Ja. Mąż. Szczęście? Teoretycznie. Bo jeszcze jest ta trzecia. Nie, nie kochanka, ale jego siostra. Ciągle i bez przerwy u nas. Do czasu. Bo już nie dałam rady.
Jesteśmy z Pawłem cztery lata po ślubie. Do niedawna mieszkaliśmy z rodzicami i siostrą męża, Matyldą. Nie było tragicznie, bo teściowie mają dom jednorodzinny i oddali nam do dyspozycji największy pokój na piętrze. Nigdy jednak nie czułam się tam dobrze. I to nie, jak to zwykle bywa, przez teściową.
Nie lubiłyśmy się
Za skórę zalazła mi szwagierka. Przy każdej okazji dawała mi do zrozumienia, że nie jestem u siebie. Wchodziła bez pozwolenia do naszego pokoju, myszkowała po kątach, pożyczała sobie różne moje rzeczy. Doprowadzało mnie to do białej gorączki, ale trzymałam nerwy na wodzy. Nie chciałam awantur. Wiedziałam, że Paweł jest bardzo związany z siostrą i będzie mu przykro, gdy się pokłócimy.
Udawałam więc, że jej wścibstwo mi nie przeszkadza, a w duchu modliłam się o dzień, w którym wreszcie pójdziemy na swoje. Trzy miesiące temu moje modlitwy zostały wysłuchane. Okazało się, że moja kuzynka wyjeżdża na kilka lat za granicę i chce, żebyśmy zaopiekowali się w tym czasie jej kawalerką. Gdy mi to powiedziała, z radości aż rzuciłam się jej na szyję. W końcu we dwoje? Niestety…
Od razu po przeprowadzce zorientowałam się, że Matylda wcale nie zamierza zostawić nas w spokoju.
Wpadała bez zapowiedzi
Żeby chociaż zapytała, czy może nas odwiedzić. Ale nie. Przychodziła bez zapowiedzi, jak do siebie. I swoim zwyczajem wszędzie zaglądała, ze wszystkiego korzystała. Przez długi czas przymykałam na to oko, bo miałam nadzieję, że te wizyty wreszcie się jej znudzą. Ale w końcu straciłam cierpliwość.
To było dwa tygodnie temu. Z pracy wróciłam potwornie zmęczona. Planowałam, że szybciutko podgrzeję sobie bardzo spóźniony obiad, który szczęśliwie ugotowałam przed wyjściem, wezmę kąpiel i położę się do łóżka. Ledwie jednak przekroczyłam próg mieszkania i zorientowałam się, że znowu jest u nas Matylda. Siedziała rozwalona na kanapie i oglądała z Pawłem film w telewizji.
Tak się świetnie bawili, że nawet nie zauważyli, że już przyszłam. Załamana poszłam do kuchni. Chciałam przynajmniej zrobić sobie jedzenie. Ale z obiadu nie zostało nawet ćwierć kluseczki. Mój mąż i jego siostrzyczka wyczyścili garnki do czysta. Na dodatek w zlewie piętrzył się stos brudnych naczyń. Aż się zatrzęsłam ze złości.
Byłam wściekła
Wparowałam do pokoju jak burza i nie zastanawiając się długo, chwyciłam za pilota i wyłączyłam telewizor. Szwagierka i mąż spojrzeli na mnie zdumieni.
– Coś się stało? – zapytał Paweł.
– Ależ skąd! Jestem tylko głodna i bardzo zmęczona. Zjeść już nie mam co, bo lodówka świeci pustkami, ale chcę się przynajmniej położyć! I to natychmiast! – spojrzałam wymownie na Matyldę.
Miałam nadzieję, że wstanie i sobie pójdzie. Ale ona tylko wciągnęła rękę.
– Nie wygłupiaj się i natychmiast oddaj pilota. Chcę obejrzeć film do końca.
– To trzeba było zasiąść przed telewizorem we własnym domu – wycedziłam przez zęby, chowając pilota za plecami.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zmarszczyła brwi.
– A to, że za często nas odwiedzasz! Jakbyś była u siebie. A przypominam ci, że to mieszkanie mojej kuzynki. I że to ja tu rządzę! – tupnęłam nogą.
– Chyba mam prawo przychodzić do brata! – nastroszyła się.
– Tak, ale tylko wtedy, gdy cię zaproszę. A teraz do widzenia! Chcę odpocząć – wypaliłam, wskazując drzwi.
Pewnie się domyślacie, co było potem. Awantura! Paweł próbował nas uspokoić, ale bez powodzenia. Skoczyłyśmy do siebie, jak dwie wściekłe lwice i nikt już nie mógł nas zatrzymać. W pewnym momencie ulotnił się więc do kuchni, bo chyba przestraszył się, że też mu się dostanie.
Nie pamiętam, co się działo potem
Wiem tylko, że obie wrzeszczałyśmy i padło wiele mocnych słów. Koniec końców wypchnęłam Matyldę za drzwi i zakazałam przekraczać próg naszego mieszkania. Nie próbowała wrócić, ale jeszcze na klatce wykrzykiwała, że nie pozwoli się tak traktować i że jeszcze pożałuję.
Od tamtego wieczoru szwagierka ani razu nas nie odwiedziła. Nie oznacza to jednak, że w naszym domu zapanował wymarzony spokój. Mąż chodzi naburmuszony, bo uważa, że zbyt ostro potraktowałam Matyldę. Ba, chce, żebym ją do nas zaprosiła i jakoś ułagodziła. Niedoczekanie! Może gdyby szwagierka przyznała się do błędu, tobym ustąpiła.
Ale ona po tej awanturze wydała mi prawdziwą wojnę. Wygaduje o mnie po rodzinie i znajomych niestworzone rzeczy. Opowiada, że chcę odseparować Pawła od bliskich, że jestem egoistką bez serca. Wmawia to także mojemu mężowi. Wiem, że spotykają się na mieście lub na obiedzie u teściowej i dużo o mnie rozmawiają.
A niech sobie gadają. Paweł wie, jak jest naprawdę. Może więc wreszcie zrozumie, że to ja mam rację i przestanie się na mnie boczyć!
Dorota, 35 lat
Czytaj także: „Zanosiłam znicze na grób męża, a potem dawałam się rozpalić sąsiadowi. Nie przyznaję się rodzinie, bo mnie wyklną”
„1 listopada poznałam rodzinną tajemnicę. Rodzice zapłacili bratu za milczenie i zamknęli mu usta na lata”
„Poszłam posprzątać grób męża i wróciłam wstrząśnięta. Nie zapalę mu już znicza nawet na Wszystkich Świętych”