„Szwagierka i jej mąż mają tupet. Pomogliśmy im z pracą i mieszkaniem w Anglii, a oni wciąż wyciągali łapy po więcej”

kobieta, którą wykorzystuje rodzina fot. Adobe Stock, auremar
„Zadomowili się u nas na dobre i ani myśleli szukać własnego lokum. Bo niby za drogo. Cóż, jakby Irek wziął się do roboty, zamiast całymi dniami się obijać, to pewnie byłoby ich stać. Nasze rachunki za wodę i elektryczność ostro poszybowały w górę, ale to ich nie obchodziło. W końcu nie oni płacili”.
/ 08.03.2022 07:16
kobieta, którą wykorzystuje rodzina fot. Adobe Stock, auremar

Mieszkamy w Wielkiej Brytanii już osiem lat i nie możemy narzekać. Ciężko pracowaliśmy na to, co udało nam się osiągnąć. Sama wiem najlepiej, ile godzin poświęciłam szlifowaniu języka, aby znaleźć lepszą pracę. Podobnie jak Marek, bo nawet jeśli jest się tylko kierowcą ciężarówki, to nie wystarczy mówić tylko „yes” i „no”…

Trzy lata temu kupiliśmy mały domek na przedmieściach, a zaraz potem zaszłam w ciążę. Na szczęście w Anglii ciężarna kobieta nie musi martwić się o posadę, więc spokojnie chodząc do pracy, oczekiwałam rozwiązania. Kiedy urodziłam Anię, zostałam z małą przez pół roku w domu i były to najszczęśliwsze chwile mojego życia.

Niestety, nie mogły trwać wiecznie, bo chociaż Marek zarabia godziwie, to moja pensja także była potrzebna. Nie bardzo chciałam oddawać córkę do żłobka, pozostawało nam więc znaleźć opiekunkę.

„Może dobrze, by była Polką? Czy lepsza Angielka? – zastanawiałam się, przeglądając rozmaite ogłoszenia i dzwoniąc do agencji babysitter. Niestety, wyglądało na to, że zatrudnienie niani słono nas będzie kosztowało. I wtedy Marek wpadł na, wydawałoby się, genialny pomysł!

– Słuchaj, a może sprowadzimy do Anglii moją siostrę? Jest teraz bezrobotna, więc posada u nas spadłaby jej jak manna z nieba. Może przyjechać ze swoim trzyletnim synkiem i tutaj zamieszkać. Ania miałaby kuzyna do zabawy, a ty całodobową wyrękę. Lubiłyście się zawsze z Magdą…

Tak, lubiłam siostrę Marka, a właściwie nie miałam jej nic do zarzucenia, bo w sumie słabo ją przecież znałam. Wyjechaliśmy do Anglii pół roku po ślubie, więc nieczęsto ją widywałam. Ale nie miałam nic przeciwko temu, żeby do nas przyjechała. Zawsze to rodzina, a nie obca osoba.

Marek pogadał z siostrą i faktycznie pojawiła się u nas w ciągu miesiąca. Była taka, jaką ją zapamiętałam. Pogodna, nieco hałaśliwa, ale do zniesienia. Najważniejsze, że Ania od razu do niej przylgnęła, a Kuba okazał się prawdziwą przylepką.

Mieli się u nas zatrzymać tymczasowo

Po miesiącu od przyjazdu Magdy na jeden z weekendów wpadł jej mąż. Bardzo mu się spodobała Anglia.

– Nieźle sobie tutaj pomieszkujecie! – rzucił, oglądając nasz domek.

– Też byś mógł! – powiedział mu Marek z ironią, bo w rodzinie powszechnie była znana niechęć Irka do pracy.

Szwagier najwyraźniej potraktował słowa Marka jak zaproszenie. Dwa tygodnie później przyjechał znowu. I zaczął przebąkiwać, żeby mój mąż rozejrzał się za pracą dla niego.

– Nie ma sprawy, ale ty przecież nie znasz języka – ostudził go mąż.

