„Szwagierka rozkładała się na mojej kanapie jak na plaży w Juracie i oczekiwała królewskiego traktowania. Po moim trupie”

załamana kobieta fot. iStock, Ekaterina Goncharova
„Mariola słuchała naszych słów, a na jej twarzy malował się coraz większy gniew. Z jej spojrzenia dało się wyczytać mieszaninę zaskoczenia, oburzenia i rozczarowania”.
/ 18.08.2023 21:30
załamana kobieta fot. iStock, Ekaterina Goncharova

W mieszkaniu Marioli i Grześka, czyli mojej szwagierki i jej męża, miał trwać generalny remont. Grzesiek miał nocować w lokum na materacu, bo jednocześnie je remontował i odpowiadał za cały przebieg prac. W tym czasie Mariola miała na jakiś czas zamieszkać u nas, czyli u mnie i męża, Darka.

Mieliśmy dość duży dom i dysponowaliśmy pokojem gościnnym, który w ciągu roku stał pusty, więc takie rozwiązanie wydało się dla nas oczywiste. Zwłaszcza że nigdy nie miałam nic przeciwko siostrze mojego męża i nawet cieszyłam się na to, że być może to doświadczenie nas do siebie zbliży.

Jak bardzo się myliłam...

Z początku, kiedy Mariola przeprowadziła się do naszego domu, myśleliśmy, że będzie to tylko tymczasowa sytuacja, a my jako rodzina pomożemy jej w trudnym okresie, pełnym remontowych zawirowań. Jednak, z dnia na dzień, sytuacja stawała się coraz bardziej frustrująca.

Mariola zdawała się nie dostrzegać, że nasz dom nie jest hotelowym apartamentem, a my również mamy swoje obowiązki i potrzebę prywatności. Często wracaliśmy do domu po długim dniu pracy, a ona nadal zajmowała salon, oglądając telewizję lub wpatrując się w ekran telefonu. Zamiast pomóc nam w przygotowaniu posiłków czy posprzątaniu, traktowała nasz dom jak miejsce do odpoczynku i relaksu.

— Mariolu, czy mogłabym cię o coś prosić? — zagadałam ją któregoś dnia — Gdy korzystasz z łazienki, bardzo proszę ścieraj po sobie pozostawioną wodę, bo raz już prawie się przewróciłam. Przepraszam, że muszę o tym mówić, ale sama rozumiesz.

Takich próśb z mojej i męża strony było jeszcze znacznie więcej. Głupio mi było na samą myśl, że mam upominać w sprawie obowiązków i staranności dorosłą i rzekomo odpowiedzialną kobietę....

Służąca i kucharka w jednym

Najbardziej irytowało mnie to, że ona w niczym nie pomagała ani nawet nie odczuwała potrzeby, by w jakiś sposób nas odciążyć i podziękować w ten sposób za gościnę. Tak jakby przyszła na gotowe i wszystko jej się należało z samego faktu bycia siostrą mojego męża. A że ja to niby służąca i kucharka w jednym?

— Hej, Mariolu, czy mogłabyś dziś zrobić dla nas zakupy? Na kolacje chcieliśmy zrobić dobrą zapiekankę, a obydwoje mamy dziś nadgodziny — prosił ją Darek.

— Eee... Wiesz co, braciszku? Sprawdzę sobie w telefonie, ale chyba... — mówiła, przeglądając kalendarz. — Yyy... Dziś mam paznokcie i rzęsy, więc pełen komplecik, nie?

Mój mąż tylko przewrócił oczami i dał za wygraną. Kolejny dzień był taki samPonieważ Mariola sama nie pracowała i żyła z pieniędzy swojego męża, nie była przyzwyczajona do pewnego trybu dnia. Nikt nie oczekiwał od niej na co dzień zaangażowania, więc czemu ona miałaby sama nagle wychodzić z inicjatywą? Tak to sobie wtedy racjonalizowałam, chociaż wewnętrznie skręcało mnie ze złości.

Mijały dni, a frustracja w naszym domu narastała. Mariola wciąż pozostawała obojętna na nasze prośby i potrzeby, a my zaczynaliśmy czuć się coraz bardziej ignorowani. Codzienne czynności domowe, które wcześniej były dzielone na równi między nami, teraz spadły głównie na nasze barki. W pewien letni wieczór, podczas kolacji, mój mąż odważył się poruszyć temat, o którym myślał od dawna.

— Siostra, rozumiemy, że jesteś w trudnym okresie, ale nie możemy dłużej ignorować tego, co się dzieje. Nasza gościnność stała się dla ciebie normą, ale dla nas jest to trudna sytuacja. Chcielibyśmy, żebyś bardziej uczestniczyła w naszym życiu domowym i w jakiś sposób nam pomagała. To przecież nasz wspólny dom, a nie hotel — przekonywał Darek.

Mariola spojrzała na nas z goryczą w oczach, ale tym razem, zamiast wybuchu gniewu, odparła ze spokojem:

— Nie rozumiecie mojej sytuacji. Próbuję sobie poradzić ze stresem i brakiem pracy. Musicie być bardziej wyrozumiali i wspierać mnie, nie dodatkowo obciążać. To nie tak łatwo znaleźć pracę i jakoś się w tym wszystkim odnaleźć.

