu, dopóki pewnego dnia mąż nie zasugerował:

– Co ty na to, żebyśmy oddali ten fotel do tapicera? Ma już tyle lat, a siedzisko jest zużyte... Obol mojej pracy jest taki jeden, całkiem niedrogi.

– Świetny pomysł! – prawie rzuciłam się z radości na szyję Grzegorzowi.

To była niespodzianka

Natychmiast skontaktowałam się z tapicerem i ustaliliśmy, że dostarczymy fotel.

– Czy wybraliście tkaninę do pokrycia? – zapytał, kiedy u niego byliśmy.

– Już się trochę rozglądałam i wiem, co mi się podoba, ale nie mam zielonego pojęcia, ile tego jest potrzebne – przyznałam.

– Bez obaw, zaraz to wyliczymy! – tapicer wyciągnął miarkę i zaczął krążyć wokół mebla, mierząc go dokładnie z każdej strony.              

W jednym momencie włożył rękę pomiędzy siedzisko a oparcie, żeby dociągnąć miarkę do końca, i zaskoczonym tonem oznajmił:

Tu coś jest!

A następnie wydobył stamtąd pewien mały woreczek. Zdziwiona trzymałam w dłoniach pakunek wykonany ze stylowego bordowego aksamitu. Coś w nim brzęczało i nie miałam potrzeby wcale go otwierać, żeby zgadnąć, co się w nim znajduje. To była biżuteria mojej teściowej.

Zachowamy ją dla siebie

Tak, to właśnie tam starsza pani ją schowała... Ciężko właściwie stwierdzić, dlaczego. Czy ukryła ją przed złodziejami, czy może przed swoją własną rodziną? A może, jak to zdarza się w przypadku starszych osób, chciała mieć swoje cenne rzeczy zawsze pod ręką? Niezależnie od powodu, dzięki temu, że zaopiekowałam się tym starym fotelem, odnalazła się biżuteria. W ogóle nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby ten fotel został zignorowany i wylądował gdzieś na śmietniku.

W paczuszce były dwie złote obrączki, zegarek ze złota i bransoletka teściowej. Po opuszczeniu warsztatu tapicerskiego, z radością i wdzięcznością losowi, spojrzeliśmy na siebie. 

– Nasze córki dostaną pierścionki na swoje osiemnaste urodziny, aby zawsze miały w pamięci swoją ukochaną babcię. Ty, moja droga, dostaniesz bransoletkę, a ja wezmę zegarek – oświadczył Grzegorz.

"Więc nie planował w ogóle podzielić się swoim odkryciem z braćmi!" – pomyślałam. I to nawet dobrze, bo żaden z nich nie byłby nam za to wdzięczny... Na pewno by podejrzewali, że coś dla siebie wzięliśmy. Niech się więc obejdą ze smakiem!

Czytaj także: „Zięć to nierób i źle mu z oczu patrzy. Córka za niego wyszła, bo chciała mi zrobić na złość, a teraz płacze”
„Miałam prowadzić firmę razem z mężem, a on mnie odsyła do garów. Nie po to kończyłam studia, żeby mną pomiatał”
„Przez zranione ego męża staliśmy się biedni. Nie mieliśmy pieniędzy, a on wciąż czekał na to, aż kasa spadnie z nieba”

 

Redakcja poleca

REKLAMA