Byłam pewna, że nasze małżeństwo jest silne, niezachwiane, takie „na zawsze”. Łukasz to przecież mój najlepszy przyjaciel, mój partner w każdej życiowej decyzji. Ale od pewnego czasu zaczęłam zauważać coś, co w pierwszej chwili wydawało się tylko drobnym nieporozumieniem. Niby nic wielkiego – jakieś odwołane plany, spóźnienia, dodatkowe wyjazdy do Karoliny. Myślałam, że to chwilowe. Zawsze mówił, że siostra go potrzebuje. I ja też tak myślałam. Do czasu.
Nie podobało mi się to
Zaczęło się od małych rzeczy. Kiedyś planowaliśmy weekend za miastem, ale Łukasz zadzwonił w ostatniej chwili: „Karolina potrzebuje pomocy z papierami”. Przyjęłam to spokojnie. Przecież to tylko jeden weekend. Ale potem był kolejny. I następny. „Ona nie ma nikogo” – powtarzał jak mantrę. Moje prośby, by trochę ograniczył swoją pomoc, odbijały się od niego jak od ściany.
Karolina… Wydaje się, że w jej życiu zawsze coś się dzieje. Raz zgubi klucze, raz ma awarię w mieszkaniu, a innym razem „nagle” zabraknie jej pieniędzy na coś ważnego. I za każdym razem to Łukasz był jej rycerzem na białym koniu. Na początku próbowałam rozumieć. W końcu to jego siostra. Rodzina. Ale gdzie w tym wszystkim jestem ja?
Miałam wrażenie, że powoli znikam z jego świata. Zaczęłam czuć się jak dekoracja w naszym związku. Jego uwaga, jego czas – wszystko to zdawało się krążyć wokół Karoliny. Czy to normalne? Czy to ja coś przesadzam? Te pytania tłukły mi się w głowie. Ale potem, pewnego dnia, coś pękło. Przestałam tłumaczyć jego zachowanie. Zaczęłam szukać odpowiedzi. I to, co znalazłam, tylko potwierdziło moje najgorsze obawy.
Mąż nie miał dla mnie czasu
– Łukasz, moglibyśmy porozmawiać? – zapytałam ostrożnie, widząc, że znowu szykuje się do wyjścia.
Spojrzał na mnie znad telefonu, jakby nie do końca mnie słyszał.
– Teraz? Marta, muszę jechać do Karoliny. Dzwoniła, coś tam znowu nie działa w mieszkaniu.
Wzięłam głęboki oddech, żeby powstrzymać narastającą frustrację.
– Serio? Wiesz, że mieliśmy obejrzeć dzisiaj te płytki do łazienki. Pamiętasz? Ten remont, który planujemy od pół roku?
– Tak, pamiętam. Ale ona sobie sama nie poradzi. – Zaczął zbierać klucze i kurtkę, jakby to miało zakończyć rozmowę.
Poczułam, jak coś we mnie pęka.
– Czy ty w ogóle widzisz, co robisz? Dla niej jesteś na każde zawołanie, a mnie wciąż odkładasz na później! – Głos mi zadrżał, ale starałam się mówić spokojnie.
Byłam na niego wściekła
Łukasz stanął na chwilę, marszcząc brwi.
– Marta, to moja siostra. Ona nie ma nikogo innego. Nie mogę jej zostawić samej z problemami.
– A ja co? Mam kogoś innego, kto wypełni twoją nieobecność? – Prychnęłam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
– Nie zaczynaj, proszę. Wiesz, jaka ona jest. Potrzebuje mnie. – Jego ton był cierpliwy, niemal uspokajający, ale dla mnie brzmiał jak kolejne wymówki.
– Nie, Łukasz. Ona po prostu wie, że ty zawsze się nad nią ulitujesz. Bo co? Bo tak było zawsze? – wyrzuciłam z siebie, czując, jak łzy wściekłości zbierają się pod powiekami.
– Marta… – Zaczął, ale znowu nic konkretnego nie powiedział. Jakby nie wiedział, jak wyjaśnić to, co sam czuł.
– To małżeństwo powinno być twoim priorytetem, Łukasz. My powinniśmy być najważniejsi. Ale chyba przestałam w to wierzyć.