– A ty znałeś, jak tutaj przyjechałeś?

– Umiałem się porozumieć, a potem dużo się uczyłem – wyjaśnił Marek.

– Jestem gotów na ciężką pracę – Irek  uniósł dwa palce w geście przysięgi.

– W Anglii są lepsze zarobki, no i bylibyśmy razem. Kuba bardzo tęskni za tatą – wysuwała argumenty Magda.

Marek więc ugiął się i polecił szwagra swojemu szefowi.

– Tylko masz się sprawować dobrze, bo ręczyłem za ciebie własną głową! – zapowiedział Irkowi. – I pierwsze co, to idziesz na kurs językowy!

Szwagier, uśmiechnięty od ucha do ucha, oczywiście się zgodził.

– Na razie chyba mogą zamieszkać u nas? Dopóki nie staną na nogi… – zasugerował Marek, a ja nie miałam nic przeciwko temu.

Mogłam im nawet pomóc w poszukiwaniu mieszkania, w końcu już to robiłam i znałam sztuczki agencji. Wkrótce okazało się jednak, że szwagrowi wcale się nie śpieszy z wyprowadzką na swoje. Ciągle tylko narzekał, że za mało zarabia.

– Sądziłem, że tutaj są wyższe stawki! – mówił do Marka.

– Magda przecież dostaje od nas pieniądze, więc nie głodujecie. Kiedy my urządzaliśmy się w Anglii, wcale nie zarabialiśmy więcej – klarował mój mąż szwagrowi.

– Tak, ale byliście sami – odgryzał się tamten. – Nie mieliście dziecka.

Na to już nie znaleźliśmy argumentów, choć nie wydawało nam się, aby akurat tak dużo kosztowało utrzymanie trzylatka. Tym bardziej że Magda, przychodząc do nas z Kubą, przez pięć dni w tygodniu miałaby za darmo wikt dla siebie i synka. Tymczasem nasze rachunki za wodę i elektryczność znacznie wrosły, a rodzina nie kwapiła się z pytaniem, czy ma się dołożyć do ich płacenia.

Szczególnie kosztowała nas woda, bo szwagier kochał moczyć się w wannie i nie trafiały do niego argumenty, że ta na wyspie jest szczególnie droga.

– Niech tylko skończy ten kurs i dostanie większą pensję, to się z nim rozmówię – zapowiedział mąż.

Zniknęli z dnia na dzień

Niestety, Irek nie tylko nie skończył kursu, ale został wyrzucony z pracy. W sumie to nie do końca wiadomo, czy go wyrzucono, czy też on rzucił robotę, ale efekt był ten sam. Został na lodzie, natomiast szef zaczął mieć pretensje do Marka, że mu podsyła niepoważnych ludzi.

– Musiałem wziąć za ciebie niewyjeżdżone godziny! – krzyczał Marek na Irka, bo go już poniosło.

– No i co? Dostałeś za nie jeszcze więcej funtów – odgryzł się tamten.

– Nie twoja sprawa! – stwierdził mąż. O dziwo, Irek uważał, że skoro stracił pracę, a Marek dostał „jego” godziny i „jego” pieniądze, to musi… dać podwyżkę Magdzie!

– No, ty chyba zwariowałeś! Ani myślę! – postawił się Marek.

– Wykorzystujesz moją żonę! – podniósł głos Irek.

– To moja siostra i wcale jej nie wykorzystuję! – wkurzył się mąż.

Zrobiło się nieprzyjemnie, bo Magda wzięła stronę męża i powiedziała bratu, że faktycznie za mało jej płaci.

– Poznałam angielskie stawki dla opiekunek! Są dużo wyższe!

– Tak, ale pod warunkiem że się zna angielski, a ty nie mówisz w tym języku, mimo że siedzisz tu od kilku miesięcy! – wypomniał jej brat.