— Rozumiemy twoje problemy, ale to nie znaczy, że możemy zaniedbać nasze własne obowiązki i potrzeby — powiedziałam stanowczo. — Mamy prawo do prywatności i czasu dla siebie, a ty również powinnaś wnieść wkład w utrzymanie tego domu. To znaczy — poprawiłam się — jedynie na czas swojego pobytu tutaj.

Mój mąż, widząc, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli, spróbował podejść do Marioli w bardziej empatyczny sposób:

— Chcemy ci pomóc, ale musisz również zrozumieć, że nasza gościnność ma swoje granice. Może razem ustalimy harmonogram, w którym możemy podzielić obowiązki domowe?

Mariola zgodziła się na ten pomysł, ale jej zaangażowanie w realizację ustaleń pozostawiało wiele do życzenia. Zamiast aktywnie pomagać, przynajmniej czasami, ograniczała się do symbolicznego udziału w obowiązkach, a jeśli już je wykonywała, to nie przywiązywała wagi do ich jakości. To nas jeszcze bardziej irytowało, ale próbowaliśmy zachować spokój i wytrwać w naszym planie.
Mariola wyglądała, jakbyśmy zbili ją z tropu

Mijały tygodnie, a sytuacja nie zmieniała się na lepsze. W końcu zrozumieliśmy, że nasze wysiłki są bezowocne i nie mamy wpływu na Mariolę.

Postanowiliśmy podjąć trudną decyzję

— Słuchaj, długo jeszcze potrwa remont? Masz jakieś wieści z budowy? — zapytał Darek.

— Nie mam pojęcia, Grzesiek coś wspominał o jakichś tynkach, czy tam gładziach. Nie znam się na tym — odparła beztrosko, tak jakby w ogóle nie odchodził jej stan własnego mieszkania.

— Bo naradziliśmy się z Ewą i chyba lepiej będzie, jeśli na jakiś czas to wszystko przerwiemy.

Mariola wyglądała, jakbyśmy zbili ją z tropu.

— Co? Ale jak to?

— Po prostu  — wyjaśniłam zdecydowanie. — Prosiliśmy, błagaliśmy o pomoc, ale nic się nie zmienia. Nie możemy dłużej czekać na nieokreśloną przyszłość, a twoja bierność znacznie utrudnia nam codzienne funkcjonowanie. Zajeżdżamy się bardziej, niż przed twoim przybyciem.

Darek kiwnął głową potwierdzająco:

— Ewa ma rację. Nie wiemy, jak długo jeszcze będzie trwał ten remont, a my potrzebujemy stabilności i spokoju w naszym domu. — Darek westchnął i wziął Mariolę za rękę. — Rozumiemy, że to dla ciebie trudny czas, ale musimy znaleźć jakieś rozwiązanie. Może lepiej będzie, jeśli tymczasowo przeniesiesz się do innego miejsca, na jakiś czas, a my postaramy się jakoś wspomóc was w remoncie, żeby poszedł szybciej. I dołożymy się do noclegu. Może na początek przenocuj u jakiejś przyjaciółki?

Na jej twarzy malował się gniew

Mariola słuchała naszych słów, a na jej twarzy malował się coraz większy gniew. Z jej spojrzenia dało się wyczytać mieszaninę  zaskoczenia, oburzenia i rozczarowania. W końcu wydusiła przez zęby:

— Jestem waszą rodziną i tak mnie traktujecie?!

Próbowałam ją uspokoić, choć mną samą targały ogromne emocje:

— Mariolu, nikogo nie próbujemy się pozbyć. Chcemy jedynie znaleźć rozwiązanie, które pomoże nam wszystkim. Wiesz... Nie możemy dłużej utrzymywać takiej sytuacji, bo ona zaczyna nam szkodzić.

— Szkodzić? Chyba żartujecie! To ja tu potrzebuję pomocy, a wy tylko patrzycie na swoje interesy! — krzyknęła, coraz bardziej wściekła.

Nie pozwolimy, by zaburzała nam życie

Nie zdążyliśmy już nic powiedzieć. Mariola wybiegła z salonu, otworzyła drzwi i opuściła nasz dom. Potem jeszcze tylko wróciła się po swoją walizkę, tym razem już bez słowa. Czuliśmy, że nic nie jest już w stanie powstrzymać jej od tego, by podjąć własną decyzję.

Potem dowiedzieliśmy się od Grześka, że jego żona przeniosła się do hotelu i wysłała mu na sam koniec rachunek za pobyt. Podobno był kolosalny. Na szczęście mąż Mariolki był bardzo w porządku i zdawał sobie sprawę z jej trudnego charakteru. I sam za nią przepraszał.

Jak ułożą się nasze relacje? Tego nie wiemy. Ale na pewno nie pozwolimy, by ktokolwiek zaburzał nam życie. Nawet siostra.

Czytaj także:
„Nie mogłem opędzić się od sąsiadki, która ostrzyła sobie na mnie pazurki. To wszystko sprawka żony”
„Zamiast wczasów w Ciechocinku wybrałam Grecję. Mam 78 lat i nie znam języków, ale poradziłam sobie znakomicie”
„Marzyłem o karierze w mieście, ale to przeprowadzka na wieś przyniosła mi szczęście. Ta decyzja uratowała moje małżeństwo”

 

Redakcja poleca

REKLAMA