Nie odpowiedział. Po chwili tylko wzruszył ramionami i wyszedł, zostawiając mnie z narastającym uczuciem, że zaczynam walczyć w tej relacji sama.
Odkryłam, że zniknęła kasa z konta
Zawsze mówiłam sobie, że nie jestem typem osoby, która grzebie w cudzych rzeczach. Zaufanie to podstawa małżeństwa, prawda? Ale tamtego dnia nie mogłam się powstrzymać. Leżałam sama w łóżku, kiedy Łukasz wyszedł do Karoliny pomóc z jakimiś rachunkami. Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać nasze wyciągi z konta. Szukałam czegoś… sama nie wiem czego. Ale to, co znalazłam, sprawiło, że krew uderzyła mi do głowy.
Regularne przelewy na konto Karoliny. I to wcale nie jakieś drobne kwoty – pięćset, tysiąc, nawet dwa tysiące złotych co jakiś czas. Ciągnęło się to od miesięcy. Pieniądze, które miały być nasze. Na wspólne plany, na dom. Na życie.
Kiedy Łukasz wrócił, siedziałam już w kuchni, z laptopem otwartym na stronie banku.
– Co to ma być, Łukasz? – zapytałam, zanim zdążył zdjąć kurtkę.
Spojrzał na mnie zdezorientowany.
– O co ci chodzi?
– O przelewy na konto Karoliny. Te wszystkie pieniądze, które jej wysyłałeś. Co to, do cholery, jest?
Westchnął ciężko, jakbym pytała o coś kompletnie banalnego.
– Marta, przesadzasz. Ona miała problemy finansowe, potrzebowała pomocy.
– Problemy finansowe?! – prawie krzyknęłam, wstając od stołu. – A ja? Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś? Dlaczego dowiaduję się o tym z wyciągu z konta?
Łukasz odwrócił wzrok, jakby chciał uniknąć mojego spojrzenia.
– Nie chciałem cię martwić.
– Martwić? Myślałeś, że się nie zorientuję, że brakuje pieniędzy? A co z naszymi planami? Z remontem? Czy to też miałam po prostu odpuścić?
Łukasz zaczął coś tłumaczyć, ale nawet nie słuchałam. Każde jego słowo tylko bardziej mnie rozjuszało. Było jasne, że dla niego Karolina zawsze będzie na pierwszym miejscu.
Postanowiłam rozwiązać problem
Nie mogłam już znieść tej ciszy, która zapadła między mną a Łukaszem po ostatniej kłótni. Wciąż widziałam jego twarz, ten uparty wyraz, jakby każda moja uwaga była tylko kolejnym problemem, który musi rozwiązać. Ale ja nie byłam problemem. Problemem była Karolina.
Nie zapowiedziałam się. Po prostu stanęłam pod jej drzwiami i nacisnęłam dzwonek. Kto tam? – usłyszałam.
– Marta – odpowiedziałam chłodno.
Karolina otworzyła, ubrana w dres i z ręcznikiem na głowie, jakby miała właśnie zacząć spokojny wieczór.
– Marta? Co ty tutaj robisz?
Weszłam bez zaproszenia, ignorując jej zdziwienie.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam, rozglądając się po ciasnym mieszkaniu.
– Ale Łukasz mówił, że...
– Łukasz nic już nie powie. Nie w tej sprawie – przerwałam jej, odwracając się gwałtownie. – Chcę wiedzieć, co sobie myślałaś, wyciągając od niego pieniądze na swoje „długi”. Czy ty w ogóle masz jakiekolwiek granice?
Karolina zamknęła drzwi, jej wyraz twarzy zmienił się na bardziej defensywny.
– Przesadzasz. To nie było tak. Łukasz chciał pomóc, nie zmuszałam go.
– Nie zmuszałaś? – Prawie wybuchłam śmiechem, ale to był śmiech pełen gniewu. – Ty doskonale wiesz, że on nie potrafi ci odmówić. Grałaś na jego poczuciu winy tak jak zawsze.
Pobiłyśmy się
Karolina zacisnęła pięści.