Magda tylko zagryzła wargi i nic nie powiedziała, ale mieliśmy potem wrażenie, że coś knują z Irkiem, który nawet przestał się domagać od Marka, aby znalazł mu nową posadę. Czas mijał, Irek chyba tylko udawał, że jeździ na spotkania w sprawie roboty, a Magda opiekowała się Anią, ale bez takiego zaangażowania, jak kiedyś. I nagle po upływie dwóch miesięcy oświadczyli, że wyjeżdżają!

– Dokąd? Tak nagle? – zdziwiłam się.

– Na wakacje! – usłyszeliśmy i następnego dnia już ich nie było.

Nie powiedzieli ani dokąd jadą, ani kiedy wrócą. Bo że wrócą, to było jasne, skoro zostawili swoje rzeczy… Byłam wściekła, bo z dnia na dzień musiałam wziąć urlop i poszukać dla Ani opiekunki. W sumie jednak stanęło na żłobku, a moja szefowa, kiedy się dowiedziała o naszych kłopotach i o tym, jak mnie zostawiła na lodzie szwagierka, wystarała mi się nawet w firmie o dofinansowanie.

A kiedy po kilku tygodniach Magda z Irkiem wrócili… Pojawili się jakby nigdy nic! Opaleni, roześmiani. Weszli do naszego domu jak do siebie, a Irek od progu krzyczał.

– Zaparzcie kawę, mamy tyle do opowiadania, mnóstwo zdjęć.

– Co tutaj robicie? – spytałam zimno.

– No jak to co? Mieszkamy! – zdziwił się Irek, siadając na kanapie.

– Otóż nie, nie mieszkacie, to nasz dom! Zabierajcie swoje rzeczy i wynocha! – postawił się Marek.

– Ale jak to: wynocha? Niby gdzie mamy się podziać? Nie stać nas na wynajęcie mieszkania… Może jak poczekasz kilka tygodni, to znajdę pracę… – Nieoczekiwanie Irek zmienił ton na przymilny.

– Już za długo czekałem na to, aż zaczniesz uczciwie pracować. A po tobie, siostra, także nie spodziewałem się takiego numeru, że porzucisz nasze dziecko z dnia na dzień.

– No ale ja musiałam odpocząć – wymamrotała Magda.

– My także musimy, od was! – wywaliłam jej prosto w oczy. – Zabierajcie rzeczy z mojego domu!

– Ale dokąd? – padło znowu pytanie.

– A chociażby do Polski!

– Ale my wynajęliśmy nasze mieszkanie! Na rok z góry – przyznał się Irek i w tym momencie stało się jasne, skąd mieli pieniądze na wakacje.

Przebalowali roczny czynsz, sądząc, że przyjeżdżając do nas, trafili na frajerów. Sądzili, że będą sobie na nasz koszt przez ten rok mieszkali.

Szybko ich wyprowadziliśmy z błędu, więc wyjechali do kraju, obrażeni na śmierć i życie. Ciekawe tylko, że jednak dwa dni później Magda zadzwoniła do brata z pytaniem, czy skoro swoje mieszkanie wynajęli z mężem na rok z góry i wzięli już kasę, to mogą wyrzucić naszych lokatorów i pomieszkać tych kilka miesięcy w naszym.

– Bo wy chyba bierzecie kasę co miesiąc, tak? – zasugerowała.

Nie powtórzę reakcji męża na taką bezczelność, dość powiedzieć, że w końcu rzucił słuchawką. Lecz i tak nie jestem pewna, czy dalej nie będą próbowali nas wykorzystać. Bo siostra Marka i jej mąż mają tupet, trzeba to przyznać!

Czytaj także:
„Odkryłem, że córka umawia się z jakimś staruchem. Facet miał żonę i dzieci, a na boku rozkochiwał w sobie małolaty”
„Kolejna bliźniacza ciąża była dla mnie jak wyrok. Ledwo wiążemy koniec z końcem, a co dopiero przy czwórce dzieci”
„Mam 41 lat, nie mam i nie szukam partnera. Nie jestem dziwolągiem, po prostu nie potrzebuję faceta do szczęścia”

Redakcja poleca

REKLAMA