– Masz pojęcie, co ja przechodzę? Sama sobie nie radzę, Marta. Co ty możesz wiedzieć o rodzinnych obowiązkach?
– Obowiązkach? – Podeszłam bliżej, czując, jak we mnie wrze. – Obowiązkiem Łukasza jest dbanie o swoje małżeństwo, a nie wieczne ratowanie ciebie!
Karolina nagle podeszła bliżej, w jej oczach błysnęła złość.
– Jesteś samolubna. Myślisz tylko o sobie, o swoim „idealnym życiu”.
– A ty pasożytujesz na nim, bo wiesz, że tak ci wygodnie! – wykrzyknęłam, czując, jak mój głos podnosi się z każdym słowem.
Nie wiem, kto zrobił pierwszy ruch. Może to była jej dłoń, która popchnęła mnie w ramię, a może mój odruch, kiedy chwyciłam ją za nadgarstek. Poczułam, jak ręcznik spada z jej głowy, a ona zaczyna odpychać mnie z całej siły.
– Wynoś się z mojego mieszkania! – krzyknęła, próbując wyrwać się z mojego uchwytu, gdy szarpałam ją za włosy.
– Nie, dopóki nie przestaniesz niszczyć mojego życia! – wrzasnęłam, ale zanim zdążyłam cokolwiek dodać, straciłam równowagę i obie przewróciłyśmy się na podłogę.
Leżałyśmy przez chwilę w ciszy, ciężko oddychając. Karolina podniosła się pierwsza, poprawiając włosy i patrząc na mnie z góry.
– Jesteś żałosna, Marta – wysyczała.
Wstałam powoli.
– A ty jesteś mistrzynią manipulacji. Ale to się skończy. Przysięgam, że się skończy.
Zostawiłam ją samą na tej podłodze. Wyszłam, trzaskając drzwiami, ale w środku czułam, że to tylko zaostrzyło konflikt. I wiedziałam, że najtrudniejsze dopiero przede mną.
Mąż miał do mnie pretensje
Łukasz siedział na kanapie, gdy wróciłam do domu. Widząc moje zaciśnięte pięści i potargane włosy, od razu zorientował się, gdzie byłam.
– Byłaś u Karoliny – stwierdził, choć brzmiało to bardziej jak oskarżenie.
Zdjęłam płaszcz i rzuciłam go na krzesło, ignorując jego spojrzenie.
– Tak, byłam. Bo ty najwyraźniej nie masz odwagi, żeby postawić granice. Ktoś musiał to zrobić.
Łukasz zmarszczył brwi, jego twarz wyrażała mieszankę złości i zmęczenia.
– Co jej powiedziałaś? – zapytał, wstając powoli.
– Prawdę – rzuciłam ostro. – Że wykorzystuje cię, że przez nią nasze małżeństwo się sypie. Że to, co robisz, niszczy mnie.
Łukasz wyraźnie się spiął, a potem pokręcił głową.
– Ty nic nie rozumiesz. Ona nie ma nikogo.
– A ja? – przerwałam, podchodząc do niego. – Czy ja nie zasługuję na to, żeby być twoim priorytetem? Karolina ma twoją pomoc, twoje pieniądze, a ja co mam? Samotność w małżeństwie?
Spojrzał na mnie, jakby próbował coś powiedzieć, ale nie potrafił znaleźć słów.
– Marta… ja po prostu nie mogę jej zostawić.
– A mnie możesz? – zapytałam cicho, czując, jak coś we mnie pęka.
Milczał. Ta cisza mówiła wszystko.
Wzięłam głęboki oddech.
– W takim razie ja muszę odejść.
Wstałam, sięgnęłam po torbę przygotowaną dzień wcześniej i wyszłam, zostawiając za sobą życie, które przestało być moje.
Marta, 37 lat
Czytaj także: „Mąż wygrał 200 tysięcy i zgłupiał. Zafarbował włosy, baluje całymi nocami i migdali się z młodymi dziewczynami”
„Nikt oprócz mnie nie chciał opiekować się babcią. Gdy zapisała mi swój majątek, rodzinne szambo wylało”
„Mąż kiedyś był biedakiem i teraz pilnuje każdej złotówki. Żałuje córce kasy nawet na jesienne buty”